Fiora czyniła sobie wyrzuty z powodu własnej obojętności, wynikającej być może z faktu, że do tej pory nie mogła porozumieć się z uwolnioną dziewczyną.
Czy było tak z powodu spiczastego nosa, stanowiącego jej jedyne podobieństwo do niegodnego tego miana ojca? W każdym razie, fakt czyją lubiła, czy też nie, miał niewielkie znaczenie: nie zamierzała mieszkać z Małgorzatą. Przynajmniej w tej sprawie Fiora podjęła decyzję.
Tuż przed świtem nadszedł chłód. Zdjąwszy ubranie młoda kobieta wyciągnęła się na łóżku pozwalając, by ją owiał. Głowę miała ciężką, pewnie od zbyt długiego wdychania rozkosznego zapachu rozkwitłej w sąsiedztwie lipy. Stwierdziła, że ziemia burgundzka mogła być upajająca i że słodko byłoby tu żyć, pod warunkiem, że byłoby się we dwoje.
Przez chwilę rozkoszowała się myślą, by osiąść w Selon-gey i czekać tam cierpliwie na powrót Filipa. Wyraz jego twarzy w chwili, gdy ją ujrzy, dałby zapewne odpowiedź na wszystkie jej pytania. Ale jak tam przetrwać? Jak ma tam dotrzeć bez środków do życia, jak nędzarka. Demetrios nie był osamotniony w swym niepokoju o przyszłość. Złoto Wspaniałego topniało w oczach. Niedługo niezbędna stanie się wizyta na ulicy des Lombards w Paryżu, w kantorze, który prowadzi Angolo Nardi. Jeśli Lorenzo Medyceusz nie wprowadził Fiory w błąd, na jej nazwisko zostały tam zdeponowane pieniądze. Poza tym istniała wiążąca ją z De-metriosem przysięga, uświęcona braterstwem krwi. Fiora nie chciała jej złamać. Jedynie śmierć księcia mogła uwolnić Filipa od uroku, który go zniewolił i być może przywrócić go Fi orze... jeśli nie da się wcześniej zabić dla większej chwały swego pana! Odpędziła jednak tę złowieszczą myśl. Gdyby Filipa nie było już na tym świecie, miałaby jakieś przeczucia. Poczułaby, że część jej samej przestała żyć.
- Jak tylko Małgorzata odzyska siły - zdecydowała -wyjedziemy do Brévailles.
Pokrzepiona tym postanowieniem zapadła w sen, podczas gdy w oddali rozległo się pierwsze pianie kogutów.
ROZDZIAŁ CZWARTY
ZEMSTA NALEŻY DO PANA
- Zrezygnuj, Fioro - powiedział nagle Demetrios, zbliżając swego konia do jej wierzchowca. Jechali na czele niewielkiej grupki zmierzającej do Brevailles. Leonarda i Małgorzata podążały z tyłu na bardzo spokojnych mułach, a uzbrojony po zęby Esteban zamykał pochód.
- Z czego miałabym zrezygnować? Z odprowadzenia Małgorzaty do jej babki?
- Dobrze wiesz, co mam na myśli. Nawet bez Małgorzaty przyjechałabyś tutaj, aby zabić swego dziadka. Nie protestuj! To twój dziadek, czy tego pragniesz, czy nie.
- Byłby nim tylko wtedy, gdyby przedtem był ojcem, a on jest przyczyną wszystkich nieszczęść mojej matki. Nie tylko siłą wydał ją za mąż za tego nędznika, ale nic nie zrobił, by ją uratować. Chciałbyś, żebym mu przebaczyła?
- Nie, ale chciałbym, żebyś się oszczędzała. Pozwól: odprowadzę Małgorzatę z Leonardą, a ty wróć z Estebanem do gospody, w której spaliśmy ostatniej nocy. Lepiej, żebyś nie wchodziła do tego domu - dodał wskazując na zamek, którego wieże zdawały się płynąć na powierzchni białego obrusa mgły unoszącej się z rzeki.
Nie był to wielki zamek, ale ze swymi trzema wieżami, donżonem i wysokimi murami obronnymi zwieńczonymi hurdycjami, wyglądał groźnie i zapewne niełatwo byłoby sforsować jego bramę. Wzniesiony nad Doubs, której burzliwe wody wypełniały jego fosy i izolowały go, kiedy most był podniesiony, przypominał zawziętego wojownika, panującego nad rzeką.
- Czego się obawiasz? - spytała Fiora z odrobiną lekceważenia.
- Że zdradzi cię twa twarz!
- Skrywa ją welon.
- Ale będziesz zmuszona ją odsłonić. Jak sądzisz, jakie przyjęcie czeka cię w domu, którego pan wprowadził dyscyplinę bliską terroru? Przypomnij sobie, co powiedział Krzysztof. Twój dziad to człowiek surowy, bezwzględny, który nie tylko nie próbował uratować swych grzesznych dzieci, lecz nawet pomógł du Hamelowi w wymierzeniu kary. Obawiam się, że jeśli tu wejdziesz, nie uda ci się wyjść.
- Jeszcze zobaczymy! A poza tym: czego miałabym się obawiać w twoim towarzystwie? Czyżbyś stracił władzę pozwalającą panować nad ludźmi w chwili ich silnego wzruszenia? Mógłbyś skorzystać z tych umiejętności! Widok mojej twarzy ma wszelkie szanse wywołać wzburzenie.
- To znacznie trudniejsze w przypadku mężczyzny. Obawiam się, że de Brevailles może być nieczułym starcem, niewrażliwym na żadne stany uczuciowe.
- Tym wspanialszą masz okazję, by przeprowadzić interesujące doświadczenie! Zresztą nie wyobrażam sobie, jak można odmówić przyjęcia własnej, prawowitej wnuczki?
- Małgorzata nie zrodziła się z grzechu! - dodała z odrobiną goryczy. - Nie mam prawa odbierać jej tej szansy.
- Zakładając, że to dla niej szansa! Nie wiem, czy ten zamek jest najlepszym miejscem, które pozwoli zapomnieć o latach cierpień.
Małgorzata opowiedziała im o swym życiu w kolejnych siedzibach ojca. Cztery lata względnego spokoju pod opieką niani, która opuściła ją dla lepszego świata. Później życie niemal w opuszczeniu, wśród obojętnej służby i - na ogół - z dala o nie tającego awersji ojca. Wychodziła jedynie po to, by udać się do pobliskiego kościoła pod opieką bigoteryjnej służącej, która nigdy nie uważała, że odbywane na kolanach na zimnej pasadzce modły przed stacjami Męki Pańskiej są wystarczająco długie. W końcu zaczęła myśleć, że klasztor nie byłby przykrzejszy niż życie w ojcowskim domu. Któregoś dnia ośmieliła się poprosić, by pozwolono jej złożyć śluby zakonne.
Du Hamel odmówił. Nie miał najmniejszej ochoty płacić posagu za córkę, dzięki pracy której oszczędzał nawet na płacy jednej dziewczyny kuchennej. A później, kiedy jej ciało nabrało kobiecych kształtów, musiała znosić przemoc ze strony masztalerza, który ją nikczemnie zniewolił na słomie w stajni. Nowi przyjaciele biedaczki - nie miała pojęcia o więzach krwi łączących ją z Fiorą, gdyż - tego zdaniem Demetriosa - wymagała ostrożność, mieli możność poznać ciąg dalszy podczas transu, w który została wprowadzona: poród w piwnicy, gdzie du Hamel uwięził ją okrutnie pobiwszy, kiedy jej stan stał się widoczny, narodziny chłopczyka, którego jej odebrano i uduszono na jej oczach.
Działo się to w okresie, gdy du Hamel został mianowany radcą w Dijon. Skorzystał z tego by ograniczyć służbę do dwóch braci, którzy umieli zdobyć jego całkowite zaufanie, ale nie podwyżkę pensji. Zabrał ze sobą Małgorzatę zamkniętą w lektyce o dokładnie zasuniętych firankach, która zawierała również większość bagaży. W domu przy ulicy Lacet nieszczęsna dziewczyna została przykuta w piwnicy na noc, bo w ciągu dnia pracowała w domu, głodzona, często dręczona. Tylko gruby służący Klaudiusz okazywał jej pewne współczucie, kiedy du Hamela nie było w domu. Przynosił trochę jedzenia a także wino, do którego nabrała upodobania, ale kazał jej płacić za te dobrodziejstwa w jedyny sposób, w jaki biedna dziewczyna mogła to zrobić. Na szczęście haniebne uściski nie pociągnęły za sobą żadnych konsekwencji.
Mimo jego wyrachowanej pomocy Małgorzata słabła, a przede wszystkim traciła nadzieję. Chęć do życia - jeśli można było to nazwać życiem! - opuściła ją i doszło do tego, że gorąco pragnęła rychłej śmierci. Wtedy niespodziewanie nadeszła pomoc.
Czuła się teraz znacznie lepiej. Wracały jej siły, policzki nabierały kolorów, ale bardziej przypominała mechanicznie wprawianą w ruch kukiełkę niż żywą kobietę. Wybawcom okazywała wiele wdzięczności, ale zdawała się zupełnie nie interesować przyszłością. Była łagodna i raczej milcząca, mimo że całkowicie odzyskała mowę. Przebywając z nią Fiora miała wrażenie, że ma do czynienia z cieniem.
- Bardzo się boję - powiedziała Leonarda - że jej dusza uleciała wraz z duszyczką dziecka. Może wróciłaby do niej, gdyby ktoś jej okazał dużo, dużo miłości? My niestety możemy jej ofiarować tylko przyjaźń.
Zatrzymawszy się na skraju drogi wiodącej wzdłuż rzeki, Fiora rozmyślała o tym wszystkim. To prawda, że zamek o poczerniałych ze starości murach nie wyglądał zbyt zachęcająco. Czy Małgorzata znowu nie znajdzie się w więzieniu? Fiora odwróciła się, by spojrzeć na młodą kobietę, która została nieco z tyłu z Leonardą. Powiedziała jej wcześniej, że zabierają do babki, ale nie wspomniała nic o dziadku. Jak on przyjmie córkę potępionej Marii, nawet tę urodzoną w związku małżeńskim? Ponure domostwo o nieprzystępnym wyglądzie nie budziło większego zaufania.
Bardziej dla uspokojenia sumienia niż dla złagodzenia niepokojącego wrażenia, Fiora przywołała wieśniaka, zmierzającego z sierpem na ramieniu na pole.
- Czy to Brevailles?
Mężczyzna grzecznie zdjął czapkę z głowy i potwierdził:
- Pewnie, że to Brévaüles! Ale... czy to tam idziecie, pani? - dodał z niewytłumaczalną mieszaniną niepokoju i ciekawości. - Nie każdy może tam wejść, wiecie?
- Mimo to chciałabym się widzieć z panią Magdaleną. Przypuszczam, że jest w domu?
- A gdzie miałaby być? Cięgiem siedzi w domu, odkąd pan zachorzał. Nie widujem już nikogo, ino zarządcę i dziewkę kuchenną, która tyle gada co ryba.
- Jest chory? - wtrącił Demetrios - Wspaniale się składa. Jestem właśnie lekarzem. Na co cierpi?
Chłop podrapał się w głowę, uczynił najwyższy wysiłek umysłowy i w końcu potrząsnął głową ze znaczącym grymasem:
- Coś mi się zdaje, że tego nikt nie wie. Jak się spytać o jego zdrowie, to odpowiadają, że nic mu nie lepiej. W każdym razie, czyście lekarz, czy nie, dziwne by było, jakby wam otworzyli.
- Dlaczego? - zapytała Fiora.
- Ano, nigdy nikomu nie otwierają: ani mnichom, ani żebrakom, ani komediantom, ani zbłąkanym podróżnym. Taki to dom, w którym nie znajdziesz chrześcijańskiej gościny. To zły dom. Choć rzec trzeba, że były tu wielkie nieszczęścia...
Najwidoczniej wieśniak miał ochotę na pogawędkę, ale Fiora wiedziała tyle co on, jeśli nie więcej, o ciężkich doświadczeniach, przez które przeszli gospodarze zamku. Podziękowała chłopu dając mu sztukę srebra i, ponieważ reszta grupy dołączyła do niej, śmiało skierowała konia w stronę murów zamkowych. Demetrios dogonił ją zamierzając ponowić ostrzeżenia, ale Małgorzata jechała tuż za nim, a nie można było dyskutować przy niej.
Poranna mgła wznosiła się nad rzeką ukazując wiry poruszające się w niewielki lasek, za którym można było dostrzec kilka krytych strzechą domów i niedużą dzwonnicę kościoła. Po lewej stronie ukazała się wiodąca do zamku zarośnięta chwastami ścieżka. Wyglądała tak, jakby od dawna nikt nią nie przejeżdżał. Fiora skierowała na nią konia i szybko odnalazła kładkę, której sięgać musiał most zwodzony w chwilach, gdy był opuszczony. Obecnie jednak wznosił się jak niedostępny mur z drugiej strony zarośniętej, napełnionej wodą prawie po brzegi fosy. Naprzeciwko, zamknięty jak zaciśnięta pięść, cichy i niemy jak grobowiec, zamek Brevailles wznosił ku niebu swe ponure, dumne mury, zdające się rzucać wyzwanie letniemu słońcu.
Nie zsiadając z konia Esteban przycisnął do ust srebrny róg i wydał przeciągły dźwięk, który poderwał do lotu stadko ptaków. Czekali daremnie na otwarcie.
- Czy to naprawdę zamek mojej babki? - zapytała stojąca obok Fiory Małgorzata.
- O ile wiadomo, tak - odpowiedziała Fiora - Co o nim myślisz, pani?
- Nic. Wydaje się smutny. Nasz dom w Autun nie był taki. Dlaczego więc mojej matce się nie podobał?
- Może dlatego, że małżonek który ją do niego wprowadził, nie umiał zdobyć jej serca. Chata kryta strzechą jest lepsza od pałacu, jeśli mieszka w niej miłość.
- Przecież mogła kochać mnie? Ale ona mnie nie kochała, w przeciwnym razie nie porzuciłaby mnie.
Już drugi raz odkąd ją przygarnięto, Małgorzata robiła aluzję do Marii. Po raz pierwszy uczyniła to w rozmowie z Leonardą, która zdawała się budzić jej szczególne zaufanie, ale stara panna nie nalegała, gdyż miała wrażenie, że Małgorzata nienawidzi Marii prawie tak jak jej męża. Reg-nault du Hamel w swym okrucieństwie nie oszczędził córce niczego. Matka była dla niej jedynie zepsutą i zdeprawowaną kobietą, która porzuciła ognisko domowe wyłącznie po to, by zaspokoić swe popędy, za co została bardzo sprawiedliwie ukarana. Fiora usiłowała pewnego dnia zmienić ten osąd, ale Małgorzata zamknęła oczy stwierdzając, że jej to nie interesuje. Był to może najważniejszy powód, dla którego Fiorze nie udawało się prawdziwie przywiązać do przyrodniej siostry. Powstrzymała Estebana zamierzającego ponowić wezwanie.
- Czy wolisz, żebym zaprowadziła cię raczej do jakiegoś klasztoru? - spytała.
Ale Małgorzata potrząsnęła głową o wspaniałych, czystych już i skromnie zaplecionych włosach, które lśniły w słońcu:
"Fiora i Zuchwały" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Zuchwały". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Zuchwały" друзьям в соцсетях.