Kiedyś, zanim zaczął udawać Maksa Friedlandera i poznał tę Melissę, był myślącą istotą ludzką. CZYŚ TY ZWARIOWAŁ??? Nie możesz wprowadzać się do mieszkania tej kobiety. Co ci odbiło? WYNOŚ SIĘ STAMTĄD, PÓKI JESZCZE MOŻESZ.

Jason


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Temat: To po prostu urocze

Cześć, John. Tu Stacy. Jason pozwolił mi przeczytać twojego ostatniego maiła. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Mam też nadzieję, że go nie posłuchasz. Myślę, że to, co robisz, jest naprawdę urocze – to, że pomagasz tej biednej dziewczynie z sąsiedztwa opiekować się zwierzakami starszej pani. Jason usiłuje mi wmawiać, że nie kieruje tobą uprzejmość i coś mi tu gada o rudych włosach, ale ja nie zwracam na niego uwagi. On ma naprawdę chory umysł. Zaledwie wczoraj powiedział mi, że ścieżka dźwiękowa na mojej kasecie wideo z ćwiczeniami dla ciężarnych brzmi jak podkład z pornosa! Kiedy on niby ogląda pornosy, chciałabym wiedzieć. W każdym razie, mówię tylko, że nie powinieneś robić sobie wyrzutów, że udajesz tego twojego znajomego, Maksa. To w dobrej sprawie. I dlaczego nie przyprowadzisz do nas tej rudej na obiad w niedzielę? Namówię dziewczynki, żeby zwracały się do ciebie: Max. Pomyślą, że to świetna zabawa, jestem pewna. Jak w kinie! No cóż, na razie to wszystko. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

Twoja kochająca szwagierka Stacy


Do: Michael Everett ‹michael.everett@thenychronicle.com›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Kontakt

Chciałbym zawiadomić, że przez kilka kolejnych tygodni będę dostępny wyłącznie pod telefonem komórkowym. Proszę nie zostawiać wiadomości na sekretarce pod moim domowym numerem. Zawsze można mnie złapać maiłem albo pod obecnym adresem, albo pod nowym: jerryzyje@freemail.com. Dziękuję,

John Trent

Redaktor Działu Spraw Kryminalnych

„New York Chronicie”


Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Od: jerryzyje@freemail.com

Temat: Dla Stacy

Droga Stacy,

chcę ci tylko podziękować za to, że okazujesz życzliwe zrozumienie dla mojej obecnej sytuacji. Widzisz, mój brat, a twój mąż, ma pewną skłonność do cynicznego ujmowania rzeczywistości.

Nie pytaj mnie, jak to się stało, że taki jest. Jasonowi przecież zawsze we wszystkim się wiodło: to jemu trafiła się głowa do interesów, podczas gdy mnie trafiła się wyłącznie, wybacz banalne określenie, skłonność do grzechu. Miał też dość szczęścia, żeby trafić na ciebie, Stacy. Pewnie łatwo jest facetowi, który ma za żonę taki klejnot, siedzieć sobie wygodnie i krytykować całą resztę biednych palantów, którzy – jak ja – nie potrafią znaleźć na świecie choćby kawałka kamyczka, co dopiero mówić o klejnotach. Jason chyba już nie pamięta, jak trudno mu było trafić na dziewczynę, która zainteresuje się nim samym, a nie majątkiem rodziny Trentów. Najwyraźniej Jason zapomniał już o Michelle. Stacy, pamiętaj, żeby go o nią zapytać. Albo o Fionę, skoro już jesteśmy przy temacie. Albo Monikę, Karen, Louise, Cathy czy ewentualnie Alyson.

No już, zapytaj go. Ciekaw jestem, co będzie miał do powiedzenia na temat którejkolwiek z nich.

Jason chyba nie zdaje sobie sprawy, że już znalazł najlepszą dziewczynę pod słońcem. Zapomina, że niektórzy z nas, nieudaczników, nadal szukają.

Więc powiedz swojemu mężowi, żeby mi trochę odpuścił, dobra, Stacy?

I dzięki za zaproszenie, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, daruję sobie obiad w tę niedzielę.

Całuję John

PS Pisz do mnie na mój nowy adres, ten co w nagłówku. Nie jestem pewien, czy już działa.


Do: jerryzyje@freemail.com

Od: Jason Trent ‹Jason.trent@trentcapital.com›

Temat: Twój nowy adres mailowy

John!

Jerry żyje? Czyś ty zwariował? Czyś ty rozum postradał? To jest adres, który wybierasz dla swojego konta przeznaczonego do kontaktów z rudą?

Może się zdziwisz, ale większość dziewczyn nie lubi Jerry’ego Garcii, John. Wolą Mariah Carey. Wiem to, bo oglądam VH1.

I przestań już pisać do mojej żony. Przez cały dzień słyszę od niej wyłącznie: „Kto to jest Alyson?”, „Kto to jest Michelle”?

Następnym razem, kiedy cię zobaczę, Jerry, łeb ci ukręcę.

Jason


Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Od: jerryzyje@freemail.com

Temat: Jerry

I tu się mylisz. Większość dziewczyn woli Jerry’ego Garcię od Mariah Carey. Właśnie przeprowadziłem w redakcji krótką ankietę i Jerry pokonał Mariah w stosunku niemal pięć do jednego – chociaż dziewczyna z ekspedycji pocztowej nie lubi ani’ jego, ani jej, więc ten glos się nie liczy. Poza tym zerknąłem na kompakty Melissy, kiedy poszła do kuchni po ciemne piwo i nie widziałem tam ani jednej płyty Mariah Carey. Nie wiesz nic o kobietach.


Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›

Od: jerryzyje@freemail.com

Temat: Nie wiesz nic o kobietach

A ty niby wiesz???

Jason


Do; Sierżant Paul Reese ‹preese@89komisariat.nyc.org›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Helen Friedlander

Reese, zastanawiałem się, czy mógłbyś mi wyświadczyć przysługę. Chciałbym rzucić okiem na cokolwiek, co masz na temat Helen Friedlander, 12-17 Osiemdziesiąta Druga Zachodnia, lokal 15A. O ile wiem, jest ofiarą napadu z włamaniem – dość poważnego, bo od tamtej pory leży na OIOM-ie w śpiączce.


Byłbym ci bardzo wdzięczny. Jeszcze jedno, to nie są informacje dla gazety, więc nie przejmuj się swoim zwierzchnikiem.

John Trent

Redaktor Działu Spraw Kryminalnych

„New York Chronicie”


Do: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Helen Friedlander

Nie przejmuj się. Wszystko poszło śpiewająco. Sprytnie wywinąłem się od pytań panny Fuller na temat mojej pracy dla fundacji Chrońmy Dzieci. Niezły numer, swoją drogą. Pewnie mówiąc „dzieci” masz na myśli te patykowate, żujące gumę osiemnastolatki, które całymi dniami fotografujesz w ciuchach, na jakie stać wyłącznie pięćdziesięcioletnie rozwódki? Naprawdę kawał łobuza z ciebie, wiesz?

John


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›

Temat: Wyluzuj

Boże, zapomniałem już, jaki potrafisz być upierdliwy. Nic dziwnego, że od tak dawna nie masz dziewczyny. Co było nie tak z ostatnią? Och tak, już sobie przypominam, dzieła Kierkegaarda, które pasowały do kanapy. Facet, potrzebujesz trochę sobie odpuścić. Czy to ważne, jakie książki kobieta trzyma na pólkach? Liczy się to, jaka sama jest między okładkami, che, che, che.

Max


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Sierżant Paul Reese ‹preese@89komisariat.nyc.org›

Temat: Helen Friedlander

Trent, papiery są w drodze. A może powinienem powiedzieć: kopia papierów, które przypadkiem trafiły na ksero, kiedy inspektor poszedł na lunch. Jeśli jakakolwiek wzmianka na ten temat ukaże się w twojej gazecie, ucałuj swojego forda mustanga na do widzenia. Potraktuj to jako solenną obietnicę. Oto krótkie podsumowanie sprawy Helen Friedlander:

Zawiadomienie o przestępstwie dostaliśmy około 8.50 rano, z adnotacją, że kobieta leży nieprzytomna w swoim mieszkaniu. Mieliśmy patrol niedaleko stamtąd, w parku. Zjawili się na scenie około 8.55 rano. Znaleźli ofiarę, której udzielała pierwszej pomocy kobieta przedstawiająca się jako sąsiadka. Później zidentyfikowana jako Melissa Fuller, mieszkająca obok w lokalu 15B.

Ofiara była kobietą w wieku lat około osiemdziesięciu. Kędy ją znaleziono, leżała twarzą w dół na dywanie w salonie. Świadek w swoim zeznaniu twierdzi, że odwróciła ranną na plecy, chcąc sprawdzić puls, udrożnić drogi oddechowe itd. Ofiara oddychała i miała słaby puls, kiedy o 9.02 nadjechała karetka. W mieszkaniu żadnych śladów włamania ani wejścia przy użyciu siły. Zewnętrzny zamek nienaruszony. Według sąsiadki drzwi były otwarte.

W opinii lekarzy ofiara została uderzona w tył głowy tępym narzędziem, możliwe, że pistoletem niewielkiego kalibru. Napad miał miejsce około dwunastu godzin przed odnalezieniem ofiary. Pytania postawione odźwiernemu i sąsiadom ujawniły, co następuje:

a) w wieczór poprzedzający znalezienie ofiary nikt nie dzwonił domofonem do mieszkania numer 15A,

b) około godziny 21.00 tego dnia nikt nie słyszał żadnego zamieszania.

Uwaga własna: na łóżku leżało kilka rozrzuconych ubrań ofiary, jakby przed napadem zastanawiała się, co ma na siebie włożyć. Jednak kiedy ją znaleziono, miała na sobie nocną bieliznę, włosy zakręcone na wałki itp.


Reporter mógłby próbować podciągnąć tę sprawę pod kolejny atak ze strony seryjnego mordercy-transwestyty. Jednak pozostaje jedna zasadnicza różnica: morderca-transwestyta dobija swoje ofiary i na ogół kręci się przy nich dość długo, by zyskać pewność, że istotnie nie żyją.

Ponadto, wszystkie ofiary mordercy-transwestyty miały od dwudziestu do czterdziestu lat. Panią Friedlander, choć jest jak na swój wiek w dobrej formie, raczej trudno byłoby wziąć za młodą kobietę.

No cóż, to wszystko. Właściwie nic nie mamy. Oczywiście, jeżeli starsza pani się przekręci, zmieniamy kwalifikację czynu. Ale póki to się nie stanie, sprawa będzie traktowana jako napad rabunkowy, w którym przestępca został spłoszony. To wszystko, co mi na razie przychodzi do głowy.

Powodzenia Paul


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: On nie miał tego na myśli

Nadine, wiesz, że on nie miał tego na myśli. Przynajmniej nie tak, jak ty to ujęłaś.

Tony powiedział tylko, że jeżeli chcesz siedzieć i wciąż się żalić na swoją tuszę, to lepiej zrób z tym coś i zapisz się do siłowni. Nigdy nie powiedział, że jesteś gruba. Dobra? Byłam przy tym.

NIE POWIEDZIAŁ, ŻE JESTEŚ GRUBA.

I naprawdę serio chcesz mi wmawiać, że się źle bawiłaś na sobotnim przyjęciu? A przecież wujek Tony’ego, Giovanni, jest uroczy. Ten toast, który dla was wygłosił… To było takie słodkie! Przysięgam, Nadine, czasem tak ci zazdroszczę, że o mało nie pęknę.

Dałabym wszystko, żeby znaleźć takiego faceta – i żeby ten facet miał wujka Giovanniego, który mnie wrzuci do basenu i porówna do Wenus Botticellego.

A ty WCALE nie wyglądałaś grubo w kostiumie. Mój Boże, w nim jest tyle goreteksu, że sam Marlon Brando wyglądałby jak chudzina. Twój malutki brzuszek nie miał cienia szansy. Więc z łaski swojej przestań się wściekać i zacznij zachowywać jak dorosły człowiek.

Jeżeli będziesz grzeczna, to może pozwolę ci przyjść do mnie i podglądać ze mną Maksa Friedlandera… Oooch słuchaj, dzisiaj ma na sobie podkoszulek bez rękawów…

Mel


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Mój tyłek

Kłamiesz. Kłamiesz o podkoszulku bez rękawów i kłamiesz co do znaczenia słów Tony’ego. Sama doskonale wiesz, o co mu chodziło. Ma dosyć mojego tyłka w rozmiarze szesnaście. JA też mam dosyć mojego tyłka w rozmiarze szesnaście. I nieodwołalnie zamierzam zapisać się na siłownię. Ja tylko nie potrzebuję, żeby Tony mi to podpowiadał. To jego wina, że noszę rozmiar szesnaście. Wiesz, że nosiłam dwunastkę, dopóki się nie zjawił i nie zaczął robić mi co wieczór swojej słynnej papardelle alla Toscana z czterema serami i sosem winnym. „Och, kotku, no chodź. Tylko spróbuj, nigdy czegoś takiego nie jadłaś”. Ha!

A jego rigatoni alla vodka? Wódka, kurczę blade. To sos ze śmietaną i niech mi nikt nie mówi, że jest inaczej. Jeśli chodzi o porównywanie kogoś do Wenus Botticellego, zapewniam cię, istnieją przyjemniejsze komplementy.

No dobra, co tak naprawdę ma na sobie ten facet od psa?

Nadine:-)


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Co on ma na sobie

A co cię to obchodzi, co on ma na sobie? Jesteś zaręczona. Ale skoro nalegasz…

Popatrzmy. Leży sobie (a może „wyleguje się”? Nic dziwnego, że utknęłam na stronie dziesiątej…) na łóżku w dżinsach i koszulce (wybacz, ale z rękawami – miałaś rację, skłamałam, żeby przekonać się, czy czytasz uważnie). Znów wyjął swój laptop. Paco jest tam obok niego. Paco ma nieprzyzwoicie szczęśliwą minę, muszę przyznać. Ten pies nigdy nie miewał takiej miny, kiedy ja tam bywałam. Może… O Boże! Nic dziwnego, że ten pies jest taki szczęśliwy! On go karmi alpo – i to na łóżku! Paco właśnie rozrzuca psie chrupki po całej koronkowej narzucie w gościnnym pokoju pani Friedlander! Czy ten człowiek oszalał? CZY ON NIE ZDAJE SOBIE SPRAWY, ŻE TAKĄ KORONKĘ CZYŚCI SIĘ CHEMICZNIE?

To jest takie żałosne. To jest takie żałosne, Nadine. Właśnie w tej chwili ogarnęło mnie poczucie, jakie to wszystko jest żałosne. Siedzę tutaj, w swoim mieszkaniu, opisując mojej najlepszej, zaręczonej przyjaciółce czynności faceta, który mieszka po sąsiedzku. Nadine, przecież ty wychodzisz za mąż! A ja co robię? Przesiaduję w domu w dresie i wysyłam maile do mojej najlepszej przyjaciółki.