– Nie wiem. Wiem tylko, że bardzo mi się nie spodobało to, co zobaczyłem w twojej kartotece. Jesteś niebezpieczny i nie można ci ufać. Jeszcze nikomu nie udało się wziąć cię w ryzy, może oprócz tego starego, zgorzkniałego sierżanta w piechocie morskiej. Nie życzę sobie, żebyś się kręcił w pobliżu mojej córki.
– Nie staram się przecież o jej rękę. Próbuję tylko kupić spadek po jej stryjecznym dziadku.
Windsor zawahał się i głęboko nabrał powietrza.
– Właśnie w tym problem, Blackburn. Zdaje się, że Erin nie zamierza nic sprzedawać. Nie chce przyjąć mojej rady i pomocy ani odsprzedać swoich praw inwestorom wskazanym przez Agencję. Uparła się jak osioł i nic na to nie poradzę.
Przez chwile Cole nie wiedział, czy kląć ze złości czy wiwatować. Domyślał się, że Erin to kobieta, która sama podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność, i że równie niechętnie poddaje się wszelkim ograniczeniom jak on. Jednak chociaż niezależny duch Cole'a cieszył się, że znalazł pokrewną istotę, to pragmatyczna część jego osobowości reagowała gniewem. Umiłowanie wolności Erin mogła przepłacić życiem.
Nie mówiąc już o życiu Blackburna.
– Cholera – powiedział głośno. W jego zmrużonych oczach zalśnił gniew i podziw, który go zaskoczył.
– No, właśnie – zgodził się Windsor. – Cholera. Moja córka jest śliczna, utalentowana i bystra, ale nie ma pojęcia o rozgrywkach z obcymi państwami i korporacjami. W zasadzie do tej pory robiła wszystko, żeby zachować prywatność i unikać ludzi.
– Dziwisz się?
– Nie. Czasami sam chciałbym uciec od świata. Ale to nie ja odziedziczyłem Kopalnie Śpiącego Psa, tylko Erin. Jeśli nie zechce sprzedać spadku, będzie musiała żyć w prawdziwym świecie.
– Albo umrzeć.
– Tego chcę uniknąć. Jakie jest twoje zdanie?
– Kobieta, która stworzyła „Arktyczną Odyseję”, jest warta więcej niż jej waga w diamentach.
Przez chwilę Windsor milczał zdziwiony, a potem wybuchnął śmiechem.
– Oni mieli rację. Trudno przewidzieć, jak zareagujesz.
– Jacy „oni”? – zapytał chłodno Cole. – Faceci od tajnych zadań, dla których pracujesz?
– Między innymi. – Windsor zawahał się, ale mówił dalej. – Pracuję dla CIA od trzydziestu dwóch lat. W tym czasie musiałem robić wiele trudnych rzeczy, ale jestem dumny z agencji, ze swoich zasług dla niej i z mojego kraju. – Cole mruknął coś niezobowiązująco. – Po raz pierwszy w swojej karierze przedkładam interes rodziny nad interesy agencji – oznajmił z prostotą.
Cole podejrzewał, że ojciec Erin nie kłamie. Jednak wiedział też, że to doskonale wyszkolony, doświadczony i wprawny agent, specjalista od tajnych zadań i manipulacji.
– To brzmi budująco – odparł z ironiczną uprzejmością. – Ale nie zapominaj, że wiem, jak zarabiasz na życie.
Windsor uśmiechnął się ponuro.
– Ostatniej nocy długo przeglądałem twoją kartotekę. Pod wieloma względami, i to tymi znaczącymi, jesteśmy do siebie podobni. Nigdy nie zdradziłeś przyjaciela ani nie zapomniałeś wroga. Chcę, żeby Erin została twoją przyjaciółką. Chcę, żebyś jej pomagał, nawet jeśli nie sprzeda ci działek Abe'a. W zamian zrobię wszystko, żeby ci pomóc. Nie zdradzę agencji, ale postaram się ułatwiać ci zadanie tak długo, jak będę mógł. Dostarczę ci informacji, danych logistycznych, czego tylko będzie ci trzeba. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas i Erin zdecyduje się zająć czymś innym, zapewnię ci informacje o tym, w czyje ręce trafią kopalnie. Tylko dopilnuj, żeby przeżyła.
– Zrobię, co w mojej mocy.
Windsora na chwilę ogarnęła wściekłość. Nagle, patrząc w czyste, jasne oczy, zdał sobie sprawę, że Blackbum mówi szczerze. Zrobi wszystko, co w jego mocy.
– Dobrze – odparł cicho agent. – Jest jeszcze kilka szczegółów, których nie rozumiem.
– Czy to ma znaczenie?
– Być może. Jak testament Abe'a trafił w twoje ręce?
Cole pokręcił odmownie głową.
– Tego się spodziewałem – odparł chłodno Windsor. – Więc może mi wyjaśnisz, dlaczego człowiek, który tak sobie ceni niezależność, zaprzedał się jednemu z najbezwzględniejszych klanów Azji?
– To proste. Nie zaprzedałem się rodzinie Chen.
– Ale czy oni o tym wiedzą?
– To nie mój problem.
– Ale to będzie twój problem, jeśli zrobisz błąd i uznasz, że interesy Erin pokrywają się z interesami Chenów.
– Mam gdzieś interesy wuja Li – odparł zwięźle Cole. Po chwili Windsor szorstko skinął głową.
– Dobrze. Dzięki temu nie będę musiał zadawać sobie kłopotu, żeby usunąć cię z tej rozgrywki i wyszukać kogoś innego, kto znalazłby diamenty dla Erin; kogoś, kogo bym kontrolował. W agencji mamy z pół tuzina znakomitych geologów.
– Dobry jest jedynie Baker. Reszta nie dostrzegłaby gówna na białym obrusie. A on jest wypożyczony z ConMinu. Jeśli CIA będzie kiedyś rzeczywiście chciała znaleźć jakąś kopalnię diamentów, skontaktuj się ze mną.
– Przecież właśnie to zrobiłem – odparł Windsor z łagodnym uśmiechem.
Drzwi otworzyły się, zamknęły i Cole został sam w sali konferencyjnej. Wciągnął głęboko powietrze i wypuścił je bezgłośnie. Zastanawiał się, skąd wiele od niego młodsza Erin wzięła tyle odwagi, żeby przeciwstawić się swojemu staremu.
Rozdział dziesiąty
Erin wychodziła właśnie z pokoju hotelowego, kiedy zadzwonił telefon. Odebrała, spodziewając się, że to ojciec albo Nan Faulkner, która spokojnie, ale stanowczo nalegała, żeby uczestniczyć w spotkaniu z Cole'em Blackbumem. Słysząc dziwny pogłos w słuchawce Erin domyśliła się, że to rozmowa międzymiastowa, zanim jeszcze rozległ się głos Jeffreya Fishera, jej redaktora z Nowego Jorku. Jeff był w jej wieku i uchodził za wschodzącą gwiazdę wśród ludzi zajmujących się wydawnictwami artystycznymi. Był tak podniecony, że ledwie mógł mówić.
– Jak ty to robisz? – zapytał. – Jesteś chyba czarownicą. Rzucasz na ludzi uroki zza koła polarnego. Na pewno. Jesteś wiedźmą. Myślałem, że tylko ja czuję przed tobą respekt, ale teraz widzę, że do ciebie należy cały świat. Wszyscy dobijają się do twoich drzwi, gotowi rzucić ci do stóp sławę i pieniądze.
– Jeff, na miłość boską, co ty bredzisz? Zwolnij trochę.
– Mam zwolnić? Nie ma mowy, nie mogę. Zresztą nie mam powodu. Jak się dowiesz, co się stało, też będziesz skakała z radości. To życiowa szansa. Ten album zrobi z ciebie najsłynniejszego fotografika pod słońcem. To fantastyczne, niewiarygodne. To… – Zamilkł, szukając odpowiedniego słowa.
– Jeff, wyduś wreszcie, o co tu chodzi..
– O diamenty – wyszeptał.
Erin przebiegł zimny dreszcz.
– Co takiego?
– Diamenty. Zaproponowano ci właśnie, żebyś zrobiła album… Nie album, wielką księgę o tych najwspanialszych kamieniach na ziemi.
– Zaproponowano? – Odchrząknęła. – Naprawdę? Kto? Kiedy?
– Ludzie, do których należą wszystkie diamenty świata. Właśnie oni. Consolidated Minerals, spółka kontrolująca wydobycie każdej znaczącej kopalni diamentów. ConMin zdecydował się na współpracę przy tworzeniu najobszerniejszego i najdroższego studium swojego produktu, jakie dotychczas powstało. Chcą do tego zadania tylko jednego fotografika. Erin Shane. Zdaje się, że ktoś widział twoją „Arktyczną Odyseję” i doszedł do wniosku, że jeśli potrafisz wyczarować takie zdjęcia lodu, to aż trudno sobie wyobrazić, co zrobisz z najprawdziwszymi diamentami.
Erin zamknęła oczy i zastanawiała się nad tym zadziwiającym zbiegiem okoliczności. Fisher zdał sobie sprawę, że jego rozmówczyni wcale nie jest tak przejęta jak on.
– Słuchaj, kochana – odezwał się. – Zbyt długo przebywałaś na mrozie. Mózg ci zamarzł. Harry Conner oszalał na punkcie tego pomysłu, zwłaszcza że ConMin sfinansuje całe przedsięwzięcie. Zapowiada, że weźmie dużą zaliczkę, sześciocyfrową, a nawet większą. Jeśli dobrze to rozegrasz, twój agent może wyciągnąć dla ciebie siedmiocyfrową sumę. I mówię tu o cyfrach przed przecinkiem. Rzecz jasna, wchodzą w grę prawa autorskie na cały świat.
Erin wydała z siebie dźwięk, który mógł oznaczać zarówno radość, jak i rozpacz.
– Jeff…
– Tak, wiem, że to wydaje się zbyt piękne…
– Kiedy oni zadzwonili? – przerwała mu szorstko.
– Kto?
– ConMin.
– Pierwszy telefon dostałem mniej więcej godzinę temu. Dzwonił jakiś gość z holenderskim nazwiskiem, Hugh van Louk czy coś takiego. Właśnie w tej chwili omawia z Harrym szczegóły.
– Rozumiem.
– Nic nie rozumiesz, bo inaczej skakałabyś z radości jak ja – odparował Fisher. – Pamiętasz, co chciałaś robić kilka lat temu. Przecież to właśnie to. „Od diamentu do brylantu”. Tym razem ConMin wpuści cię na swój londyński przegląd. Teraz zgodzą się na wszystko, co zechcesz, i w dodatku zapłacą ci fortunę. To nie mogło się zdarzyć w lepszym momencie. Trzeba będzie przełożyć twój wyjazd do Europy, ale i tak miałem wrażenie, że wcale się tam nie wyrywasz.
Erin jeszcze kilka minut słuchała jego wynurzeń, zadała kilka pytań i zakończyła rozmowę. Chciała uwierzyć, że to zbieg okoliczności, ale nie mogła. Zastanawiała się, w jaki sposób ConMin tak szybko wpadł na jej trop.
Może ojciec będzie wiedział. Albo Cole. Żadna z tych myśli nie dodawała jej otuchy.
Przybyła do budynku BlackWing zdecydowana za wszelką cenę uzyskać odpowiedzi na swoje pytania. Cole czekał na nią przy drzwiach windy. Kiedy na niego spojrzała, zauważyła, że oboje mają na sobie ten sam strój co poprzedniego dnia, Widać było, że jego koszula i jej bluzka zostały wyprane i wysuszone w hotelowej pralni. Domyśliła się, że oboje lubią podróżować z minimalną ilością bagażu. To dziwnie poprawiło jej humor.
– Czy mój ojciec już jest? – zapytała.
– Strażnik jeszcze mnie nie powiadomił o jego przyjściu – odparł Cole. Nie skłamał, ale też nie powiedział całej prawdy. Zmrużył oczy widząc wywołane napięciem wyraźne bruzdki wokół jej oczu i ust. – Co się stało?
– Nie wiem. I nie dowiem się, dopóki nie otrzymam kilku odpowiedzi.
Zanim Cole zdążył się odezwać, zadzwonił telefon. Blackbum wysłuchał wiadomości i odłożył słuchawkę.
– Twój ojciec właśnie jedzie na górę. Towarzyszy mu jakaś kobieta.
– Nan Faulkner. Zajmuje się diamentami.
Po chwili zjawił się strażnik, prowadząc za sobą Matthew Windsora i jego współpracownicę. Mężczyźni przywitali się obojętnie, uścisnęli sobie dłonie i zajęli miejsca w sali konferencyjnej. Faulkner również usiadła, tylko Erin nadal stała. Spojrzała na pozostałą trójkę.
– Który z graczy najbardziej skorzysta na ujawnieniu wiadomości, że to ja jestem spadkobierczynią Abe'a? – zapytała.
– O co ci chodzi? – zdziwiła się Faulkner.
– Dokładnie o to, o co pytałam. Kto odniesie korzyść? Agencja? ConMin? Cole? Ja?
– ConMin – odparł Cole.
Faulkner i Windsor spojrzeli po sobie.
– ConMin – potwierdziła kobieta.
Erin zwróciła się do Cole'a:
– Oferują mi milion. Ile tobie zapłacili?
– Ani centa.
– Erin, o co ci, u diabła, chodzi? – zapytał ostro jej ojciec.
Odpowiedziała mu, nie odrywając wzroku od Cole'a.
– ConMin zadzwonił do mojego wydawcy z propozycją, dla której większość fotografików gotowa by była kogoś zamordować. Kartel proponuje mi wykonanie zdjęć do albumu o diamentach. W zasadzie ma to być coś w rodzaju najdogłębniejszej na świecie wielkiej księgi diamentów. I wszystko to dlatego, jak twierdzą, że jestem wspaniałym fotografikiem i robię niepowtarzalne zdjęcia. Tylko ja się do tego nadaję. ConMin jest tak urzeczony tym pomysłem, że wyraził chęć przeznaczenia na ten projekt okrągłego miliona dolarów.
– Chryste – wymamrotał Windsor.
– On chyba nie ma z tym nic wspólnego – zauważył Cole. – Kto do ciebie dzwonił?
– Jeff Fisher, redaktor, który zajmuje się moimi pracami. Harry Conner, wydawca, właśnie ustala szczegóły. Harry nie posiada się z radości, a Jeff myśli, że przejdzie do historii sztuki edytorskiej.
– A co ty o tym sądzisz? – zapytał B1ackbum.
Erin machnęła znacząco ręką.
– To dobry pomysł. Kilka lat temu starałam się zainteresować Jeffa albumem przedstawiającym drogę diamentu od wydobycia z ziemi do zamiany w dzieło sztuki jubilerskiej. Nie mógł załatwić mi wstępu do ConMinu. Nie chodziło o nic osobistego. Odmawiali wszystkim innym fotografikom i wydawcom z Nowego Jorku. Taką mieli zasadę. – Nabrała głęboko powietrza. – Dlaczego więc teraz zmienili zdanie?
– Proste – odparł Cole. – Odkryli, że jesteś spadkobierczynią Abe'a.
– Błyskotliwy wniosek, Watsonie – kpiąco odparowała Erin. – Kto z naszej czwórki przekazał wiadomość ConMinowi?
Nan Faulkner parsknęła cichym, niemal bezgłośnym śmiechem. Erin spojrzała na nią ostro.
– Matt, niepotrzebnie się martwisz o swoją małą córeczkę – oznajmiła kobieta. – Jest wystarczająco bystra, żeby uniknąć kłopotów. Pocieszę cię, Erin, że przeciek nie pochodzi z Agencji. Tylko Matt i ja wiedzieliśmy o tobie, a żadne z nas nie otworzyło ust.
"Diamentowy tygrys" отзывы
Отзывы читателей о книге "Diamentowy tygrys". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Diamentowy tygrys" друзьям в соцсетях.