Fiora, nie odpowiedziawszy, otoczyła ramieniem szyję przyjaciółki, pocałowała ją, a potem przytknęła twarz do jej twarzy, nie zdając sobie sprawy, że po policzkach spływają jej łzy.
- Nie płacz - powiedziała Chiara. - Jestem pewna, że czekają cię jeszcze piękne chwile... A teraz może byśmy już zasnęły? Niedługo zacznie świtać.
Nie obudziło ich światło dnia, lecz przeraźliwy ryk Colomby. W okamgnieniu, boso i w koszulach nocnych, znalazły się na marmurowych schodach, biegnąc ku szeroko otwartym drzwiom pałacu, w których leżała zemdlona gruba Colomba. Służąca bez przekonania poklepywała ją po policzkach, a na zewnątrz lokaj wygrażał komuś, przeklinając. Jakiś szalenie elegancki mężczyzna wtórował mu wraz z Lodovikiem Albizzim, który w szlafroku i z kotem pod pachą tupał i wydawał nieartykułowane okrzyki.
Podbiegając do nich, młode kobiety dostrzegły grupkę dzieci, która oddalała się, tańcząc i ciągnąc coś za sobą na sznurku.
- Co to jest, wuju? - zapytała Chiara zaniepokojona widokiem czerwonego z wściekłości starca.
- To ciągle ten stary diabeł Jacopo Pazzi! Wciąż jeszcze ciągają go po ulicach! Nigdy nie widziałem tak ruchliwego nieboszczyka...
Fiora podała biednej Colombie kilka kropel nalewki i dowiedziała się od niej, co zaszło. Dawna piastunka Chiary nadzorowała właśnie przygotowanie porannego posiłku, kiedy usłyszała dobiegający z ulicy śpiew dzieci. Chwilę później ktoś mocno załomotał kołatką do drzwi. Colomba poszła otworzyć i wtedy właśnie wydała ten okrzyk, który obudził domowników: na wpół rozłożone zwłoki przyczepione do framugi kiwały się bezwładnie, a wokół nich śmiały się i krzyczały dzieciaki.
- Zapukaj do drzwi, messire Jacopo! Zapukaj do drzwi! Otwórzcie panu Jacopo dei Pazzi!
Spłoszyło je nagłe przybycie siedzącego na koniu eleganckiego młodego mężczyzny. Spiesznie odczepiły swoje ohydne trofeum i powlokły je dalej, lecz obrzydliwy odór zdawał się przyklejony do kamiennego progu i teraz z kolei Fiora poczuła, że robi jej się słabo.
- Czy nie można by zabrać donny Colomby do domu? - spytała, podczas gdy Chiara starała się wprowadzić do środka wuja, który zawzięcie gestykulował, wzywając milicję.
- Oczywiście! - zawołał młody człowiek, chwytając lokaja za ramię. - Wnieśmy ją!
Fiora się odsunęła i dwaj mężczyźni przenieśli Colombę, której drżące nogi odmówiły posłuszeństwa. Nagle spojrzenie młodzieńca napotkało wzrok Fiory i omal nie upuścił on chorej:
- Madonna santissima! To ty?... Słyszałem, że wróciłaś, ale nie mogłem w to uwierzyć.
- Dlaczego? Bo sądziłeś, że nie żyję? To było rzecz jasna wygodniejsze, zapewniało spokój umysłu.
Ironiczne spojrzenie Fiory raczej z rozbawieniem niż z urazą mierzyło dawnego wielbiciela. Luca Tornabuoni wciąż był tak przystojny, jak wówczas, gdy żarliwie ubiegał się o rękę Fiory. Może był nawet przystojniejszy, gdyż w ciągu tych trzech lat utraci! pewną delikatność wieku młodzieńczego, a zarazem to, co w nim jest rozczulającego. Fiora wiedziała jednak, jaką tchórzliwość skrywała ta twarz o profilu godnym wybicia w brązie. W dniu katastrofy, kiedy rozpadło się całe jej życie, Luca pospiesznie wmieszał się w tłum, nie próbując nawet udzielić pomocy tej, w której, jak twierdził, był tak nieprzytomnie zakochany.
- No, na co czekacie? - zawołał Albizzi, który postanowił wreszcie wrócić do środka. - Trochę żwawiej, do diabła! Upuścicie tę biedną kobietę. A wy, dziewczęta, co tam robicie? - dodał pod adresem Fiory i Chiary. - Może jestem roztargniony, ale nie na tyle, by nie zauważyć, że jesteście w koszulach! W koszulach! Na ulicy! No już! Do środka!
Trzymając się za ręce, młode kobiety wbiegły ze śmiechem po schodach, a Luca zawołał za nimi:
- Pozwól mi się z tobą zobaczyć, Fioro! Musimy porozmawiać! Powiedz, że mogę przyjść!
Przechylając się przez poręcz, Fiora rzuciła:
- Nie jestem u siebie. A poza tym ja nie mam ochoty cię widzieć!
To jednoznaczne oświadczenie nie zniechęciło Luki do ponownego przyjścia w ciągu dnia, lecz Fiora odmówiła przyjęcia go, zresztą podobnie uczyniła nazajutrz. Usiłowała zrozumieć, dlaczego temu chłopcu, niegdyś jej wielbicielowi, którego hołdy przyjmowała, gdyż był przystojny i szykowny, lecz którego uczuć nie odwzajemniała, tak bardzo teraz zależało na spotkaniu. Tym bardziej że według Chiary był żonaty i miał dziecko.
- Jeśli zacznę utrzymywać stosunki ze wszystkimi żonatymi mężczyznami w mieście, to moja reputacja szybko legnie w gruzach - wyznała Chiarze. - Zresztą zupełnie nie mam ochoty z nim rozmawiać.
* * *
Tym razem piękna pogoda powróciła i utrzymywała się ku ogólnemu zadowoleniu, choć osoby poważne odrzucały jakikolwiek związek między kaprysami nieba a doczesnymi szczątkami Jacopa Pazziego; te zresztą ostatecznie opuściły Florencję, spływając rzeką, do której gonfalonier kazał je zrzucić z mostu Rubaconte.
Tego dnia dwie przyjaciółki, które chętnie spacerowały po Florencji, wreszcie znów spokojnej, postanowiły wejść na wzgórze San Miniato. Minął czas kwitnienia głogów i fiołków, ale Fiora i Chiara zawsze lubiły to urocze miejsce, z którego roztaczał się piękny widok na Florencję i cały region. Niedawne ulewy nie spowodowały większych szkód wokół starego kościoła i pałacu biskupów. Wyniosłe cyprysy czerniły się na szczycie wzgórza i jak bariera chroniły przed naporem roślinności, bujnie rosnącej po trzech słonecznych dniach.
Stojąc na niewielkim tarasie przed kościołem, młode kobiety przez chwilę przyglądały się miastu rozciągającemu się u ich stóp i spowitemu tęczową mgiełką zapowiadającą upał. Zapach traw, melisy, mięty i kopru unosił się z położonych poniżej warzywników. Powietrze było cudownie ciepłe, a na bezchmurnym, błękitnym niebie śmigały jaskółki jak cienkie, czarne strzały.
Siedząc na trawie pod sosną, której suchą igłę pogryzała, Fiora rozkoszowała się tą chwilą powrotu do ukochanego miasta, w którym mogła być sobą. Ani Chiara, ani ona sama nie odczuwały potrzeby rozmowy, przekonane o spokojnym porozumieniu, w którym pławiły się ich umysły. Nieco na uboczu, oparta o drzewo, spała Colomba, z nosem wtulonym w pokaźny tors.
Fiora miała zamiar pójść w jej ślady, kiedy między nią a widokiem miasta pojawił się jakiś cień. Drgnęła, rozpoznając Lucę Tornabuoniego, który właśnie przyklęknął, aby być na jej poziomie. W jednej chwili poczuła irytację, a jej reakcja była natychmiastowa:
- Idź stąd! Powiedziałam, że nie chcę cię więcej widzieć!
- Chwileczkę, Fioro! Tylko chwileczkę! Wiem, że masz do mnie żal...
- Żal? Zapomniałam wręcz o twoim istnieniu. Przypominanie mi o nim nie jest dobrym pomysłem!
- Nie bądź taka zawzięta! Wiem, że zachowałem się wobec ciebie niewłaściwie, ale później tak bardzo cierpiałem z tego powodu...
- Cierpiałeś? Nawet nie wiesz, co to znaczy. Wystarczy na ciebie spojrzeć, żeby zobaczyć, jakiej szkody doznałeś przez te ostatnie lata: wyglądasz wspaniale, dostatnio, masz młodą małżonkę i syna, jak mi mówiono.
Rzeczywiście, nic tylko siąść i płakać.
- Pozwól mi przynajmniej powiedzieć coś na swoją obronę! Chiaro, proszę, zostaw nas na chwilę samych.
Ta jednak, zamiast odejść, wyciągnęła się na trawie jak długa.
- Nie ma mowy! Za dobrze mi tutaj. Poza tym ona nie ma ochoty cię słuchać. Nie lubi tchórzy.
- Nie jestem tchórzem i dobrze o tym obie wiecie! Na turniejach jestem nieustraszony.
- Byle gamonia na to stać, jeśli tylko ma muskuły, dobrą broń i wytrenowanego konia - ucięła Fiora. - Nie na tym polega odwaga.
- Co zatem miałem zrobić? Przeciwstawić się samotnie rozjuszonemu tłumowi? To było przerażające...
- Sądzisz, że tego nie wiem? Co miałeś zrobić? Podejść do mnie, podać mi pomocną dłoń, której tak potrzebowałam. Pozostać u mego boku. Ale ty uciekłeś jak ścigany zając. Gdyby nie Lorenzo...
- Cóż tak niezwykłego ma w sobie mój kuzyn? Mógł cię uratować, a nic nie zrobił - powiedział Luca cierpko.
- Zrobił znacznie więcej, niż sądzisz, i to, że żyję, zawdzięczam jemu.
- Płacisz mu za to bardzo szczodrze, jeśli wierzyć pogłoskom. Zostałaś jego kochanką?
- To prawda, ale nie wiem, dlaczego cię to obchodzi.
- Ależ ja cię kocham! Nigdy nie przestałem cię kochać, tęsknić za tobą.
Chciałem ruszyć ci z pomocą, ale ojciec mnie zamknął i...
- I uznałeś, że wygodniej będzie pozostać w zamknięciu. Po czym popędziłeś ślubować innej. A może mojemu przyjacielowi, Demetriosowi, śniło się, że widział cię z ładną, rudowłosą dziewczyną? Skończmy z tym, Luco! Kiedyś słuchałam cię z przyjemnością, ale cię nie kochałam. Nigdy cię nie kochałam. Dlaczego miałabym teraz się tobą zainteresować?
Wstała, by się od niego odsunąć. Wyciągnął błagalnie ręce, aby ją zatrzymać, ale czarny jedwab sukni prześliznął mu się między palcami. Chiara także wstała i znalazła się pomiędzy nimi. Uspokajająco położyła rękę na ramieniu młodego mężczyzny.
- Zapomnij o niej, Luco! Poczułeś na nowo dawną namiętność, kiedy znów ją ujrzałeś, ale jesteś podobny do dziecka, które domaga się dawniej wzgardzonej zabawki, gdy dano ją jego bratu, i które tupie, by ją odzyskać. Nie można do niczego zmusić serca kobiety...
- Tak? A czy kiedyś kochała Lorenza? A przecież teraz jest jego!
- Nie jestem niczyja! - zawołała Fiora, tracąc cierpliwość. - Może istotnie jestem coś winna twemu kuzynowi, ale nie tobie! Przestań więc zawracać mi głowę i idź sobie! Wracaj do rodziny! Nie chcę cię więcej widzieć ani słyszeć.
Gwałtowny poryw gniewu zabarwił na purpurowo piękną twarz Luki i roziskrzył jego czarne oczy.
- Nigdy się mnie nie pozbędziesz, Fioro! I na świętego Łukasza, mojego patrona, będę umiał zaprowadzić cię tam, gdzie chcę!
- Twój święty patron był lekarzem. Błagaj go, by cię uzdrowił, gdyż tracisz rozum. To będzie rozsądniejsze!
Biorąc Chiarę za rękę, ruszyła w stronę Colomby, którą podniesione głosy już dawno obudziły i która śledziła scenę z zachłannością namiętnej miłośniczki romansów. Pojąwszy, że uporem nic nie wskóra, Luca Tornabuoni podszedł do konia przywiązanego do jednego z odlanych z brązu pierścieni przy pałacu episkopalnym. Gest, którym pożegnał trzy kobiety, mógł równie dobrze oznaczać pożegnanie, jak groźbę.
- Możesz mi powiedzieć, co mu się stało? - spytała Fiora, wzruszywszy ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może jest szczery, mówiąc, że nigdy cię nie zapomniał, choć Cecilia, jego żona, jest czarująca. Sądzę, że jego obecne zachowanie można wyjaśnić w trzech punktach: znów cię zobaczył, wie, że Lorenzo jest twoim kochankiem... i nudzi mu się, jak to się zdarza osobom bogatym, niezbyt wykształconym i nie bardzo wiedzącym, co robić z czasem. Jednakże strzeż się: miłość rozpieszczonego dziecka może stać się źródłem kłopotów.
Zwłaszcza jeśli postanowisz zamieszkać tutaj.
- Zobaczymy! Zawsze mogę wyjechać do Francji.
Po powrocie do pałacu Albizzich Fiora zastała bilecik, który przyniesiono dla niej po południu. Zawierał tylko kilka słów. Zaczerwieniła się trochę, czytając je, i nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Tęsknię za Tobą! Wróć! Posąg jest znacznie mniej piękny niż Ty. Jutro musisz być w moich ramionach, w przeciwnym wypadku sam po Ciebie przyjadę. L.
Złożyła bilecik i wsunęła go za gorset troszkę nerwowym gestem. Chiara wybuchnęła śmiechem.
- Wzywa cię?
- Tak.
- A ty... ty nie chcesz, żeby czekał? - Nie...
- Sprawa została rozpatrzona pozytywnie! Jutro odprowadzę cię z Colomba do murów obronnych i dam ci dwóch służących na resztę drogi.
- A może teraz ty przyjedziesz na kilka dni do Fiesole?
- Może później... Lorenzo nie byłby zadowolony z mojej obecności, a ja nie chcę mu się narażać.
Nazajutrz Fiora, Chiara i Colomba, zakupiwszy lekkie materie w przewidywaniu letnich upałów, wychodziły ze sklepu na via Calzaiuoli i podchodziły do mułów pilnowanych przez dwóch służących, kiedy ulica wypełniła się rozkrzyczanym i gestykulującym tłumem uzbrojonym w kije, noże i inne przedmioty, który wrzeszczał: „Śmierć Pazzim!...
Sprawiedliwości!... Wolności!... Śmierć dla Pazzich i żółtej dziewczyny!".
- Boże! - jęknęła Chiara. - Znowu zaczynają! Wygląda na to, że znaleźli jeszcze jednego!
Skutek tych krzyków był magiczny. W okamgnieniu zniknęły stragany, trzasnęły okiennice i ulica opustoszała.
- Może byłoby lepiej, gdybyśmy też stąd poszły? - zaproponowała Colomba, której sługa pomagał dosiąść muła. Jednak Fiora, już w siodle, nie słuchała jej.
Wręcz przeciwnie - ruszyła w kierunku tłumu.
- Wracaj! - zawołała zaniepokojona Chiara. - Zadepczą cię!
"Fiora i król Francji" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i król Francji". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i król Francji" друзьям в соцсетях.