– Niecały rok? To jeszcze nie tak długo. – Doktor próbował ją pocieszyć.

– Dla mnie to już wieczność! – Westchnęła ze smutnym uśmiechem.

– A co na to pani mąż? Czy też się martwi?

Nasunęło to Dianie przypuszczenie, że może lekarz wie o czymś, czego ona nie wiedziała. Wiadomo przecież, że niektórzy mężczyźni niechętnie przyznają się swoim partnerkom do grzechów przeszłości. Może dawniej miał jakieś problemy zdrowotne, na przykład przechodził choroby weneryczne?

– Powtarza mi ciągle, żebym się nie przejmowała, bo prędzej czy później na pewno się uda.

– To pewnie ma rację – potwierdził z uśmiechem doktor Jones. – A jaką pracę mąż wykonuje?

Najwyraźniej chciał ustalić, czy nie ma w pracy do czynienia ze szkodliwymi substancjami chemicznymi, co mogłoby mieć wpływ na jego płodność.

– Jest radcą prawnym w sieci przedsiębiorstw rozrywkowych – wyjaśniła.

– A pani jest dziennikarką, prawda? – Gdy przytaknęła, dodał: – A więc oboje wykonujecie dość stresującą pracę, co również może mieć wpływ na wasz rytm biologiczny. Musicie państwo jednak zrozumieć, że jedenaście miesięcy to nie jest szczególnie długi okres. W wielu małżeństwach już po roku dochodzi do ciąży, ale niektóre pary potrzebują na to więcej czasu. A gdy byście się tak państwo wybrali gdzieś na małe wakacje? Może zmiana otoczenia dobrze wam zrobi.

– To się świetnie składa, bo właśnie wybieramy się na tydzień do Europy! Może akurat tego nam trzeba?

Mówiła to z nadzieją w głosie, ale doktor zauważył niepokój w jej oczach.

– Wie pani co? – zaproponował. – Jeśli po powrocie z Europy nadal nie będzie pani w ciąży, zaczniemy dokładniejsze badania. Sam wykonam pewne testy albo skieruję panią do specjalisty. Znam kogoś takiego, kogo mogę z czystym sumieniem polecić. Doktor Aleksander Johnston jest od nas trochę starszy, ma nie co konserwatywne poglądy, ale naprawdę zna swój fach i na pewno nie zleci badań, które nie są niezbędne. Pani szwagier z pewnością go zna.

– Dziękuję, chętnie skorzystam! – Diana się ożywiła. Liczyła, że wyjazd do Europy jej pomoże, ale gdyby nic nie dał – po zostawała nadzieja, że ma się do kogo zwrócić.

Podziękowała doktorowi za krzepiące słowa i wróciła do pracy. Wieczorem opowiedziała o wszystkim Andyemu. Nadmieniła, że mogłaby zapytać Jacka o zdanie na temat specjalisty, którego polecił jej doktor Jones. O dziwo, Andy zareagował złością na te rewelacje.

W pracy miał ciężki dzień, a w domu miał już dość żądań Diany, aby współżyli na komendę, w określone dni i godziny. Denerwowały go jej histeryczne reakcje na kolejny okres. Uważał, że skoro oboje są młodzi, zdrowi i pochodzą z wielodzietnych rodzin, to prędzej czy później dochowają się całej gromadki dzieci. Natomiast jej ciągłe pretensje i jęki na pewno nie polepszały sytuacji.

– Och, daj mi nareszcie spokój! – wybuchnął. – Potrzeba nam odpoczynku, a nie jakiegoś pieprzonego specjalisty. Przestałabyś w końcu wiercić mi dziurę w brzuchu!

– Och, przepraszam… – W jej oczach wezbrały łzy, które daremnie próbowała ukryć, odwracając głowę. A więc mąż nie rozumiał jej niepokoju, wręcz lęku o to, że któreś z nich ma jakiś feler. – Myślałam po prostu… no, myślałam, że taki specjalista mógłby nam pomóc!

Z płaczem wybiegła z pokoju, ale po chwili Andy podążył za nią.

– No już, maleńka… To ja przepraszam, ale jestem dziś tak zmęczony… Przez ostatnie tygodnie w firmie było urwanie głowy. Na pewno będziemy mieli dzidziusia, tylko przestań się ciągle zamartwiać!

Ta jej obsesja na punkcie dziecka zaczynała go jednak denerwować. Czasem odnosił wrażenie, że Diana albo nie ma innego celu w życiu, albo koniecznie chce rywalizować ze swymi siostrami.

– Doktor sądzi, że małe wakacje mogą nam pomóc… – zaczęła nieśmiało, nie chcąc go rozgniewać jeszcze bardziej. Andy tylko westchnął i mocniej przytulił ją do siebie.

– I ma rację! Wakacje są właśnie tym, czego nam trzeba. Tylko obiecaj, że przynajmniej przez jakiś czas nie będziesz ciągle myśleć o tym samym. Na pewno doktor też ci powiedział, że na razie nie dzieje się nic, co byłoby podejrzane.

– Rzeczywiście, tak powiedział.

– A widzisz!

Kiedy wieczorem się kładli, Diana wyglądała na spokojniejszą. Próbowała sobie wmówić, że niepotrzebnie się zadręcza, bo wszystko jest w najzupełniejszym porządku.

Chciała pocałować Andyego na dobranoc, ale on już spał, lekko pochrapując. Przyglądała mu się przez chwilę, zanim z powrotem opadła na poduszkę. Nigdy przedtem nie przypuszczała, że tak uporczywemu pragnieniu dziecka towarzyszy też dojmująca samotność. Chyba nikt poza nią, nawet Andy, nie był w stanie pojąć ogromu tej tęsknoty.

Wycieczka do Europy udała się nad podziw. Odwiedzili Paryż, zahaczyli o południe Francji i wstąpili do Londynu, by złożyć wizytę bratu Andyego. Jeśli podczas podróży doszło do poczęcia dziecka – najpewniej mogło się to zdarzyć w Monte Carlo. Za trzymali się tam w luksusowym Hotel de Paris i Andy żartował, że najlepiej jest robić dzieci pod błękitnym niebem Riwiery.

Wizyta u Nicka też wypadła wspaniale, przez cały czas świetnie się bawili. Dotychczas nie zdawali sobie sprawy, jak wyczerpujący tryb życia prowadzili w Los Angeles i jak bardzo potrzebowali takiego niezobowiązującego bycia we dwoje. Jadali w restauracjach, zwiedzali muzea i kościoły, a raz nawet wyskoczyli z Nickiem i jego dziewczyną do Szkocji na ryby. Do Los Angeles wrócili w czerwcu i mogli śmiało przyznać, że czuli się jak nowo narodzeni.

Po powrocie do domu Andy po raz pierwszy wyszedł do pracy uśmiechnięty. Diana wycyganiła od swojego szefa dodatkowy dzień wolny, aby mieć czas na rozpakowanie rzeczy, wypoczynek po podróży i wizytę u fryzjera. Był piątek, doszła więc do wniosku, że skoro w redakcji radzono sobie bez niej przez tydzień, to jeden dzień niewiele zmieni. Nie spieszyła się zbytnio do obłędnego kołowrotu pracy dziennikarskiej i namawiała Andyego, by został w domu razem z nią, ale on, choć niechętnie, musiał tego dnia pojawić się w agencji.

W sobotę rano Andy grał w tenisa z Billem Benningtonem. Razem kończyli studia prawnicze, a potem Andy załatwił Billowi pracę w swojej firmie. Zaprosił go także na swoje wesele. Byli dobrymi przyjaciółmi, więc Andy chętnie dzielił się z nim wrażeniami z wakacji. – Co słychać u Nicka? – zagadnął Bili, gdy po grze poszli na pić się czegoś orzeźwiającego.

– Och, wszystko w porządku. Chodzi z fajną dziewczyną. Spędziliśmy z nimi weekend na rybach w Szkocji i wszyscy ją polubiliśmy.

Dziewczyna Nicka, ładna i dowcipna Angielka, przypadła do gustu także Dianie, która odniosła wrażenie, że Nick traktuje tę znajomość poważniej, niż się przyznaje.

– Ja też chodzę z fajną dziewczyną! – niespodziewanie po chwalił się Bili, odstawiając szklankę.

– Czy to coś poważnego, czy tak jak zawsze? – Andy się roześmiał. Bili bowiem, niezwykle przystojny, miał słabość do podrywania modelek i gwiazdek filmowych. Dotychczas traktował te znajomości raczej w kategoriach ilościowych i nie wchodził w żadne trwałe związki.

– Jeszcze nie wiem, ale ona jest naprawdę super. Musisz ją poznać.

– A czym się zajmuje, jeśli to nie tajemnica? – Andy podśmiewał się z chłopięcego entuzjazmu kolegi.

– Nie uwierzysz, ale jest radcą prawnym konkurencyjnej firmy. Świeżo skończyła prawo. To naprawdę niezwykła dziewczyna!

– Ho, ho! – Andy nie mógł się powstrzymać, żeby nie drażnić się ze starym kumplem. Bili Bennington należał do jego najbliższych przyjaciół. – Chyba tym razem zanosi się na coś poważnego!

– Kto wie?… – Bili uśmiechnął się tajemniczo. Szli już na parking klubu tenisowego. Grywali razem w każdą sobotę, jeśli akurat nie mieli innych planów, a raz lub dwa razy w tygodniu także popołudniami, jeśli pilna praca nie zatrzymała ich w biurze. Przed wakacjami Bili uważnie przyglądał się Andyemu i z troską zauważał jego przepracowanie, toteż z radością spostrzegł, że teraz wyglądał znacznie lepiej. – A co porabia moja ulubiona redaktorka? Dalej zaharowuje się na śmierć?

– Przed wyjazdem rzeczywiście tak było, ale wczoraj wzięła sobie dzień wolnego, a to dobry znak. Wydaje mi się, że wróciła wypoczęta i nabrała dystansu do pewnych spraw, bo ostatnio była kłębkiem nerwów.

– Ty też. Zastanawiałem się nawet, czy masz jakieś kłopoty w pracy, a może w rodzinie.

– Byłem po prostu zmęczony. – Andy nie był pewien, na ile może być z nim szczery. – Diana ostatnio też chodziła jak chmura gradowa, więc może mi się udzieliło.

– Mam nadzieję, że to nic poważnego.

– Chyba nie… Ona po prostu strasznie chciałaby mieć dziecko, ale chyba jeszcze za wcześnie, żeby się tym martwić.

– Człowieku, przecież wy nie jesteście nawet rok po ślubie! – zdziwił się Bili.

– Dziś minął rok – sprostował z uśmiechem Andy. – Trudno uwierzyć, prawda?

– Nie zaczynajcie, na litość, tak prędko się rozmnażać! Z kim grałbym w tenisa, gdybyś ty stale spieszył się do domu zmieniać pieluszki?

– Już to sobie wyobrażam… Wiesz co, może rzeczywiście jej powiem, żeby w tym roku jeszcze sobie dała spokój?

– Koniecznie to zrób! Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas polatamy sobie po korcie.

– To jest myśl! – roześmiał się Andy, zanim Bili wsiadł do srebrnego porsche. – Na razie trudno mi to sobie wyobrazić, choć pamiętam, jak nasz ojciec nosił nas na barana. Chyba jeszcze nie dojrzałem do roli tatusia, natomiast Diana czuje w sobie nadmiar instynktu macierzyńskiego!

Oczywiście nie przyznał się, że przez cały ten czas oboje starali się usilnie zadośćuczynić temu instynktowi, ale nic z tego nie wychodziło.

– Tylko niech się zanadto z tym nie śpieszy, bo dzieci są nam dane raz na zawsze.

– Powtórzę Dianie, że to ty powiedziałeś.

Pomachał ręką za odjeżdżającym kolegą, zastanawiając się, jak długo ten lekkoduch wytrzyma z aktualną dziewczyną. W domu zastał Dianę w świetnym humorze. Robiła coś w ogródku, ale ucieszyła się z powrotu Andyego, który prezentował się bardzo efektownie w białych spodenkach do gry w tenisa.

– Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu! – Pochylił się, aby ją ucałować, i jednocześnie wyjął z kieszeni spodenek pudełeczko od Tiffanyego. – No wiesz? Psujesz mnie! – Przysiadła na piętach, aby otworzyć pudełeczko. W środku był złoty pierścionek z małym szafirem. Uradowana, rzuciła mu się na szyję. – Jaki śliczny!

– Cieszę się, że ci się podoba. – Nawet wyglądał na zadowolonego. – Wprawdzie pierwszą rocznicę ślubu nazywają zwykle plastykową, papierową lub glinianą, ale pomyślałem sobie, że nic się nie stanie, jeśli przeskoczymy kilka lat…

– No, tym razem jeszcze ci wybaczę, ale w przyszłym roku proszę o coś stosownego do tradycji, na przykład z aluminium czy z miedzi…

Uśmiechnęła się. Praca w ogródku najwidoczniej jej służyła, bo opaliła się i wyglądała na odprężoną.

– Masz to jak w banku! – Puścił ją i razem weszli do domu. Tam Diana dała mu swój prezent – komplet skórzanej galanterii podróżnej. Wiedziała, że marzył o czymś takim przez cały rok, więc po odpakowaniu upominku był mile zaskoczony. Sam lubił kupować jej prezenty nawet bez specjalnej okazji – nieraz wracając z pracy przynosił naręcze kwiatów. Ona też z upodobaniem robiła mu niespodzianki. Oboje dobrze zarabiali, więc stać ich było na to, aby się nawzajem rozpieszczać.

Na ten wieczór Andy zarezerwował jeszcze stolik dla nich obojga w luksusowym lokalu „L0rangerie”. Miało im to przy pomnieć wakacje w Europie, gdzie także jadali w renomowanych restauracjach, a w rocznicę ślubu postanowił trochę zaszaleć.

Diana ubrała się na tę okazję w nową sukienkę, którą sprawiła sobie w Londynie – białą, jedwabną, z głębokim dekoltem.

– Przyszło mi do głowy, że mogłabym znów ubierać się na biało – zażartowała, kiedy pokazała mu się w tym stroju.

– Chyba to nie znaczy, że wciąż jeszcze uważasz się za dziewicę?

– Byłoby to raczej trudne.

Wyszli z domu wcześniej, bo Diana obiecała siostrze, że po drodze wstąpią do Galerii Adamsona i Duvannesa na wernisaż wystawy prac Seamusa. Kiedy wsiedli do samochodu, Andy na chylił się, aby ją pocałować.

– Wyglądasz cudownie!

– Ty też – odwzajemniła mu się, bo oboje zachowali jeszcze opaleniznę z wakacji i prezentowali się niezwykle atrakcyjnie.

Diana zdawała się promieniować jakby światłem, więc Andy nie mógł opędzić się od myśli, czy przypadkiem nie jest w ciąży.

Włożyła na palec pierścionek otrzymany od niego, co dostarczyło Andyemu tematu do żartów. Z udaną powagą powiedział, że powinni wybrać się znów na wycieczkę, bo chciałby wypróbować nowy neseser.

Całe popołudnie spędzili w łóżku, kochając się, dopóki nie nadszedł czas przygotowań do kolacji. Jak dotąd, rocznica ślubu upływała im mile. W drodze do galerii Andy zabawiał żonę opowiadaniem o nowej dziewczynie Billa.

– Prawniczka? – Diana się zainteresowała. – Obawiam się, że nie wytrzyma z nią dłużej.