Zack skrzywił się i opuścił głowę.

– Musiałem, jak szalony leciałem w stronę skał, z bydłem tuż za plecami. Michelle znalazła się na mojej drodze. Uniosłem ją, by zrobić sobie przejście.

– Nie bądź taki skromny. Jak od niej wiem, uciekając, przerażona wołała o pomoc.

– Tak samo ja. Oboje byliśmy jeszcze dziećmi. Czuję się, jakbyśmy mówili o wydarzeniu sprzed stu lat.

Wyciągnęła się na boku, jej palce znaczyły ścieżkę od jego ramienia do pępka, tutaj zatrzymały się.

– Skąd naprawdę pochodzisz? I proszę, nie opowiadaj mi tych dyrdymałek, jakie trzymasz dla maluczkich, o trudnym dzieciństwie, rodeo i włóczeniu się z gangiem motocyklowym.

Szczerość Zacka nie obejmowała rozmów o przeszłości. Nigdy dotąd tego nie robił i nie będzie. Gdy miał osiemnaście lat i dział prasowy wytwórni chciał się czegoś o nim dowiedzieć, odpowiedział chłodno, by wymyślili cokolwiek, i tak właśnie się stało. Prawdziwa przeszłość umarła i rozmowa o tamtych czasach nie wchodziła w grę.

– Z żadnego szczególnego miejsca – postawił sprawę jasno.

– Ale przecież nie byłeś dzieckiem znikąd, nie używającym noża i widelca, tyle to potrafię poznać – naciskała. – Tommy Newton powiedział mi, że już w wieku osiemnastu lat miałeś klasę, towarzyską ogładę, jak to określił. Nic więcej nie potrafi o tobie powiedzieć, chociaż pracowaliście razem przy kilku filmach. Wszystkie kobiety, z którymi grałeś, Glenn Close i Goldie Hawn, Lauren Hutton i Meryl Streep są zdania, że świetnie się z tobą pracuje, ale przeszłość stanowi dla ciebie tabu. Wiem, bo pytałam.

– Jeżeli myślisz, że twoja ciekawość mi pochlebia, grubo się mylisz. – Zack nie krył niezadowolenia.

– Nie mogłam się powstrzymać. – Roześmiała się i przysuwając się bliżej, pocałowała w podbródek. – Każda kobieta marzy o tobie, panie Benedict, jesteś w Hollywood tajemniczą postacią numer 1. Powszechnie wiadomo, że żadna z moich poprzedniczek w twoim łóżku nie zdołała wyciągnąć cię na zwierzenia. Skoro już tu jestem i usłyszałam wiele rzeczy, które można by uznać za osobiste, to albo trafiłam na chwilę słabości, albo… po prostu… lubisz mnie bardziej od nich. Musiałam spróbować dowiedzieć się o tobie czegoś, czego nie odkryła żadna inna. Odezwała się moja kobieca duma, chyba rozumiesz.

Rozbrajająca szczerość Rachel szybko zmieniła jego niezadowolenie w wesołość.

– Jeżeli chcesz, bym dalej lubił cię bardziej niż inne – powiedział ze śmiechem – przestań mnie przesłuchiwać. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.

– Przyjemniejszym… – Opleciona wokół jego ciała, z zadziornym uśmiechem patrzyła mu w oczy, palcami gładziła włosy na piersi. Teraz Zack spodziewał się jakiejś wyszukanej formy aktywności. Zaskoczyła go zupełnie. – Cóż… wiem, że nienawidzisz koni, a lubisz motocykle i szybkie samochody. Dlaczego? Ich dłonie splotły się.

– Bo nie zbijają się w stada ze znajomymi, gdy zostawisz je na parkingu, i nie próbują cię przejechać, gdy tylko się odwrócisz. Posłusznie podążają w nakazanym kierunku.

– Zack – wyszeptała gorąco, ich usta spotkały się. – Nie tylko motocykle pójdą, gdzie wskażesz, ja także.

Zrozumiał, wskazał w dół. Jej usta były posłuszne woli mężczyzny.

Rano zrobiła mu śniadanie.

– Chciałabym jeszcze zagrać w jakimś znaczącym filmie, by udowodnić wszystkim, że naprawdę potrafię – powiedziała. Wsunęła do piekarnika bułeczki.

Zack, zrelaksowany, usiadł wygodnie i patrzył, jak Rachel krząta się po kuchni. Ubrana w spodnie w kratkę i zawiązaną w pasie koszulę, bez uwodzicielskich szmatek i ekstrawaganckiego makijażu pociągała go o wiele bardziej. Wydawała się jeszcze ładniejsza niż zwykle. Jak się przekonał, była zmysłowa, inteligentna i dowcipna.

– A potem? – zapytał.

– Chciałabym z tym skończyć. Mam trzydzieści lat i, podobnie jak ty, pragnę życia mającego sens, z problemami poważniejszymi od dbania o linię i zamartwiania się zmarszczkami, jakie przecież muszą się pojawić. Oprócz tej zakłamanej krainy fantazji, w której zamieszkujemy, oddając się mamieniu świata, musi istnieć coś jeszcze.

Zaskakująca jak na filmową gwiazdę uwaga sprawiła, że Rachel jawiła się mu niczym powiew świeżości. Co więcej, zamierzała wycofać się z filmu, wyglądało więc na to, że nareszcie spotkał kobietę zainteresowaną nim samym, a nie tym, co mógł zrobić dla jej kariery. Pochyliła się nad kuchennym stołem i szepnęła mu do ucha:

– Jak moje marzenia mają się do twoich?

Otrzymał propozycję, wypowiedzianą w bezpośredni sposób, odważnie i szczerze. Przez chwilę spoglądał na Rachel w milczeniu, a potem, nie kryjąc wagi, jaką przykłada do sprawy powiększenia rodziny, zapytał:

– Czy w twoich marzeniach jest miejsce na dzieci?

– Twoje? – spytała bez wahania, ze słodyczą w głosie.

– Moje.

– Możemy spróbować od razu?

Roześmiał się. Usiadła mu na kolanach i śmiech przycichł w przypływie tkliwości. W sercu Zacka rozkwitła nadzieja, uczucie, o którym myślał, że umarło, gdy miał osiemnaście lat. Wsunął dłonie pod jej koszulę, czułość pomieszała się z namiętnością.

Pobrali się cztery miesiące później. Ślub odbył się we wspaniale przystrojonej altanie na trawniku w posiadłości Zacka w Carmel, a wśród tysiąca zaproszonych gości nie brakowało kilku gubernatorów i senatorów. Także, choć nieproszone, pojawiły się nad głowami helikoptery. Zawirowania powietrza mieszanego łopatami śmigieł podrywały kobiece suknie i przekrzywiały peruczki przykrywające głowy niektórych mężczyzn. Reporterzy stłoczeni w kabinach nakierowali kamery na uroczystość odbywającą się pod nimi. Świadkiem Zacka był przemysłowiec Matthew Farrell, jego sąsiad w Carmel, który zaproponował proste rozwiązanie problemu wścibstwa prasy. Ze złością obserwując wściekle krążące helikoptery, powiedział:

– Znieśmy wreszcie tę przeklętą Pierwszą Poprawkę.

Zack uśmiechnął się, był na luzie; dzień ślubu nastrajał pogodą, przepełniał optymizmem. Już wyobrażał sobie rozkoszne wieczory z dziećmi na kolanach, rodzinne życie, jakiego sam nie zaznał. Rachel domagała się hucznego wesela, on pragnął spełnić jej marzenia, choć sam wolałby bardziej kameralne, w Tahoe, w otoczeniu garstki przyjaciół.

– Zawsze mogę posłać do domu po kilka strzelb – zaproponował żartem.

– Świetny pomysł. Skryjemy się w altanie jak w bunkrze i zestrzelimy tych skurwysynów.

Obaj mężczyźni roześmiali się, po chwili połączyło ich przyjazne milczenie. Poznali się przed trzema laty, gdy grupa wielbicieli Zacka wspięła się na ogrodzenie jego domu, a potem, uciekając, włączyła systemy alarmowe w obu rezydencjach. Tamtego wieczora Zack i Matt odkryli, że łączy ich wiele, choćby upodobanie do szkockiej, skłonność do szorstkiej bezpośredniości, nietolerowanie hipokryzji i, co okazało się później, podobne podejście do inwestycji finansowych. W rezultacie zostali nie tylko przyjaciółmi, także partnerami w wielu przedsięwzięciach.

Gdy „Koszmar” wszedł na ekrany, nie zdobył wprawdzie Nagrody Akademii czy choćby nominacji, ale przyniósł niezły zysk, otrzymał doskonałe recenzje, przypomniał widzom Rachel i Emily. Dziewczynka i jej ojciec okazywali mu ogromną wdzięczność. Rachel natomiast nagle stwierdziła, że jeszcze nie może zrezygnować z filmu, a myśl o dziecku, którego Zack tak gorąco pragnął, muszą odłożyć na później. Kariera, której jak niedawno twierdziła, ma dość, okazała się jej obsesją. Nie opuszczała żadnego ważniejszego przyjęcia z ludźmi z branży, nie pomijała najdrobniejszej okazji do reklamy. Pracownicy Zacka, jego sekretarka i człowiek odpowiedzialny za kontakty z prasą, mieli niemałe kłopoty ze sprostaniem jej ambicjom towarzyskim, a później tuszowaniem co bardziej skandalicznych, publicznych gaf. Zachłanna na sławę i powodzenie, nienawidziła aktorek bardziej od niej znanych, a równocześnie była tak niepewna swego talentu, że bała się występować w filmach innych reżyserów.

Pod naporem rzeczywistości optymizm Zacka z dnia ślubu prysł jak mydlana bańka; został wmanewrowany w małżeństwo przez sprytną i ambitną aktorkę, głęboko przekonaną, że tylko dzięki niemu zdobędzie sławę i pieniądze. Wnet przejrzał jej grę, ale bardziej obwiniał siebie. Wyszła za niego powodowana ambicją, co od biedy potrafił zrozumieć, jeśli nawet nie podobały mu się metody – wiedział dobrze, co znaczy potrzeba sprawdzenia się. A on zabrnął w to małżeństwo kierowany nietypową dla tego środowiska naiwnością, która sprawiła, że uwierzył, choć na krótko, w sielankowy obrazek przywiązanych do siebie małżonków i różowolicych, szczęśliwych dzieci, wołających o bajki przed snem. Jak powinien zapamiętać z doświadczeń młodości, takie rodziny są legendą, wykorzystywaną przez poetów i niemiłosiernie eksploatowaną przez producentów filmów. Własne życie zaczęło przypominać mu monotonną równinę.

Dla podobnych jemu, znudzonych ofiar Hollywoodu, receptą stała się działka koki, przeróżne, bardziej lub mniej legalne medykamenty albo butelka alkoholu rano i wieczorem. Zack miał jednak niektóre cechy swej babki – choćby pogardę dla słabości, emocjonalnego mazgajstwa. Problem rozwiązał w jedyny sposób, jaki znał: każdego ranka zatapiał się w pracy i nie przestawał do samego wieczora, wtedy znużony padał na łóżko. Zamiast rozwieść się, uznał, że jego małżeństwo, choć dalekie od wymarzonej idylli, jest o wiele lepsze od związku łączącego jego dziadków i nie gorsze od innych. A więc dał jej możliwość wyboru: albo rozstaną się, albo poskromi ambicje i ustatkuje się. Gdy wybierze to drugie, spełni w zamian jej marzenia – obsadzi w następnym filmie. Rachel wykazała rozsądek. By wywiązać się z obietnicy, Zack jeszcze bardziej zagęścił swój, już i tak zwariowany harmonogram. Po sukcesie „Koszmaru” wytwórnia Empire chciała, by grając w nim, reżyserował następny film. Zack wyszukał scenariusz, który wydał mu się najciekawszy, thrillera zatytułowanego „Zwycięzca bierze wszystko”. W głównych rolach obsadził Rachel i siebie, wtedy wytwórnia wyłożyła pieniądze. Kombinacją cierpliwości, pochlebstw, chłodnej krytyki i od czasu do czasu wybuchów gniewu tak pokierował Rachel i pozostałymi aktorami, że wydobył z nich to, co chciał; podobną taktykę zastosował wobec operatorów światła i kamer. Wynik przeszedł najśmielsze oczekiwania, „Zwycięzca” zdobył wszystko: Rachel otrzymała nominację do Nagrody Akademii, Zack zdobył Oscara dla najlepszego aktora, drugiego za reżyserię, czym potwierdził opinię krążącą wśród hollywoodzkich magnatów filmowych: Benedict posiada łatwość pokierowania zespołem ludzi, umie na ekranie rozpętać burzę namiętności, wie, jak stopniować atmosferę grozy, wywołać śmiech publiczności w miejscu ledwie zasygnalizowanym w scenariuszu jako zabawna kwestia. Co więcej, potrafi zmieścić się w budżecie.

Dwa Oscary sprawiły Zackowi niemałą satysfakcję. Ale czy był naprawdę szczęśliwy? Wolał się nie zastanawiać. By zapomnieć o wymarzonej idylli, rzucił się w wir pracy. W ciągu dwóch lat reżyserował, równocześnie grając w nich, dwa kolejne filmy: w przesyconym erotyzmem thrillerze wystąpił z Glenn Close, a w filmie przygodowym z Kim Basinger.

Właśnie ukończył drugi z nich i rozglądał się za materiałem na następny scenariusz. Korzystając z wolnego czasu, poleciał do Carmel sfinalizować wspólny interes, nagrany przez Matta Farrella. W dniu przyjazdu, wieczorem, gdy u siebie w mieszkaniu szukał czegoś do czytania, jego wzrok zatrzymał się na książce pozostawionej na półce zapewne przez któregoś z gości. O wschodzie słońca, nim jeszcze skończył czytać, wiedział, że następny film będzie adaptacją „Przeznaczenia”.

Następnego ranka wkroczył do biura prezesa Empire Studios i wręczył mu powieść.

– Oto mój następny film, Irwin.

Levine przeczytał notkę na obwolucie i z westchnieniem odchylił się do tyłu w obitym zamszem obrotowym fotelu.

– Wygląda na dość ciężki dramat, Zack. A ja wolałbym, byś dla odmiany nakręcił coś lżejszego. – Ze stojącego za nim, przykrytego szkłem stolika wziął tekturową teczkę i z zachęcającym uśmiechem podał Zackowi. – Ktoś mi to podrzucił. Jak wiem, znalazł się już kupiec, ale jeżeli zdecydujesz się kręcić, możemy negocjować. To romans. Niezły. Zabawny. Nikt od lat nie robi takich filmów i myślę, że publiczność trochę się stęskniła. Jesteś wymarzonym odtwórcą głównej roli, mógłbyś grać przez sen, taka jest łatwa. Za małe pieniądze szybko się z tym uwiniemy, a mam przeczucie, że to materiał na prawdziwy hit.

Scenariusz – Zack zgodził się przeczytać go wieczorem – okazał się wymarzony na mydlaną operę; prawdziwa miłość odmienia życie cynicznego milionera, który później „długo i szczęśliwie” żyje ze swą piękną, młodą żoną. Zack był zdegustowany. Po części z powodu roli, która, gdyby zgodził się ją zagrać, nie wymagała najmniejszego wysiłku, ale, co istotniejsze, historia przypomniała mu własne naiwne mrzonki o miłości i małżeństwie, jakie roił, w sekrecie, będąc młodzieńcem, a jako dorosły mężczyzna próbował zrealizować. Następnego ranka rzucił scenariusz „Pretty Woman” na biurko Levine'a.