Odwróciła oczy w drugą stronę. Erik, właśnie o Eriku chciała teraz myśleć.

– Czy to było zabójstwo na tle rabunkowym?

– Nic na to nie wskazuje. Wprawdzie pokoje zostały szczegółowo przeszukane, ale nie zginęły ani książeczki czekowe, ani też pieniądze. Czy pani ma wrażenie, że czegoś tu brakuje?

Sara wstała i obeszła powoli pokój. Zatrzymała się dopiero przy komodzie.

– Tu trzymał swoje najważniejsze dokumenty – powiedziała, wskazując na mebel.

– Tu już szukaliśmy. Trudno jednak stwierdzić, czy coś stąd zniknęło. Naszą uwagę zwrócił jedynie notes, który znaleźliśmy przy pani wuju. Jak pani widzi, jest prawie nowy. Zapisane zostały tylko dwie pierwsze kartki i są to zwyczajne, codzienne notatki. Ostatnia z nich pochodzi z wczorajszego dnia. O, proszę, tu jest data. Brakuje natomiast trzeciej kartki, która musiała być wyrwana. Nigdzie nie udało nam się jej znaleźć, sprawdzaliśmy nawet w koszu na śmieci. Być może pani wuj wyrwał ją sam albo…

Zaczął przyglądać się z uwagą kolejnej, nie zapisanej kartce.

– Proszę spojrzeć. Wuj naciskał długopis na tyle mocno, że litery z wyrwanej strony odbiły się na następnej.

Sara skierowała kartkę pod światło, po czym wytężyła wzrok, by cokolwiek odczytać.

– Cóż tu jest napisane? Mnóstwo wyrazów nie do odcyfrowania, ale widzę jakieś wyraźniejsze słowo… Turbinella?

Komisarz potwierdził skinieniem głowy.

– Tak, myśmy też do tego doszli.

– Wydaje mi się, że tu jeszcze jest coś, jakby zaczynało się od „syn…”

– Na to wygląda. Czy pani to coś mówi?

– Nie. A czy Turbinella to jakieś nazwisko, imię?

– Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał nadać swojemu dziecku takie imię – oświadczył z powagą.

– No nie, z pewnością.

Sara podeszła do półki z książkami i odszukała tom encyklopedii zawierający hasła na literę T.

– Tam też już sprawdzałem – zauważył sucho policjant. – Nic z tego, nie ma takiego hasła. Wiem natomiast, że sąsiadka widziała pani wuja kilka dni temu, gdy wracał do domu, podtrzymywany przez któregoś ze znajomych. Przez kogo, nie umie powiedzieć. Wyglądało na to, że wuj był nieco podpity. Słyszała też, że podśpiewywał sobie pod nosem: „Tarantela, tarantela”, choć przypuszczamy, że raczej było to inne słowo, prawdopodobnie „Turbinella”.

– Być może – przytaknęła Sara. – Wuj nie gardził alkoholem, zwłaszcza podczas koktajli czy obiadów. Proszę mi wybaczyć, ale jak pan się właściwie nazywa? Jak mam się do pana zwracać?

– O, przepraszam. Zapomniałem się przedstawić. Jestem komisarz Alfred Elden i pracuję w wydziale kryminalnym.

W tym momencie otworzyły się drzwi do sypialni i wyszła stamtąd grupa techników policyjnych.

– No, już po robocie. Można zabierać ten cały majdan.

– Karlsen! – zareagował natychmiast komisarz Elden, wskazując na dziewczynę.

– O, przepraszam, nie wiedziałem… Nasz język jest mało wyszukany, ale nigdy nie mamy nic złego na myśli, proszę mi wierzyć.

Sara skinęła głową. Słowa policjanta wzburzyły ją i nie zdołała tego ukryć. Mimo że nie znała wuja za dobrze, pozostawał jednak dla niej jedyną bliską osobą. Teraz nie ma już nikogo.

Gdy funkcjonariusze opuścili pomieszczenie, Elden zwrócił się ponownie do Sary:

– Przerwaliśmy pani, coś jeszcze chciała pani powiedzieć. Teraz pojęła, że w mieszkaniu są tylko oni i nieboszczyk. Po chwili odezwała się drżącym głosem:

– Na biurku zauważyłam katalog biura podróży. Czy wiecie już, dokąd wujek się wybierał?

– Właśnie miałem zamiar tam zatelefonować, gdy pojawiła się pani. Znając charakter pana Tangena sądzę, że nie miała to być wycieczka zorganizowana.

– O, na takie też się wypuszczał. Nie zawsze dysponował dużą gotówką.

– Pewnie już za późno, ale możemy spróbować czegoś się dowiedzieć. – Policjant podszedł do telefonu i wykręcił numer biura podróży.

I znowu uderzył Sarę szczególny sposób, w jaki komisarz się poruszał. Obserwując jego sylwetkę z tyłu, nie mogła jednak zaprzeczyć, że był zgrabny i bardzo męski. Tak jak poprzednim razem przywiódł jej na myśl Erika. Kiedy Erik jej dotknął, zareagowała sprzeciwem. Może był to sygnał, że nie myślała o fizycznej bliskości ani romansie, ale pragnęła przyjaźni i oddania? Sara darzyła Erika sympatią, ale pociągał ją niejako platonicznie. Fakt, że miał żonę i dwójkę dzieci, stanowił dla niej wielką barierę. Marzyła, by poczuć oplatające ją ramiona mężczyzny, zespolić się z nim w jedno. Uświadomiła sobie nagle, że choć samotność dotkliwie jej dokuczała, to pragnie przede wszystkim głębszych doznań. I co najdziwniejsze, stało się to za sprawą spotkania z tym niedostępnym, niechętnie do niej usposobionym policjantem. Czegoś podobnego nigdy by się nie spodziewała.

Elden, czekając na zgłoszenie się biura podróży, zwrócił się do Sary z kolejnym pytaniem:

– Zdaje się, że jest pani jedynym spadkobiercą?

– Spadkobiercą, nie rozumiem? – zdziwiła się, wodząc wzrokiem po małym, ale ekskluzywnie umeblowanym pokoju.

– Proszę mi powiedzieć, gdzie była pani wczorajszego wieczoru?

– O mój Boże! – wykrzyknęła, ale zaraz się opanowała. – - Byłam w domu. Odwiedziły mnie koleżanki z pracy i siedziały do około wpół do dwunastej.

Policjant pokiwał głową. Po krótkiej chwili połączył się Z biurem i wymieniwszy kilka zdań, zapisał prywatny numer jednego z pracowników.

– Zastałem tylko sprzątaczkę. Biuro jest już naturalnie nieczynne, ale mieliśmy szczęście – wyjaśnił, wystukując kolejny numer telefonu. – Halo, mówi komisarz Alfred Elden z wydziału kryminalnego. Zajmujemy się pewną sprawą i chciałbym zadać kilka pytań. Czy może mi pani pomóc? Czy przypomina sobie może pani klienta o nazwisku Hakon Tangen? Tak, słucham? Na Cejlon, do Sri Lanki? Wczoraj wieczorem? Ale dostaliście państwo wiadomość, że się nie pojawił?

Elden zamilkł na dłuższą chwilę, ale jego twarz wyrażała zdumienie.

– Wyjechał? To niemożliwe! Jak szybko otrzymujecie wiadomość z lotniska, jeśli pasażer zrezygnuje? A jeśli ktoś inny przejmie bilet? Rozumiem. A więc Hakon Tangen na pewno był na pokładzie samolotu? Czy ma pani jego adres? Vindelveien trzydzieści cztery, tak, zgadza się. W takim razie dziękuję za pomoc, skontaktujemy się jutro.

Odłożył słuchawkę.

– Hakon Tangen udał się do Sri Lanki.

– A co z jego paszportem i świadectwem szczepień? – Sara była niezwykle poruszona.

– Tutaj żadnych dokumentów nie znaleźliśmy. Muszę niestety prosić panią, panno Wenning, o zidentyfikowanie zwłok. Wprawdzie sąsiadka już to zrobiła, ale w tej sytuacji musimy mieć stuprocentową pewność.

– Czy to naprawdę konieczne?

– Obawiam się, że tak. Pójdę pierwszy i postaram się, by widok był dla pani jak najmniej przykry.

Była wdzięczna komisarzowi za ten niespodziewany ludzki odruch. Po chwili poprosił ją do środka.

Weszła na miękkich nogach. Nigdy przedtem nie widziała nieboszczyka i zawsze się bała, że kiedyś ją to spotka. Teraz nie miała innego wyjścia.

Policjant starał się zmniejszyć przykre wrażenie, ale Sara i tak bardzo przeżyła ten moment. Wuj leżał na podłodze, twarzą skierowany ku drzwiom, jakby usiłował uciekać. Był przykryty kocem.

Elden odchylił ostrożnie rąbek materiału z twarzy zmarłego.

Sara zdołała kiwnąć twierdząco głową. W chwilę potem opuścili sypialnię. Dziewczyna ciężko opadła na fotel i skwapliwie przyjęła kieliszek koniaku podany przez Eldena. Nie lubiła mocnych alkoholi i lekko się zakrztusiła, smakując trunek.

Komisarz interesował się znajomymi wuja. Zadał Sarze kilka pytań, na które nie umiała udzielić odpowiedzi. Wreszcie pozwolił jej odejść, ale poprosił, by stawiła się w komisariacie następnego dnia około dziesiątej.

– Nie wiem, czy zwolnią mnie z pracy.

– Z pewnością zwolnią – odparł z nutą groźby w glosie.

Następnego dnia w pracy Erik przyszedł do jej pokoju. Byli zatrudnieni w tej samej instytucji, Sara miała etat pianistki, Erik był inżynierem.

– No i jak poszło? – zapytał z troską, muskając przelotnie jej dłoń opartą o stół.

– Eriku, oni mnie podejrzewali! – zawołała wzburzona. – Ale na szczęście miałam alibi. Muszę się znowu stawić na policji za pół godziny. Zwolniłam się…

Erik stał chwilę milczący.

– Saro, nie mogłem porozmawiać wczoraj z Birgitte. Mieliśmy niespodziewanych gości.

Goście nie towarzyszyli im chyba w sypialni, pomyślała ze smutkiem Sara, choć tak naprawdę odetchnęła z ulgą. Ich obecna sytuacja była nie do zaakceptowania, niemniej nie chciała doprowadzić do rozbicia małżeństwa. Nie zachwycały jej także wykrętne usprawiedliwienia niewiernych małżonków i potajemne schadzki. Właściwie sama nie miała pojęcia, czego chce.

– Czy nie moglibyśmy poczekać, aż zakończy się ta straszna sprawa z morderstwem? – zapytała prosząco. – To mnie kompletnie wytrąca z równowagi. Dziś zupełnie nie mogłam zasnąć. Nie wspominaj o niczym swojej żonie. Nie warto. Chyba jakiś czas wytrzymamy bez spotkań?

– Ależ, Saro! Przecież ja cię pragnę – wyszeptał podniecony Erik.

Spojrzała na niego. Prezentował się nadzwyczaj dobrze, był nienagannie ubrany, nie tak jak tamten komisarz policji. Sara wciąż bolała nad tym, że Erik okazał się żonatym mężczyzną. Ale cóż robić! Dowiedziała się o tym zbyt późno.

– Bądź cierpliwy, proszę.

W komisariacie Sarę czekała niemała niespodzianka.

Na miejscu był naturalnie Alfred Elden, a poza nim jego przełożony, choć w pierwszej chwili nie rozpoznała stopnia.

Elden siedział bez słowa i ściskał kurczowo długopis.

– No jak, panno Wenning, czy pamięta pani kogoś ze znajomych wuja?

– Tak, ale kompletnie nie potrafię skojarzyć nazwisk i twarzy.

– A gdyby ich pani zobaczyła?

Nie spodziewała się podstępu, więc odparła z właściwą sobie szczerością:

– Och, wtedy pewnie rozpoznałabym parę osób. Minęła dłuższa chwila, zanim padło kolejne pytanie:

– Czy może pani wziąć dwa tygodnie wolnego?

– Teraz? Ja dopiero co wróciłam z urlopu!

– Była pani w Afryce, w Tunezji, zdaje się?

Jak oni się o tym dowiedzieli? Czyżby ją szpiegowali?

– Więc jest pani zaszczepiona przeciw chorobom tropikalnym – kontynuował policjant. – Także Elden jest po szczepieniach w związku z niedawnym zadaniem w Ameryce Południowej. Świetnie. Zatem oboje udacie się dziś wieczorem na Cejlon. Skontaktuję się z pani szefem i załatwię pani wolne.

Sara nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.

– Wszystkie koszty pokryje państwo. Jest nam pani potrzebna, ażeby zidentyfikować mężczyznę, który podszywa się pod pani wuja.

– Ale… – usiłowała się bronić – wycieczki zorganizowane wyjeżdżają, o ile wiem, raz w. tygodniu?

– Z tym nie ma problemu. Dziś odprawiana jest kolejna grupa, a w hotelu znalazł się wolny dwuosobowy pokój.

– Co?! – Tego było już dla Sary zbyt wiele. – Dwuosobowy?

Komisarz wpatrywał się uporczywie w blat biurka.

– Jako para nie będziecie wzbudzać podejrzeń. Samotny mężczyzna zawsze może być brany za policjanta.

Odwróciła się, wbijając wzrok w Eldena. Ten siedział ponury niczym chmura gradowa i przyglądał się swoim paznokciom.

– Zapewniam panią, że to nie jego pomysł. On protestował jeszcze bardziej stanowczo niż pani. Męczyłem się z nim ponad godzinę.

– Ale ja jestem zajęta! – wypaliła Sara. – Mój narzeczony nigdy…

Erik jej narzeczonym? Cóż, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.

– Nie musi nic wiedzieć o wspólnym pokoju. Pani pojedzie pod własnym nazwiskiem. W końcu teraz takie czasy, że kobiety często zatrzymują swoje nazwiska panieńskie, więc nie powinno to budzić podejrzeń.

– Ale ja nie chcę mieszkać z nim w jednym pokoju, chciałam powiedzieć, z nikim – dodała już zupełnie zrezygnowana. – Po prostu nie lubię dzielić pokoju z obcymi, niezależnie od płci.

W tej sekundzie Elden wstał ze swego miejsca.

– Panno Wenning, ręczę pani, że również nie jestem zachwycony tym pomysłem. Wprawdzie nie mam przyjaciółki, ale może być pani pewna, że nie przekroczę linii oddzielającej pani część pokoju ani o milimetr.

Sara spoglądała to na jednego, to na drugiego policjanta. Wreszcie zrozumiała, że protesty na nic się tu nie zdadzą. – No dobrze. A więc zdecydowaliśmy.

ROZDZIAŁ II

Rzeczywiście, żadne protesty nie pomogły. Sara wyraziła obawę, że mężczyzna podający się za Hakona Tangena może ją przecież rozpoznać.

W takim razie należy się trzymać od niego z daleka, otrzymała zimną odpowiedź.

Wyprawa do Sri Lanki była, zdaniem policjantów, niezwykle ważnym przedsięwzięciem. Poszukiwany nie tylko pozbawił Tangena życia, ale też przywłaszczył sobie jego dokumenty.

– Ja w każdym razie nie pojmuję, dlaczego zdecydował się na zwykły lot czarterowy? – zapytała zdziwiona Sara.