Odwiedzili Harry'ego, zjedli razem lunch, potem kolację. Miał ogromną ochotę kochać się z nią, ale coś mu mówiło, że nie powinien tego robić, że to zbyt niebezpieczne. Mogłoby stworzyć długotrwałą więź między nimi, a to byłby błąd. Przez następne dwa tygodnie, spotykali się, spacerowali, całowali i przytulali się do siebie. Uczucie i pragnienie spełnienia rosło w nich obojgu. Odwiedzali Harry'ego osobno, obawiając się, że wszystkiego się domyśli. Wreszcie któregoś dnia Harrison usiadł obok swojego syna. Musiał to w końcu wyjaśnić, bo sprawy posuwają się za daleko, a on nie chciałby skrzywdzić tej dziewczyny. Co więcej, chciał zaproponować jej coś, czego nie proponował nikomu od lat: swoje serce i życie. Chciał ją poślubić, ale najpierw musiał wiedzieć, co czuje wobec niej Harry, teraz kiedy jeszcze nie jest za późno, zanim ktoś zostanie skrzywdzony, zwłaszcza osoba mu najbliższa, jego własny syn.
– Chciałbym cię o coś zapytać, Harry. I proszę, żebyś odpowiedział mi szczerze.
Od dwóch tygodni panował między nimi pokój. Był jeszcze bardzo delikatny i kruchy; należało ten stan jak najbardziej podtrzymywać. A wszystko dzięki wysiłkom Tany. Harrison cieszył się z takiego obrotu sytuacji.
– O co ci chodzi? – Harry spojrzał na niego podejrzliwie.
– Co jest między tobą a tym cudownym dzieckiem? – Z trudem walczył ze sobą, żeby zachować zimną krew i spokojny wyraz oczu, tak żeby syn niczego się nie domyślił. Zwłaszcza tego, jak bardzo kocha tę dziewczynę, chociaż nie wyobrażał sobie, że można tego nie zauważyć. Czuł się tak, jakby miał to wypisane na twarzy.
– Masz na myśli Tanę? – Harry wzruszył ramionami.
– Mówiłem ci, proszę, żebyś mi odpowiedział. Od tego zależało całe jego życie, i jej także.
– Dlaczego? Co to cię obchodzi? – Harry był zmęczony, przez cały dzień bolała go szyja. – Mówiłem ci, że jest moją przyjaciółką.
– Znam cię lepiej, niż myślisz, czy ci się to podoba czy nie.
– No i co z tego? To wszystko. Nie spałem z nią nigdy. Ale to on już wiedział.
– To nic nie znaczy. Dla niej mogłoby coś znaczyć, ale nie dla ciebie. – W jego słowach i spojrzeniu nie było żartu. To nie było śmieszne, ale Harry roześmiał się i przyznał mu rację.
– To prawda. – I nagle leżąc na poduszkach i patrząc w sufit poczuł, że ojciec jest mu teraz dziwnie bliski, jak nigdy dotąd. – Nie wiem, tato… Kiedy się poznaliśmy, zwariowałem na jej punkcie, ale ona była taka zamknięta w sobie… i nadal taka jest.
Opowiedział mu o gwałcie, Harrison udawał, że słyszy to po raz pierwszy.
– Nigdy dotąd nie znałem kogoś takiego jak ona. Chyba zawsze wiedziałem, że ją kocham, ale bałem się coś zepsuć i nie mówiłem jej o tym. W ten sposób nie ucieknie ode mnie. Gdyby wiedziała, mogłoby się to tak skończyć. – Nagle jego oczy wypełniły się łzami. – Nie zniósłbym jej utraty. Bardzo jej potrzebuję.
Harrison poczuł ogromny ciężar w sercu, ale uświadomił sobie, że teraz musi myśleć o swoim synu. W tej chwili najbardziej zależało mu na nim. Wreszcie się odnaleźli i nie miał zamiaru stracić go ponownie. Nie pozwoli na to, mimo ogromnej miłości do Tany. Słowa Harry'ego parzyły go jak rozpalone węgle.
– Tak bardzo jest mi potrzebna…
Co śmieszniejsze, starszy Winslow także jej bardzo potrzebował, ale nie tak bardzo jak jego syn i nie mógłby mu jej odebrać, nie teraz…
– Któregoś dnia może powinieneś zebrać się wreszcie na odwagę i powiedzieć jej o tym. Może ona także ciebie potrzebuje. – Harrison wiedział, jakie samotne i odizolowane życie wiodła Tana, ale nawet Harry nie mógł zapełnić tej pustki.
– A co będzie, jeśli ją stracę?
– Nie możesz żyć w ten sposób, synu. Nie możesz obawiać się, że ją stracisz, obawiać się żyć czy umrzeć. W ten sposób nigdy nie wygrasz. Ona wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny. To jest lekcja, której możesz się od niej nauczyć. – Było ich znacznie więcej. Lekcje, z których musiał zrezygnować.
– Ona ma tyle pewności siebie, siły życia, więcej niż ktokolwiek, kogo znam… z wyjątkiem jej stosunku do mężczyzn. – Harry pokręcił głową. – Jeśli chodzi o to, przeraża mnie zupełnie.
– Daj jej trochę czasu. Dużo czasu. – Starał się, by jego głos zabrzmiał mocno. Nie mógł pozwolić, żeby Harry domyślił się. – I dużo miłości.
Harry nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Patrzył uważnie na ojca. Podczas ostatnich dwóch i pół tygodnia zaczynali się obaj odnajdować, byli ze sobą bliżej niż kiedykolwiek do tej pory. – Czy sądzisz, że może mnie kiedyś pokochać?
– Być może. – Serce Harrisona było rozdarte. – Teraz jest mnóstwo innych rzeczy, o których powinieneś pomyśleć. Ale kiedy już będziesz miał więcej sił – obawiał się powiedzieć „kiedy staniesz na nogi” – i wyniesiesz się stąd, wtedy możesz pomyśleć o takich rzeczach.
Obaj wiedzieli, że nadal był sprawny seksualnie, przynajmniej częściowo. Jak mówili lekarze, przy odrobinie „wyobraźni” Harry może cieszyć się prawie normalnym życiem seksualnym. Kiedyś jeśli tak zdecyduje, będzie mógł nawet mieć dzieci. Harry nie był tą wizją specjalnie zachwycony, przynajmniej nie teraz, ale Harrison wiedział, że pewnego dnia będzie to mogło dla niego znaczyć bardzo wiele. Bardzo chciałby mieć z Taną dziecko. Ta myśl przyprawiła go niemal o łzy.
Chwilę jeszcze gawędzili i w końcu Harrison wyszedł. Był umówiony z Taną na kolację, ale zadzwonił i odwołał to spotkanie. Wytłumaczył jej, że otrzymał mnóstwo korespondencji i musi wiele z tych spraw natychmiast załatwić. Umówili się następnego dnia na lunch. Harrison powiedział jej wszystko. To był dla niego najgorszy dzień w życiu, poza tym dniem, w którym umarła jego żona. Miał smutne spojrzenie i przygnębiony wyraz twarzy. Jak tylko zobaczyła go w restauracji, wiedziała, że nie ma dobrych wieści; serce jej zamarło, kiedy zaczął mówić. Podejrzewała, że powie jej coś, czego nie chciałaby usłyszeć.
– Rozmawiałem wczoraj z Harrym. -Walczył ze wzruszeniem, które utrudniało mu mówienie. – Musiałem, dla naszego dobra.
– O nas? – Była zupełnie zaskoczona. Było jeszcze zbyt wcześnie. Nic się jeszcze nie wydarzyło. To niewinny romans… ale Harrison zaprzeczył.
– O nim i o jego uczuciach do ciebie. Musiałem się dowiedzieć, zanim zajdziemy za daleko. – Schował jej dłoń w swojej i popatrzył jej w oczy. Poczuła wyraźny ucisk w sercu.
– Tano, chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham. Kochałem w ten sposób tylko jedną kobietę w życiu, moją żonę. Ale kocham także syna i nie mógłbym go skrzywdzić za nic w świecie, bez względu na to, za jakiego sukinsyna on mnie uważa. Chciałbym się z tobą ożenić… ale nie mógłbym wiedząc, co czuje Harry. – Nie owijał dalej w bawełnę. – On ciebie kocha, Tan.
– Co? – Była w kompletnym szoku. – To nieprawda!
– To jest prawda. On po prostu śmiertelnie się boi ci o tym powiedzieć, żeby cię nie wystraszyć. Powiedział mi o gwałcie, o tym, że nie chciałaś umawiać się z mężczyznami. Od lat ukrywa to przed tobą, czekając na właściwy moment, ale nie ma wątpliwości, że taka jest prawda. Przez te wszystkie lata był w tobie zakochany. Sam mi to wyznał. – Oczy Harrisona były teraz bardzo smutne.
O, mój Boże. – Wyglądała na zaskoczoną. – Ale ja nie jestem… ja nie… Nie sądzę, żebym kiedyś mogła…
Też tak przypuszczałem. Ale to jest wasza sprawa. Jeśli kiedyś odważy się w końcu to wyznać, będziesz musiała to sama załatwić. Ja chciałem wiedzieć, jakie są jego uczucia wobec ciebie. Wiem, jak ty się teraz czujesz. Wiedziałem o tym, zanim go nawet zapytałem.
Z jej oczu popłynęły łzy i nagle on także zapłakał. Uścisnął mocniej jej dłoń.
– Najdroższa, kocham cię bardziej niż życie, ale gdybym teraz odszedł z tobą, jeślibyś się zgodziła, to zabiłbym własnego syna. Pękłoby mu serce i zniszczyłbym coś, co jest mu teraz najbardziej potrzebne. Nie mogę mu tego zrobić. I ty także nie możesz. Naprawdę, myślę, że nie potrafiłabyś tego zrobić.
Płakała otwarcie, wziął ją w ramiona, jego oczy ciągle były pełne łez. Nie mieli nic do ukrycia ani tu, ani gdziekolwiek indziej. Ukrywali się tylko przed Harrym. To był najokrutniejszy figiel, jaki spłatało jej życie. Pierwszy mężczyzna, którego pokochała naprawdę, nie mógł jej kochać, ze względu na syna… który był jej najlepszym przyjacielem, którego kochała, ale nie w ten sposób. Nie chciała zrobić czegoś, co skrzywdziłoby Harry'ego, ale tak bardzo kochała Harrisona… To był koszmarny wieczór, pełen łez i żalu. Pragnęła mimo wszystko pójść z nim do łóżka, ale on nie pozwolił jej zrobić sobie takiej krzywdy.
– Ten pierwszy raz, po tym co ci się przydarzyło, powinien być z właściwym mężczyzną.
Był delikatny i kochający, obejmował ją kiedy płakała, przez chwilę prawie płakał razem z nią. Następny tydzień przyniósł jej wiele bólu. W końcu on znowu wyjechał do Londynu, a ona poczuła się zupełnie opuszczona. Była samotna, pozostawała jej tylko nauka i Harry. Codziennie zabierała książki i chodziła do szpitala. Wyglądała na zmęczoną, była blada i przygnębiona.
– Kurcze, aż przyjemnie na ciebie popatrzeć. Co się z tobą, do diabła, dzieje? Jesteś chora?
Chorowała na miłość do Harrisona, ale wiedziała, że miał rację, bez względu na to, jak bardzo było to bolesne. Oboje postąpili dla kogoś, kogo oboje kochali.
Teraz była dla niego bezlitosna, zmuszając Harry'ego, by robił to, co zalecały pielęgniarki, popędzając go, przeklinając, przymilając się, zachęcając, kiedy tego potrzebował. Była niezmordowana. Jej poświęcenie przekraczało wszelkie granice. Kiedy Harrison dzwonił czasem z drugiego końca świata i rozmawiała z nim, jej serce przez chwilę znowu zaczynało bić szybciej, ale on nie zmienił swojej decyzji. To była ofiara, jaką złożył swojemu synowi, a Tana musiała się z tym pogodzić. Nie dał jej żadnego wyboru. Sobie również, chociaż wiedział, że nigdy nie wyleczy się z tego, co do niej czuje. Miał nadzieję, że jej się to uda. Miała przed sobą całe życie i powinna spotkać odpowiedniego mężczyznę.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Do pokoju, w którym leżał, zaglądały przez okno promienie słońca. Próbował czytać książkę. Miał już dziś za sobą godzinę spędzoną na pływalni i dwie godziny terapii. Nienawidził tych wszystkich zajęć. Ciągle to samo – nuda, której nie mógł już znieść. Spojrzał na zegarek. Niedługo przyjdzie Tana. Leżał w Lettermanie już ponad cztery miesiące, a ona przychodziła do niego codziennie, przynosząc ze sobą całe stosy papierów, notatek i ogromne ilości książek. Niemal w tej samej chwili, kiedy o niej pomyślał, otworzyły się drzwi i weszła do pokoju. W ciągu ostatnich miesięcy bardzo schudła. Bardzo dużo się uczyła i w kółko krążyła między Berkeley a szpitalem. Jego ojciec zaproponował, że kupi jej samochód, ale ona kategorycznie odmówiła. Nie dopuszczała nawet do siebie takiej myśli.
– Cześć, mały, co u ciebie, wszystko na swoim miejscu? Czy to zbyt bezczelne pytanie? – Zachichotała i on także musiał się roześmiać.
– Jesteś obrzydliwa, Tan. – Przynajmniej nie był już taki przewrażliwiony. Pięć tygodni temu kochał się z praktykantką, używając nieco „wyobraźni”, jak powiedział swemu terapeucie. Wyszło im to całkiem nieźle i oboje byli zadowoleni. Miał to gdzieś, ona była zaręczona. Prawdziwa miłość nie wchodziła w rachubę, a nie miał zamiaru eksperymentować na Tan. Zbyt wiele dla niego znaczyła, jak powiedział ojcu, a poza tym miała wystarczająco dużo swoich własnych problemów.
– Co masz dzisiaj w planie?
Westchnęła i usiadła uśmiechając się smutno,
– To co zwykle. A co ja innego robię? Uczę się całymi nocami, przerzucam masy papieru, zdaję egzaminy. Chryste, chyba nie wytrzymam jeszcze dwóch lat takiego życia.
– Na pewno wytrzymasz. – Uśmiechnął się. Była światłem jego życia, bez jej codziennych wizyt czułby się kompletnie zagubiony.
– Skąd ta pewność? – Czasem wątpiła w siebie, ale jakimś cudem szła ciągle naprzód. Zawsze. Już nie mogła się zatrzymać. Nie mogła zawieść Harry'ego ani zawalić studiów.
– Masz więcej siły i odwagi, niż ktokolwiek, kogo znam. Uda ci się, Tan.
Wzajemnie dodawali sobie odwagi i wiary. Kiedy on wpadał w depresję, stawała nad nim i wrzeszczała tak, że prawie płakał, i kazała mu robić wszystko, co mu zalecano. Kiedy wydawało się jej, że nie przeżyje już ani dnia dłużej w Boalt, przepytywał ją przed egzaminem, budził ją, gdy podsypiała, podkreślał w książkach najważniejsze fragmenty. Nagle uśmiechnął się do niej szeroko.
– Poza tym studia prawnicze nie są takie trudne. Czytałem niektóre kawałki z tego, co tu zostawiałaś.
Uśmiechnęła się. O to jej właśnie chodziło. Odwracając się do niego zrobiła obojętną minę. – Och, czyżby? To dlaczego sam nie spróbujesz?
– Po co mam pogłębiać swoją chandrę?
– A co masz innego do roboty? Leżysz tu tylko brzuchem do góry i podszczypujesz salowe. Jak długo ma to jeszcze trwać? Wykopią cię stąd w czerwcu.
– To jeszcze nie jest takie pewne. – Zdenerwował się tą myślą. Nie był przekonany, czy jest już gotowy, żeby wrócić do domu. I do jakiego domu? Jego ojciec ciągle podróżował. Poza tym już nie mógłby z nim mieszkać, nawet jeśli ojciec chciałby tego. Oczywiście zawsze miał do dyspozycji apartament w hotelu Pierre, w Nowym Jorku, ale byłby tam zupełnie samotny.
"Gra Z Fortuną" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gra Z Fortuną". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gra Z Fortuną" друзьям в соцсетях.