Nie czekał na jej zgodę. Szybkim ruchem odebrał jej sprzęt.
W milczeniu doszli do budynków stacji. Lai czekała na nich przy stole ustawionym w cieniu pod szerokim białym daszkiem, który biegł wzdłuż całego tyłu budynku. Dawał cień, a jednocześnie powiększał przestrzeń mieszkalną. Wielki biały namiot rozbito jakieś piętnaście metrów od domu. Mieszkało tam ośmiu Chińczyków. Obsługiwali liczne urządzenia na stacji, a również, jak podejrzewała Erin, byli ich strażnikami.
Lai wyglądała jak figurka ze złotej porcelany; spokojna, delikatna i doskonale zbudowana, co podkreślały jedwabne spodnie i bluzka w kolorze indygo. Grzecznie skinęła im głową i wycofała się do domu.
– Czy ona nigdy się nie poci? – wymamrotała Erin pod nosem.
– Może się bardzo zmienić do dwudziestego piątego roku życia, a potem tylko jeśli człowiek jest pijany, chory albo ranny. Dlaczego pytasz?
– Myślę, że to Abe napisał te słowa na odwrocie fotografii.
Cole stanął tuż za Erin i spojrzał na zdjęcie i wiersze. Im dłużej na nie patrzył, tym bardziej zgadzał się z dziewczyną. Wiele liter wykazywało podobieństwo nie tylko dlatego, że nakreślono je w tym samym starannym, wiktoriańskim stylu.
– Być może – zgodził się Cole. – Ale czy to ma znaczenie?
– Nie wiem. Tylko wydaje mi się dziwne, że ta fotografia. podpisana przez Abe'a, znalazła się u mojego dziadka.
Cole westchnął.
– Nic w tym dziwnego, jeśli obaj spali z tą samą kobietą.
– Co takiego?
– Nie bądź taka zgorszona. To twoi dziadkowie, co nie znaczy, że nie byli zwykłymi ludźmi. Twoja babka nie byłaby pierwszą kobietą, która sypiała z jednym, a zaręczyła się z drugim.
– „Królowe zdrady…”
– Właśnie.
– To by wyjaśniało, dlaczego tych dwoje wyjechało do Ameryki..
– Tak. Szczególnie jeśli Bridget była w ciąży z niewłaściwym mężczyzną.
– To mało prawdopodobne – zaprotestowała Erin.
– Dlaczego nie? Antykoncepcja nie była wtedy zbyt rozwinięta, a ludzkie namiętności nie zmieniły się od czasów, kiedy Ewa skusiła Adama tak, że jadł jej z ręki.
– Masz spaczone pojęcie o kobietach.
– Mógłbym powiedzieć to samo o twoim pojęciu o mężczyznach.
Erin zignorowała jego słowa, odwróciła fotografie i spojrzała na błyszczący, wypłowiały obrazek.
– Czy to wapień? – zapytała, pokazując dziwnie ukształtowane skały, które sięgały Bridget McQueen Windsor do kolan albo nawet do talii.
– Prawdopodobnie..
– A co jest pod ziemią?
– Pewnie też wapień.
– „Kości martwego morza”.
Cole jęknął.
– Kiedy zrobiono te zdjęcia, Abe szukał wody dla swojego bydła, nie diamentów.
– A jednak ciekawi mnie, gdzie to było.
– Dlaczego?
– To wygląda jak prawdziwe wzgórze, a jeszcze tu takiego nie widziałam – odparła zwięźle. – Chciałabym zobaczyć, jak wygląda świat z jego szczytu.
Szare oczy Cole'a wpatrzyły się w fotografie leżące przed Erin. Szacowały kąt nachylenia zbocza i dopasowywały go do utrwalonych w precyzyjnej pamięci obrazów ze stacji Windsor. W końcu doszedł do wniosku, że Erin ma rację. Żadne miejsce na stacji nie przychodziło mu do głowy. Również położone poza jej granicami działki wyglądały zupełnie inaczej i były jeszcze hardziej płaskie.
– Dziwne – wymamrotał, patrząc jeszcze raz na zdjęcia – to nie może być daleko od obozu albo osady, ponieważ jej sukienka jest wygnieciona, ale nie brudna.
Wziął zdjęcie wykonane z daleka, wyjął lupę z jednej z licznych kieszeni koszuli i uważnie się przyjrzał utrwalonej na nim scenie.
– A niech mnie. Ten przystojny chłopak to Abe.
– Jesteś pewien?
– Widzę bliznę na lewym nadgarstku. Abe miał właśnie taką pamiątkę z czasów, kiedy był jeszcze młody i tak głupi, że postanowił złapać na linę bawołu. Zwierzę omal go nie zabiło. Miał szczęście, że nie stracił dłoni.
– Tak tęsknie spogląda na Bridget.
– Biedaczysko. Jeszcze nic nie wie.
– Czego nie wie? – zapytała Erin.
– Przecież to takie wyraźne, jak ten chytry, uwodzicielski uśmieszek na jej twarzy. Ona pragnie mężczyzny, który robi to zdjęcie, nie Abe'a.
– To musiał być dziadek. Byli dobrym małżeństwem. Została z nim do końca życia.
Cole mruknął coś niezbyt pochlebnego. Wolno przesunął lupę, oglądając resztę zdjęcia.
– Nie widzę tu nic, co by wyglądało na źródło, nie mówiąc, już o billabongu. Ale to pora sucha, co znaczy, że wędrowali od wodopoju do wodopoju.
– Pieszo?
– W takich butach? Kiedyś Abe wszędzie jeździł konno, ale potem wypuścił na wolność konie i resztę bydła, żeby sobie same radziły. Wtedy, razem z bratem i Bridget, jechali pewnie na koniach, rozbijając po drodze obozowiska, robią zdjęcia i szukając najlepszego miejsca na dom dla szczęśliwej pary.
Gorzka ironia kryjąca się w jego słowach wprawiła Erin w zakłopotanie. Dziewczyna wyczuła, że Cole zalicza ją do takich kobiet jak jej babka, Lai i Ewa, które zdradziły zakochanych w nich mężczyzn.
Tłumaczyła sobie, że Cole jej nie kocha, więc to porównanie jej nie dotyczy. Poza tym, to nie ona rozgrzebywała stygnące popioły, żeby znaleźć w nich iskry.
Cole wydał okrzyk zaskoczenia, ustawił zdjęcie pod innym kątem, żeby padało na nie więcej światła, i obejrzał narożny fragment przez lupę.
– Rzeczywiście rozbili tu obóz. Widzę juki i bagaże w cieniu tych odległych drzew. Nie znalazłem źródła ani żadnych roślin, które zwykle rosną w pobliżu wody.
– Może wozili wodę ze sobą.
– Wątpię. Woda jest ciężka, a konie dużo piją. Daleko by nie zajechali.
Erin obserwowała Cole'a wpatrującego się z wielkim napięciem w fotografię. Kusiło ją, żeby wziąć aparat i zrobić mu portret. Jednak tylko sięgnęła po kawę i rogaliki, które przyniósł z kuchni. Jedząc, niedbale przeglądała strony „Pawia z Antypodów”. Kiedy uświadomiła sobie, co oznacza tytuł, skrzywiła się. Wymioty z Australii. Potem przypomniała sobie, jak diamenty przedostają się pod powierzchnię ziemi – w gwałtownie wydobywającym się z głębin stopieniu magmy.
– Czy Abe miał poczucie humoru? – zaciekawiła się.
– Pewnego rodzaju. Dlaczego pytasz?
– Czy rozbawiłaby go myśl, że diamenty to coś w rodzaju kosmicznych wymiotów?
Blackburn uniósł czarne brwi. Całą uwagę skupił na Erin, tak że dziewczyna poczuła się jak schwytana w światło reflektora.
– Tak – potwierdził. – Masz jeszcze jakieś pomysły?
Zawahała się.
– Pomyślisz, że zwariowałam, ale te skałki przypominają mi czarne łabędzie. – Erin wskazała na fotografię, na której Bridget McQueen Windsor stała na wietrznym wzgórzu. Cole przez chwilę się nie poruszał. W końcu wziął fotografię pod lupę.
– Nie – powstrzymała go. – Nie tak. Odłóż szkło i spójrz na zdjęcie tak, żebyś nie widział go ostro.
– Jakbym był pijany? – zapytał sucho.
– Dlaczego nie? Przecież Abe niemal cały czas chodził zalany w trupa.
– Możliwe, że wyglądają jak łabędzie – odezwał się po chwili. – Ale pewnie to samo można powiedzieć o każdym paśmie wzgórz, na których są kawały zerodowanego, sczerniałego wapienia.
– Ale to nie jest jakieś tam wzgórze. Na tym wzgórzu Bridget McQueen uśmiechała się do mężczyzny, który wkrótce miał zostać jej mężem, a tymczasem Abe stał z boku i myślał, że ona należy do niego.
– McQueen… królowa… królowa zdrady. – Cole uniósł jedną brew. – Wszystko się zgadza, ale w tamtych czasach Abe nie odróżniłby diamentu od kwarcu.
– Nie wydaje ci się, że miał obsesję na punkcie mojej babki?
– Prawdopodobnie. Nic mu nie pozostało, może oprócz zemsty. Tak oszukany mężczyzna zwykle chce powetować sobie krzywdę, i to z nawiązką.
Erin patrzyła na fotografię, ale widziała Lai, z jej piękną twarzą i gibkim ciałem. Zdradzona miłość łatwo może się przekształcić w żądzę zemsty. Erin zerknęła na Cole'a. Chciała go zapytać, czy to pragnienie zemsty i nienawiść łączą go z Lai, a nie miłość. Jednak to byłoby pytanie osobiste, a więc takie, które sama uznała za niedozwolone.
– Czy jest możliwe, że Abe często wracał w to miejsce, bo zrobił sobie z niego coś w rodzaju dziwacznej świątyni wspomnień? – zapytała, ostrożnie dobierając słowa.
– To więcej niż możliwe. Wydaje się bardzo do niego podobne. Jeździł tam, upijał się, wspominał i wpadał we wściekłość, aż w końcu był zbyt zmęczony, żeby czymkolwiek się przejmować.
Erin już chciała zapytać, czy on też ma taką świątynię, w której rozpamiętuje zdradę, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.
– Ile sióstr i braci ma twój ojciec? – zapytał Cole z roztargnieniem?
Zamrugała.
– Nie ma rodzeństwa. Jest jedynakiem.
– Jeśli się nie mylimy co do Bridget i Abe'a, to chyba zdajesz sobie sprawę, co to oznacza?
Zanim Erin zdążyła się odezwać, zacytował fragment wierszy Abe'a.
– Przybądź na mą ziemię, Wnuczko zdradzonej miłości. Tyś krew z mojej krwi. I kość z mojej kości. Jesteś wnuczką Abe'a. To ciebie nazywa „owocem zdrady”.
– Cudownie – stwierdziła Erin, ale jej ton mówił, że wcale jej to nie cieszy. – Tylko tego mi brakowało, przodka, który postradał zmysły.
Cole uśmiechnął się krzywo.
– Nie przejmuj się. Jeśli nawet Abe miał jakieś złe geny, to nie przekazał ich twojemu ojcu. To najzdrowszy, najrozsądniejszy człowiek pod słońcem.
Erin przerzuciła kartki z poezją.
Znajdź ją, jeśli potrafisz,
Jeśli masz odwagę iść
Tam gdzie czarny łabędź gości
Nad martwego morza kośćmi…
– To jest całkiem jasne. Natomiast następnych linijek w ogóle nie rozumiem.
– Jak chcesz, wytłumaczę ci to jeszcze raz – zaproponował Cole.
– Dziękuję – odparła szybko. – Wiem już wystarczająco wiele na temat nieprzyzwoitych wyrażeń w australijskim slangu.
– Sama mnie o to pytałaś.
– A ty chętnie odpowiedziałeś. – Skrzywiła się. – Sprowadzamy to do absurdu. Jednak muszę przyznać, że Abe potrafił nadać słowom podwójne, a nawet potrójne znaczenie. Spójrz tylko na tytuł. Może oznaczać opinię o tych wierszach, opis powstawania diamentów albo określenie samych diamentów. Niezbyt to ładne, ale bardzo zgrabnie pomyślane.
Cole czekał patrząc na Erin. Jej długie, szczupłe palce przesuwały się po kartkach z wierszami, ale oczy patrzyły w przestrzeń. Z takim samym skupieniem robiła zdjęcia… i kochała się.
– Jesteś pewien, że ani na stacji, ani na żadnej z działek nie ma jaskiń? – zapytała w końcu.
– Nigdy się z nimi nie spotkałem.
Erin westchnęła.
– Cóż, miałam taki dobry pomysł.
– Jaki pomysł?
– Gdyby były tu jakieś jaskinie, przechodzące przez kości martwego morza, to Abe, ze swoim dziwacznym widzeniem świata, mógł postrzegać wejście człowieka do jaskini jako coś przypominającego akt płciowy. Jaskinię uważał za kobietę. Często się przecież mówi Matka Ziemia. – Cole popatrzył na nią zaskoczony. – Z literatury w college'u miałam same piątki. Słowa były moją pasją. Potem odkryłam fotografię. A poza tym, Abe podobno znał się na dziełach literackich, prawda?
– I to dobrze, ale tylko na trzeźwo. Kiedy piliśmy, recytował mi Miltona i Pope'a.
– Musiałeś się, biedaku strasznie męczyć.
– Pewnie mi nie uwierzysz, ale bardzo to lubiłem. Abe miał zadziwiająco dobry głos. – Erin spojrzała na Cole'a i uświadomiła sobie, że wierzy w jego słowa. Miał bardzo różnorodne zainteresowania. – Jest jednak pewien problem, jeśli chodzi o taką interpretację jego wierszy – ciągnął Cole. – Ściśle mówiąc, kilka problemów.
– Jakich?
– Nie ma tu jaskiń.
– Pewnie są, tylko trzeba je znaleźć.
– Oczywiście – odparł zwięźle. – To nam pozostawia problem samego Abe'a.
– Nie rozumiem.
– „Pijaczyna, wiecznie zalany”. Te słowa bardzo dobrze go opisują.
– Nigdy nie trzeźwiał? – zapytała.
– Nie. I to mnie martwi. Pamiętasz ostatnie wersy na testamencie? – Erin potrząsnęła głową i zaczęła szukać odpowiedniej kartki. – Nie trudź się – powiedział Cole. – "Królowo kłamstwa, już się żegnamy. A ja jestem królem." Cały ten spadek to może być największe oszustwo świata.
– Ale te diamenty są prawdziwe.
– Tak prawdziwe jak śmierć – zgodził się ponuro Cole.
Sekrety czarniejsze niż śmierć
I prawda, za którą mogę zginąć.
Ale do ciebie przemówię… dziecko smutku.
– To do ciebie mówi, Erin.
Przyjdź do mnie,
dziecię zdradzonej miłości.
Tu jest mój grób, tu leżą moje kości.
Wsłuchaj się w ich jęk.
– On ci ofiarowuje śmierć – dodał.
– Powinieneś studiować literaturę. Wyczytałeś z tych wierszy więcej niż ja. – Spojrzała na zegarek Cole'a. – Ile mamy czasu do następnego lotu?
Chwilę panowała cisza, zanim zareagował na nagłą zmianę tematu.
– Zrobię przegląd helikoptera.
"Diamentowy tygrys" отзывы
Отзывы читателей о книге "Diamentowy tygrys". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Diamentowy tygrys" друзьям в соцсетях.