- To możliwe, ale nie zapominaj o Ulryku. Ten na pewno nie będzie milczeć!
- Przeciwnie! Nie jest w jego interesie wydanie jej. Obciąży Zygmunta, to pewne, ale nie Anielkę. Liczy na to, że będzie mu wdzięczna, i tak z pewnością się stanie. Będzie milczał jak grób. niech mi pan wierzy! Co zresztą sam mu doradziłem, zanim przyjechała policja...
Aldo się roześmiał, opierając głowę na siedzeniu i zamknął z lubością oczy.
- Jesteś nieoceniony. Adalbercie! Myślisz zawsze o wszystkim! Co do mnie, Anielka jest przekonana, że ją okłamałem: widziała, jak Dianora mnie całuje, po czym Zygmunt zadbał o to. żeby mnie powalić, rozebrać i umieścić w jej łóżku.
- I oto ostatni brakujący element mojej układanki! -rzekł Adalbert z satysfakcją w głosie. - Mówiłem ci: młode dziewczyny są nieprzewidywalne, a jeśli na dodatek to Słowianki, ich reakcje mają coś z poezji. A ich zazdrość potrafi być straszna.
Aldo nie odpowiedział. Podczas gdy szukał usprawiedliwienia dla Anielki, nagle przez jego głowę przeszła pewna myśl: przecież mógł ją spytać o Romualda! Tylko ona, Adalbert i on sam wiedzieli o spotkaniu nad rzeką. A jeśli maczała palce w jego zniknięciu? A on. Morosini. zachował się właśnie jak wstrętny egoista!
- Wspomniałeś przed chwilą o zakończeniu układanki. Otóż. wydaje mi się. że brak w niej jeszcze jednego elementu: nadal nie wiemy, co się stało z bratem Teobalda!
Adalbert palnął się w czoło.
- Na wszystkich bogów starożytnego Egiptu! Co za gamoń ze mnie! Chociaż, biorąc pod uwagę, co się stało tej nocy. proszę o łagodny wymiar kary! Przecież Romuald wrócił dziś wieczór, koło dziesiątej! Wykończony, zgłodniały jak pies i przemoczony do suchej nitki, bo jechał na motorze pośrodku potężnej ulewy, ale żywy! Płakaliśmy razem z Teobaldem z radości, a teraz dzielny ten chłopak pewnie śpi jak zabity w pokoju gościnnym po obfitym śniadaniu przygotowanym przez brata.
- Co mu się stało?
- Został napadnięty przez zamaskowanych zbirów, związany, wywleczony ze swojej barki i wrzucony do innej, która czekała trochę dalej w dole rzeki, schowana wśród trzcin. Po dopłynięciu na środek rzeki bandyci wrzucili go do wody. Pomyślał, że wybiła jego ostatnia godzina. Na szczęście prąd rzeki zaniósł go na łachę piasku, do której przywarł, uczepiwszy się korzeni bujnej roślinności. Tkwił tam do świtu, aż znalazła go pewna kobieta, która przyszła pozbierać więcierze zastawione na szczupaki. Zabrała go do domu, żeby doszedł do siebie, i tu bajka zmienia się w wodewil. Kiedy Romuald zainstalował się u Joanny, gdyż tak miała na imię, nie mógł się od niej wydostać. Nie żeby była złą osobą, ale zapałała doń dziwnym uczuciem: nazywała go Mojżeszem, był jej ocalonym rozbitkiem i za nic w świecie nie chciała go od siebie wypuścić...
- Nie wierzę własnym uszom...
- Tak, tak! Wychodząc po sprawunki, zamykała nieszczęsnego Romualda na klucz. Pierwszego dnia nie zdawał sobie z niczego sprawy, gdyż naprawdę potrzebował odpoczynku, lecz wkrótce zrozumiał, że uniknął jednej pułapki, żeby wpaść w drugą. A żeby jej nie uciekł pod osłoną nocy, zakładała sztaby na okiennice, a pod drzwiami rozkładała materac, na którym spała. Wyobrażasz sobie stan umysłu biednego chłopca? Tym bardziej że zamartwiał się o nas. Dlatego zaczął udawać, że jest słaby, aby zmylić czujność swego cerbera. Aż wreszcie dzisiaj rano, kiedy wróciła z targu, rzucił się na nią, związał, ale nie za mocno, żeby sama mogła się wyswobodzić z pęt, zamknął drzwi i uciekł. Na szczęście był na prawym brzegu, niedaleko domku i motocykla. Szybko spakował rzeczy, wskoczył na swojego szalonego rumaka i ruszył w sam środek burzy do Paryża. Nie ukrywam, że kamień spadł mi z serca, kiedy ujrzałem jego poczciwą twarz!
- I ja również jestem zadowolony. To by była wielka niesprawiedliwość, żeby właśnie on stał się jedyną ofiarą tej idiotycznej historii!
- A co teraz zamierzasz?
- Wracam do domu!
* * *
Auto, w którym czuć było nieznośny odór wilgoci i tytoniu, dotarło do paryskiej Porte Maillot. Krzykliwe światła lunaparku, słynnego miejsca rozrywki dla ludu, jeszcze błyszczały, odbijając się w mokrej szosie niczym w wodzie weneckiego kanału.
Przyznaję, drogi przyjacielu - ciągnął Morosini - że pilno mi już wrócić nad moją lagunę! Co nie znaczy, że nie mam więcej zamiaru podróżować. Poczekam na wiadomości od Szymona Aronowa, a potem pojadę do Anglii na aukcję diamentu. Musisz koniecznie mnie odwiedzić! Spodoba ci się dom i kuchnia mojej starej, poczciwej Ceciny.
- Nie kuś mnie!
- Nigdy nie należy opierać się pokusie! Co prawda, w lecie jest u nas zbyt wielu turystów i za dużo ślubów, lecz nie będzie ci to przeszkadzać. A poza tym, czar Wenecji jest tak wielki, że żadne łachmany, żaden pospolity tłum nie są w stanie go zniweczyć! Tam, nad laguną, najlepiej leczyć rany...
Morosini, zapomniawszy na chwilę o przyjacielu, zaczął myśleć na glos. Kiedy się spostrzegł, było już za późno. Adalbert spytał cicho:
- Czy to aż tak boli?
- Tak... ale to minie...
Pragnął tego całą siłą woli, lecz w głębi duszy w to nie wierzył. Zawiedzioną miłość ciężko jest wyleczyć. Być może w tej chwili pieściłby jeszcze wspomnienie Dianory, gdyby nie wymazało go pojawienie się Anielki. Lecz kto pomoże mu zapomnieć o Anielce?
Po powrocie do pani de Sommieres zastali markizę w jej ogrodzie zimowym, gdzie spacerowała, stukając laską o posadzkę. Maria Andżelina siedziała pod palmą, udając, że robi na drutach, ale z ruchu jej warg widać było, że się modli w skupieniu.
Na widok siostrzeńca stara dama wydała westchnienie ulgi i ucałowała go z siłą, która dobitnie odzwierciedlała skalę jej niepokoju.
- Toś ty żywy! Bogu dzięki!
W jej drżącym głosie kryły się powstrzymywane łzy, lecz markiza nienależąca do osób zbyt długo poddających się emocjom, szybko wzięła się w garść.
Nie jesteś zbyt zmarnowany! - zauważyła. - Czy to znaczy, że młoda dama jest cała i zdrowa?
- Nigdy nie groziło jej niebezpieczeństwo! W tej chwili, najspokojniej w świecie wraca do domu... swego męża, sir Eryka Ferralsa...
Markiza wolała nie stawiać więcej pytań i oddała się uważnym oględzinom wymizerowanej i zgorzkniałej twarzy siostrzeńca.
- I co, wyjeżdżasz jutro? Mój stary dom znowu długo cię nie zobaczy?
W łamiącym się głosie markizy brzmiały smutek i melancholia, które do głębi wzruszyły Morosiniego. Tych kilka wspólnie spędzonych dni bardzo ich zbliżyło. Stała mu się droga. Wziął ją w ramiona, wzruszony oznakami kruchości, której nie podejrzewał u tej dziarskiej starej damy.
- Spędziłem w tym domu zbyt wiele cudownych chwil, żeby nie chcieć tu wracać. W każdym razie, i tak szybko się zobaczymy. Mam nadzieję, że nie porzuciła ciocia zamysłu jesiennej wyprawy do Wenecji? Ale nie wcześniej niż w październiku! We wrześniu muszę udać się do Anglii w ważnej sprawie - dodał, rzucając okiem w stronę Vidal-Pellicor-ne'a, który dołączył do Marii Andżeliny przy barku z likierami. - Jeśli Adalbert wybierze się ze mną, jak dał mi do zrozumienia, wpadnę, aby ciocię ucałować, kiedy przyjadę po niego.
W tej chwili dał się słyszeć krystaliczny odgłos tłukącego się szkła: to kuzynka stłukła kieliszek, zwracając na siebie uwagę. Poczerwieniała aż po czubki włosów, lecz jej oczy błyszczały jakoś dziwnie.
- Co za niezdara z pani, panno Plan-Crćpin! - zrugała ją markiza, zadowolona w głębi duszy, że znalazła zasłonę dla swojego wzruszenia. - Te kieliszki należały do zmarłej Anny Deschamps i są nie do odzyskania! Co się z panią, u licha, dzieje?
Och, tak mi przykro - odparła winowajczyni, choć wcale na to nie wyglądała - lecz się obawiam, że we wrześniu będziemy nieobecne. Czyż nie powinnyśmy odpowiedzieć na zaproszenie lady Winchester... na polowanie na lisa?
- Doprawdy, moja droga, ty chyba tracisz głowę! - jęknęła markiza. - Polowanie na lisa! I co jeszcze? W moim wieku! Na szczęście nie jestem jak tak szalona księżna d'Uzés!
- Proszę o wybaczenie! Możliwe, że coś przekręciłam. -próbowała tłumaczyć się panna. - Może chodzi o polowanie na słonki w Szkocji... lecz z pewnością musimy być w Anglii we wrześniu! Pragnę jednak zauważyć, że to nie powinno przeszkodzić księciu Aldo, aby do nas wpaść. To mogłoby być zabawne podróżować razem!
Tym razem pani de Sommieres wybuchnęła śmiechem.
- Pani pomysły są szyte grubą nicią, moja droga! - odparła z nutką sympatii, która nie przeszła niezauważona. -Czy uważa pani, że powinien brać sobie na głowę starą kobietę i towarzyszącą jej nieco szaloną starą pannę? Nawet jeśli bardzo panią bawi mieszanie się w jego sprawy i wspinanie się za nim po rynnach? Niech się pani zadowoli odmawianiem modlitw za niego. To przynajmniej mu się na coś przyda.
Morosini podszedł do Marii Andżeliny i wziął od niej kieliszek koniaku, który podała mu drżącą nieco ręką.
- Pomoc była zbyt inteligentna i zbyt skuteczna, aby nie została doceniona, ciociu Amelio, i będę Marii Andżelinie za nią dozgonnie wdzięczny. Wznoszę toast za twoje zdrowie, kuzynko! - dodał z uśmiechem, który poruszył bez reszty serce jego towarzyszki nocnych wypraw po dachach. - Jak można zgadnąć, co gotuje nam przyszłość? Może przyjdzie nam jeszcze zdobywać razem kolejne dachy. Napiszę do pani przed wyjazdem. Lecz teraz jestem wykończony i marzę o odpoczynku.
Pierwsze, co zrobił po powrocie do pokoju, to zamknął żaluzje. Za żadne skarby nie chciał widzieć, jak na gąszczu parkowej zieleni odbija się światło padające z okien Anielki... Pragnął z całych sił, aby ta strona z jego życiorysu jak najszybciej się odwróciła. Potem usiadł na łóżku i zajął się studiowaniem rozkładu jazdy pociągów.
* * *
Jeśli jednak sądził, że jego polski romans należy już do przeszłości, to bardzo się mylił.
Następnego dnia po południu, kiedy właśnie kończył się pakować, Cyprian zawiadomił, że sir Eryk i lady Ferrals chcą z nim mówić i czekają w salonie.
- Boże! I ten typ śmiał przekroczyć próg tego domu? -rzucił Morosini, nie kryjąc oburzenia. - Jeśli ciotka Amelia się dowie, każe go wyrzucić za drzwi!
- Nie sądzę, żeby miała taki zamiar... Pani markiza osobiście przyjęła pana gości. Muszę przyznać, że z większą galanterią, niż można by się spodziewać.
Właśnie wróciła do swego pokoju, nakazując mi zawiadomić księcia.
- Czy jest z nią panna Plan-Crepin?
- Nnnn... ie... Panna... właśnie pielęgnuje petunie w ogrodzie zimowym, ale - dorzucił pospiesznie - zadbałem o to, by szczelnie pozamykać wszystkie drzwi.
Aldo nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Tak jakby jakiekolwiek drzwi mogły coś zdziałać przeciw niepohamowanej kobiecej ciekawości. Dyskrecja i poczucie godności nie pozwalały ciotce Amelii wziąć udziału w wizycie, lecz nie przeszkodziły jej postawić za drzwiami damy do towarzystwa o długich uszach. Powodowała nią również ciekawość, gdyż zgodziła się przyjąć człowieka, którego tak bardzo nienawidziła: pragnęła ujrzeć na własne oczy tę, przez którą jej „ukochane dziecko" straciło głowę. A zatem, kto mógłby mieć jej to za złe?
Przecież to także był rodzaj miłości.
Goście czekali na księcia w małym salonie jak pary udające się do fotografa:
ona w cudownej pozie rozciągnięta w fotelu, on stojący obok, z dłonią na oparciu krzesła i dumnie podniesioną głową.
Morosini pochylił się nad dłonią młodej kobiety i ścisnął rękę jej męża.
- Chcieliśmy się pożegnać - powiedział sir Eryk - a także wyrazić naszą wdzięczność za cudowną pomoc, której od pana doświadczyliśmy w tak trudnych okolicznościach. Moja żona i ja...
Aldo, który nie lubił przemów, przerwał w pół zdania:
- Na litość! Sir Eryku! Nie jest mi pan winien żadnych podziękowań! Któż nie byłby gotów na drobne poświęcenia dla młodej damy w niebezpieczeństwie? Ale ponieważ wszystko wróciło do normy, niech pan pozwoli, że znajdę w tym moją najlepszą nagrodę.
Aldo mierzył Ferralsa wzrokiem, unikając spojrzenia Anielki, aby lepiej móc panować nad sobą. Ale szybkie spojrzenie kątem oka pozwoliło mu stwierdzić, że jest jeszcze bardziej zachwycająca niż zwykle, w zwiewnej sukience z krepdeszyny drukowanej w biało-niebieskie wzory Nattier i w wąskim turbanie, w którym była uwięziona jej kształtna głowa. Zachowała zbyt wiele władzy nad nim, a on nie miał ochoty bełkotać jak zakochany sztubak.
Myślał, że kilkoma słowami zakończy tę nieprzyjemną wizytę, lecz sir Eryk miał jeszcze coś do powiedzenia.
- Jestem o tym całkowicie przekonany. Jednak chciałbym, żeby mi pan pozwolił okazać moją wdzięczność, przyjmując to...
"Błękitna Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Błękitna Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Błękitna Gwiazda" друзьям в соцсетях.