– Nie wiem.
Zaroster wsunęła rewolwer do kabury.
– Pora wziąć się do roboty.
Pogrzeb był rozdzierający. Abby i Gina siedziały w jednej z tylnych ławek z ojcem i Charlene, słuchając, jak ksiądz rozwodzi się nad zaletami Nicka. Żałobnicy ocierali łzy, kilku bliskich przyjaciół wygłosiło krótkie przemówienia na temat tego, jakim był wspaniałym facetem. Abby rozpoznała jego współpracowników z radia, paru kumpli, z którymi po rozwodzie straciła kontakt, i nielicznych wspólnych znajomych.
Montoya także był na pogrzebie, obserwował tłum, a po ceremonii stał przy wejściu do kościoła. Tłum zaczął się rozchodzić, ale dziennikarze z mikrofonami w rękach ciągle mówili coś do kamer.
Abby i Gina spędziły jeszcze kilka godzin z ojcem i Charlene, aż w końcu druga pani Chastain spojrzała znacząco na zegarek i oznajmiła, że czas się pożegnać. Ruszyła do swojego cadillaca, pchając przed sobą męża na wózku inwalidzkim. Gina i Abby pomogły jej usadowić Jacques’a w samochodzie, a potem włożyć wózek do przepastnego bagażnika.
– Uważajcie, żeby nie zarysować lakieru – powiedziała Charlene.
Gina zacisnęła zęby, a później, kiedy jechały do domu, powiedziała:
– Miałam ochotę rozwalić tego cholernego cadillaca. Chyba już zapomniała, kto kupił ten samochód. Co za suka!
– To nie jej wina, że ojciec jest w takim stanie.
– Jasne, ale przecież wiedziała, co mówi, kiedy składała przysięgę małżeńską. „W zdrowiu i chorobie”, tak? – Abby nie odpowiedziała. Gina westchnęła i dodała: – No dobrze, czepiam się, masz rację. Brak snu odbiera mi zwykłą pogodę ducha.
Abby zaśmiała się cicho.
– Co? – mruknęła Gina, opierając głowę o szybę.
– Pogodę ducha? Daj spokój.
– No dobrze, znowu masz rację. – Ziewnęła, sięgnęła po sweter leżący na tylnym siedzeniu i wsunęła go pod głowę. – No, tak lepiej…
– Zdrzemnij się.
– Nie rozmawiałaś z tym swoim nowym chłopakiem.
– To nie jest mój chłopak.
– Jasne, prawie mnie nabrałaś. – Gina ziewnęła znowu. – Zwykle, kiedy facet zostaje na noc, rano robi ci kawę, a przed wyjściem nie może się od ciebie oderwać, oznacza to, że jest twoim chłopakiem.
– Widziałaś, jak wszystkich obserwował?
– Jak wilk gotowy do ataku. – Gina poprawiła sweter pod głową i zamknęła oczy. – Abs?
– Tak? – Abby wyjechała na autostradę, zerknęła we wsteczne lusterko i przyspieszyła.
– Nigdy nie spałam z Nickiem.
– Gino, to nieprawda i obie o tym wiemy.
– Mam na myśli to, że nigdy nie spałam z nim po waszym ślubie. – Gina otworzyła oczy i spojrzała na siostrę. Była śmiertelnie poważna. – Nie zrobiłabym czegoś takiego. Nigdy. Wiem, co Nick ci naopowiadał, ale kiedy ty powiedziałaś „tak”, ja powiedziałam sobie „nie, nigdy”. I dotrzymałam słowa. Przed ślubem, cóż, o tym wiesz. Ale później już nie.
– Dlaczego teraz mi o tym mówisz?
– Bo teraz Nick nie może już kłamać. Nie może mieszać ci w głowie. – Gina westchnęła. – Ta historia z Nickiem… nie jestem z siebie dumna. Bardzo źle się z tym czułam. Ale już nic nie mogę z tym zrobić, tylko powiedzieć ci prawdę. Jasne, podobał mi się, ale był twoim mężem. – Urwała na moment. – Myślisz, że mogłybyśmy… zostawić to już za sobą i zacząć od nowa?
Abby zawahała się i spojrzała na siostrę. Czy to naprawdę jest takie proste?
Gina nie spuszczała z niej wzroku.
– Umowa stoi?
Nick nie żyje. To już skończone. Dlaczego więc nie miałaby zostawić przeszłości za sobą?
– Dobrze – powiedziała w końcu. – Umowa stoi.
Rozdział 24
Chcę, żebyś dowiedziała się o tym ode mnie – powiedział Montoya w drodze na policję. Nie udało mu się złapać Abby po pogrzebie, zadzwonił więc do niej przy pierwszej okazji. – Siostra Maria zniknęła.
– Co?
Usłyszał napięcie w jej głosie.
– Domyślam się, że jeszcze o niczym nie słyszałaś.
– Nie.
Jej głos napływał falami, jakby zanikał zasięg.
– Najbardziej niepokojące jest to, że zniknął też Gregory Ray Furlough.
– O Boże.
– Nie wiemy, czy porwał ich ten sam człowiek, który zamordował tamte cztery osoby, ale sprawa nie wygląda dobrze.
– Nie – szepnęła. – Tak mi przykro.
Montoya zmienił pas.
– Zadzwoniłem do mojego brata Miguela w sprawie alarmu. Spróbują cię wcisnąć w grafik.
– Dzięki.
– Wpadnę do ciebie, tylko nie wiem kiedy. Jest z tobą siostra?
– Tak. Ma zamiar zostać kilka dni.
– To dobrze. I dobrze, że masz psa obronnego.
Abby zaśmiała się i Montoya, mimo niepokoju, także uśmiechnął się lekko.
– Nie zapominaj o Anselu, kocie alarmowym – powiedziała.
– Prawda, mój kumpel. – Skręcił w Chartres Street przy Jackson Square, gdzie grupka turystów słuchała grającego na ulicy zespołu jazzowego.
– Ansel tęskni za tobą – dodała Abby.
Montoya parsknął śmiechem.
– Powiedz mu, że odwzajemniam jego uczucia. – Przywołał w pamięci jej twarz, zalotnie spojrzenie złotych oczu i poczuł się lepiej po raz pierwszy od czasu zaginięcia ciotki. – Nie znalazłaś rewolweru?
– Nie – odparła, a jej głos spoważniał. Teraz słyszał ją dość wyraźnie. – Prawdę mówiąc, wcale go nie szukałam.
– Nie podoba mi się to.
– Wiem.
Im dłużej myślał o zaginionym rewolwerze, tym bardziej martwił się o Abby. Doszedł do wniosku, że kiedy jej siostra wyjedzie, a alarm nie zostanie jeszcze zainstalowany, zaproponuje jej, by zatrzymała się u niego, w mieście.
Zaparkował przed budynkiem policji. Nie został jeszcze oficjalnie odsunięty od sprawy, ale była to tylko kwestia czasu. Wiedział, że wkrótce zniknięcie jego ciotki zostanie powiązane z morderstwami.
Zamknął samochód i wszedł do budynku. Miał zamiar podłączyć aparat fotograficzny do komputera i wydrukować zdjęcia zrobione w czasie pogrzebu Giermana. Potem będzie musiał porównać je ze zdjęciami z uroczystości pożegnalnej Courtney LaBelle. Jej pogrzeb miał się odbyć następnego dnia po południu. Wiedział, że tam również musi pójść. Morderca też się tam z pewnością pojawi, będzie napawał się chaosem i cierpieniem, które wywołał, ocierał ramieniem o żałobników i jeszcze raz przeżywał swoją zbrodnię.
Tak, czekam na ciebie, obłąkany draniu, pomyślał, wchodząc na schody. Jestem gotowy.
– Dostałaś anonimowy list, w którym było napisane: „Wracaj do domu, Patricia cię potrzebuje?” – powtórzyła Abby, patrząc na siostrę w osłupieniu. Siedziały w restauracji na St. Charles Avenue.
To Gina, po dwugodzinnej drzemce, wpadła na pomysł, by „uciec od tego całego stresu”. Abby miała ochotę zostać w domu. Była wyczerpana po pogrzebie Nicka, ale z drugiej strony chciała w końcu poznać tajemnicę, którą znali jej siostra i ojciec. Tajemnicę, dotycząca dnia, gdy zmarła jej matka. A Gina obiecała, że powie jej wszystko, co wie.
W końcu pojechały do miasta samochodem Abby, przesiadły się do tramwaju i wylądowały w niewielkiej restauracji mieszczącej się w starym, wiktoriańskim domu. Był wczesny wieczór. Zajęły stolik przy oknie z widokiem na ogród ozdobiony mnóstwem malutkich lampek ukrytych wśród zieleni. Kelnerka postawiła przed nimi wysoką szklankę z paluszkami grissini, a zaraz potem Gina powiedziała Abby o liście.
– Mam go przy sobie. – Schyliła się i wyjęła z torebki prostą białą kopertę. Na znaczku była pieczątka z Nowego Orleanu, nie było jednak nazwiska ani adresu nadawcy.
Choć popołudnie było ciepłe, Abby nagle zrobiło się zimno.
– Nie wydało ci się to dziwne?
– Owszem, trochę. – Gina sięgnęła do szklanki i wyjęła paluszka.
– Bardzo dziwne. Nikt nigdy nie nazywał mnie Patricią, poza mamą.
– Cóż, ona na pewno nie wysłała tego listu.
– Właśnie. Więc kto? Kto chciał, żebyś tu przyjechała?
– Myślałam, że może ty wysłałaś ten list.
– Żartujesz.
– Pomyślałam, że może wybrałaś taki sposób, żeby mnie ściągnąć, nie tracąc przy tym twarzy. – Gina nabrała na paluszek odrobinę masła.
– Gdybym chciała, żebyś przyjechała, zadzwoniłabym do ciebie. Wiesz o tym.
– To może… sama nie wiem… może tata go napisał.
– Tata? – Abby wzięła list do ręki i potrząsnęła nim przed twarzą siostry. – A jak zdołał go wysłać?
– Może poprosił Charlene.
– A dlaczego się pod nim nie podpisał? Po co ta szopka rodem z romansu? A w ogóle, czy nie łatwiej byłoby mu po prostu zadzwonić? Każdy normalny człowiek tak właśnie by zrobił.
– To już nie wiem – powiedziała Gina defensywnie. Wydawała się jednak trochę zaniepokojona. – Słuchaj, nie martwmy się tym teraz. Porozmawiamy o tym cholernym liście później. – Wyrwała kartkę z ręki Abby i wsunęła ją do koperty w chwili, kiedy do stolika podeszła kelnerka.
– Czy mogę przyjąć zamówienie? – spytała uprzejmie. Była pulchna i miała różowe policzki, w ręce trzymała bloczek. Spojrzała na Abby i dodała: – Może potrzebują panie jeszcze trochę czasu?
Gina, która w jakiś sposób zdążyła przejrzeć menu, powiedziała:
– Poproszę dużą sałatkę z krewetkami, karmelizowaną cebulą i sosem serowym.
Kelnerka zwróciła się do Abby, która jednak straciła apetyt. Kiedy wchodziła do restauracji, była głodna jak wilk, ale teraz nie miała ochoty najedzenie. Kto mógł wysłać do Giny ten list?
– Abby? – ponagliła ją Gina, zerkając na kelnerkę. – Wiesz już, co zamawiasz?
Chcę, żeby to wszystko się skończyło… wszystkie te zagadki i tajemnice…
Spojrzała na menu, usiłując się skupić. Czy jej się wydaje, czy naprawdę kilka osób siedzących przy innych stolikach odwróciło głowy w jej stronę? Weź się w garść, Abby. Nie rób scen, pomyślała. Ale ręce drżały jej tak, że w końcu schowała je pod stolikiem.
– Może jednak przyjdzie pani później – powiedziała Gina.
Abby spojrzała na nią ostro, a potem zamówiła pierwsze danie z karty.
– Proszę sałatkę ze szpinaku, z krewetkami z grilla i sosem firmowym.
Zaczekała, aż kelnerka się oddali, a potem popatrzyła na Ginę ze złością.
– Powinnaś powiedzieć mi wcześniej o tym liście.
– Chciałam zrobić to dopiero po pogrzebie.
– Wiedziałaś, że mnie to zdenerwuje?
– Wiedziałam, że cię to zdenerwuje jeszcze bardziej. – Gina spojrzała na sufit, gdzie skrzydła wentylatora miarowo mełły powietrze.
Abby postanowiła zmienić temat.
– A co chcesz mi powiedzieć o tym dniu, kiedy zginęła mama?
Gina wbiła wzrok w blat stolika.
– Gino? – Abby pochyliła się w stronę siostry.
Gina zamknęła oczy i powoli pokręciła głową. Potem westchnęła i sięgnęła po szklankę z herbatą.
– W porządku… miałam ci o tym nie mówić…
– Dlaczego? Co się stało? Kto powiedział, że nie powinnaś mi o tym mówić?
– Lekarze. Twoi lekarze, Abby. Ci, do których chodziłaś zaraz po śmierci mamy.
Abby nagle zakręciło się w głowie. Zacisnęła palce na kolanach.
– Powiedz mi – zażądała.
Widząc jej reakcję. Gina omal nie zmieniła zdania.
– Może to nie jest odpowiednie miejsce.
– Powiedz! – powtórzyła Abby z naciskiem.
– Dobrze już, dobrze… Tego dnia miałaś zanik pamięci wywołany emocjonalnym urazem. Tatuś rozmawiał z lekarzami, którzy cię badali po śmierci mamy, i oni powiedzieli, że to się zdarza. To amnezja emocjonalna. Czasami pamięć wraca po pewnym czasie, a czasami… cóż, nie wraca.
– Tak jak u mnie.
– Tak.
– I w ciągu ubiegłych dwudziestu lat ani tobie, ani ojcu nie przyszło do głowy, że powinniście mi powiedzieć?
– Odradzono nam to – odparła Gina z prostotą.
– Ale minęło dwadzieścia lat! – Abby ogarnął gniew, ale opanowała się szybko. – W porządku, Gino, o co chodzi? Co takiego strasznego wyparłam z pamięci? O czym nie pamiętam?
– Nie wiem. – Gina patrzyła na nią zaskoczona. – Chodzi o to, że pamięć cię zawodzi. – Kelnerka podeszła, by dolać im mrożonej herbaty do szklanek i Gina umilkła. – Nie wysiadałaś wtedy z samochodu, Abby. Kłóciłyśmy się o to, która z nas zaniesie mamie prezent. W końcu rzuciłyśmy monetę i ja wygrałam. Tata był zły, że kłócimy się o takie drobiazgi… w dniu urodzin mamy… i twoich, wiem. W każdym razie, kiedy podjechaliśmy pod szpital, ty wysiadłaś, zanim ojciec zdążył się na dobre zatrzymać, i wbiegłaś do szpitala. My ciągle jeszcze siedzieliśmy w samochodzie.
Abby zamrugała.
– I nie byłam na zewnątrz?
– Nie. Kiedy mama wypadła z okna, ty byłaś już w jej pokoju.
Szum głosów nagle się nasilił, ściany restauracyjnej sali zakołysały się, a świece na stolikach urosły do rozmiarów gwiazd. A więc to, co pamiętała, nie było prawdą. Przypomniała sobie mgliście, jak wpadła do mrocznego budynku, minęła chłopca na wózku inwalidzkim i pielęgniarkę, a potem stary zegar, który właśnie zaczął wygrywać kuranty. A później wbiegła na schody.
"Dreszcze" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dreszcze". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dreszcze" друзьям в соцсетях.