Lisa drgnęła i zaczęła powoli się budzić. Znów śniła o Rye'u, tak jak działo się za każdym razem, kiedy spała. Otworzyła oczy i pierwszą rzeczą, jaką ujrzała, były uda w obcisłych dżinsach i jej własne włosy w dłoniach Rye'a. Poczula, jakby każdy włos wiązał ich ze sobą, przyciągał jedno do drugiego. Powoli odwróciła głowę, aż mogła zobaczyć jego twarz, zanurzoną w jej włosach. Kontrast między ich jasnością a jego ciemną opalenizną był niezwykle wyraźny.

Rye popatrzył na nią i wtedy Lisa poczuła, że serce bije w jej piersi jak oszalałe. Spod ciemnych rzęs wyzierała namiętność, niepokój i pragnienie, które sprawiły, że coś eksplodowało głęboko w jej ciele, zbudziło gorączkę. Patrzyła mu prosto w oczy i zobaczyła coś, co dawniej tylko przeczuwała.

– Nie chciałem cię obudzić – powiedział Rye zdławionym głosem.

– Nie mam o to pretensji.

– Jesteś taka niewinna. Nie powinnaś pozwalać, żebym tak się do ciebie zbliżał. Za bardzo mi ufasz.

– Nie mogę nic na to poradzić – odpowiedziała cichym, ale pewnym głosem. – Urodziłam się po to, żeby należeć do ciebie. Wiedziałam o tym już w chwili, kiedy obejrzałam się i zobaczyłam ciebie siedzącego jak wojownik na czarnym koniu.

Nie mógł znieść tej szczerości i ufności w jej pięknych oczach. Spuścił wzrok..

– Nie – powiedział szorstko. – Przecież mnie nie znasz.

– Wiem, że jesteś wystarczająco silny, by móc mnie skrzywdzić, a przecież tego nie zrobiłeś. Zawsze postępowałeś ze mną bardzo ostrożnie; delikatniej i bardziej opiekuńczo niż większość mężczyzn w stosunku do swoich żon czy córek. Przy tobie czuję się bezpieczna. Wiem o tym, a także to, że jesteś inteligentny i wybuchowy, wesoły i bardzo dumny.

– Jeżeli mężczyzna nie jest dumny, twardy i nie walczy, to świat po prostu zmiażdży go i rozetrze na pył.

– Tak, wiem o tym – odparła. – Tak się zdarza wszędzie, nieważne, czy w prymitywnej, czy cywilizowanej kulturze. – Popatrzyła na niego i dodała: – A czy wspominałam już, że jesteś. także bardzo przystojny i nie masz ani jednego sztucznego zęba?

Musiał się roześmiać. Nie spotkał jeszcze nikogo takiego jak Lisa – ironicznego, wrażliwego, szczerego, z poczuciem humoru objawiającym we wszystkim, co powiedziała czy zrobiła.

– Jesteś jedyna w swoim rodzaju.

Uśmiechnęła się ze smutkiem. Wszędzie, gdzie tylko przebywała razem z rodzicami, była jedyna w swoim rodzaju. Zawsze była obserwatorką, nigdy nie stała się częścią pełnego kolorów, żywego, namiętnego widowiska, jakie tworzyło społeczeństwo. Myślała, że w Ameryce będzie inaczej, ale tak się nie stało. Jedynie w chwilach, kiedy Rye był przy niej, nie czuła się obco. A kiedy ją całował, narastała w niej radość życia i czuła się wówczas naprawdę szczęśliwa.

Nieśmiało powiodła czubkiem wskazującego palca wzdłuż jego pełnej dolnej wargi, ale Rye uchylił się przed tym dotknięciem, nie ufając swemu opanowaniu. Ręka opadła i Lisa odwróciła wzrok. Nie potrafiła ukryć zawodu i bólu.

– Przepraszam – powiedziała. – Kiedy obudziłam się i zobaczyłam ciebie z twarzą w moich włosach… – Głos jej się załamał. Spojrzała przez ramię i posłała mu przepraszający uśmiech. – Chyba jestem zbyt niedoświadczona, by właściwie interpretować twoje zachowanie. Myślałam, że chcesz…

Znowu zawiódł ją głos. Przełknęła z trudem ślinę i usiłowała odczytać coś, patrząc na Rye'a, lecz twarz miał nieprzeniknioną. Jedynie oczy świeciły pod wpływem podniecenia, które ze wszystkich sił starał się opanować. Ale ona o tym nie wiedziała, pamiętała tylko, że uchylił się przed jej dotknięciem. Odwróciła się, ale okazało się, że Rye'a wciąż trzyma w palcach jej włosy. Pociągnęła je delikatnie, spróbowała jeszcze raz – lekko, żeby niczego nie zauważył. Poczuła jednak, że jakaś nieuchwytna siła popychają ku temu mężczyźnie. Kiedy znów zwróciła się twarzą do niego, zobaczyła oczy, w których płonął ogień.

– Musimy porozmawiać, maleńka, ale nie teraz. Raz, chociaż raz w moim życiu chciałbym poczuć, że ktoś pragnie mnie jako mężczyznę. Po prostu jako mężczyznę o imieniu Rye.

– Nie rozumiem – wyszeptała, kiedy pochylał się do niej, przesłaniając sobą cały świat.

– Wiem. Ale to rozumiesz, prawda?

Wyrwał jej się cichy jęk, gdyż znowu poczuła słodką jędrność jego warg. Pieszczota wzmagała się powoli. Język Rye'a rozchylał jej usta, które zwróciły się chciwie ku niemu.

– Rye… – szepnęła tak cicho, że zabrzmiało to jak westchnienie.

– Tak? – wyszeptał równie cicho.

– Czy mógłbyś…?

Słowa zamarły, kiedy chwycił delikatnie zębami jej wargę·

– Jeszcze – szepnęła. – Proszę.

Nie tylko usłyszała, ale i poczuła, że on się śmieje. Otworzyła oczy i zobaczyła, że obserwuje ją z napięciem.

– Nie powinnam tak mówić? – spytała.

– Mów, co tylko chcesz – odparł szorstkim głosem. – Uwielbiam słuchać twego szeptu, czuć, jak szukasz moich ust, wiedzieć, że pragniesz mnie i tylko mnie.

Zatopiła palce w jego gęstych, miękkich włosach i przyciągnęła głowę Rye'a do siebie. Z takim samym zmysłowym ociąganiem, jak on przedtem, przesunęła końcem języka po linii jego ust, a potem delikatnie zacisnęła zęby na jego wardze. Poczuła, jak wstrząsnął nim dreszcz, i wtedy uśmiechnęła się, uwalniając go.

– Drżenie jest częścią tego, tak? – spytała cicho.

Zamknął oczy i liczył gwałtowne uderzenia swego serca. Myśl o kochaniu się z nią, tak szczerze zmysłową i tak zmysłowo szczerą, sprawiła, że o mało nie przestał panować nad sobą. Przecież była zupełnie niewinna i obawiał się przerazić ją, zanim zdołałaby się w pełni podniecić.

– Czy…? – Dotknęła palcem jego ust.

– Chcesz, żebym cię całował? – spytał, otwierając oczy.

– Tak – odparła cichym jak westchnienie głosem.

– Jak mam cię całować? O tak? – Musnął ustami jej wargi. – A może tak? – Mocniej dotknął ust dziewczyny. – Albo tak? – Obrysował ciepłym, wilgotnym językiem kontury jej warg i wsunął go do wnętrza, aż Lisa jęknęła cicho i rozchyliła wargi w oczekiwaniu głębszego pocałunku. – Tego właśnie chciałaś? – wyszeptał.

Zamarła, czując w ustach jego język. Zaczął poruszać nim powoli, w zmysłowym rytmie, który Lisa bezwiednie zaczęła naśladować. To, co zaczęło się jak niewinny pocałunek, stało się zmysłowym dopełnieniem, za którym tęskniła. Przywarła do niego, zapominając o ostrożności, wiedząc tylko, że jest w jego ramionach i jest jeszcze wspanialej niż w marzeniach. Kiedy chciał oderwać się od niej, wydała w proteście jakiś nieartykułąwany dźwięk.

– Cii… – Uspokajał, przygryzając leciutko jej język. – Nie mam zamiaru nigdzie iść bez ciebie. Nie opuszczę cię ani na chwilę.

Podniósł się powoli, całując jej włosy, rozsypane teraz wokół głowy jak srebrno-złota chmura. Wpatrując się w jej oczy, położył się obok i zaczął obrysowywać linię jej kości policzkowych najpierw czubkiem palca, a następnie jego grzbietem. Schwyciła tę rękę i pocałowała, a potem zacisnęła zęby, niezbyt lekko, na pokrytej bliznami dłoni. Rye zaśmiał się,cicho, jego oczy przybrały odcień przydymionego szkła i popatrzył na jej usta, a następnie na rysujące się pod bluzką piersi.

– Chcesz, żebym cię całował?

– Och, tak – odpowiedziała. – Bardzo chcę.

– Gdzie? Tutaj?

Uśmiechnęła się, kiedy znów dotknął palcem jej warg.

– Albo tutaj?

Zadrżała pod wpływem delikatnej pieszczoty ucha.

– A może tutaj?

Palec głaskał jej gładką szyję, zatrzymując się w miejscu, gdzie puls bił szybko tuż pod delikatną skórą.

– A tu?

Palce pogładziły zagłębienie u nasady szyi, a potem powoli wsunęły się pod kołnierzyk bluzki. Żad1la bielizna nie odgradzała ich od skóry Lisy, nic nie tłumiło podniecenia, kiedy palce Rye'a objęły jędrny wzgórek piersi i chwyciły brodawkę. Krzyknęła zaskoczona i złapała go za rękę, jakby chciała, żeby zaprzestał tych tak intymnych pieszczot.

– To znaczy, że tego nie chcesz? – spytał cicho, delikatnie pociągając za aksamitną brodawkę.

Przeszyło ją tak silne doznanie, że nie mogła wydobyć słowa. Ciało wygięło się w łuk pod tym. dotykiem, a ręce przycisnęły jego dłoń, jakby błagając o kontynuowanie tej pieszczoty.

– O, tak – wyszeptał, pieszcząc ją i słuchając cichego jęku, czując, jak pod wpływem jej rozkoszy jego własne ciało tężeje, jak krew zaczyna krążyć jeszcze szybciej. – Maleńka, powiedz mi tylko, czego pragniesz. Wszystko się spełni, co tylko będziesz w stanie sobie wyobrazić.

– Chcę… – Głos Lisy załamał się, gdy Rye zaczął ściskać jej brodawkę między palcami i znów jej ciałem zawładnęła rozkosz. -Ja… -Ponownie zawiódł ją głos.

Już nie próbowała mówić. Przytrzymała jego dłonie przy piersiach i przyciskała się do nich całym ciałem, prosząc w ten sposób o więcej. Ale on, uśmiechając się, odsunął ręce, przerywając pieszczotę, która zabarwiała jej skórę rumieńcem.

– Rye?

– Tak?

Odpiął powoli pierwszy guzik, potem drugi i trzeci.

Przestraszyła się, kiedy zaczął rozsuwać poły na wpół rozpiętej bluzki, i chwyciła za jej brzegi.

– Nie chcesz, żebym cię dotykał?

– Ja… ja nigdy… Nie wiem.

– Ale twoje ciało wie. Popatrz.

Spojrzała na swoje piersi. Nabrzmiały wyraźnie i sterczały pod cienkim materiałem bluzki, błagając, by ich znów dotknął. Rye potarł lekko czubek jednej, potem drugiej i brodawki naprężyły się jeszcze bardziej, a uczucie gorąca przeszyło Lisę na wskroś.

– Bez ubrania jest jeszcze lepiej – wyszeptał jej do ucha i uśmiechnął się, słysząc ciche westchnienie. – Chcę cię zobaczyć, maleńka. Nie dotknę cię, jeśli sama nie będziesz tego chciała. Dobrze?

Skinęła głową, wciąż mając ściśnięte gardło. W tej chwili nie obchodziło jej nic poza tym, żeby ten mężczyzna znów ją pieścił. Rye powoli zaczął rozsuwać ciągle nie rozpiętą do końca bluzkę. Materiał drażnił. twarde, sterczące brodawki. Lisa przymknęła oczy i zadrżała, kiedy poczuła na poróżowiałych z podniecenia piersiach pierwszy dotyk ciepłych promieni słońca. Rye z trudem stłumił jęk, gdyż nagły przypływ pożądania był aż bolesny. Lisa była jeszcze piękniejsza niż przypuszczał, piękniejsza niż to wydawało się możliwe. Piersi miała gładkie i krągłe, z delikatną, perłową skórą.

– Rye? – odezwała się, widząc, że ukochany twarz ma ściągniętą, a jego ciało zesztywniało gwałtownie.

Odczuł pulsujące gorąco na dźwięk swojego imienia, wypowiedzianego głosem pełnym namiętności.

– Cały płonę – powiedział ochrypłym głosem.

– A przecież ledwo cię dotknąłem. Jesteś taka niewinna. Ale ja nie. Ja pragnę cię tak bardzo, że pożądanie rozdziera mi wnętrzności. Chcę cię rozebrać, chcę słyszeć, jak wołasz moje imię, kiedy będę dotykał cię tam, gdzie nikt nigdy jeszcze cię nie dotknął. Chcę całować każdy skrawek twojej skóry, obrysować językiem twoje kształty, poznać smak skóry wewnątrz twoich ud, dotykać cię tak, jak mężczyzna dotyka kobiety. Ale ty przecież jesteś tak cholernie niewinna. Doznasz wstrząsu, jeżeli nawet tylko pocałuję czubek twojej piersi.

Próbowała coś powiedzieć, lecz znów nie mogła wykrztusić słowa.

– Czy zrozumiałaś, o czym mówię? – zapytał szorstko. – Nie skończy się na jeszcze paru gorących pocałunkach. Nie zadowolę się tym. Chcę leżeć z tobą nagi i dotykać cię w taki sposób, o jakim ci się nie śniło, aż zapomnisz o całym świecie. A potem wezmę cię i przez chwilę nie będzie ciebie, nie będzie mnie, tylko my, spleceni w takiej rozkoszy, dla której ludzie gotowi są zabijać lub umierać. Rozumiesz to? Jeżeli dotknę cię jeszcze raz w podobny sposób, to nie opuścisz tej łąki jako dziewica.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.

Chciała coś powiedzieć, ale oblizała tylko wargi i próbowała zebrać myśli. Kiedy ją całował, nie zastanawiała się nad niczym. A powinna była pomyśleć wcześniej – była niedoświadczona, ale przecież nie głupia.

– Prze… przepraszam – odezwała się bezradnie, nienawidząc siebie samej za to, że zadała mu ból. – Nie myślałam o tym, co t y czujesz. Nie chciałam sprawić ci bólu.

Zaklął i usiadł gwałtownie, widząc, jak bardzo się tym przejęła. Zamknął oczy, bo gdyby patrzył na nią dłużej, znów zacząłby ją całować i mógłby uwieść ją, zanim by się zorientowała. Nagle poczuł na dłoni ciepły oddech, a za moment usta dziewczyny dotknęły jego skóry i wyszeptały słowa przeprosin. Czuł, że Lisa cała drży i wiedział, że powodem jest nie tylko namiętność, ale także strach i poczucie winy. Ta świadomość uspokoiła płonący w nim ogień, który już wymykał się spod kontroli.

– To nie twoja wina – wyszeptał, przyciągając ją łagodnie do siebie i głaszcząc delikatnie. – To przeze mnie. Ja przecież wiedziałem, dokąd to wszystko prowadzi. – Uśmiechnął się. – Ale nie zdawałem sobie sprawy, że można pragnąć kogoś tak bardzo, jak ja pragnę ciebie. To mnie zupełnie zaskoczyło. – Musnął ustami jej policzek i poczuł słony smak łez. – Nie płacz, dziecinko. Wszystko w porządku. Teraz już będę ostrożny, nic mnie nie zaskoczy i nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. Mogę całować cię, ile razy zechcesz, gdzie tylko zechcesz. Nie bój się, nie będę do niczego cię zmuszał. Wiesz o tym, prawda?