Buziaki Dolly


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: OK, to co ja mam na siebie włożyć?

Poważnie. Ostatnio, kiedy go widziałam, miałam na sobie dres, więc tym razem naprawdę chciałabym wyglądać dobrze. Chodź ze mną na lunch i pomóż mi coś wybrać. Zastanawiam się nad sukienką halką, którą widziałam w Bebe. Ale może to trochę zanadto dziwkowaty strój jak na pierwszą randkę?

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Musimy pogadać

Spotkajmy się za pięć minut w damskiej łazience.

Nadine


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Temat: Czy tutaj już nikt nie pracuje?

Gdzie wy wszystkie łazicie, do cholery? Czy wam nie przyszło do głowy, że mamy tu gazetę do sklecenia? Doiły, gdzie jest ten artykuł, który miałaś napisać o wysokich obcasach, cichych mordercach?

Nadine, ja nadal czekam na recenzję nowej restauracji Bobby’ego Flaya.

Mel, byłaś czy nie byłaś wczoraj wieczorem na premierze ostatniego filmu Billy’ego Boba Thorntona? Oczekiwałem co najmniej diatryby na temat jego podłości, bo zostawił blond laskę z Parku Jurajskiego dla tamtej dziwacznej dziewuchy, której odbiło na punkcie własnego brata.

Jeżeli nie zobaczę paru tyłków na paru krzesłach, i to zaraz, żadna z was nie dostanie ciasta na chrzcinach małej Stelli. I tym razem mówię poważnie.

George


Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Ja i wrogość?

Powinieneś przejrzeć się w lustrze, Jase. To nie ze względu na geny przedwcześnie łysiejesz, stary. Jestem praktycznie twoim genetycznym duplikatem, a – nie chwaląc się – wciąż mam wszystkie włosy na głowie. Sam masz w sobie za dużo stłumionej wrogości, która zabija ci cebulki włosowe. A jeśli chcesz znać moje zdanie, ta wrogość jest skierowana przeciwko Mim. To wyłącznie twoja wina, że pozwoliłeś jej kierować własnym życiem. Popatrz, ja się wyrwałem z oków, i zgadnij co? Kiedy budzę się rano, ani jednego wypadniętego włoska nie ma na mojej poduszce.

Jestem skłonny chwilowo zignorować twój ewidentny brak poczucia własnej wartości, żeby cię poinformować, iż nie mogę zjawić się jutro na otwarciu skrzydła w klinice, ponieważ mam już inne plany.

Nie będę nic więcej wyjaśniał, z obawy przed dalszym braterskim gniewem.

Podoba mi się ten „dalszy braterski gniew”. Może to umieszczę w swojej powieści. Bratersko oddany, twój wierny brat

John


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Uspokójcie się

Powinnyście się obie nieco wyluzować. IDĘ z FACETEM NA RANDKĘ, zrozumiały? Nie wskakuję mu do łóżka. Jak może zaświadczyć Aaron, nikomu nie wskakuję tak szybko do łóżka, jasne? Naprawdę przesadzacie, dziewczyny. Po pierwsze, Doiły, ja w ogóle nie wierzę w tę historię z sutkami. A ty, Nadine, posłuchaj, nie jestem emocjonalnie niestabilną kruszyną, za jaką mnie bierzesz. No dobra, FAKTYCZNIE przejmuję się Winoną Ryder, ale to mi nie przeszkadza dobrze spać w nocy. I to samo się tyczy Laury Dern.

Potrafię o siebie zadbać.

Poza tym, to tylko wyjście do kina, na miłość boską. Niemniej, dzięki za troskę.

Mel


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Co się tutaj dzieje?

Co TO niby miało być? Zbrojna interwencja? O mało nie padłam, kiedy weszłam do damskiej łazienki i zobaczyłam, że Doiły jest tam z TOBĄ. Cały czas rozglądałam się za tym chłopakiem od faksu, bo myślałam, że się ukrywa w jednej z kabin z paczką kondomów i jakimś jadalnym olejkiem do masażu, a to, że Doiły jest na zewnątrz, to tylko jakiś okropny zbieg okoliczności. Nadine, nie obchodzi mnie, co Doiły mówi o Maksie Friedlanderze. On wcale nie jest taki. Może był taki kiedyś, ale się zmienił. Ja to WIEM. Spędziłam trochę czasu z tym facetem. I obserwowałam go z Paco, a zwłaszcza z Panem Pepperem. (Dobra, przyznaję, podglądałam go przez okno. Nie jestem z tego specjalnie dumna). Pan Pepper nie cierpi ludzi, ale naprawdę zaczyna coraz cieplej odnosić się do Maksa. Wiem, że nie można oceniać człowieka po tym, jaki ma kontakt ze zwierzętami, ale Maks tyle czasu poświęcił, żeby się zaprzyjaźnić ze zwierzętami swojej ciotki, że nawet nieufny i zwykle aspołeczny kot (a taki jest Pan Pepper) zaczyna się z nim zaprzyjaźniać. To chyba o czymś świadczy, nie? Dobra?

Cóż, może celność moich sądów nie jest już taka jak dawniej, biorąc pod uwagę, że Aaron sypiał z Barbarą Bellerieve za moimi plecami, a ja niczego się nie domyślałam, ale naprawdę nie sądzę, że Maksowi zależy na tym, żeby mnie zaciągnąć do łóżka. Bo jeśli to, co mówi Doiły, jest prawdą, Max Friedlander może mieć każdą. Więc czemu miałby chcieć mnie? I wcale nie próbuję tutaj samej sobie dokopywać. Tylko dlaczego facet taki jak on miałby podrywać niską rudą redaktorkę kolumny plotkarskiej, kiedy mógłby mieć… No cóż, mógłby mieć Cindy Crawford, gdyby nie była szczęśliwie zamężna z tym facetem, który jest właścicielem Skybar, albo księżniczkę Stefanię z Monako czy kogoś takiego. Naprawdę, zastanów się nad tym poważnie, Nadine. To wszystko. I nie jestem wściekła, wcale nie. No, może tylko trochę urażona. Ale w końcu nie jestem dzieckiem.

Mel

PS Możesz się zrehabilitować, pomagając mi wybrać w Ninę West nowe buty, które będą pasowały do mojej nowej sukienki.


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Dobra. Spotkaj się z nim. Przekonaj się, czy mnie to obchodzi.

Ale życzę sobie dostać pełen raport natychmiast po twoim powrocie. Zrozumiano?

I ostrzegam cię, Mel, jeżeli ten facet złamie ci serce i na moim ślubie będziesz przygnębiona, to osobiście zamorduję i jego, i ciebie.

Nadine:-[


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Temat: Jaka powieść?

Teraz znów piszesz powieść? Zrzuciłeś kajdany rodzinnej fortuny, prowadzisz podwójne życie, usiłujesz rozwiązać tajemnicę kryjącą się za napadem na starszą panią ORAZ piszesz powieść? Ty sobie wyobrażasz, że kim niby jesteś? Bruce’em Wayne’em?

Jason


Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Batman

W gruncie rzeczy nie wydaje mi się, żeby Bruce Wayne kiedykolwiek napisał powieść ani żeby zrzucał okowy rodzinnego majątku. Wydaje mi się, że z rodzinnego majątku korzystał nader chętnie w trakcie swoich wysiłków na rzecz zwalczania przestępczości. Chociaż owszem, faktycznie prowadził podwójne życie.

A jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki kryjącej się za napaścią na starszą panią, Bruce pewnie już dawno by sobie z tym poradził. Ja po prostu nie mogę zrozumieć jednego – dlaczego ktoś taki brutalnie ogłuszył nieszkodliwą staruszkę? Policja twierdzi, że to napad rabunkowy, który nie doszedł do skutku. Ale jak został przerwany? I przez kogo?

Mel wspomniała mi, że odźwierny często myli jej numer mieszkania, 15B, i numer mieszkania pani Friedlander, 15A. Wtedy pomyślałem o tym, co powiedział mój kumpel policjant – że to wyglądało prawie jak robota seryjnego mordercy-transwestyty, tyle że starsza pani nie pasuje do profilu ofiary. Zastanawiam się trochę, czy czasem facet nie pomylił mieszkań… Może pani Friedlander wcale nie była jego upatrzoną ofiarą. A potem, kiedy już się zorientował w pomyłce, próbował mimo wszystko zrobić swoje, ale nie miał do tego serca i zostawił sprawę niedokończoną.


Nie wiem. Tylko się nad tym zastanawiam. Wypytałem odźwiernych z kamienicy i żaden z nich nie pamięta, żeby tamtego wieczoru wpuszczał kogoś na piętnaste piętro – ale jeden z nich spytał mnie, czy się ostrzygłem. Najwyraźniej widział kiedyś przedtem Maksa i chociaż zorientował się, że nie jestem do końca prawdziwym egzemplarzem, to nie był w stanie dokładnie określić, co się w moim wyglądzie zmieniło. To przerażające, że uznajemy spostrzegawczość ochroniarzy za pewnik, nieprawdaż?

W każdym razie, jeżeli będziesz grzeczny, prześlę ci pierwsze rozdziały mojej książki. To historia o grupie ludzi, którym brak jakichś przyzwoitszych cech charakteru – są trochę podobni do przyjaciół Mim. Spodoba ci się.

O mój Boże, muszę już iść. Mam być w Film Forum za piętnaście minut…

John


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Temat: Jesteś niepoprawny

Film Forum? Dlatego nie możesz się zjawić na otwarciu? Bo idziesz do kina?

Ta ruda ma z tym coś wspólnego, prawda?

Jason


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Zapis mojej randki

18.00

Rozpoczynam przygotowania do randki. Wkładam śliczną, krótką, niebieską sukienkę, którą pomogłaś mi wybrać. Stwierdzam, że trochę ZA BARDZO rzuca się w oczy jak na wyjście do kina i na kolację. Dodaję bawełniany sweterek. Mamusia byłaby dumna.

Pamiętam jej kazania: wiesz, jak zimno potrafi się zrobić w kinie latem.

Przez pół godziny ćwiczę chodzenie w moich nowych sandałach na koturnie. Skręcam sobie nogę w kostce tylko dwa razy. Bardziej gotowa już nie będę.

18.30

Wychodzę. Wiem, że muszę ładnie wyglądać, bo jakiś facet obmacuje mnie w metrze między Times Square i Penn Station. Walę obmacywacza łokciem w dołek. Dostaję brawa od współpasażerów. Obmacywacz wysiada z zawstydzoną miną.

19.00

Zjawiam się przed kinem. Straszna kolejka! Rozglądam się nerwowo, szukając Johna (czy ja ci już mówiłam, że Max prosił, żebym nazywała go Johnem? To stare przezwisko ze studiów). Wreszcie zauważam go na końcu kolejki, już trzyma bilety. Mój plan, żeby podzielić wydatki pół na pół (i w ten sposób zrobić z tego kumplowską wyprawę do kina, a nie randkę, zgodnie z twoją sugestią) upada z miejsca! Ratuję się, informując go, że sama kupię popcorn i coś do picia. Zapewne z przyjemnością dowiesz się, że John nie sprzeciwia się tym planom.

19.00- 19.20

Stoimy w kolejce i rozmawiamy o wielkiej dziurze w jezdni, która otworzyła się na Siedemdziesiątej Dziewiątej ulicy. Wiesz, że ja uwielbiam wszelkie naturalne kataklizmy. No cóż, okazuje się, że John też! Wywiązuje się długa rozmowa na temat naszych ulubionych klęsk żywiołowych.

19.21

Kolejka zaczyna się posuwać. John idzie znaleźć nasze miejsca. Ja idę kupić popcorn i picie. Z rozpaczą zdaję sobie sprawę, że zapomniałam go poprosić, żeby zajął dla mnie miejsce przy przejściu, bo mam absurdalnie mały pęcherz. Ale kiedy wchodzę na salę, okazuje się, że dokładnie tak zrobił – zostawił dla mnie miejsce przy przejściu! No to powiedz teraz sama, Nadine, czy Tony kiedykolwiek zostawił dla ciebie miejsce przy przejściu? Nie, nigdy, i ty o tym świetnie wiesz. 19.30-21.30

Oglądamy film. Jemy popcorn. John potrafi jeść i jednocześnie oddychać nosem. To znacząca poprawa w porównaniu z Aaronem, który – na pewno sobie przypominasz – ma z tym pewien problem. Zastanawiam się, czy Doiły już to zauważyła. Poza tym John nie patrzy na zegarek, kiedy leci film. To był jeden z najbardziej denerwujących zwyczajów Aarona. Potem zauważam, że John w ogóle nie nosi zegarka. Wypada zdecydowanie lepiej niż Aaron, który nie tylko zegarek nosił, ale i obsesyjnie sprawdzał czas co dwadzieścia minut.

21.30-22.00

Idziemy na drugą stronę ulicy do Brothers Barbecue i odkrywamy, że jak większość popularnych restauracji na Manhattanie, jest pełna turystów. Na stolik trzeba czekać dwie godziny. Proponuję, żebyśmy poszli na kawałek pizzy do Joe’s, gdzie jak wiesz dają najlepszą pizzę w mieście. Po drodze John opowiada mi zabawną historię o swoim bracie i pijackiej wyprawie do Joe’s. Mówię, że nie wiedziałam, że on ma brata, a on mi wyjaśnia, że chodziło mu o kumpla z korporacji studenckiej. To mnie trochę smuci, bo nie wiem, czy ci kiedykolwiek mówiłam, ale po pewnym szczególnie upokarzającym wydarzeniu, kiedy jeszcze byłam na studiach (w grę wchodził członek korporacji Delta Upsilon i skarpetka), przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie będę chodziła na randki z ludźmi ze studenckich stowarzyszeń. A potem przypominam sobie, że to przecież nie jest randka, ale wyjście do kina z przyjacielem, tak jak sugerowałaś, więc znów mogę się rozluźnić.

22.30-24.00

Pizzę jemy na stojąco, bo siedzących miejsc nie ma. Kiedy jemy, przytaczam zabawną anegdotę o tym, jak to kiedyś wpadłam w Joe’s na Gwyneth Paltrow, a ona zamówiła kawałek pizzy z warzywami i sosem, ale bez sera! To prowadzi do dyskusji na temat mojej pracy i tego, jak bardzo chciałabym pisać poważne artykuły. Okazuje się, że John czyta stronę dziesiątą i bardzo mu się podoba mój lekki i pełen wigoru styl! To były jego własne słowa! Lekki! I pełen wigoru! JESTEM lekka i pełna wigoru, prawda? No więc, potem próbuję go wypytać o JEGO pracę. Myślałam, że zdołam się subtelnie dowiedzieć prawdy o tej całej historii z sutkami.