Holender odetchnął wolno i odezwał się, starannie dobierając słowa.

– Jeśli Erin Windsor znajdzie i uruchomi tę kopalnię, to już nie żyjesz. Mazel und broche.

Połączenie przerwano. Street spojrzał na słuchawkę i warknął:

– A jeśli to ja uruchomię kopalnię, to co, ty stary durniu? – Roześmiał się. Rzucił słuchawkę na widełki i skrzywił się, czując ból w ramieniu. – Udław się tym swoim mazel, staruchu, i niech cię szlag.

Rozdział dwudziesty czwarty

Erin obudziła się nie wiedząc, gdzie jest. Czując wilgotny upał, brak materaca i duszny odór w pokoju, wszystko sobie przypomniała. Znajdowała się na stacji Windsora, spała w sypialni stryjecznego dziadka, a raczej w tym, co z niej zostało. Cole spojrzał na stare łóżko i wyrzucił je razem z materacem na podwórko za domem. Przyniósł z samochodu śpiwory i maty. Bez słowa rozłożył na podłodze dwa posłania. Sam spał tuż pod drzwiami, blokując je ciałem.

Erin leżała bez ruchu i przypominała sobie, jak wyczuła z trudem kontrolowane emocje, które szarpały Cole'em, kiedy pojawiła się na stacji. Przedstawił jej młodą Chinkę o imieniu Lai, która patrzyła na Cole'a tak, jakby chciała rozebrać go wzrokiem. Nie przedstawił jej pozostałych sześciu ludzi pracujących na stacji, również Chińczyków. Nie znali angielskiego, a nawet jeśli, to się z tym nie zdradzili.

Lai znała angielski. Erin podejrzewała, że Lai zna również Cole'a Blackburna, albo bardzo chce go poznać.

Niespokojnie przekręciła się na twardej podłodze. Czuła zmęczenie, ale mimo tego nie mogła już dłużej spać. Śpiwór Cole'a leżał pod ścianą, pusty. Drzwi były zamknięte. Spojrzała na nie i zastanawiała się, czy jest za nimi Cole w towarzystwie Lai o głodnym spojrzeniu i pięknej, delikatnej figurze. Na myśl, że ukochany jest sam na sam z tą chińska pięknością, Erin poczuła ukłucie zazdrości. Była zbyt uczciwa, żeby się tego wypierać, choćby przed samą sobą.

– Erin? Helikopter już prawie gotowy. – Głos Cole'a dobiegał z drugiej strony zamkniętych drzwi.

Szybko usiadła i jęknęła. Drzwi otworzyły się z hukiem.

W progu stanął Cole z miną równie groźną, jak pistolet w jego dłoni. Przeczesał spojrzeniem pokój, ale nie zobaczył nic oprócz ponurego wnętrza, które w zupełności zadowalało Abe'a.

– Co się stało? – zapytał, przyglądając się dziewczynie.

Siedziała na posłaniu w pogniecionym podkoszulku i szortach i widać było, że nic jej nie dolega.

– Wszystko w porządku, tylko trochę zesztywniałam po nocy na podłodze.

Cole powoli się rozluźnił.

– Księżniczka na ziarnku grochu, co?

– Raczej na kuli do kręgli.

Pomógł jej wstać, przytulił i pocałował tak namiętnie, że zapomniała o bólu.

Odgłos kroków na korytarzu zabrzmiał jak wystrzał armatni. Chociaż Cole stał plecami do drzwi, nie musiał się odwracać, żeby zidentyfikować intruza. Wiedział, że Lai podążyła za nim z kuchni, kiedy szedł obudzić Erin.

– O co chodzi, Lai? – zapytał, nie odwracając głowy.

Oczy Erin rozszerzyły się ze zdumienia, kiedy zauważyła zmianę, jaka zaszła w Cole'u; Różnica była wstrząsająca. Zniknęło gdzieś zmysłowe ciepło i delikatność, a ich miejsce zajęło jakieś nieokiełznane, gwałtowne uczucie. Mógł to być równie dobrze gniew, jak pożądanie. Chciała się wysunąć z jego intymnych objęć, ale ją przytrzymał, spojrzeniem i ramionami.

– Dzwonił Chen Wing – powiedziała Lai. – Chce z tobą rozmawiać.

Głos Chinki był cichy, łagodny, opanowany, tylko oczy chciwie pożerały ciało Cole'a. Na moment zatrzymała wzrok na Erin, jakby brała miarę na trumnę. Potem spuściła powieki i czekała, z charakterystycznym dla chińskiej kultury posłuszeństwem i cierpliwością.

Erin poczuła się nieswojo. Jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości, że między Cole'em i Lai przebiegają jakieś prądy, to teraz je straciła. Tych dwoje się znało i to bardzo blisko.

– Powiedz mu, że za minutę przyjdę – odparł Cole.

Lai odwróciła się i odeszła, stukając wysokimi obcasami po drewnianej podłodze. Była posłuszna, jak na typową Chinkę przystało, ale jej strój stanowił syntezę elegancji Wschodu i Orientu. Miała na sobie tradycyjne spodnie z czarnego jedwabiu, ale nie luźne i obwisłe. Przylegały do jej figury tak perfekcyjnie, że z pewnością zostały uszyte na miarę. Guziki czarnej bluzki Lai, również jedwabnej, były u góry modnie nie dopięte tak, że widać było wypukłość złotawych piersi. Błyszczące czarne włosy spadały gładką kurtyną aż na biodra.

Erin jako artysta fotografik musiała niechętnie przyznać, że nie widziała jeszcze atrakcyjniejszej kobiety.

– Jest oszałamiająca – odezwała się w końcu.

– Tak – odparł Cole z obojętną miną. Erin nie potrafiła odgadnąć, jakie emocje się pod nią kryją. Wiedziała tylko, że na pewno tam są, tłumione wyjątkową samokontrolą.

– Jak długo ją znasz? – zapytała, zanim zdążyła się ugryźć w język.

– Wystarczająco długo.

– Wystarczająco?

– Idę teraz porozmawiać z Wingiem. Możesz przynieść mi kawę? To zajmie mi trochę czasu. – Cole zatrzymał się w progu i spojrzał przez ramię. – W każdym razie, od tej chwili nie wolno ci znikać mi z oczu na dłużej niż trzy minuty. I nigdy nie oddalaj się poza zasięg głosu. Zrozumiałaś?

Erin zamrugała oczami.

– Nie ufasz Lai i tym Chińczykom?

– Nie ufam nikomu. Dlatego jeszcze żyję. Trzymaj się blisko mnie. Zawsze. Jeżeli będę musiał cię szukać, to może się źle skończyć.

Cole przeszedł przez zdemolowane pomieszczenia do pokoju, który ludzie Winga przekształcili w centrum łączności. Na miejscu zamontowano sprzęt konieczny do rozmów z Wingiem i do przesyłania w obu kierunkach danych komputerowych.

Cole podniósł słuchawkę.

– Świetna robota, Wing. Myślałem, że będę musiał wystukiwać. wiadomości do ciebie na komputerze.

– Dziękuję. Przepraszam, że nie zdążyłem jeszcze dostarczyć łóżka i nie zainstalowałem łazienki. Lai obiecała, że się postara, żeby nasi ludzie pracowali dwa razy sprawniej. Czy wszystko działa?

– Znalazłem miejscowych pilotów, którzy za odpowiednią cenę z przyjemnością przetransportowali ludzi i urządzenia, mimo braku przyzwoitego pasa startowego. Pozwoliłem też sobie natychmiast rozpocząć badania. Ich wyniki są już analizowane. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie ufasz kompetencjom technika albo umiejętnościom pilota, helikopter jest gotowy i sam możesz jeszcze raz przeprowadzić wszystkie badania.

– Dlaczego zacząłeś beze mnie? – zapytał wprost Blackburn.

– Dowiedzieliśmy się, że jeszcze ktoś prowadził pomiary stacji Windsora z pokładu helikoptera. Przypuszczam, że szukał tego samego, co my. W tych okolicznościach nie miałem wyboru. Musiałem przyśpieszyć operację.

– Wiesz, kto to był?

– Jeszcze nad tym pracujemy. Helikopter należał do International Mining Security Advisors Ltd., firmy doradczej zajmującej się przemysłem wydobywczym. Jej właścicielem jest Australijczyk, Jason Street. Wykonuje zamówienia różnych przedsiębiorstw wydobywczych, doradza im w sprawach bezpieczeństwa lub sam organizuje ochronę. Niestety, ochrona IMSA działa wyśmienicie. Nie potrafiliśmy się dowiedzieć, kto zlecił badania. Obsługa helikoptera dostała anonimowe polecenie i po prostu wykonała zadanie.

– Czy IMSA jest właścicielem jakichś kopalni w Australii albo ma w nich udziały?

– Nie.

– Czy przyjmuje dużo zleceń od kartelu diamentowego?

– Niewiele. Składają się one na mniej niż dwanaście procent dochodu netto. Jedno jest interesujące. Street pracował kiedyś dla ASIO.

– Kiedyś? – zapytał ironicznie Cole. – Kto raz złożył przysięgę, jest jej wierny do końca życia.

– Zdajemy sobie sprawę z takiej możliwości. W każdym razie, ponieważ rząd australijski wreszcie skłania się ku współpracy z BlackWing w tym przedsięwzięciu, wątpię, żeby Street na dłuższą metę stanowił dla nas realne zagrożenie.

– Miejcie oko na IMSA i na Streeta – polecił sucho.

– Zgoda. – Wing wziął głęboki oddech. – Lai mówiła, że jesteś ranny.

Cole spojrzał na Chinkę spod zmarszczonych brwi. Patrzyła na niego, jakby był bogiem, który zstąpił na ziemię. Kiedyś wierzył temu spojrzeniu. Teraz widział w nim tylko część zmysłowej pozy, gry równie starannie opracowanej, jak strój Lai.

– Płytki postrzał w udo w Darwin – wyjaśnił.

– A właśnie, Darwin – mruknął Wing. – Ciągle jesteś w formie, co? Wuj Li jest bardzo zadowolony. Miejscowa policja nie wie, co o tym zdarzeniu myśleć.

– Bardzo dobrze.

– Lai wspomniała też o innym wypadku… – ostrożnie sondował Wing.

– Pociąg drogowy chciał nas zgnieść w pobliżu Fitzroy Crossing.

– Czy zaistniały jakieś… hmm, fakty, które trzeba by wyjaśniać lokalnym władzom?

– Nie. Nie trafiłem sukinsyna.

– Rozumiem. – Wing zawahał się. – Tak jak chciałeś, zebrałem szczegóły na temat śmierci Abelarda Windsora. Wszystko wydaje się dość wiarygodne. Wnioskuję, że Windsor nie był zrównoważonym człowiekiem. Poszedł do buszu z puszką piwa w jednej ręce i łopatą w drugiej. Więcej nie widziano go żywego.

– Pewnie upał go wykończył – mruknął Cole. – Chryste, jak ja nienawidzę tej pory roku. – Otarł pot z czoła. – Coś jeszcze?

– Nie.

– Kto go odszukał?

W słuchawce rozległ się szelest przekładanych kartek papieru.

– Zdaje się, że ludzie na stacji, którzy mogli zauważyć jego zniknięcie, byli zbyt pijani, żeby zwrócić na to uwagę. W końcu jedna z aborygeńskich kobiet, o imieniu Sara, wytrzeźwiała na tyle, żeby spostrzec, że coś jest nie tak. Zadzwoniła po Jasona Streeta. Kiedy ten wrócił na stację, było już za późno.

– Wrócił? Czy on tu mieszka?

– Razem z Windsorem urządzali sobie wielodniowe libacje alkoholowe. Wiarygodna plotka głosi, że mieli też inne wspólne upodobania. Zdaje się, że Street ma słabość do ciemnoskórych kobiet. Umie również walczyć. To właśnie on zaskoczył naszych ludzi, kiedy przeszukiwali budynki stacji. Zabił dwie osoby, sam nie odnosząc przy tym żadnych ran.

Cole uniósł brwi.

– Dwie osoby, tak? Twardy sukinsyn. Co na to australijska policja?

– Nic. Street zaskoczył intruzów w trakcie włamania, zaatakowali go, więc ich zabił. Pożałowania godny wypadek, ale w końcu to byli tylko Chińczycy.

Cole usłyszał nutę goryczy w głosie Winga. Doskonale go rozumiał. Wielu Australijczyków, szczególnie w interiorze, nie uznawało innych ludzi oprócz białych. Chińczycy byli szczególnie dyskryminowani.

– Czy autopsja dostarczyła nowych szczegółów na temat śmierci Abe'a? – zapytał.

– Jeśli nawet przeprowadzono autopsję, to jej wyniki nie zostały dołączone do raportu. Mam tu tylko stwierdzenie, że śmierć nastąpiła w efekcie udaru słonecznego. Minęło sporo czasu, zanim znaleziono ciało. Biorąc pod uwagę klimat, wątpię czy autopsja zwłok w tym stanie dałaby jakieś znaczące wyniki.

– Nie podoba mi się, że tak często pojawia się nazwisko Streeta.

– Również to zauważyłem, ale nie powinno ono budzić naszego niepokoju. W Kimberley mieszka niewielu ludzi, więc wydaje się naturalne, że ciągle natrafiamy na te same osoby. W dodatku Street był najbliższym przyjacielem Windsora, o ile tak można to nazwać. Street prowadził nawet negocjacje z DHD jako przedstawiciel Windsora. Niewątpliwie właśnie on zostanie wyznaczony przez rząd do oszacowania wartości dzierżaw Abelarda Windsora.

– Trzymajcie Streeta z dala od stacji – polecił stanowczo Cole.

– Staramy się to robić. Niestety, o ile pewni pracownicy ASIO są skłonni z nami współpracować, o tyle rząd Australijski znajduje się raczej pod wpływem potężnego lobby związanego z kartelem.

– Jesteś pewien, że Street nie pracuje dla ConMinu?

– Nie znaleźliśmy na to przekonywającego dowodu, a szukamy bardzo pilnie. Sądzę, że Street jest popierany przez różnych członków kartelu głównie dlatego, że nie pracuje dla nas.

– Według zasady, że każdy konkurent naszych przeciwników jest naszym przyjacielem?

– Właśnie.

– Rozumiem, że nagrywasz naszą rozmowę? – powiedział Cole.

– Jak zwykle.

– W takim razie podyktuję ci listę sprzętu fotograficznego, który Erin wysłała do Londynu dla zmylenia kartelu.

– Cały ten sprzęt już znajduje się na stacji. Przechwyciliśmy go podczas przeładunku w Nowym Jorku i wysłaliśmy do Australii przez prywatnego kuriera. Dotarł na miejsce, kiedy spałeś. – Wing prychnął z rozbawieniem. – Ludzie z ASIO byli niezmiernie zaskoczeni, kiedy rozbili skrzynię w urzędzie celnym w Darwin. Błędnie zakładali, że pani Windsor nie jest naprawdę zainteresowana fotografowaniem ich pięknego kraju. – Cole mruknął coś pod nosem. – Spodziewali się, że znajdą jakiś tajemniczy sprzęt wydobywczy. Tymczasem znaleźli tylko zwyczajne aparaty fotograficzne, obiektywy i filmy. Wyobraź sobie ich rozczarowanie.

– A jak wytłumaczyłeś transport sprzętu elektronicznego, który tu zainstalowałeś?