– Kapitan Moe popełnił samobójstwo – odparł spokojnym, łagodnym głosem. – Bardzo źle się czuł i wiedział, że zostało mu niewiele czasu. Nie chciał się dłużej męczyć.
Inger z przerażeniem wpatrywała się w poważną twarz Grima.
– Jesteś… jesteś pewien, że to… dlatego?
Dopiero teraz lensmann się opanował.
– To prawda. Czytałem list, który pozostawił.
Inger wyraźnie uspokoiła się po tym wyjaśnieniu.
– O czym to ja mówiłem? – po raz kolejny zastanawiał się lensmann. – Już wiem. Bråthen zabrał nieświadomą Kari na wycieczkę w okolicę piaskowni i tam chciał się z nią rozprawić. Nieoczekiwanie jednak udało nam się odnaleźć państwa Gressvik. Tym samym zdążyliśmy zapobiec tragedii.
– Szkoda, że jestem taka gapowata. Już wtedy mogłam go zdemaskować – powiedziałam pewnie. – Bråthen popełnił błąd. Pamiętam bowiem, że parę minut wcześniej opowiadałam mu o nieszczęsnej liście, ale wspomniałam tylko, że Erik proponował zasypać panią Moe. Gdy doszliśmy do piaskowni, Tor rzekł: „…a więc to tu Erik zamierzał powolutku zasypywać macochę aż po sam czubek głowy”? Oprócz nas tylko morderca mógł znać takie szczegóły!
– Bråthen sam przyznał, że najgorsze, co go spotkało, to odkopywanie własnymi rękami ciała Grethe – powiedział Magnussen.
Na wspomnienie tej ponurej sceny po plecach przeszły nam ciarki.
– Gdy zabójstwo Grethe wyszło na jaw, Bråthena nadal nikt nie podejrzewał. Kari nie stanowiła już dla niego zagrożenia. Wyglądało na to, że wszystko się jakoś ułoży. Ale wtedy odnaleźliśmy list, którego Grethe nie zdążyła wysłać przed śmiercią. Bråthen miał przy tym nieprawdopodobne szczęście: nagle okazało się, że istnieje inna Kari, na którą spadły podejrzenia. Grethe nie mogła się przyzwyczaić do tego, że imię jej ukochanego jest niemal identyczne z norweskim imieniem żeńskim i wciąż wymawiała je ze złym akcentem. Bråthen zaś ciągle ją poprawiał.
– Wiecie co? – przerwał tym razem Arnstein. – Miałem podejrzenia, że istnieje ktoś inny o tym samym imieniu. Przepraszam cię, Grim, ale sądziłem, że może ty masz coś wspólnego z zabójstwem. Przecież „Kari” to, zdaje się, właśnie fińskie imię męskie?
– Zgadza się – odparł z uśmiechem Grim. – Ale ja się tak nie nazywam – dodał.
– Tak, wiem. Nawet to sprawdziłem – odpowiedział Arnstein, czerwieniejąc ze wstydu.
– Zupełnie nie mam o to do ciebie żalu, Arnstein. Szczerze mówiąc, wszyscy podejrzewaliśmy się nawzajem.
– O mój Boże! – wykrzyknęłam nagle. – Arnstein, teraz ty mnie chyba zamordujesz!
– Dlaczego, Kari? Co się stało?
Patrzyłam mu prosto w oczy, ale nie potrafiłam zachować powagi.
– Ukradłam ostatnio z twojej półki książkę Juliusza Verne. Wiesz, tę z Archangielskiem w tytule. Myślałam, że może znajdę w niej jakąś podpowiedź. Krótko mówiąc, ciebie też podejrzewałam…
Przez chwilę Arnstein stał zaskoczony, po czym roześmiał się serdecznie.
– Ach, masz na myśli ostatnią wizytę! A ja zachodziłem w głowę, czemu się tak kurczowo trzymasz za brzuch!
– Może pozwolicie mi wreszcie skończyć? – wtrącił się do rozmowy lensmann. – Wracajmy do Bråthena. Zaniepokoił się trochę, gdy okazało się, że Oskar zetknął się z jego braćmi. Nie wiem, czy wiecie, że oni byli trojaczkami. Oskar wspominał, że wszyscy trzej noszą imiona po bohaterach nordyckiej mitologii. Dopóki jednak nie znał tych imion, nie stanowił zagrożenia. Gdy jednak Oskar, poszukując hasła do krzyżówki, odkrył owe mitologiczne imiona, wszystko stało się dla niego jasne. Postanowił zaszantażować Bråthena. Ale trafił na kogoś groźniejszego od siebie. Jakiś czas potem do pokoju Bråthena w szpitalu zapukał rozdygotany Erik. To od niego Tor się dowiedział, że Oskar jest sam w domu. Wystarczyło pojechać i rozprawić się z szantażystą. O mały włos Tor nie natknąłby się na Inger i Kari. W tym czasie jego auto ze zwłokami Oskara znajdowało się o kilkadziesiąt metrów od domu państwa Moe, na terenie piaskowni. Bråthen ukrył je dość prowizorycznie pod cienką warstwą piasku, po czym szybko wrócił do szpitala.
Grim chciał coś wtrącić, ale lensmann go uprzedził:
– Nie, Grim. On ciebie nie widział, bo leżałeś pod samochodem. Wprawdzie zauważył, że jakiś samochód parkuje na poboczu, ale nie zauważył nikogo w środku. Nie przyszło mu do głowy, by zaglądać pod auto. Był pewien, że samochód jest zamknięty. Późno w nocy postanowił jeszcze raz wrócić na teren piaskowni i zaaranżować katastrofę. Miał pecha, usłyszała to Kari i znowu pokrzyżowała mu szyki. Oskar został znaleziony zbyt wcześnie. Co się działo dalej, już wiecie.
Lensmann skończył, a my wszyscy milczeliśmy.
– Pewnie sądzicie, że wszystko, o czym wam mówiłem, wyjaśniło się przypadkiem? Cóż, Kari rzeczywiście odkryła, kim jest prawdziwy morderca. Ale wiedzcie, że policja cały czas prowadziła śledztwo. Kiedy odstawiłem Andreasa na komisariat, wróciłem do domu państwa Moe, by zaaresztować Bråthena. Policja nie jest taka powolna, jak wam się zdaje. W tym czasie otrzymaliśmy bowiem telefonicznie potwierdzenie, że jest winien śmierci swojej żony. Ale tymczasem to niemożliwe dziewczynisko, Kari, musiało koniecznie zabawić się w detektywa.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Pan Magnussen jak zwykle miał rację…
W pokoju został tylko Grim. Reszta powoli się rozeszła. Zdążyłam jeszcze zapytać Arnsteina, czemu ostatnio był w stosunku do mnie taki oschły.
– Tylko dlatego, że jesteś ślepa. Nie dostrzegałaś, jak bardzo potrzebuje cię Grim.
Po tych słowach Arnstein pożegnał się i wyszedł wraz z innymi.
To prawda. Uświadomiłam sobie, jak dalece byłam zauroczona Torem, zachwycona komplementami Oskara i rozdrażniona zachowaniem Erika. Trzej podrywacze, jeden lepszy od drugiego! Co za wstyd!
Nagle do oczu napłynęły mi łzy.
– Och, Grim! Ja tak strasznie się bałam, że może masz coś wspólnego z tymi morderstwami!
Grim objął mnie serdecznie, a ja mogłam wreszcie wyrzucić z siebie wszystko, co dotąd nie dawało mi spokoju. Opowiedziałam mu o tym, jak Tor i Erik ostrzegali mnie przed nim, o podobieństwie głosu mordercy do jego głosu, o strachu przed utratą jego zaufania.
– Biedne dziecko – pogładził mnie po głowie. – Zaraz ci wszystko wytłumaczę, od samego początku. Po pierwsze, od dawna wiem, że tylko ciebie kocham. I ty również mnie kochasz. W szufladzie wciąż przechowuję twoje listy, które są na to dowodem. Zebrałem ich aż dziewięćdziesiąt osiem!
– Co ty mówisz? Czy ja naprawdę tak dużo ich napisałam?
– Owszem. Z ich treści jasno wynika, że nigdy nie byłem ci obojętny. Ale być może wtedy nie zdawałaś sobie jeszcze z tego sprawy. Kiedyś wspomniałem Erikowi, że wybieram się do Oslo po ciebie, że być może wkrótce się pobierzemy, jeśli, oczywiście, i ty się na to zgodzisz…
– Więc dlaczego nie przyjechałeś? Jestem pewna, że wróciłabym z tobą bez wahania!
Grim uśmiechnął się pod nosem, po czym spoważniał.
– To właśnie Erik mnie powstrzymał, może przez zazdrość, a może z innych powodów. Nagle bardzo się zmienił. Wiedział, że w każdym liście nakłaniam cię do powrotu, ale to nie skutkuje. Erik postanowił, że tym razem on cię poprosi, a jemu nie odmówisz. A kiedy wróciłaś, zaczął w koło rozpowiadać, że zamierzacie się pobrać. Tego już nie mogłem znieść.
– Erik był bardzo nieszczęśliwy i samotny. Bał się, że kiedy weźmiemy ślub, zupełnie się od niego odsuniemy.
– Wiem, nawet ostatnio z nim rozmawiałem. Tym razem sprawiał wrażenie dużo spokojniejszego. Przepraszał mnie za wszystko, zresztą ja wcale się nie gniewam. Jeśli człowiek ma tyle problemów co on, czasem traci rozeznanie.
– W swoim liście prosił tylko o wsparcie i mój przyjazd.
– Ale ja nic o tym nie wiedziałem. Mówił mi, że wróciłaś na jego prośbę. Wówczas byłem bliski załamania. Najpierw starałem się udawać twardziela, ale nie przychodziło mi to łatwo. Potem chciałem wyjechać na zawsze. Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy na bagniskach? Uważałaś, że zachowuję się dziwnie, tak jakbym cię nienawidził. Ja starałem się trzymać w ryzach, bo najchętniej w ogóle nie wypuściłbym cię z ramion. Przychodziłem do ciebie do szpitala, przesiadywałem godzinami i trzymałem za rękę. Wierzyłem, że moja miłość doda ci sił i pomoże przetrwać kryzys. Widzisz, jaki ze mnie romantyk? I co, nie jesteś zadowolona?
– Nie masz pojęcia, jak bardzo, Grim. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że możesz być mordercą. Ale byłam przekonana, że rozmawiałeś z Grethe na bagniskach, że to twój głos słyszałam. Nie wiedziałam, jak to pogodzić, i myślałam, że mnie oszukałeś.
– To już przeszłość. Nie wracajmy do tych wydarzeń. Mam dla ciebie inną propozycję. Przed laty obiecywałaś, że pojedziesz ze mną na północ, do Finmarku?
– Uhm.
– Co byś powiedziała, gdybyśmy teraz się tam wybrali? Przydałby się nam odpoczynek, co?
– Grim, uważam, że to wspaniały pomysł!
Przytuliłam się do niego. Już nigdy nie zostanę sama, nigdzie nie wyjadę stąd bez Grima. Nigdy więcej się nie rozstaniemy. Byłam taka szczęśliwa!
Margit Sandemo
"Fatalna Miłość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fatalna Miłość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fatalna Miłość" друзьям в соцсетях.