- Kiedy spotkałeś króla Ludwika, panie?
- Najpierw w czasie bitwy pod Montlhćhery, gdzie widziałem go mężnie walczącego i oszczędzającego, na ile to było możliwe, życie i krew swych żołnierzy. Podziwiałem go. Później zobaczyłem go w czasie spotkania w Péronne, w tej pułapce, w którą sam wpadł i w której przez długie godziny śmierć wisiała mu nad głową. Nie widać było u niego strachu. Wykazał się wielką sztuką dyplomacji i zrozumiałem wtedy, jakim jest geniuszem. Myślę, że oceniłem go tak, jak na to zasługiwał. Zrobiłem wszystko, aby powstrzymać ślepy gniew Zuchwałego. Król okazał mi wdzięczność z tego powodu.
- Mówią - powiedział Demetrios - że Zuchwały zmusił go, by mu towarzyszył w Liège i asystował przy ukaraniu mieszkańców, którzy byli przecież jego wczorajszymi przyjaciółmi. Podobno w tych okolicznościach zachował niezmącony spokój.
- Ma zadziwiające zdolności aktorskie i przyznaję, że fascynuje mnie jak pająk, który cierpliwie przędzie nić, w którą dają się złapać oszołomione owady. Po Péronne wypełniałem dla Zuchwałego różne misje w Anglii, Bretanii, Kastylii, nie otrzymując w zamian nic poza gorzkimi słowami krytyki czy cierpką odprawą. Jednocześnie widziałem rozwój jego bezlitosnej i szalonej polityki. O czymże Zuchwały nie marzył? Cesarstwo! Hegemonia w Europie! Uznanie go przez cesarza Fryderyka II dziedzicem w miejsce prawowitego następcy tronu! A teraz królestwo, dla którego zjednoczenia potrzebna jest mu Lotaryngia. Ale ja odszedłem wcześniej. Jakaś bezużyteczna misja, w której omal nie straciłem życia, sprawiła, że podjąłem decyzję: wzywał mnie król Ludwik. Trzy lata temu nocą przyłączyłem się do niego w Ponts-de-Cé w Andegawenii. I tego nie żałuję.
- Co by się z tobą stało, panie, gdyby przypadkiem Zuchwały cię pochwycił? - zapytał Demetrios.
- Mój koniec byłby bez wątpienia przykładny. Zresztą porywając się na króla Filip de Selongey zamierzał za jednymzamachernzaprowadzić do księcia mnie, gdyż chce mojej śmierci, jak sądzę, jeszcze bardziej niż jego pan.
Ponieważ nie przepadam za polowaniem, to on został pojmany.
- Dobrze go znasz, panie? - szepnęła Fiora.
- Dość dobrze. Jest starszy ode mnie jedynie o dwa lata i długo byliśmy towarzyszami broni. Nigdy jednak nie byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi: zbyt wiele nas różniło.
- Jednakże miałeś może okazję poznać jego żonę, panie? Zaskoczenie okazane przez Commynesa było zbyt wielkie, by nie było szczere.
- Jego żonę? Nigdy nie słyszałem, żeby był żonaty! Z tego, co wiem, odrzucił wiele partii, czasem świetnych. Niewiele czasu mógłby poświęcić nieszczęśnicy, która by go wzięła.
- Dlaczego nazywasz ją nieszczęśnicą?
- To niezbyt przyjemny los żyć samotnie w burgundz-kim zamku, albo powiększać krąg dam czekających z dala od mężów w Gandawie, Brugii, Brukseli czy Lille obok księżnej Małgorzaty. Wojna nie sprzyja szczęściu małżeńskiemu! Tak jest ze mną: od dwóch i pół roku, kiedy ożeniłem się powtórnie, nie widziałem pani Heleny, mej pięknej małżonki. Jeśli nie przebywa ona u królowej Charlotty w Ambois, to rezyduje w zamku Argenton, który wniosła mi w posagu i gdzie lubi przebywać.
- Nie tęskni za tobą, panie? - rzuciła Fiora nieco zuchwale.
- Nawet jeśli tak, to jest zbyt rozsądna i dobrze wychowana, by kiedykolwiek o tym mówić.
- Pozwól więc, że zapytam inaczej: czy ty nie tęsknisz za nią, panie?
Commynes, odzyskawszy dobry humor, wybuchnął śmiechem:
- Widzę, że muszę ci zrobić przyjemność, donno Fioro! Mógłbym powiedzieć, że król nie daje mi na to ani czasu, ani sposobności i byłaby to prawda. A jednak zdarza mi się czasem wieczorem, kiedy w powietrzu unosi się zapach pól, a niebo jest usiane gwiazdami, że brak mi jej obecności, gdyż jest miła, ładna i świeża. Ma włosy tak jasne, jak twoje są ciemne, ale jej usposobienie jest dużo spokojniejsze od twojego - jeśli wybaczysz mi tę uwagę, pani.
Robiło się późno. Commynes, który opróżnił właśnie salaterkę truskawek i jeżyn popijając je kieliszkiem śliwowicy, pożegnał się ze swymi nowymi przyjaciółmi i odszedł do przygotowanego dla niego pokoju. Fiora usłyszała cichnący odgłos jego kroków w długiej galerii nad wewnętrznym dziedzińcem. Upewniwszy się, że pan na Argenton wszedł do swego pokoju, wróciła do Demetriosa stojącego w oknie i słuchającego dzwonów pobliskiej katedry obwieszczających, że czas gasić ognie. Oświetlające stół świece zostały wcześniej zdmuchnięte, ale noc była wystarczająco jasna, by można było obejść się bez oświetlenia. Fiora usadowiła się obok Greka i zapytała:
- Naprawdę nie wiem, co myśleć o tym człowieku. Zupełnie zbił mnie z tropu. Zdaje się być samą szczerością, lojalnością i uczciwością i zapewne łatwo zaprzyjaźnić się z nim, a jednak...
- Chyba nie będziesz mu teraz czynić wyrzutów, że porzucił Zuchwałego dla króla Ludwika?
- A czy nie mielibyśmy racji? Czyżby we wszystkich językach świata takich jak on nie zwą zdrajcami?
- Nie wiem, gdyż wina nie jest po stronie pana de Commynes, ale po stronie tego nieumiarkowanego księcia, oszalałego z pychy i odpornego na wszelkie ludzkie uczucia, nie umiejącego zatrzymać takiego sługi. Mówię ci, że ten Commynes jest sługą niezwykłym i instynktownie odwrócił się ku umysłowi podobnemu do własnego. Jest on materiałem na męża stanu i Ludwik XI to dostrzegł. Wie, że można liczyć na oddanie, jeśli się na nie zasłuży. Zuchwały tego nie wie i nigdy się nie dowie.
- Umiał jednak przywiązać do siebie pana de Selon-geya - szepnęła Fiora z goryczą.
- Ponieważ są do siebie podobni: są urodzonymi wojownikami, należą do tych feudałów, których ludzie we Florencji obawiają się i którymi nieco gardzą. Twój Filip jest odbiciem, jakie Zuchwały może ujrzeć, jeśli zdarzy mu się przejrzeć w lustrze.
- To nie jest mój Filip!
- A jednak twoje serce szaleje ze strachu, odkąd wiesz, że grozi mu szafot. Nie mów nic. Czytam w tobie jak w książce, dobrze o tym wiesz.
- Umiesz również odczytać przyszłość. Czy on umrze?
- Nie mam pojęcia. Aby ci odpowiedzieć, musiałbym być przy nim.
- Ale jesteś przy mnie! Co widzisz?
- Długą drogę, zgiełk bitewny, krew i łzy. Czy posłuchasz mnie, Fioro, jeśli ci poradzę, byś wróciła do Paryża, do Leonardy i państwa Nardich? Walki, które nadejdą, nie są dla kobiety. Kocham cię, pragnę ci ich oszczędzić.
- Nie chcę być oszczędzana - powiedziała z nagłą gwałtownością. - Dziś nienawidzę Zuchwałego jeszcze bardziej niż nienawidziłam wczoraj. A jeśli Filip miałby zginąć z jego powodu...
Przerwał jej odgłos kroków na ulicy. Rozpoznała krępą sylwetkę Estebana wracającego do oberży po wieczorze spędzonym zapewne w jakimś szynku. Odkąd opuścili Paryż, Kastylijczyk wchłaniał mocny zapach wojny wszystkimi porami skóry i nie tracił żadnej okazji, by zbliżyć się do żołnierzy i choć przez chwilę dzielić życie, do jakiego był stworzony. Demetrios dobrze wiedział o tym upodobaniu. Esteban musiał być naprawdę przywiązany do niego, aby oprzeć się chęci zaciągnięcia się do armii. Jednak czy długo jeszcze wytrzyma w tym kraju, w którym widuje się więcej żołnierzy niż cywilów?
Zawołał go przez okno i polecił, by przyszedł do niego na górę.
- I tak bym przyszedł, bo miałem coś do powiedzenia donnie Fiorze.
- Mnie?
- Może raczej wam obojgu, pani. Hiszpański mnich!
- Co z nim?
- Jest tutaj. Widziałem go jadącego na mule tuż przed zamknięciem bram. Zatrzymał się u prałata katedry.
- Jaki hiszpańskimnich? - spytał Demetrios jakby spadając z obłoków. - Przecież chyba nie...
- Ależ tak - powiedział Kastylijczyk z drapieżnym uśmiechem. - Właśnie on. Donna Fiora widziała go na mszy w dniu Wniebowzięcia w Notre-Dame w Paryżu, a ja śledziłem go później i odnalazłem jednego z mnichów, u których mieszkał. Podobno przybył tu, by spotkać się z królem.
Demetrios milczał przez kilka chwil; zapewne tyle, ile trwało oswojenie się z myślą, że brat Ignacio ponownie pojawił się w jego życiu.
- No tak - westchnął wreszcie - tylko tego nam brakowało! Esteban, mój chłopcze, przykro mi, ale będziesz musiał dobrze pilnować tego ptaszka.
- W porządku - powiedział chłopak. - Będzie się w katedrze już na pierwszej mszy!
CZĘŚĆ TRZECIA
W służbie króla
ROZDZIAŁ SIÓDMY
LUDWIK XI, KRÓL FRANCJI
Trzy dni później król zebrał swój dwór na zamku z Senlis. - Wśród obecnych nie było kobiet - z wyjątkiem jednej. Przypominało to bardziej naradę wojenną niż zwyczajowe zebranie u suwerena pragnącego wysłuchać swego ludu. Więcej tam było zbroi niż ozdobnych kaftanów. Ludwik XI, jako jeden z nielicznych, nosił długą ciemnozieloną szatę rozchyloną z przodu i ukazującą chude nogi odziane w szare pludry a stopy obute w skórzane ciżmy. Na kapeluszu, którego szpic tworzył zabawne zestawienie z jego długim nosem, lśniły wypolerowane medaliony. Ubiór króla stanowił uderzający kontrast z różnobarwnymi, jedwabnymi tunikami i złotymi łańcuchami zdobiącymi jego otoczenie oraz wspaniałymi strojami gwardii szkockiej. Obok władcy stało kilku jego przyjaciół: stary pan de Bouchage, pan de Lude i Tanneguy du Chastel, ale żaden z nich nie był powołany do rady. Tylko Commynes, choć najmłodszy, mógł w Senlis ubiegać się o tytuł doradcy suwerena, o którym mówiono, że jego koń unosi całą jego radę. Stał obok króla, gotów na każde skinienie. Wielki biały chart zwany Drogim Przyjacielem leżał u stóp pana zasiadającego pod ozdobionym burbońskimi liliami baldachimem.
Jedyna kobieta w tym męskim zgromadzeniu to wezwana przez władcę Fiora, odziana w czerń, z włosami surowo zaplecionymi i okrytymi aksamitnym płaskim czepkiem, który nie pozwalał wysunąć się ani jednemu kosmykowi. Stała obok Demetriosa, którego wysoka postać częściowo ją zasłaniała. Od dawna nie czuła się tak rozgorączkowana. Od trzech dni chodziła po swoim pokoju w oberży, nie będąc w stanie przedsięwziąć niczego rozsądnego, prześladowana przez myśl, że Filip mógł w każdej chwili zostać stracony i czepiając się nikłej nadziei, jaką pozostawiły jej ostatnie siłowa króla: Pomówimy o tym jeszcze w wolnej chwili.
Początkowo miała nadzieję, że Demetrios zostanie wezwany przed oblicze władcy, że będzie mogła mu towarzyszyć, ale tak się nie stało.
- Sądziłam, że nie może się bez ciebie obejść: - spytała niemal agresywnie.
- Przede wszystkim nie może się obejść bez balsamu, który dla niego przygotowałem z gniecionych liści bzu i jeżyn oraz szlachetnego tłuszczu. Przykładają mu go na hemoroidy. Świetnie mu to robi.
- Tak świetnie, że już zupełnie cię nie potrzebuje! Pierwszy lepszy konował może posłużyć się twoją recepturą.
- Pod warunkiem, że będzie ją znał. Ja nikomu nie wyjawiam składu moich leków. Oczywiście, poza tobą. Bądź spokojna, król będzie mnie jeszcze potrzebował.
Poprzedniego dnia, nie mogąc już wytrzymać, Fiora zażądała swego konia. Wiedziała, że do Compiégne jest niedaleko, chciała tam pojechać w nadziei dowiedzenia się czegokolwiek o Filipie. Przekonała się jednak, że choć do Senlis można było swobodnie wejść, to dużo trudniej było się z niego wydostać bez rozkazu króla lub gubernatora miasta. Widząc, że jest bliska łez, Demetrios usiłował ją pocieszyć.
- Cierpliwości! Jestem przekonany, że panu de Selongey nie zagraża bezpośrednio niebezpieczeństwo. Sprowadzając cię tutaj nasz król, jak mówi młody Commynes, miał na pewno coś na myśli, skoro wie o ślubnych więzach łączących cię z więźniem. Trzeba poczekać, aż da temu wyraz.
- Skoro mowa o panu de Commynes, to on również zniknął jak kamfora! Zupełnie się nie pokazuje.
Przyszedł trzeciego dnia. To on przybył powiadomić dwoje cudzoziemców, by udali się na zamek, na królewskie posiedzenie. Co do Estebana, to przylgnął on do brata Ignacio, dzięki czemu nie stracił ani jednego nabożeństwa. Jedynym wydarzeniem, które dostarczyło mu nieco rozrywki, była wyprawa mnicha do opactwa Victoire, zakończona przepędzeniem go przez straże miejskie. Mimo poparcia prałata, on również musiał czekać, aż król będzie łaskaw go przyjąć. Ale obecność zakonnika irytowała Fiorę, która z obawy, że go spotka, nie wychodziła z oberży.
Ludwik XI zdawał się być tego ranka w doskonałym nastroju. Fiora mogła ze swego miejsca dojrzeć, jak śmieje się i przyjacielsko gawędzi z panem de Lude. Rozpatrzył pozytywnie kilka próśb mieszczan przybyłych, aby odwołać się do jego sprawiedliwości, dał hojną jałmużnę przeoryszy jakiegoś klasztoru, który ucierpiał w wyniku ruchów wojsk. Następnie król wstał:
"Fiora i Zuchwały" отзывы
Отзывы читателей о книге "Fiora i Zuchwały". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Fiora i Zuchwały" друзьям в соцсетях.