Uspokajała się pod wpływem tych słów, ale jeszcze bardziej pod wpływem delikatnych, czułych pocałunków w czoło, policzki, czubek nosa, kąciki ust. W końcu westchnęła głęboko i oparła się wygodnie o jego pierś. Wtulił twarz w jej jasne, jedwabiste włosy i wdychał ich zapach.

– Liso – wyszeptał po chwili.

Zobaczyła, że patrzy na jej pierś, wyzierającą spomiędzy fałd jasnobłękitnej bluzki.

– Czy ufasz mi na tyle, że pozwolisz mi się znów dotknąć?

– Tak! Nie. Och, Rye, wierzę ci, ale nie chcę, żeby dla ciebie to stało się nie do zniesienia. Nie jest w porządku, że cierpisz, kiedy ja czuję się tak wspaniale.

– Nie martw się o mnie – powiedział, gładząc ją po nodze, przesuwając dłoń coraz wyżej, poprzez biodro aż do talii. – Już dobrze, dziecino. Oboje będziemy czuli się wspaniale. Chyba że tego nie chcesz? – Dłoń znieruchomiała w oczekiwaniu pod jej piersią.

– Tego? – powtórzyła nerwowo, rozdarta pomiędzy obawą i pożądaniem, które przepalało ją na wylot. – Moich rąk, a potem ust. O, tutaj. Pieszczących cię, kochających cię.

Pochylił się i niemal dotknął ustami rubinowego czubka nabrzmiałej piersi. Ale zamiast pocałować go, dmuchnął tylko, jakby zdmuchiwał świeczki na urodzinowym torcie. Lisa chciała się roześmiać, ale wydała jedynie zdławiony okrzyk, kiedy ciepłe palce ujęły jej pierś. Rye wciąż jednak nie zwracał uwagi na sterczącą brodawkę, jakby nie domyślał się, że rozpaczliwie pragnie jego pieszczot.

Nie zastanawiając się, wygięła ciało, starając się zbliżyć do jego ust. Świat zawirował, kiedy Rye uniósł ją, obrócił i położył z powrotem na kocu. Odgarnął jej włosy i chwycił je lewą ręką. Poczuła, jak jego palce gładzą jej głowę i okazało się to tak niespodziewanie zmysłową pieszczotą, że zaczęła ocierać się o jego ręce jak kot. Jednocześnie mocniej wygięła plecy, odsłaniając całkiem piersi, których brodawki sterczały teraz jeszcze bardziej.

– O tak, maleńka – wyszeptał, przyciskając ją mocniej, zmuszając, by wyciągnęła się bardziej w stronę jego ust. Powoli pochylił się, ale jeszcze nie dotknął jej ciała. – Wyżej. Zobaczysz, że tak będzie przyjemniej… dla ciebie i dla mnie.

Lisa wreszcie zbliżyła piersi do jego warg. Tyle że to nie wargi dotknęły jej stwardniałych brodawek, a ciepły, wilgotny czubek języka. Ta nieoczekiwana pieszczota sprawiła, że dziewczyna wyprężyła- się jak naciągnięta cięciwa. Ręka Rye'a otoczyła jej plecy i przytrzymywała, podczas gdy jego usta powoli zamknęły się na jej piersi, najpierw całując delikatnie twardy czubek, apotem aksamitną otoczkę. Język obrysował kształt brodawki, jakby chciał utrwalić ją w pamięci, zaś zęby zacisnęły się na niej z delikatną zmysłowością, aż Lisa zaczęła wić się z rozkoszy. Wbiła palce w jego szerokie ramiona i zawołałajego imię, kiedy usta Rye'a wciąż pieściły pierś i rozpalały ogień w jej ciele. Odwrócił głowę i zajął się drugą piersią dziewczyny, najpierw drażniąc brodawkę zębami przez materiał bluzki, aż wyprostowała się gwałtownie. Potem zęby Rye'a zamknęły się na niej bardzo delikatnie, chociaż wstrząsały nim dreszcze pożądania. Fala rozkoszy przebiegła przez ciało Lisy i dziewczyna nawet nie zauważyła, że Rye do końca rozpiął jej bluzkę i odsłonił nagą skórę. Czuła jedynie jego pieszczoty i gorączkę, która w niej narastała. Potem Rye splótł jej palce ze swoimi i ułożył jej ręce wysoko nad głową, a ona znów wygięła się i wypięła nabrzmiałe piersi, domagające się pieszczot.

– Nie przestawaj – jęknęła, usiłując złagodzić pulsowanie w czubkach piersi ocieraniem się tors Rye'a. – Proszę, nie przestawaj.

Jego usta stłumiły te błagania. Lisa gwałtownie oddała mu pocałunek i przywarła do niego, jakby chciała w ten sposób uspokoić drżenie ciała. Rye mocno przyciskał jej usta, uspokajał nerwowe ruchy, powoli przekształcając je w rytmiczny akt miłości. Nie sprzeciwiała się, chciała tego tak bardzo jak on. Nigdy niczego w życiu nie pragnęła tak gwałtownie. Poczuła, że rozsuwa jej nogi ocierając się o nią i aż krzyknęła, przestraszona wrażeniem, jakie nagle poczuła.

– Rye!

– Spokojnie, maleńka, spokojnie – powiedział, sam walcząc z pulsującą w żyłach, domagającą się zaspokojenia namiętnością. Położył się na boku, pociągając Lisę za sobą. Przez chwilę uspokajał ją i zarazem siebie słowami i delikatną pieszczotą.

– Przytul się do mnie. Nie ma pośpiechu. Jesteśmy tylko my dwoje i mamy czas do końca świata, żeby się sobą nacieszyć.

Przylgnęła do niego, a on głaskał ją delikatnie i czule, mówiąc cichym głosem, pomimo pożądania powracającego na widok jej piersi unoszonych szybkim oddechem. Po kilku minutach powoli rozpiął koszulę i poczuł dotknięcie twardych brodawek na swojej piersi. Kontrast między jej gładką skórą a własnymi, stwardniałymi od pracy mięśniami sprawił, że pożądanie stało się niemal nie do wytrzymania. Starał się je stłumić, wiedząc, że niezależnie od tego, czy Lisa stanie się dziś jego kochanką, czy też ograniczą się do pocałunków, zasługuje ona na coś lepszego niż pospieszne i krótkie pieszczoty mężczyzny dążącego do szybkiego zaspokojenia.

– Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę wydajesz mi się jeszcze piękniejsza – powiedział jej na ucho, a potem ukąsił je, najpierw delikatnie, następnie nieco mocniej, i cieszył się, czując, że Lisa nie wyrywa się, a przeciwnie, poddaje się tym pieszczotom. Delikatnie przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. – Czy tobie też sprawia to taką przyjemność?

Roześmiała się, nie czując już obawy przed tymi niespodziewanymi doznaniami. Teraz była raczej zaciekawiona i pragnęła znów poczuć coś takiego jak przed chwilą.

– Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności.

Mówiąc to, poruszała się pod dotykiem jego rąk, rozkoszując się dreszczem, zaczynającym się w czubkach piersi i rozchodzącym po całym ciele.

– Czy chciałbyś… – przerwała, kiedy kolano Rye'a wsunęło się między jej nogi i rozsunęło je. Ciepłe, ciężkie udo posuwało się do góry, a potem zaczęło uciskać ją kołyszącym, powolnym ruchem, wywołując gorące fale, promieniujące na całe ciało. Znów wydała lekki okrzyk zaskoczenia i spojrzała z lękiem na Rye'a. To wrażenie nie było już tak silne, ale wciąż dawało jakąś trudną do wytrzymania rozkosz.

– Czy chciałbym? – powtórzył, poruszając się powoli między jej udami, przyzwyczajając ją do takich pieszczot.

– Czy… chcesz, żebym cię dotykała? – spytała niepewnym głosem..

– Tak. – Pochylił się i całował ją bez pośpiechu. – A chcesz mnie dotknąć?

– Tak, ale…

– Ale?

– Nie wiem, w jaki sposób – wyznała, zagryzając usta. – Chcę, żeby ci było dobrze, tak samo jak mnie.

Zamknął oczy porwany pragnieniem pociągnięcia jej rąk w dół swojego ciała, tam, gdzie pożądanie pulsowało boleśnie.

– Jeżeli będzie mi choćby odrobinę lepiej – powiedział prawie szorstko – to zaraz potem będzie po wszystkim. – Uśmiechnął się do niej. – Dotykaj mnie, gdzie chcesz. Wszędzie. Rób, co tylko ci się spodoba. Potrzebuję tego, maleńka. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Uniosła drżące ręce do jego twarzy. Powiodła palcem po ciemnych łukach brwi, linii nosa, brzegach uszu, a następnie zaczęła dotykać tych miejsc ustami. Z kocią delikatnością przesunęła końcem języka po krzywiznach ucha, aż poczuła wstrząsający Rye'em dreszcz.

– To ci się spodobało – szepnęła.

– Nie jestem pewien – odparł. – Może to był przypadek. Musisz spróbować jeszcze raz.

Popatrzyła zaskoczona, ale zaraz się roześmiała.

– Droczysz się ze mną.

– Nie, maleńka. To ty się ze mną droczysz.

Zamruczał cicho, kiedy chwyciła zębami za koniec ucha w sposób, jakiego się od niego nauczyła.

– Mam przestać się droczyć? – spytała, śmiejąc się cicho.

– zapytaj mnie jeszcze raz za godzinę.

– Za godzinę? To można tak długo wytrzymać, czując to, co ja teraz? '

– Nie wiem – przyznał. – Ale warto nawet oddać życie, żeby się przekonać.

Nie odpowiedziała, zaintrygowana nagle różnicą w dotyku, jaką sprawiała jego szorstka broda i delikatne ucho… Rye lekko przechylił głowę, żeby łatwiej mogła sięgnąć ustami, gdzie tylko chciała. Natknęła się na. przeszkodę w postaci jego koszuli, więc odsunął się na chwilę, zrzucił ją z ramion i cisnął za siebie. Jednak kiedy spojrzał na Lisę, przestraszył się, że popelnil błąd. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, jakby nigdy nie widziała nagiego do pasa mężczyzny.

– Mam ją włożyć z powrotem? – spytał spokojnie.

– Co takiego? – Lisa jakby otrząsnęła się i próbowała wrócić do rzeczywistości.

– Tę koszulę. Czy mam ją włożyć z powrotem?

– Zimno ci?

– Ani odrobinę. Tyle że wyglądałaś, jakbyś była… zaskoczona, kiedy ją zdjąłem.

– Przypomniało mi się, jak skończyłeś rąbać drzewo i poszedłeś się umyć w strumieniu. Opłukałeś piersi i ramiona, a potem wyprostowałeś się i krople wody błyszczały w słońcu jak brylanty. Miałam ochotę zlizać je z twojej skóry. Czy to by ci się spodobało?

Chwycił ją w ramiona i znów zaczął całować, jednocześnie wstrząśnięty i podniecony tym, co właśnie powiedziała. Po chwili jednak musiał ją uwolnić, ponieważ zdał sobie sprawę, że traci samokontrolę. Położył się na kocu i założył ręce za głowę, żeby nie dotykać różowo zakończonych piersi, które tak kusząco wyglądały spod rozpiętej bluzki.

– Czy masz dobrą pamięć? – spytał.

– Chyba tak.

– W takim razie zamknij oczy i spróbuj przypomnieć sobie wszystkie krople, które widziałaś. Jesteś w stanie to zrobić?

– O, tak – odparła, uśmiechając się.

– A teraz zrób to, co chciałaś z nimi zrobić.

Patrzyła, jak leży wyciągnięty przed nią, z uśmiechem jednocześnie wesołym i zmysłowym, który sprawiał, że traciła oddech. Drżąc, pochyliła się nad nim.

– Jedna była tutaj – powiedziała, całując nasadę szyi. – I tu… i tu – mówiła dalej, przesuwając wargami wzdłuż obojczyka, do środka piersi. – A tędy spływała cienka strużka.

Rye zamknął oczy i czuł tylko to, że czubek jej języka przesuwa się w dół, rozgarniając przy tym jego gęste włosy i liżąc gorącą skórę.

– Te krople płynęły w dół, aż za pasek od spodni – powiedziała, wahając się, z pytaniem w głosie.

– Dobry Boże, mam nadzieję…

Dotykała językiem żeber, spróbowała zębami sprężystości mięśni. Zatrzymała się przy klamrze paska, a Rye'a kusiło, żeby powiedzieć jej, że woda spływała pod ubraniem aż do jego stóp. Zaczął oddychać szybciej, kiedy całowała i skubała zębami skórę na jego brzuchu. Splótł razem palce obu rąk, żeby powstrzymać się od przyciągnięcia jej do siebie, a ona tymczasem podążała w górę, zatrzymując się jedynie na chwilę przy sutkach ukrytych w gęstwinie czarnych włosów. Kiedy już znalazła się z powrotem przy jego szyi, mruknął z niezadowoleniem.

– Opuściłaś kilka kropli.

– Naprawdę? Gdzie? Może tutaj? – spytała, dotykając językiem wgłębienia przy obojczyku.

– Niżej.

– Tu? – Wargami pociągnęła delikatnie ze kędzierzawe włoski na środku klatki piersiowej.

– Już prawie. Teraz na prawo.

– Jesteś tego pewny?

– Wszystko jedno, kochanie. Tak czy owak je znajdziesz.

Zrozumiała nagle i zaśmiała się cicho.

– Oczywiście, jak mogłam zapomnieć.

Odszukała płaski sutek i zaczęła drażnić go zębami i językiem, tak jak robił to Rye z jej piersiami. Potem palce jej błądziły po jego piersi, dotykały szorstkich włosów i twardych mięśni, pocierały, głaskały, rozkoszowały się jego ciepłem. Ustami wciąż drażniła twarde, małe punkciki jego sutków. Nie mógł już dłużej trzymać rąk z dala od niej, więc pociągnął ją na siebie, aż na nim usiadła. Zsunął jej bluzkę z ramion, zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo. Czubeczki jej piersi stwardniały pod wpływem jego wzroku, domagając się pieszczoty równie mocno, jak on pragnął ich dotknąć.

– Rye…?

– Chodź tu bliżej, maleńka – wyszeptał.

Pochyliła się powoli, żeby mógł sięgnąć do jej piersi.

Wzdrygnęła się pod wpływem przeszywającej rozkoszy, jaką sprawił dotyk ciepłych, zręcznych palców. Nie potrafiła powstrzymać cichego krzyku, takjak nie była w stanie zatrzymać gorąca, które rozlało się po jej ciele. Rye podciągnął ją wyżej i poczuła język drażniący brodawkę jej piersi. Z jękiem wyciągnęła się jak struna, ulegając tym pieszczotom.

Jego ręce objęły ją w talii, przesuwały się po pośladkach, ocierały o uda, błądziły tam i z powrotem kołyszącym ruchem, który sprawiał, że Lisa cała drżała. Wsunął kciuki pod dolny brzeg szortów i gładził jej gładkie ciało.

– Rye – odezwała się, gdy palce powędrowały dalej.

– Co? – wyszeptał, unosząc głowę do drugiej piersi.

– Czuję się… kręci mi się w głowie.

– Mnie też.

– Naprawdę?

– No pewnie. Nie ustałbym teraz na nogach.

– Myślałam, że to tylko ja… – Zaśmiała się trochę uspokojona.

– Oczywiście, że to ty. W twoim ciele jest dość żaru, żeby stopić górę lodową.

– Czy to… dobrze?

– Nie – odpowiedział szeptem. – O niebo lepiej niż dobrze. To jest niewiarygodne i piekielnie podniecające. Tęskniłem za tobą przez całe życie i nawet o tym nie wiedziałem.