Temat; Mężczyźni

› Pozwól Mel samej rozwiązywać własne problemy. Ona nie potrzebuje twojej pomocy.

To jest typowa męska reakcja. Poza tym nawet nie wiem, od czego zacząć wyjaśnianie ci, jak bardzo się mylisz.

Nadine


Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Tim Grabowski ‹timothy.grabowski@thenyjoumal.com›

George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Dobra, słuchajcie wszyscy

Mel wraca i uważam, że powinniśmy trochę się wysilić, żeby ją miło przywitać, zwłaszcza że jest bardzo przygnębiona tą całą historią z Johnem. Więc zróbmy przyjęcie z jakimś tortem i lodami (sama je dostarczę).

Tim, może wykorzystasz w dobrym celu swoje dekoratorskie umiejętności i rozwiesisz jakieś serpentyny wokół jej boksu? George, uważam, że jakiś niewielki upominek byłby na miejscu – i może tym razem coś, czego NIE kupiłeś w kiosku na parterze? Doiły, skoro uwielbiasz rozmowy telefoniczne, może zawiadomisz ludzi o dacie i miejscu? W ten sposób na pewno zgromadzimy niezły tłumek.

A przede wszystkim, starajcie się działać na nią pozytywnie. Mówię wam, ona jest ostatnio tak zdołowana, że nie zdziwiłabym się, gdyby podwinęła ogon i zabrała się z powrotem do Illinois. A na to nie możemy pozwolić. Cokolwiek się zdarzy, NIE wymieniajcie nazwiska Johna Trenta. Mówię wam, ona jest na skraju załamania. No więc, być mi tam w pełnej gotowości!

Nadine;-)


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Witamy po powrocie!

Tak bardzo za tobą tęskniliśmy! Bez ciebie było tu okropnie nudno. Nikt nam nie mówił, co słychać w wielkim świecie, kto się z kim rozwodzi, kto się z kim żeni, nikt nie trzymał ręki na pulsie, jeśli idzie o ostatnie sesje zdjęciowe Leo. O mało nie umarłam z nudów. Dokąd idziemy na lunch?

Nadine;-)


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Tim Grabowski ‹timothy.grabowski@thenyjournal.com›

George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Dzięki…

…za przyjęcie powitalne. Tym razem naprawdę daliście z siebie wszystko. Kompletnie się nie spodziewałam. Założę się, że w „Journal” nie ma drugiego pracownika, któremu urządzono imprezę po powrocie z dyscyplinarnego zawieszenia. Co dopiero mówić o torcie i lodach.

Naprawdę uwielbiam moje plastikowe kolczyki ze Statuą Wolności, w której zapala się pochodnia. To jest właśnie to, o czym marzy każda dziewczyna. Nie powinniście byli. A teraz, bardzo byłabym wdzięczna, gdybyście pozwolili mi wziąć się do roboty, bo w Hollywood i wszędzie mnóstwo się wydarzyło, więc mam dzisiaj tonę pracy.

Serdeczności

Mel


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Zabiję cię

To znaczy impreza była słodka, i tak dalej, ale wiesz, że nie jestem w nastroju do przyjęć. O mało mi twarz nie pękła od tych udawanych uśmiechów.

A o co chodzi z tobą i z tym tortem? Zjadłaś chyba ze cztery kawałki.

Nie obraź się, i nie mam zamiaru bawić się w twoją policję dietetyczną, ale myślałam, że wreszcie zeszłaś do rozmiaru dwunastego i zamierzałaś nie zmieniać go aż do dnia ślubu.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: O co chodzi z tobą i tym tortem?

Mam tego po prostu dosyć, jasne?

Te głupie diety są dla ptaków! Po co mam żyć, jeśli nie mogę jeść tego, na co mam ochotę? Nie obchodzi mnie już, czy się’ zmieszczę w głupią suknię ślubną mojej matki. Mam zamiar kupić sobie własną, taką, w której będę mogła normalnie oddychać. I żebym nie musiała najpierw przez sześć tygodni się głodzić.

A kiedy na moim własnym weselu podadzą torty, chcę sobie normalnie zjeść kawałek i nie martwić się, że mi suknia pójdzie w szwach.

O! Zadowolona? Powiedziałam to. JESTEM DUŻĄ DZIEWCZYNKĄ. Nigdy nie będę nosić szóstki ani ósemki, ani nawet dwunastki. Noszę rozmiar szesnaście i koniec. Nie rzucę zajęć na siłowni, bo wiem, że to mi dobrze robi, ale prędzej mnie szlag trafi, niż będę jeść sałatę z sosem na każdy posiłek tylko po to, żeby się wcisnąć w sukienkę, która zdaniem jakiegoś magazynu ma właściwy rozmiar dla mojego wzrostu. Skąd niby ONI wiedzą, jaki jest właściwy rozmiar dla mojego wzrostu?

Nie wiedzą. Nie znają mnie. Nie mają pojęcia, że tak się składa, że mój narzeczony LUBI mój wygląd i mówi mi, że jestem najseksowniejszą kobietą, jaką zna, i że kiedy idę ulicą, śmieciarze i kierowcy ciężarówek gwiżdżą i proszą mnie o numer telefonu. Więc nie mogę wyglądać tak fatalnie, prawda? To dokąd idziemy na lunch?

Nadine


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Lunch

Hm, przepraszam, Nadine, ale ja mam już dzisiaj plany na lunch. Idę do Applebee’s z Vivicą, supermodelką. Proszę, nie wściekaj się na mnie.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Lunch

Do Applebee’s? Z supermodelką?

W tym zdaniu jest tyle błędów logicznych, że nawet nie wiem, od czego zacząć je wymieniać.

Wściekać się na ciebie? Dlaczego miałabym się wściekać? Tylko dlatego, że wybierasz się do miejsca, w którym za żadne skarby bym się nie pojawiła, z modelką, która nosi rozmiar dwa? Jasne. Idź. Zobacz, czy mnie to obchodzi.

Nadine:-(


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Lunch

Och, wyluzuj się. Wiesz, że zawsze będę wolała krytyka kulinarnego w rozmiarze szesnaście niż supermodelkę w rozmiarze dwa.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Vivica@sophisticate.com

Temat: LUNCH

DROGA MEL,

JESTEŚ NAJZABAWNIEJSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE. TO BYŁ NAJLEPSZY LUNCH,. JAKI JADŁAM JUŻ OD DAWNA. TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE CIEBIE POZNAŁAM. MAM NADZIEJĘ, ŻE MOŻEMY ZOSTAĆ NAJLEPSZYMI PRZYJACIÓŁKAMI. NIE MIAŁAM NAJLEPSZEJ PRZYJACIÓŁKI, ODKĄD PRZEPROWADZIŁAM SIĘ TUTAJ Z SANTA CRUZ.

KIEDY TYLKO BĘDZIESZ MIAŁA OCHOTĘ GDZIEŚ WYJŚĆ, PO PROSTU DZWOŃ DO MNIE. ALE NIE W PRZYSZŁYM TYGODNIU, BO WTEDY BĘDĘ W MEDIOLANIE, TO ZNACZY WE WŁOSZECH.

DOBRA, TO NA RAZIE!

CAŁUJĘ

VIVICA

Do: Vivica@sophisticate.com

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Lunch

Cześć, Vivico!

Ja też podczas lunchu świetnie się bawiłam. A tak między nami, naprawdę udało nam się pochłonąć kupę żarcia, nie? Ciągle nie mogę jeszcze myśleć o chrupkach z japaleno, bo mi się robi niedobrze.

Bardzo chętnie znów się z tobą spotkam. Może następnym razem będziemy mogły zaprosić też moją przyjaciółkę Nadine. Myślę, że bardzo ją polubisz. Ona jest w naszej gazecie krytykiem kulinarnym i zna restauracje, które są nawet lepsze od Applebee’s. Co ty na to?

Wiesz, zastanawiałam się nad czymś, o czym wspomniałaś podczas lunchu. Pamiętasz, kiedy ci opowiadałam, gdzie mieszkam, a ty mówiłaś, że byłaś tam już kiedyś, tamtego wieczoru przed waszym wyjazdem z Maksem do Key West? Kiedy to było dokładnie? I czy poznałaś wtedy przy okazji ciotkę Maksa? To tylko ciekawość.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Vivica@sophisticate.com

Temat: CIOTKA MAKSA

DROGA MEL,

BARDZO CHĘTNIE POZNAM TWOJĄ PRZYIACIÓŁKĘ NADINE!!! KRYTYK KULINARNY? TO BRZMI TAK POWAŻNIE. NA PRZYKŁAD, GDYBYM JA BYŁA KRYTYKIEM KULINARNYM, NIE UMIAŁABYM ZDECYDOWAĆ, CO WOLĘ, SKÓRKI ZIEMNIAKÓW Z CHEDDAREM l KAWAŁECZKAMI BEKONU WE FRIDAY’S CZY SKÓRKI ZIEMNIAKÓW Z CHEDDAREM l KAWAŁECZKAMI BEKONU W APPLEBEE’S.

W KAŻDYM RAZIE, WTEDY Z MAKSEM POSZLIŚMY DO MIESZKANIA JEGO CIOTKI W OSTATNI WIECZÓR PRZED WYJAZDEM DO KEY WEST. MAX MIAŁ JECHAĆ ZE MNĄ, ALE W OSTATNIEJ CHWILI WYPADŁY MU ZDJĘCIA W LOS ANGELES, WIĘC SKOŃCZYŁO SIĘ NA TYM, ŻE JA POJECHAŁAM PIERWSZA, A ON DOJECHAŁ DO MNIE PO TYGODNIU. CO ZDARZYŁO SIĘ TEGO WIECZORU PRZED NASZYM WYJAZDEM? MAX POWIEDZIAŁ, ŻE MUSI WZIĄĆ COŚ Z MIESZKANIA SWOJEJ CIOTKI I JA CZEKAŁAM NA DOLE, W TAKSÓWCE, A ON PO TO POSZEDŁ. NIGDY NIE, POZNAŁAM JEGO CIOTKI. MAX MÓWIŁ, ŻE ONA JEST TAKA TROCHĘ SUKOWATA l NIE POLUBIŁABY MNIE DLATEGO, ŻE JESTEM DLA NIEGO ZA MŁODA, CO Ml SIĘ ZDARZA Z WIELOMA MOIMI CHŁOPAKAMI.

W KAŻDYM RAZIE, PO JAKIMŚ CZASIE MAX WRÓCIŁ NA DÓŁ I POJECHALIŚMY DO CHILI’S. BYŁAŚ TAM KIEDYŚ? MAJĄ ŚWIETNY DIP Z KARCZOCHÓW. POWINNYŚMY SIĘ TAM KIEDYŚ RAZEM WYBRAĆ!

No cóż, NA RAZIE ZMYKAM!

Vivica


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Temat: Właśnie przechodziłem koło twojego biurka

…i zauważyłem, że jesteś głęboko pochłonięta nie dzisiejszą kolumną, jak można było oczekiwać, ale czytaniem poczty elektronicznej. Wiem, że to cię może zdziwić, ale my w zasadzie nie płacimy ci za korespondowanie z przyjaciółmi, Fuller. Płacimy ci za pracę. MOGŁABYŚ SIĘ NIĄ TROCHĘ ZAJĄĆ? Czy też może to za duże wymagania?

George


Do: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Jezu, George…

Nie ma powodu WRZESZCZEĆ!

Posłuchaj, pewna sprawa nie daje mi spokoju. Nie umiem dokładnie określić, o co chodzi, ale to może być… No, nie wiem. To może prowadzić do czegoś dużego, George. Ale mogę się przekonać, czy to prawda, tylko w jeden sposób, to znaczy jeśli zadam właściwe pytania właściwym ludziom. Więc proszę, pozwól mi wykonywać moją pracę i PRZESTAŃ PATRZEĆ Ml PRZEZ RAMIĘ NA MONITOR BO może się w końcu okazać, że piszę coś o tobie.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Temat: Wiesz co?

Jeśli to nie jest przeznaczone na stronę dziesiątą, nie interesuje mnie.

George


Do: Vivica@sophisticate.com

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Ciotka Maksa

Vivico, to dosyć ważne, żebyś spróbowała sobie przypomnieć, w który dokładnie wieczór ty i Max byliście w tym budynku. Może wciąż jeszcze masz swoją kartę pokładową z lotu na Florydę albo ktoś w twojej agencji zanotował sobie tę datę? Proszę, daj mi znać jak najszybciej.

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Genevieve Randolph Trent ‹grtrent@trentcapital.com›

Temat: Mój wnuk

Szanowna panno Fuller,

nigdy nie zostałyśmy sobie formalnie przedstawione, ale spotkałyśmy się, całkiem niedawno, na imprezie charytatywnej w Lincoln Center. Wierzę, że mnie pani pamięta: byłam tą starszą kobietą siedzącą obok Johna Trenta, którego w owym czasie uważała pani za Maksa Friedlandera. Zamieniliście ze sobą parę słów. Ja, oczywiście, nie mogłam powiedzieć zbyt wiele, gdyż mój wnuk nie chciał, żeby odkryła pani prawdę o jego tożsamości, z powodów, które są już obecnie dla pani, jak rozumiem, jasne.

Nie mogę przepraszać za zachowanie mojego wnuka… To musi zrobić samodzielnie. Ufam, że już to uczynił. Rozumiem, że nie zdecydowała się pani przyjąć jego przeprosin, co, naturalnie, jest pani pełnym prawem.

Zanim jednak usunie pani mojego wnuka zupełnie ze swojego życia, panno Fuller, bardzo proszę wziąć pod uwagę rzecz następującą: John panią kocha. Rozumiem, że po tym, jak panią potraktował, może być pani ciężko dać temu wiarę. Proszę, żeby pani jednak uwierzyła.

Bardzo chciałabym osobiście przekonać panią o prawdzie tego twierdzenia. Czy byłoby to możliwe, żebyśmy się spotkały, czy też proszę o zbyt wiele? Ogromnie zależałoby mi na tym, żeby z panią porozmawiać, jak kobieta z kobietą. Proszę dać mi znać.

Genevieve Randolph Trent


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: John

O mój Boże, teraz znów namówił swoją babkę, żeby do mnie napisała z błaganiem, żebym mu wybaczyła. Nie żartuję. Jakie to żałosne. Jakby cokolwiek, co ONA mi powie, mogło zmienić sytuację. Przecież to jego krewna!

Poza tym, prawdopodobnie pisała to pod przymusem. Pewnie ją zaszantażowali. Pewnie powiedzieli: napisz babciu ten list albo pójdziesz do domu starców. Wydaje mi się, że to nawet w ich stylu. Przecież ona jest wobec nich zupełnie bezradna. Wszyscy wiedzą, że Trentowie mają każdego pracownika sądownictwa na całym wschodnim wybrzeżu, od góry do dołu, we własnej kieszeni.

Mam wielkie szczęście, że udało mi się z tego wszystkiego wywikłać. Mogłam skończyć zupełnie jak Sally Field w tym filmie, w którym ucieka ze swoją córeczką. Tylko że zamiast uciekać z Iraku czy skądś, ja bym uciekała z East Hampton. Naprawdę. Tylko pomyśl.