Zack opiekuńczo otoczył ją ramieniem.

– Obydwoje jesteśmy doskonali – rzekł.

– Postaram się, byś był szczęśliwy – powiedziała drżącym emocją głosem.- Przysięgam!

Odwrócił ją do siebie twarzą, przygładził jej włosy. Wypowiadane przez niego słowa tchnęły radością.

– Sprawiłaś, że byłem szczęśliwy już pierwszego wieczora, jaki spędziliśmy w tym domu, już wtedy, gdy siedziałaś na kanapie i wesoło dowodziłaś absurdalności reguł rządzących futbolem.

Julie uśmiechnęła się. Wpatrywała się w obrączkę na palcu jego lewej ręki, na odbity od niej blask. Przycisnęła dłoń męża do policzka, wargami dotknęła pierścionka.

– Kocham cię, Zack – szepnęła. – Kocham dźwięk twojego głosu, dotyk ręki, twój uśmiech. Chcę ci dać dzieci… życie pełne radości…dać ci siebie.

Pożądanie, podgrzane jeszcze okresem abstynencji, zaczynało burzyć w nim krew. Przyciągnął ją mocno, jego gorące wargi spadły na jej, równie gorące.

– Chodź do łóżka ze swoim mężem, żono.

Mąż. Żona. Słowa leniwie krążyły w głowie Julie, czułe, słodkie i głębokie, gdy szła za Zackiem do sypialni. Urosły jeszcze w jej sercu, gdy z miłością brał ją w ramiona. Jej ciało zareagowało na pieszczotę; jego dłonie drżały, gdy głaskał gładkie ciało; wreszcie przyciągnął jej biodra. W miłosnej pasji wyszła mu naprzeciw, prowokowała namiętnością pocałunków. Gdy wreszcie wszedł w nią, głęboko, ciasno oplotła go ramionami.

– Witaj w domu, Zack – szepnęła.

Te słodkie słowa wyrwały z jego piersi głęboki jęk i zaraz zaczął poruszać się w jej ciele. Julie dostroiła się do rytmu, dając mu rozkosz, wybuchającą w obojgu orgazmem.

Zespoleni, zaspokojeni i wyczerpani, powoli płynęli ku rzeczywistości; leżeli w łóżku, w którym kiedyś nie śmieli nawet pomyśleć o wspólnej przyszłości. Zack, powoli gładząc dłonią jej plecy, myślał o latach, jakie miał przed sobą z kobietą, która kocha i ufa mu, i nauczyła trudnej sztuki wybaczania. Witaj w domu, powiedziała przecież.

Po raz pierwszy w życiu zrozumiał, co to dom i rodzina – tym wszystkim jest Julie.

EPILOG

W jednoosobowym pokoju szpitala Cedars-Sinai, w otoczeniu wazonów z wysokimi różami we wszystkich kolorach tęczy, Julie tuliła do piersi swego synka. Po raz pierwszy od jego urodzin przed dwoma dniami jej uwaga nie była skupiona wyłącznie na maleńkiej, doskonałej istocie, której razem z Zackiem dali życie.

Jeszcze kilka minut temu w jej pokoju tłoczyły się pielęgniarki, które wraz z nią oglądały w telewizji ceremonię wręczania Nagród Akademii. Ale teraz rozeszły się, aby roznosić dzieci ich matkom, i Julie, w skrytości ducha, cieszyła się, że została sama. Wręczanie nagrody dla najlepszego odtwórcy głównej roli miało nastąpić niedługo, i chociaż Julie była niemal pewna, że dostanie ją Zack, nie chciała, by inni dzielili z nią radość.

– Spójrz, Nicki! – szepnęła i delikatnie odwróciła niemowlę buzią w stronę telewizora. – Zobaczysz swoich przyszłych rodziców chrzestnych, pana i panią Farrell. A tatuś stoi tuż przy nich, chociaż w tej chwili kamera go nie pokazuje.

Nicholas Alexander Benedict, którego chwilę wcześniej przestała karmić, natychmiast po pozbawieniu go matczynej piersi zaprotestował płaczem, więc zaraz ułożyła go przy sobie, na należnym mu miejscu, i pomogła trafić mu buzią do tego, czego szukał. Teraz mogła już spokojnie patrzeć w ekran telewizyjny.

Pierwszy nakręcony po ich ślubie film Zacka nie tylko ustanowił rekordy kasowe; „Ostatnie interludium” zdobyło nominacje do Oscara w wielu kategoriach, a wyniki miano ogłosić dziś wieczorem. Zack otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera, Sam Hudgins za zdjęcia, nagrodami uhonorowano jeszcze kilku innych członków ekipy.

Zack pragnął zostać przy Julie i z nią obejrzeć ceremonię, ona, nie mogąc przekonać go inaczej, użyła argumentu, że moralnym obowiązkiem reżysera jest obecność w czasie wręczania nagród członkom jego ekipy, którzy tak wiele wysiłku włożyli w stworzenie „Interludium”. Aktorzy grający role drugoplanowe także otrzymali nominacje.

W tę noc jego sukcesu ani ona, ani dziecko nie powinni go rozpraszać! Tego ranka otrzymała pierwszy egzemplarz książki, którą pisała zachęcana przez Zacka, i z której honorarium postanowiła przeznaczyć na program nauki czytania i pisania dorosłych kobiet. I choć bardzo chciała pochwalić się nią przed Zackiem, poznać jego opinię, postanowiła z tym zaczekać. Prosiła Sally o dyskretne doręczenie jej książki do szpitala, bez wspominania o tym mężowi.

W telewizji zapowiadano właśnie wręczenie nagrody za najlepszy scenariusz. Julie przez chwilę z niepokojem przygryzała wargę, ale zaraz roześmiała się radośnie. Wywołano Petera Listermana, a ten energicznie podszedł do prowadzącego ceremonię.

– Nicki – szepnęła szczęśliwa – tam stoi wujek Pete, zwyciężył! Powinieneś być mu wdzięczny – zażartowała. – Wysokie krzesełko, takie jak reżysera, z twoim imieniem na oparciu, to prezent od niego.

Peter był ulubieńcem Julie. Ten wyglądający jak profesor college'u mężczyzna, pracując z Zackiem nad „Interludium”, spędził wiele godzin u nich w domu, miała więc okazję dobrze go poznać. Ostatnio między scenarzystą Zacka a Debby Sue Cassidy coś zaiskrzyło, po tym jak dziewczyna spokojnym tonem zakomunikowała jemu i Zackowi, by nie myśleli dłużej nad lepszym zakończeniem filmu, bo ona ma doskonały pomysł. Peter z trudem hamował swój gwałtowny temperament, ale Zack natychmiast zgodził się wysłuchać Debby i kazał scenarzyście skorzystać z jej wskazówek. „Interludium” otrzymało nowe, wzruszające zakończenie, które przyczyniło się do wyjątkowego powodzenia filmu.

Przemowa Petera przypominała każdą z poprzednich. Ale na koniec wystąpienia skierował wzrok do kamery i powiedział:

– I jeszcze chciałbym podziękować pannie Debby Sue Cassidy za jej nieoceniony wkład w moją pracę.

– Kochany Pete! – zawołała Julie radośnie i przytuliła do siebie Nickiego. Pragnienie Debby, by się uczyć, jej ogromny wysiłek, sprawiały cuda: Peter, choć niechętnie, przyznał jej współautorstwo scenariusza.

Kilka minut później Julie poczuła, jak serce w jej piersi bije mocniej, a całe ciało sztywnieje z napięcia. Robert Duvall i Meryl Streep weszli na scenę, aby odczytać listę nominacji w kategorii najlepszego odtwórcy głównej roli.

– Trzymaj kciuki, kochanie – powiedziała. Ucałowała maleńką piąstkę, potem otoczyła nią swój palec.

– Nominacje otrzymują. – Robert Duvall patrzył w kamerę. – Kevin Costner za „Koniec tęczy”.

– Tom Cruise za „Drogę do domu” – powiedziała Meryl Streep.

– Kurt Russell za „Strzał w ciemnościach” – dodał Duvall.

– Zachary Benedict za „Ostatnie interludium” – ciągnęła Streep.

– Jack Nicholson za „Negocjatora” – odczytał ostatnie nazwisko Duvall.

Wyciągnął rękę po kopertę i Julie poczuła, nie wiedzieć czemu, ciarki na szyi.

– A Oscara otrzymuje. – Duvall zajrzał do koperty i uśmiechnął się szeroko. – Zachary Benedict! Za rolę w „Ostatnim interludium”.

Rozległy się oklaski, rozbrzmiewały coraz głośniej; część publiczności powstała i wiwatowała na stojąco; kamera prowadziła wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę w smokingu, idącego szybko w kierunku sceny. Duvall pochylił się i dodał:

– W imieniu Zacka Benedicta nagrodę odbiera Matt Farrell…

I Julie od razu pojęła, jaka jest przyczyna dziwnego samopoczucia… Opadła na poduszki i z uśmiechem, bez patrzenia w stronę drzwi, spytała:

– To ty, prawda?

– Skąd wiedziałaś? Odwróciła głowę. Zbliżał się do niej, marynarkę przewiesił przez ramię, świecącego złotem Oscara niedbale trzymał w dłoni.

– Powinieneś być tam, odbierać swoją następną nagrodę – skarciła go. Ale on już siadał obok niej na łóżku, ona wolną ręką objęła szerokie ramiona męża. – Gratuluję, kochanie.

Uważając, by nie obudzić synka, Zack pocałował żonę w usta, potem musnął wargami policzek.

– Jestem dokładnie tam, gdzie pragnąłem być w takiej chwili – szepnął i z czułością pogłaskał jej kark – nigdzie indziej.

Koniuszkami palców musnęła policzek męża.

– Nicki i ja jesteśmy z ciebie bardzo dumni – powiedziała ze słodyczą i Zack, którego niełatwo było wzruszyć, poczuł pod powiekami łzy. Patrzył na jej uszczęśliwioną twarz, przytulonego do jej piersi synka, maleńką rączkę spoczywającą na atłasowej fałdzie szlafroka matki.

– Śpi – szepnął. – Położymy go do kołyski?

– Możesz spróbować – zgodziła się Julie. Ostrożnie podała mężowi śpiące maleństwo.

Po ułożeniu synka Zack zdjął błyszczące lakierki i wyciągnął się na łóżku obok żony. Przytulili się do siebie.

– Dziękuję ci za syna – szepnął. Rozejrzał się za czymś, co pomogło by mu utrzymać emocje na wodzy. – Co czytasz? – Wziął do ręki książkę leżącą na stoliku obok łóżka.

Ani razu podczas pisania książki, ani w okresie poprzedzającym jej wydanie, Julie nie chciała rozmawiać o niej z mężem. Jego krytyka – w końcu profesjonalisty – mogłaby ją zniechęcić. Ale teraz nie mogła się dłużej ukrywać. Nerwowo westchnęła.

– To moja książka. Pierwszy egzemplarz, prosto z drukarni. Sally przysłała ją dzisiaj rano.

– Dlaczego, u licha, nic mi nie powiedziałaś?! – zawołał.

– Bo to twój dzień, nie chciałam, by cokolwiek innego absorbowało twoją uwagę.

Zack, wzruszony jej troską, podniósł książkę do oczu. Julie z niepokojem i ciekawością czekała, jak oceni stronę tytułową.

– Jest piękna – orzekł. Przed oczyma miał mocno rozkwitłe róże, wytłoczone na imitującym różowy marmur tle.

– Co myślisz o tytule?

– Zatytułowałaś ją „Doskonałość”.

Skinęła głową.

– Podoba mi się – powiedział z uśmiechem. – Skąd ci to przyszło do głowy?

– Był oczywisty – szepnęła i spojrzała mu w oczy. – Ta książka opisuje naszą historię, ale tak naprawdę, opowiada o tobie.

Spoważniał; ogarnęło go uczucie niewypowiedzianej czułości. Pochwycił Julie w ramiona, zanurzył twarz w jej włosach. Nie opuściła go wtedy, gdy świat napiętnował go jako mordercę, była z nim, gdy nie miał nic do zaoferowania, nauczyła przebaczać. Cieszyła się jego sukcesami, dodawała otuchy, gdy miał rację, z uporem protestowała, gdy jej nie miał. Nadała sens jego życiu, wypełniła śmiechem i miłością. A potem dała mu syna.

Przypomniał sobie wiersz Debby Sue Cassidy.


Kiedyś wstydziłam się

Teraz jestem dumna.


Kiedyś' świat był ciemnością

Teraz oślepia jasnością.


Kiedyś marzyłam tylko

A teraz mam nadzieję.


Dzięki Julie.


– Nie płacz, kochanie – szepnęła Julie. Zaskoczyła ją wilgotność twardego policzka męża. Mocniej objęła jego szyję. – Jeszcze nie przeczytałeś mojej książki, a już reagujesz prawidłowo. Może piszę lepiej, niż sądzisz.

Pomimo wzruszenia Zack wybuchnął śmiechem.

LIST OD AUTORKI

Drodzy Czytelnicy

Ponowne pojawienie się Matta i Meredith Farrellów, bohaterów mojej powieści „Raj”, zostało spowodowane lawiną listów z prośbami czytelników, którzy nie chcą się rozstać z tymi, najwyraźniej bliskimi im postaciami.

Tak jak Matt i Meredith, Julie Mathison i Zack Benedict są postaciami fikcyjnymi. Program „Umiejętność czytania i pisania – przekaż dalej”, o którym wspomina Julie, jest natomiast w rzeczywistości realizowany; los uczennic Julie Mathison, analfabetek, ledwie sygnalizuje zjawisko: dwadzieścia procent kobiet w Ameryce nie umie czytać i pisać.

Ponieważ czytelników zazwyczaj interesuje geneza powieści, myślę, że i w przypadku „Doskonałości”, książki, której lekturę właśnie skończyliście, chcielibyście ją poznać. Dwa lata temu zwrócili się do mnie realizujący program „Umiejętność czytania i pisania – przekaż dalej”, sponsorowany przez Coors Brewing Company, z propozycją współpracy. „Umiejętność czytania i pisania – przekaż dalej” jest jedynym ogólnokrajowym programem dla kobiet.

Przedstawiciele Coors zaznajomili mnie ze wstrząsającymi danymi, którymi chcę się z wami podzielić. Oczywiste jest, że analfabetyzm niszczy życie zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ale w przypadku tych drugich nieznajomość czytania i pisania jest wyjątkowo dotkliwa. Nie tylko z powodu i tak już istniejącej dyskryminacji społecznej i ekonomicznej. Często w rodzinie jedynie kobiety odpowiadają za wychowanie dzieci, których powodzenie w szkole, i w życiu w ogóle, w znacznym stopniu zależy od poziomu wykształcenia matki.

Pracownicy programu „Umiejętność czytania i pisania – przekaż dalej” poprosili mnie, bym w najbliższej książce zwróciła uwagę na problem analfabetyzmu kobiet, odpowiedzią są obszerne fragmenty powieści, którą właśnie przeczytaliście. Podobnie jak Coors, ja także ofiarowałam pewną kwotę na rzecz programu. Co więcej, Coors zobowiązał się do wsparcia programu kwotą 50 000 $, uzyskaną ze sprzedaży tej książki.