Temat: John

Droga panno Fuller!

Nie zna mnie pani, ale zna pani mojego szwagra, Johna Trenta. Przykro mi, że piszę do pani w takich okolicznościach, ponieważ nigdy nie zostałyśmy sobie przedstawione, ale nie mogę siedzieć, nic nie robić i tylko patrzeć na to, co się dzieje między panią i Johnem.

Melisso – mam nadzieję, że się nie pogniewasz, że się tak do ciebie zwracam; czuję się tak, jakbym cię znała, John tyle mi o tobie opowiadał – wiem, że to co zrobili John i jego przyjaciel Max było bardzo, bardzo złe. Byłam kompletnie zaszokowana, kiedy o tym usłyszałam. W rzeczy samej, od samego początku namawiałam go, żeby powiedział ci prawdę. Ale on się bał, że będziesz na niego tak wściekła, że nie będziesz chciała mieć z nim do czynienia… ten lęk, niestety, okazał się uzasadniony. Tak więc jednak zdecydował się poczekać na ten „idealny moment” i wtedy wyznać ci prawdę. Tyle że – co mogłaby mu powiedzieć każda z nas – nie istnieje żaden idealny moment na to, żeby usłyszeć, że osoba, którą pokochałyśmy, w jakiś sposób fałszywie nam się przedstawiła.

Nie twierdzę, że nie miałaś racjonalnych powodów, żeby wściec się na Johna. I z całej duszy podziwiam niezwykle kreatywny sposób, w jaki mu odpłaciłaś. Ale nie sądzisz, że dość już wycierpiał?

Wiem, jak wkurzający potrafią być mężczyźni (czy ja to wiem?! Od dziesięciu lat jestem żoną brata Johna!), ale też pamiętam z moich panieńskich czasów, że naprawdę trudno jest znaleźć porządnego człowieka… a John to porządny człowiek, mimo wszystko.

Czy naprawdę nie zechcesz dać mu drugiej szansy? On ma na twoim punkcie kompletnego bzika – i mogę ci to udowodnić. Zrobię to własnymi słowami Johna, wyjętymi z maili, które do mnie wystał w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Może po ich lekturze dojdziesz do tego samego wniosku co ja: że wam obojgu udało się znaleźć to, co tylko niewielu spośród nas ma szczęście w życiu znaleźć – pokrewną duszę.

› No więc, co chcesz wiedzieć?

› Czy uwierzyła, że jestem Maksem Friedlanderem? Przykro mi to stwierdzić, ale owszem.

› Czy perfekcyjnie odegrałem rolę Maksa Friedlandera? Chyba tak, inaczej nie uwierzyłaby, że ja to on.

› Czy czuję się jak gówniarz z pierwszej klasy, bo to zrobiłem? Owszem. Należy mi się samobiczowanie.

› Co najgorsze… No cóż, najgorsze już ci powiedziałem. ONA UWAŻA MNIE ZA MAKSA FRIEDLANDERA. Maksa Friedlandera, zimnego drania, którego nie obchodzi nawet to, że ktoś usiłował wykończyć jego osiemdziesięcioletnią ciotkę.

› Melissę to jednak obchodzi.

› Tak ma na imię ta ruda. Melissa. Ludzie mówią na nią Mel. Tak mi właśnie powiedziała: „Ludzie mówią na mnie Mel”. Przeprowadziła się do miasta tuż po studiach, co znaczy, że ma gdzieś tak około dwudziestu siedmiu lat, bo mieszka tu już od pięciu. Urodziła się w Lansing w stanie Illinois. Słyszałeś kiedyś o Lansing w stanie Illinois? Ja słyszałem o Lansing w stanie Michigan, ale nie o Lansing w stanie Illinois. Ona mówi, że to małe miasteczko, gdzie możesz spacerować ulicą Główną, a wszyscy cię witają: „Cześć, Mel”.

› Właśnie tak: „Cześć, Mel”.

› Pokazała mi, gdzie ciotka Maksa trzyma kocie i psie jedzenie. Powiedziała mi, gdzie mam kupić więcej, jeżeli mi się skończy. Powiedziała mi, jakie są ulubione trasy spacerowe psa. Pokazała mi, jak wywabiać spod łóżka kota, który ma na imię Pan Pepper.

› Zapytała mnie o moją pracę dla fundacji Chrońmy Dzieci. Zapytała mnie o pobyt w Etiopii. Zapytała mnie, czy już odwiedziłem ciotkę w szpitalu i czy bardzo się zmartwiłem, widząc ją z tymi wszystkimi rurkami, które z niej wystają. Poklepała mnie po ramieniu i powiedziała, żebym się nie przejmował, bo jeżeli ktoś zdoła wyjść ze śpiączki, to właśnie moja ciotka Helen.

› A ja tam stałem uśmiechnięty jak idiota i udawałem, że jestem Maksem Friedlanderem. ›

› Poznałem tę ABSOLUTNIE świetną dziewczynę. Naprawdę ABSOLUTNIE świetną, Stace: ona lubi tornada i bluesa, i wszystko, co dotyczy seryjnych morderców. Z takim samym entuzjazmem łyka ploteczki na temat sławnych ludzi, jak zabiera się za talerz wieprzowiny moo shu, nosi buty na o wiele za wysokich obcasach i wygląda w nich rewelacyjnie – ale wygląda tak samo świetnie w tenisówkach i w dresie.

› I jest MIŁA. No, naprawdę, z gruntu miła. W mieście, w którym nikt nie zna swoich sąsiadów, ona nie tylko swoich zna, ale jeszcze się nimi INTERESUJE. A przecież mieszka na MANHATTANIE. Na Manhattanie, gdzie ludzie jakby nigdy nic przechodzą nad ciałami bezdomnych, żeby się dostać do ulubionej restauracji. Jeżeli chodzi o Mel, ona nigdy tak naprawdę nie wyjechała z Lansing w stanie Illinois, miasteczka o trzynastu tysiącach mieszkańców. Broadway równie dobrze mógłby się nazywać: ulica Główna.

› Poznałem tę absolutnie świetną dziewczynę.

› A ja nawet nie mogę jej powiedzieć, jak się naprawdę nazywam.

› Nie, ona myśli, że jestem Maksem Friedlanderem.

› Wiem, co mi na to powiesz. Dokładnie wiem, co powiesz, Stace.

› A odpowiedź brzmi: nie. Nie mogę. Może gdybym nie okłamywał jej od samego początku. Może gdybym w pierwszej chwili, kiedy ją poznałem, powiedział: „Słuchaj, ja nie jestem Max. Max nie mógł przyjść. Martwi się tym, co się stało jego ciotce, więc wysiał mnie, w zastępstwie”.

› Ale ja tego nie powiedziałem. Skrewiłem. Spieprzyłem to od samego początku.

› Teraz jest już za późno, żeby powiedzieć jej prawdę, bo cokolwiek będę jej teraz próbował wyjaśnić, będzie myślała, że znów ją okłamuję. Może się do tego nie przyzna. Ale w głębi ducha zawsze będzie myślała: „Może teraz też kłamie”.

› Nie próbuj mi wmawiać, że tak nie będzie, Stace.

› No więc sama widzisz. Oto moje cholerne życie w pigułce. Masz na to jakąś radę? Jakieś sensowne słowa kobiecej mądrości?

› Nie, nie sądzę. Jestem doskonale świadom, że sam sobie wykopałem tę mogiłę. Pewnie nie mam teraz innego wyjścia, tylko się w niej położyć.

› Tak czy inaczej, co mam ci opowiedzieć? Ze to były najbardziej naładowane emocjami dwadzieścia cztery godziny w moim życiu? Ze dokładnie takiej kobiety szukałem od lat, tylko nigdy nie śmiałem wierzyć, że ją kiedykolwiek znajdę? Ze jest moją bratnią duszą, moim kosmicznym przeznaczeniem? Ze liczę minuty, póki znów jej nie zobaczę?

› Proszę. Dobrze. Powiedziałem to.


Następny fragment wydał mi się szczególnie interesujący:

› Ale ja kupiłem jej pierścionek. Zaręczynowy pierścionek.

› I nie, to nie byłaby powtórka z Vegas. Przez ostatnie trzy miesiące nie byłem non stop pijany. Mocno wierzę, że ta kobieta, spośród wszystkich kobiet, które znam, jest tą jedną jedyną, z którą chcę spędzić resztę życia.

› W Vermont miałem zamiar powiedzieć jej prawdę, a potem się oświadczyć.

› Teraz ona nie odpowiada na moje telefony, nie otwiera drzwi ani nie odpisuje na moje maile.

› Moje życie się skończyło.


No cóż, to już wszystko. Mam nadzieję, że nie wspomnisz Johnowi o tym, co właśnie przeczytałaś. Nigdy więcej by się do mnie nie odezwał, gdyby się dowiedział, że tym wszystkim podzieliłam się z tobą.

Ale ja musiałam. Naprawdę musiałam. Bo wydaje mi się, że to ważne, żebyś wiedziała… No cóż, wiedziała, jak bardzo on cię kocha. To wszystko.

Pozdrawiam

Stacy Trent


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Kochanie, czy masz jakieś pojęcie, czemu Mel płacze w damskiej toalecie? To okropnie denerwujące. Usiłowałam pokazać nowemu chłopakowi od faksu, jak wygodnie może być dwóm osobom w kabinie dla niepełnosprawnych, ale jej niekończące się szlochy zupełnie zepsuły nam nastrój.

Buziaki Dolly


Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Nie wiem, czemu ona płacze. Nie chce mi powiedzieć. Ledwie się do mnie odzywa, odkąd podważyłam jej teorię o tym, jakoby Max Friedlander chciał zamordować własną ciotkę.

Ale nie tylko do mnie się nie odzywa. Najwyraźniej nie tylko ja nie chciałam jej uwierzyć. Aaron również.

Muszę to przyznać, niepokoję się. To tak jakby Mel wzięła tę całą historię z Johnem i wywróciła ją na lewą stronę, tak że teraz chodzi o Maksa i jego zabójcze plany wobec ciotki.

Może powinnyśmy zgłosić to komuś na dole, w kadrach. To znaczy, może ona się załamała psychicznie?

Jak uważasz?

Nadine


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Max Friedlander

Drogi Johnie!

Wybaczam ci. A teraz: mamy naprawdę poważny problem – moim zdaniem Max Friedlander będzie próbował zabić swoją ciotkę! Myślę, że już raz wcześniej usiłował to zrobić, ale mu nie wyszło. Musimy go powstrzymać. Możesz tu zaraz wpaść?

Mel


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Temat: Gdzie, do diabła, jest…

Fuller? Odwracam się na minutę, a ona znika. Czy ja już dostałem jutrzejszą kolumnę? Nie, nie dostałem jutrzejszej kolumny. Jak ona może wychodzić, nie oddając mi jutrzejszej kolumny? JAK

ONA MOŻE???

George


Do: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjpurnal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Hm, mam wrażenie, że musiała sprawdzić parę faktów do tej jutrzejszej kolumny. Jestem pewna, że odda ją, zanim zamkną skład. Nie martw się.

A tymczasem, czy przeczytałeś mój artykuł o Marsie 2112? Tematyczne restauracje: już nie tylko dla turystów. Uważam, że to nieźle brzmi, nieprawdaż?

Nadine


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Przepadłaś na amen

GDZIE JESTEŚ??? George jest wściekły. Próbowałam cię kryć najlepiej jak umiem, ale chyba niezbyt mi się udało. Czy ty przechodzisz załamanie nerwowe? Bo serio, jeżeli tak, to uważam, że jesteś samolubna. To ja powinnam załamać się psychicznie. Przecież to ja wychodzę za mąż i tak dalej. To ja mam matkę, która jest wściekła, bo nie założę jej sukni ślubnej i właśnie wydałam siedemset dolarów na jakąś suknię w sklepie w New Jersey. Ty nie masz żadnego prawa załamywać się psychicznie. I wiem, że mi powiesz, że owszem, masz, bo ta cała sprawa z Johnem zniszczyła twoją wiarę w mężczyzn i tak dalej, ale Mel, prawda wygląda tak, że twoja wiara w mężczyzn uległa zniszczeniu już dawno temu. Przyznaję, że kiedy zaczęłaś spotykać się z tym facetem, myślałam, że w nim jest coś nie do końca dopowiedzianego, ale teraz, kiedy już wiem, co to było, muszę powiedzieć: mogłaś o wiele gorzej trafić. O WIELE gorzej. I wiem, że ty go naprawdę kochasz i że jesteś bez niego okropnie nieszczęśliwa, więc czy możesz z łaski swojej wreszcie do gościa zadzwonić i pogodzić się z nim? Ja mówię poważnie, to wszystko już za długo trwało.

No. Powiedziałam co miałam do powiedzenia.

A teraz, gdzie ty do cholery jesteś???

Nadine


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Ćśśśs…

Chcesz wiedzieć, gdzie jestem? No cóż, w tej chwili siedzę w kucki na ewakuacyjnej klatce schodowej, która, tak się składa, przylega do salonu pani Friedlander. Nie, naprawdę! Korzystam z tej funkcji z podłączeniem się do satelity, którą George zainstalował w naszych laptopach. Tej, której nikt z nas nie umiał używać. No cóż, Tim mi pokazał…

Wiem, że uważasz mnie za wariatkę, ale mogę ci udowodnić, że nią nie jestem. I mogę tego dowieść, opowiadając ci dokładnie, co teraz słyszę, to znaczy Johna Trenta, który pyta Maksa Friedlandera, gdzie był tej nocy, kiedy uderzono w głowę jego ciotkę. I nie ja jedna tego słucham. John ma na sobie mikrofon.

Tak właśnie. Mikrofon. A w moim mieszkaniu siedzi grupa policjantów, słuchając tej samej rozmowy, której słucham i ja. Tylko że oni mają słuchawki. Ja nie muszę. Słyszę wszystko, wystarczy, że przyłożę ucho do ściany. Nie powinnam tego robić. Powinnam być w kawiarni naprzeciwko, dla własnego bezpieczeństwa. Kiedy mi to powiedzieli, pomyślałam sobie: „Akurat!”. Jakbym ja mogła czekać w kawiarni po drugiej stronie ulicy, kiedy mogę być tutaj i dowiadywać się o wszystkim z pierwszej ręki. Nadine, mówię ci, to będzie historia roku, a może nawet dekady! I ja ją napiszę, a George nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko ją wydrukować. Będzie musiał przyznać, że jestem za dobra na stronę dziesiątą i przesunąć mnie do działu wydarzeń. Czuję to, Nadine. Czuję to w kościach! No dobra, oto co właśnie słyszę: