– Dostaliśmy propozycję nie do odrzucenia, gotówka, dwa razy więcej, niż proponowaliśmy! – wyjaśnił. – Co więcej, wyspę chce kupić potężna organizacja. Wygląda na to, że utworzą tam jakieś miejsce kultu. A ponieważ założą też rezerwat, naprawdę nie możemy odmówić. Będę z tobą szczery, George. Bardzo potrzebujemy pieniędzy!
Człowiek po drugiej stronie linii telefonicznej westchnął, ale tak naprawdę nie zmartwił się. Uważał, że wyspa nie zostanie wybrana na miejsce wypoczynku prezydenta, a tę opinię podzielali pracownicy Departamentu Rezerwatów.
Nie przekazał informacji Haroldowi Magnusowi, bo ten nagle i niespodziewanie zniknął z gabinetu. Oficjalnie wspominano o jego stanie zdrowia, ale całe Środowisko trzęsło się od plotek. Podobno popadł w niełaskę, ponieważ jest w jakiś sposób zamieszany w śmierć dr. Joshuy Christiana. Nowy sekretarz wywodził się właśnie ze Środowiska. Kandydatura Judith Carriol zadowoliła wszystkich. Więc George z Rezerwatów zameldował jej o Pacahontas Island. Siedziała bardzo spokojnie, a jej oczy, które zawsze go peszyły, nagle ożyły. Śmiała się, śmiała, śmiała, aż do łez i utraty tchu.
– Oczywiście możemy ich naciskać – mówił zdezorientowany. – Złożyli ustną ofertę, ale mamy też list intencyjny.
Paroksyzm minął. Judith wytarła oczy chusteczką i wydmuchała nos.
– Nie śmiałabym ich naciskać – powiedziała powstrzymując kolejny atak radości. – Ojej, nigdy! Naszym celem jest ochrona ptaków i roślin w tym rejonie, a ten warunek zostanie spełniony, prawda?
Uważam, że to dla nas błogosławieństwo. Zapewniam pana, że prezydent nigdy nie żądałby od narodu miejsca na letnisko! Przypadkiem wiem, że nie przepada za tym właśnie regionem. Poza tym, sadzę też, że robienie trudności organizacji religijnej nie leży w interesie Środowiska. Niech przyjaciel śmiało sprzedaje posiadłość i nie denerwuje się.
Na pewno tej transakcji nikt nie odwoła w ostatniej chwili!
I znów się roześmiała.
– Czegoś nie rozumiem, Judith – powiedział dr Moshe Chasen parę dni później, podczas lunchu w gabinencie nowego sekretarza. Dlaczego zaakceptowałaś ten układ. Nie możesz służyć dwóm panom!
Jesteś protegowaną Tibora Reece, związaną z nim do końca swoich dni.
Kiedy opuści Biały Dom, a stanie się to prędzej czy później, ty również polecisz i nie pozwolą ci wrócić na poprzednie stanowisko. Sekretarze zmieniają się, to cholernie polityczna funkcja. Nie wrócisz już na stałą posadę. Urzędnikom państwowym z politycznymi powiązaniami robi się duże trudności, i chyba słusznie. – Wzruszył ramionami. – Urzędnicy państwowi powinni być apolityczni. Władze przychodzą i odchodzą, dlatego nie trzeba przywiązywać się do aktualnego władcy.
– Nie wiedziałam, że tak się tym przejmujesz – stwierdziła dr Carriol. W jej oczach zabłysły ogniki tajemniczego rozbawienia.
To, co dr Chasen mógł odpowiedzieć na tę prowokację, pozostało na zawsze tajemnicą, ponieważ właśnie zatelefonowała pani Taverner.
– Dr Carriol?
– Tak, Heleno?
– Prezydent na linii.
– Och. Wyjaśnij, że akurat mam konferencję, ale zadzwonię później.
– Oczywiście, dr Carriol.
Brwi dr. Chasena dotknęły niemal włosów.
– Nie wierzę! Judith, Judith, tak nie traktuje się prezydenta Stanów Zjednoczonych! To jakbyś powiedziała – „pocałuj mnie gdzieś”!
– Nonsens – odrzekła niewzruszona. – Nie dzwonił w oficjalnej sprawie. Dziś jem z nim kolację.
– Nie wierzę!
– Czemu? Jest teraz wolny i ja jestem wolna, jak zawsze. Przed chwilą oznajmiłeś, że moja kariera praktycznie się kończy. Więc komu będzie przeszkadzać, że zjemy razem kolację, protegujący i protegowana?
Dr Chasen uznał, że lepiej zmienić temat.
– Judith, potrzebuję twojej oficjalnej zgody lub zakazu. Bardzo chciałbym odwiedzić Christianów w Holloman. Co ty na to?
Zmarszczyła brwi i zastanowiła się.
– No cóż, nie fascynuje mnie ten pomysł, ale nie zabraniam. Czy to prywatna prośba?
– Tak. Rodzinę Joshuy poznałem dopiero na pogrzebie. Koszmarna okazja do nawiązania przyjaźni. Ale naprawdę polubiłem matkę Josha. Taka dobra dusza! Chciałbym sam przekonać się, że nic jej nie jest.
– Gnębi cię sumienie, Moshe?
– Tak i nie.
– Nie obawiaj się. To wszystko przez niego. Wszystko, wszystko. Znałeś go. Najmniej rozsądny człowiek na świecie. Wspaniały umysł, a jednak zawsze kierował się emocjami. Nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć! To marnotrawstwo, Moshe.
– Ale doskonale ci służył, Judith. Nie dostrzegasz tego? Nie czujesz po nim żalu?
Uśmiechnęła się, potrząsnęła głową, bez złości.
– Nie trzeba opłakiwać Joshuy Christiana. On nigdy nie umrze, wiesz? Przeżyje twoich najdalszych potomków – uśmiechnęła się znowu, tajemniczo i tryumfująco. – Dzięki mnie.
Uderzył się po udach.
– Ach! Czasami świat to dla mnie zbyt wiele. – Spojrzał na zegarek. – Wracam do Sekcji Czwartej. Po południu mam dwie konferencje, choć wolałbym spotkanie z komputerem!
¦- Dajże spokój, Moshe, bądź uczciwy! Nie zmuszam cię do kierowania Sekcją Czwartą.
– Wiem, wiem. – Podniósł się z pełną wdzięku godnością. Dopiero teraz zauważyła, jak ostatnio schudł. – Jestem Żydem – dodał. – Lubię kwękać, lepiej się wtedy czuję. Genialnie pograłaś z Sekcją Czwartą, Judith. Ja – od spraw intelektualnych, John Wayne – administracyjnych. To się sprawdza.
– Moshe, dobrze się czujesz? Przebadałeś się? – spytała, gdy skierował się do drzwi.
– Czy mógłbym zaniedbać badania przy mojej żonie?
– Wszystko w porządku?
– Absolutnie – powiedział i wyszedł.
Dr Carriol odczekała chwilę, zanim podniosła słuchawkę. Może telefon Tibora to szczęśliwe zrządzenie losu. Uniknęła odpowiedzi na pytanie, dlaczego porzuciła karierę urzędniczą dla polityki. Miała już odpowiedź na końcu języka i popełniłaby duży błąd. Moshe zmienił się po śmierci Joshuy Christiana. A nawet nie wiedział, jak on umarł.
Fantastycznie być Pierwszą Damą! Wypchaj się, Joshuo Christianie, gdziekolwiek jesteś. Pięknie dziękuję za stryczek na dereniu.
I nie dlatego, że cię nienawidzę. Nienawidziłam cię przez chwilę, przyznaję. Ale służyłam ci wiernie. Gdybyś dorastał w Pittsburghu jak ja, byłbyś twardy i odporny jak głaz. Dopięłam swego. Nie siedzę teraz w Pittsburghu i nie zapijam się na śmierć. Nie daję sobie w żyłę.
Tibor Reece to wspaniały człowiek. Będę idealną żoną. Pokocham go. Uszczęśliwię. Zaopiekuję się jego dzieckiem. Dam mu tyle entuzjazmu, żeby ubiegał się o czwartą kadencję. Dopilnuję, by uznano go za lepszego od Augusta Rome. Przecież nie spocznę na laurach! Czym mogłabym zająć się po Operacji Mesjasz, jeśli nie Operacją Imperator?
Dr Chasen nocował pod numerem 1047 przy Oak Street w Holloman. Christianowie przyjęli go gościnnie i swobodnie rozmawiali o Joshui i o tym, czego dokonają w przyszłości.
– Wkrótce pojedziemy z Miriam do Azji – powiedział James. Czeka tam sporo roboty, zanim credo zyska na znaczeniu.
– A ja znów wyjeżdżam do Ameryki Południowej – oznajmił Andrew. Nie wspominał, czy z żoną.
Biedna duszyczka, chyba pomieszało się jej w głowie. Błądziła bez celu, podśpiewywała cicho, opierała się ciężko na Mary, która opiekowała się nią cierpliwie i czule.
– My – powiedziała Mary, myśląc również o Marthy – zostaniemy z mamą w Holloman, a pozostali będą podróżować w sprawach naszego zmarłego brata.
– Uznałam, że uschnę i umrę, jeśli nie wyjadę – ciągnęła Mary, drżąc i blednąc. – Ale wiesz, Moshe, że Waszyngton był za daleko?
Po wspaniałym obiedzie, przyrządzonym przez mamę, usiedli w prześlicznym salonie, między roślinami, które rosły i kwitły z bezrozumną obfitością. Nadal rozmawiali o rodzinnych planach.
– Pamiętajcie – mama nalewała kawę – James, Miriam i Andrew nie mogą wyjechać przed upływem czterdziestu dni od śmierci Joshuy.
– Czterdzieści dni? – spytał głupio dr Chasen, choć nie był głupi.
– Właśnie, Joshua jeszcze się nam nie ukazał. Ale objawi się!
Czterdzieści dni po śmierci. Przynajmniej tak sądzimy, bo nie mamy pewności. Może minie trzy razy po czterdzieści dni. Albo dwa razy.
Upłynęły dwa tysiące lat, nastało trzecie tysiąclecie, więc nie mamy pewności. Jeśli to potrwa ponad czterdzieści dni, wtedy oczywiście James, Miriam i Andrew nie będą czekać. Sądzę, że Joshua ukaże się tylko kobietom.
Była tak szczęśliwa. Spokojna. I przy zdrowych zmysłach. Rozejrzał się. Zupełnie nie zorientował się, co inni sądzą o teorii mamy.
Nawet się nie domyślał, co kryło się za tymi pięknymi, pogodnymi twarzami.
– Dacie mi znać, gdy się wam ukaże? – dr Chasen spytał z szacunkiem.
– Oczywiście! – zawołała mama ciepło.
Inni nie odezwali się ani słowem.
Mary nagle wystąpiła naprzód, rozchylając usta.
– Tak? – pospieszył gorliwie dr Chasen.
Uśmiechnęła się do niego. Ostatnio bardzo przypominała matkę.
– Wypij kawę, Moshe – powiedziała łagodnie. – Stygnie.
Colleen McCullough
"Credo trzeciego tysiąclecia" отзывы
Отзывы читателей о книге "Credo trzeciego tysiąclecia". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Credo trzeciego tysiąclecia" друзьям в соцсетях.