– To całkiem właściwe, że zapoznano nas z tą teorią – powiedział. – Mój kolega… – skinął głową w kierunku brata pani Fernér – przedstawi tę kwestię Jego Wysokości. Będzie usilnie odradzał wyjazd do Kopenhagi.
– Może lepiej byłoby zastawić na tych fanatyków pułapkę w teatrze – zaproponował Marcus.
Brat pani Fernér uśmiechnął się.
– Myśleliśmy o tym, nie jesteśmy jednak obecnie w najlepszych stosunkach z Duńczykami. Para królewska powinna porzucić myśl o wyjeździe do Danii.
– Uważam, że Marcus postąpił roztropnie, dzieląc się swymi wątpliwościami – wtrącił Johan, który rzadko zabierał głos.
– Ja też tak sądzę – przyznała Flora.
Generał musiał skapitulować, widać było, że liczy się ze zdaniem Flory.
– Wróćmy do człowieka, którego Annabella i jej matka spotkały wczorajszego wieczora – drążył temat Lehbeck. – Czy to mógł być Cederwed? Tak blisko domu? Wiecie, co to oznacza?
W pokoju zapadło ponure milczenie. Flora siedziała ze spuszczoną głową. Raptem podniosła ją i spytała przymilnie:
– Jesteście pewni, że ta dziewczyna mówi prawdę? A może stara się jedynie wzbudzić zainteresowanie swoją osobą?
– Zapytaj moją matkę – rzuciłam z pasją. – Zanim zdążę cokolwiek z nią uzgodnić!
– Nie ma co się denerwować… – Lehbeck pomachał uspokajająco ręką. – Wierzymy ci, Annabello. Musimy jedynie zastanowić się nad tym nowym aspektem sprawy…
Towarzystwo rozeszło się. Pan Fernér podszedł do mnie i poprosił o chwilę rozmowy.
Ruszyłam za nim do gabinetu, lecz uprzedził nas generał. Chciał porozmawiać ze mną pierwszy. Ani ja, ani pan Fernér nie ośmieliliśmy się zaprotestować.
Wymieniłam nerwowe spojrzenia z Marcusem i poszłam za jego ojcem. Nie miałam okazji, by zamienić z Marcusem choć parę słów. W jego wzroku wyczułam niepokój.
Miał ku temu powody. Dobrze znał ojca!
W gabinecie generał Dalin spojrzał na mnie ostro spod krzaczastych brwi.
– Znam takie jak ty – zaczął z pogardą. – Kobiety pozbawione zasad moralnych. Dobrze wiem, o co ci chodzi. Owinęłaś sobie mego syna wokół palca, tak że zapomniał o obowiązkach wobec ojczyzny i tej miłej, oddanej kobiety, którą mu wybrałem. Stanowi dobrą partię, pochodzi z dobrej rodziny i ma spory majątek. Twój plan spalił jednak na panewce. Mój syn nie ożeni się z byle kim! Masz… To powinno uleczyć twoje wygórowane ambicje!
Rzucił na stół skórzany mieszek.
– Co to jest? – Podniosłam woreczek i usłyszawszy brzęk monet, odrzuciłam go jak oparzona. – Chce pan zapłacić, bym trzymała się z dala od Marcusa? – powiedziałam lodowatym tonem. – Co za podłość! Jak pan może być taki wstrętny, taki odrażający!
Zraniona duma kazała mi zapomnieć o pozycji społecznej tego człowieka.
– Uważam poza tym, że syn pański sam potrafi podjąć właściwą decyzję – ciągnęłam. – Pragnie pan uczynić z niego tchórzliwego fajtłapę, który z pokorą zgina kark? Jeśli Flora rzeczywiście jest tak wspaniałą kobietą, to proszę pojąć ją za żonę! Złamała życie drugiemu z pańskich synów i się tym puszy. Chce pan, by złamała teraz życie Marcusowi? Zresztą proszę się nie obawiać, zostawię pańskiego syna w spokoju. Nie chciałabym mieć pana za teścia!
Cisnęłam mu woreczek z pieniędzmi na kolana i wypadłam z pokoju. Zalana łzami pobiegłam w kierunku wyjścia, odtrąciwszy rękę Marcusa, który usiłował mnie zatrzymać. Dogonił mnie dopiero przy bramie i siłą zmusił, bym weszła z powrotem do domu. Generał zmierzał właśnie schodami do swego pokoju. Miał marsową minę i w dłoni ściskał woreczek z pieniędzmi.
– Uspokój się, Annabello – pocieszał mnie Lehbeck. – Domyślam się, że generał postąpił z tobą mało dyplomatycznie. Nie odchodź jednak, zrób to dla Marcusa, on ciebie potrzebuje.
– Doprawdy? – Głos Flory zabrzmiał jak trzaśniecie bicza. Weszła niepostrzeżenie do pokoju.
Marietta spojrzała na nią z nienawiścią.
– Nie jesteś tu mile widziana – rzuciła cierpko. – Wyjdź!
Flora wyszła. Byłam pewna, że zatrzyma się za drzwiami i będzie podsłuchiwać.
– Marcus – wyszeptałam żałośnie – zachowałam się niewybaczalnie głupio wobec twego ojca. Wszystko zniszczyłam.
– Annabello, kochanie… – Marcus próbował mnie uspokoić. – To nie twoja wina, to ojciec zachował się nieodpowiednio. Proponował ci pieniądze?
Skinęłam tylko głową i przełknęłam łzy.
– Ja… rzuciłam mu pieniądze na kolana. I nagadałam tyle głupstw… Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
W pokoju pojawił się pan Fernér.
– Kiedy się uspokoisz, Annabello – powiedział do mnie, obrzucając pozostałe osoby spojrzeniem – przyjdź do gabinetu. Pamiętaj, że mam z tobą do pomówienia.
– Tak… – znów zaczęłam płakać. – Tak mi przykro… Narobiłam tyle zamieszania, i to przy tak dostojnych gościach!
– O tym porozmawiamy później.
– Idź, Annabello – rzekł Marcus, ocierając mi łzy chusteczką. – Zaczekam na ciebie na zewnątrz.
Ruszyłam za Fernérem do jego gabinetu.
W pomieszczeniu panowała całkowita cisza. Za oknem przechadzali się strażnicy miejscy, w dole ulicy widać było sylwetki żołnierzy.
Usiadłam i opuściłam głowę. Nigdy dotąd nie czułam się tak bezradna. Generał nigdy mi nie wybaczy, teraz mogłam być pewna, że Marcus nie będzie mój. Musiałby zerwać z ojcem, a tego przecież nie mogłam od niego wymagać. Zerwanie nie byłoby zresztą takie proste, skoro obaj byli oficerami. Pożałowałam przez chwilę, że Marcus nie jest cywilem.
Jeszcze jednej rzeczy byłam pewna – tego, że Marcus nie ożeni się z Florą. Zbyt mocno jej nienawidził.
Podniosłam głowę, kiedy wszedł Fernér. Pod pachą trzymał plik papierów.
– A więc, Annabello – zaczął usiadłszy – zapomnijmy o tym nieprzyjemnym incydencie. Co innego zaprząta mi umysł i potrzebuję twojej pomocy…
Miałam dość własnych problemów, tak że z trudem skupiłam uwagę.
– Chodzi o… Lite, moją żonę – wyjąkał. – Ona bardzo cię ceni, tak samo zresztą jak Mariettę i Marcusa, ale tamci należą do innego świata. Ty jesteś prostolinijna, miła i taktowna, twój dom jest tutaj, w Ystad.
Taktowna? Zwymyślanie generała trudno uznać za objaw taktu!
Wyszeptałam słowa podziękowania.
Pan Fernér mówił dalej:
– Otóż… – wyraźnie skrępowany z trudem dobierał słowa – panna Flora zachowała się niegrzecznie wobec Lity. Naopowiadała jej mnóstwo kłamstw.
– Nie dziwi mnie to wcale – przerwałam mu. – Twierdzi zapewne, że ją coś z panem łączy?
Pan Fernér spojrzał na mnie z przestrachem. Ja też przeraziłam się własnej szczerości.
– Tak – westchnął. – Nawet gorzej. Twierdzi, że jestem w niej zakochany do szaleństwa i obgaduję przy niej własną żonę. Że chciałem z nią uciec, lecz ona powstrzymała mnie przez wzgląd na Lite.
– Cała Flora! – rzuciłam szorstko. – Mnie też prawiła podłości o Marcusie. A on przecież jej nie znosi!
Pan Fernér westchnął.
– Jak mam przekonać Lite? – Pokręcił głową. – Wiesz, Annabello, jak bliski byłem, by ulec pokusie, lecz dzięki wam ustrzegłem się błędu. Między nami do niczego nie doszło! Kocham Lite, tylko ją, i nie chcę jej stracić. Mogłabyś z nią porozmawiać? Przemówić jej do rozsądku?
Zawahałam się. To nie moja sprawa… Ratować małżeństwo…
– Spróbuję – powiedziałam.
Fernér odetchnął z ulgą. Raptem przypomniał sobie o papierach, które trzymał w dłoni.
– Masz, Annabello – dodał – to dla ciebie. Przepisy mojej matki na potrawy z mięsa. Ona świetnie gotowała. Chcę, byś je zatrzymała.
– Ależ… Ja nie mogę…
– Bądź tak dobra! Wiele dla nas zrobiłaś.
Wzięłam zapisane odręcznym pismem arkusiki i przejrzałam je. Przepisy były wspaniałe.
– Dziękuję – zmieszałam się. – Nie powinien pan…
– Nie ma o czym mówić – przerwał mi. – Teraz są twoje.
Podziękowałam raz jeszcze. Rozległ się dzwonek wzywający na posiłek. Kiedy wyszłam, wszyscy czekali zgromadzeni przed jadalnią.
Marcus podszedł do mnie, wziął za rękę i obrzucił pytającym spojrzeniem. Nie mogłam mu wyjawić tematu mojej rozmowy z Fernérem, musiał powstrzymać ciekawość.
Poszukałam wzrokiem Lity Fernér, ale nigdzie nie było jej widać.
Do Fernéra zbliżyła się gospodyni. W ręce trzymała jakąś kartkę.
– Panna Flora zgubiła to, kiedy przed chwilą udawała się do swego pokoju – powiedziała. – Czy zechce pan jej to oddać?
Ci, co stali najbliżej, nie byli w stanie ukryć zdziwienia. Kartka wykonana była z takiego samego papieru jak ta, którą wręczono mi na ulicy. Ta ze słowem „Aldebaran”!
Pułkownik odebrał Fernérowi kartkę, rozłożył ją i zaczął głośno czytać, nie ukrywając podniecenia:
Mój gołąbku pocztowy!
Niedziela, ta sama pora, to samo miejsce, to samo przebranie. Inny posłaniec. Tym razem Ty masz odebrać wiadomość! Jeśli spiszesz się dobrze, nie minie Cię nagroda, tak jak ostatnio. Moja żona jest wciąż nieosiągalna! Twój C.
– C – zamyślił się brat pani Fernér. – To może oznaczać Cederwed.
Tak. Na imię ma Carl – dodał pułkownik.
Wszyty wstrzymali oddech. Ciszę przelała Marietta:
– Flora… Więc to ona donosiła. Nic dziwnego, że znali nasz każdy krok!
– Bzdura! – przerwał jej z irytacją ojciec. – Oskarżacie ją bezpodstawnie. Ktoś inny mógł zgubić tę kartkę. Na przykład ona… – spojrzał na mnie.
– Nie, panie generale – wtrąciła się gospodyni. – Panna Flora zgubiła tę kartkę. Widziałam. Annabella w ogóle nie wchodziła na schody!
Brat pani Fernér zwrócił się do mnie:
– Powiedziałaś, jak mi się zdaje, że byłabyś w stanie rozpoznać tę… ulicznicę, którą spotkałaś tamtej nocy? Czy to mogła być Flora Mørne?
– To niesłychane! – wybuchnął ojciec Marcusa.
Udałam, że nie słyszę jego uwagi.
– Trudno powiedzieć – zaczęłam – bo tamta kobieta miała mocny makijaż i była w przebraniu, chyba też w peruce. Lecz jej oczy… Te oczy najbardziej utkwiły mi w pamięci, chyba musiałam je widzieć wcześniej. Wprawdzie z Florą zetknęłam się na krótką chwilę, tu w tym domu, ale… – Zamyśliłam się. – Tak, to mogła być Flora – dokończyłam.
– Co za bezczelność, rzucać oskarżenia pod adresem tej biednej kobiety, która nawet nie może się bronić! – zagrzmiał generał.
– Spokojnie… – Pułkownik Lehbeck usiłował studzić rozpalone nastroje. – Najlepiej będzie, jak porozmawiamy z Florą Mørne osobiście i damy jej szansę złożenia wyjaśnień. Lub szansę obrony – dodał.
Wszyscy ruszyli schodami do pokoju Flory. Pułkownik Lehbeck zapukał. Nikt nie odpowiedział. Lehbeck zapukał ponownie. Cisza. Marietta pchnęła drzwi.
Stojący najbliżej weszli do środka i stanęli jak wryci. Zajrzałam do pokoju.
Flora leżała w poprzek łóżka. Na jej szyi zaciśnięta była pętla z cienkiego drutu.
Flora nie żyła.
ROZDZIAŁ IX
Zdarzenia potoczyły się szybko. Wezwano policjantów, którzy przybyli po dziesięciu minutach. Posłano służącą do mojej matki z wiadomością, że przez jakiś czas nie wrócę do domu. Wreszcie zgromadzono nas wszystkich w największym salonie domu Fernérów.
Komisarz stawiał najdziwniejsze pytania, ja jednak byłam zbyt wstrząśnięta, by śledzić tok jego rozumowania. Dopiero gdy zapytał o domniemany motyw zabójstwa, nadstawiłam ucha. Skierował to pytanie do każdego z nas, a zaczął od generała.
Ten surowy, oschły mężczyzna siedział skulony w krześle, wsparłszy dłonie o czoło. Wydarzenia ostatnich chwil zupełnie go załamały.
– Nie mogę pojąc, że ktoś żywił wobec niej złe zamiary – westchnął ciężko. – Taka wspaniała dziewczyna. Biedaczka, tyle się ostatnio wycierpiała! Nikt nie miał powodu, by nastawać na jej życie.
Jego córka była odmiennego zdania.
– Marietto Lehbeck, czy miała pani powody, by życzyć śmierci Florze Mørne? – zapytał komisarz.
– Setki – odpowiedziała krótko Marietta. Generał zesztywniał, a ona mówiła dalej: – Codziennie życzyłam jej śmierci. Ale jej nie zabiłam.
– A pan, pułkowniku Lehbeck?
– Zgadzam się z żoną. Panna Mørne zasługa na śmierć. Ja tego nie zrobiłem.
– Pani Fernér?
Lita Fernér była wśród nas. Siedziała z dala od męża.
– Gardziłam nią – stwierdziła zmęczonym głosem. – Próbowała odebrać mi męża i chyba się jej to udało. Przynajmniej głośno się tym chwaliła.
– Nie, to się jej nie udało – wtrąciłam szybko, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdumieniem. – Kłamała – dodałam i zamilkłam skrępowana.
Komisarz zwrócił się do Johana.
Młody oficer rozglądał się z roztargnieniem, po czym bezradnie rozłożył ręce.
– Ledwo ją znałem.
– Kilka dni temu spędziliście razem parę upojnych chwil w pokoju – powiedziała sucho Marietta.
– Och… – Johan zaczerwienił się. – To był niewinny flirt…
– Panie Fernér?
Fernér poruszył się nerwowo.
– To prawda – mruknął cicho – że panna Mørne proponowała mi romans. Odrzuciłem jej propozycję.
Brat pani Fernér nie znał Flory, wiedział jednak, że cieszyła się złą sławą w Sztokholmie. Chodziły po mieście pogłoski, że uwiodła najlepszego przyjaciela swego narzeczonego, zmuszając obu kochanków do pojedynku. Narzeczony zabił przyjaciela, a później odebrał sobie życie. Chwaliła się ponoć, iż obaj mężczyźni zabili się z miłości do niej.
"Annabella" отзывы
Отзывы читателей о книге "Annabella". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Annabella" друзьям в соцсетях.