George gwizdnął, odstawiając szklankę.
– Masz rację, rzeczywiście zwariowałeś. I co ona na to?
Spencer potrząsnął jedynie głową.
– Nie chce o niczym słyszeć. Uważa, że zwyczajnie obleciał mnie strach. Mówi, żebym przestał się zachowywać jak mazgaj. – Może dla kogoś zabrzmiało to zabawnie, ale Spencerowi wcale nie było do śmiechu.
– Twarda z niej sztuka. Czy wie o tamtej dziewczynie?
Spencer potrząsnął zrezygnowany głową.
– Nie powiedziałem jej, ale wydaje mi się, że czegoś się domyśla. Tyle że nie zdaje sobie sprawy, jakie to dla mnie ważne.
George spojrzał na niego i stwierdził stanowczo:
– Bo nie jest.
– Mylisz się. Jestem w niej zakochany… w tej drugiej.
– Teraz już za późno. Pomyśl tylko. Pomyśl, jaki wywołałbyś skandal, zrywając zaręczyny.
– To znaczy, że mam spędzić resztę życia, myśląc o innej?
– Nie będzie tak źle. Zapomnisz o niej. – Powiedział to z pełnym przekonaniem, ale Spencer nie uwierzył mu. – Musisz o niej zapomnieć.
– Przecież ludzie zrywają zaręczyny. – Spencer był wyraźnie roztrzęsiony. Od kilku dni nie spał, co jeszcze bardziej pogłębiało dręczące go przygnębienie.
– Ale nie z córką sędziego Barclaya. – George zdawał się całkowicie przekonany o swej słuszności, co jeszcze bardziej zdenerwowało Spencera. Wszyscy mówili o pozycji Elizabeth, a Spencer wcale nie uważał, że właśnie to jest najistotniejsze. Oświadczył się jej, boją lubił, bo była inteligentna i pełna życia, bo myślał, że razem będzie im dobrze, bo wmówił sobie, że ją kocha. Lecz to nieprawda, Wiedział o tym od samego początku. Właśnie dlatego przez cały rok zwlekał z oświadczynami. W pewnej chwili doszedł do wniosku, że powinien się z nią ożenić. Ale popełnił błąd i co teraz? Nadal nie znał odpowiedzi na dręczące go pytania.
– George, czy to takie ważne? Jakie ma znaczenie, kim jest jej ojciec?
– Źartujesz sobie? Nie poślubiasz zwykłej dziewczyny, to małżeństwo oznacza zmianę pozycji społecznej, skoligacenie z wpływową rodziną. Z takimi jak ona nie można, ot tak sobie, zerwać. Barclayowie mogą ci kazać za to drogo zapłacić, a nawet jeśli nie – zepsujesz sobie opinię stąd do Kalifornii.
Słuchając jego słów, Spencer pomyślał o swoich rodzicach i o tym, jacy byliby zawiedzeni. Ale przecież nie może się z nią ożenić dlatego, by zrobić im przyjemność.
– Jakoś bym to przeżył, gdybym musiał.
Czy na pewno? – pomyślał. A jeśli Crystal wcale nie okaże się odpowiednią dla niego partnerką? Jeśli uczucie do niej to tylko młodzieńcze zauroczenie? Przecież właściwie wcale jej nie znał.
– Problem w tym, czy kocham Elizabeth, czy też nie? A mówiąc prawdę, George, sam nie wiem. Choć jak mogę ją kochać, jeśli jestem bez pamięci zakochany w innej?
– Uważam, że powinieneś po prostu przestać o tym myśleć i odzyskać równowagę ducha. Chodź, postawię ci kolację. Wypij kilka drinków, prześpij się i za parę dni poczujesz się lepiej. Tylko, na litość boską, nie rozmawiaj już z Elizabeth na ten temat. Miała rację, mówiąc, że to zwykła panika. Wszyscy jej ulegają.
Spencer nadal nie był przekonany. Ale przynajmniej tej nocy porządnie się wyspał. Rano ujrzał informację o swych zaręczynach w "The New York Timesie", opatrzoną bardzo ładnym zdjęciem Elizabeth, zrobionym w Waszyngtonie podczas uroczystości zaprzysiężenia jej ojca na sędziego Sądu Najwyższego. W drodze do pracy Spencer zastanawiał się, czy przypadkiem George nie miał racji twierdząc, że powinien przestać myśleć o Crystal. Ale, na miłość boską, co jej powie? Że to była pomyłka? Że wcale jej nie kocha? Że musi poślubić inną? I co wtedy zrobi Crystal? Potrzebowała go. To byłoby w stosunku do niej nie w porządku.
Na myśl o poddaniu się poczuł gwałtowny skurcz serca. Zresztą nie musiał Crystal nic mówić.
Jeszcze tego samego dnia Crystal przeczytała w gazetach wiadomość o zaręczynach Spencera. Nawet nie pomyślał o takiej możliwości, zmagając się ze swym problemem. Jadła obiad "U Harry'ego" z pozostałymi pracownikami, gdy Pearl podała jej numer "Chronicle". Na widok Spencera, uśmiechającego się z fotografii w gazecie, Crystal aż zaniemówiła.
– Czy to nie oni byli u nas któregoś wieczoru? Zdaje mi się, że obsługiwałam ich stolik. – Pearl zamyśliła się głęboko. Zawsze fascynowały ją historyjki z życia wyższych sfer, umieszczane w prasie. – To była chyba sobota. Ona strasznie zadzierała nosa, ale on wydawał się miły. Zupełnie oszalał na twoim punkcie. Szkoda, że nie widziałaś wyrazu jego twarzy, kiedy słuchał twojego śpiewu.
Crystal poczuła, jak lodowacieją jej ręce, a palce drżą. Po przeczytaniu wzmianki oddała gazetę. Autorka donosiła, że Spencer Hill z Nowego Jorku zamierza poślubić córkę sędziego Barclaya, Elizabeth. Obie rodziny przyleciały do San Francisco na Święto Dziękczynienia, by uczcić zaręczyny. Barclayowie wydali w swym domu na Broadwayu przyjęcie dla czterystu osób. Hedda Hopper informowała, że przyjęcie było wspaniałe, podano kawior i szampan, stoły uginały się pod ciężarem półmisków z jedzeniem, młodej parze do białego rana przygrywał Artie Shaw ze swym zespołem. Ślub zaplanowano w czerwcu, suknię panna Barclay zamówiła w pracowni Priscilli z Bostonu. Crystal wpatrywała się w swój talerz oszołomiona. Spencer widząc się z nią nie wspomniał, że się zaręczył. Powiedział, że ją kocha. I że wróci do Kalifornii. Kłamał. Przypomniała sobie tamten wieczór i poczuła bolesny skurcz serca. Uwierzyła mu.
– Słyszałaś o nim kiedyś? – spytała Pearl, dokładnie przeżuwając jedzenie. Ostatnio przytyła, ale nadal była niezrównaną tancerką.
– Nie. – Crystal potrząsnęła głową i odstawiła talerz. Niewiele zjadła, nagle straciła apetyt. Tej nocy wkładała w swój śpiew całą duszę, starając się zapomnieć o Spencerze, ale na próżno. Myślała tylko o nim i kiedy dwa dni później zadzwonił, nie chciała podejść do telefonu. Pani Castagna przejęta krzyczała "To międzymiastowa!" W końcu Crystal wzięła od niej słuchawkę trzęsącymi dłońmi.
– Słucham.
– Crystal? – rozległ się głos Spencera. Zamknęła oczy. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Powtórzył jej imię, zaniepokojony.
– Tak.
– Tu Spencer.
– Moje gratulacje.
Serce mu zamarło, kiedy usłyszał te słowa. Było do przewidzenia, że Barclayowie umieszczą w lokalnej prasie zawiadomienie o zaręczynach córki. Chciał sam jej o wszystkim powiedzieć, ale teraz jest już za późno. Wiedziała.
– Wróciłem do Nowego Jorku, by zerwać zaręczyny. Przysięgam. Nawet jej o tym powiedziałem, kiedy przylecieliśmy na miejsce.
– Domyślam się, że oboje doszliście do wniosku, że nie mówiłeś poważnie.
– To nie tak… nie wiem, jak ci to wytłumaczyć.
– Nie musisz mi nic tłumaczyć. – Była na niego zła i chciała mu okazać swój gniew, ale teraz, słysząc jego głos, czuła jedynie przejmujący smutek. Straciła już tylu ludzi, na których jej zależało… On też zniknął z jej życia. Na zawsze. Jak tamci. A tym razem mogło być zupełnie inaczej.
– Spencerze, nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.
– Nie o to chodzi… Crystal, kocham cię… – Było to okrutne z jego strony, biorąc pod uwagę fakt, że prasa właśnie obwieściła o jego zaręczynach z Elizabeth. – Nie chcę jeszcze bardziej komplikować spraw. Pragnę tylko, żebyś o tym wiedziała. Może żyliśmy w zbyt odległych światach. Nigdy nie mieliśmy okazji bliżej się poznać… – Była to marna wymówka. Instynkt podpowiadał mu, że idealnie do siebie pasowali. Ale wybrał twardą rzeczywistość zamiast złudzeń. – Kiedy wróciłem, wszystko się skomplikowało. – Wydawała mu się wtedy taka nierealna, ale teraz, gdy rozmawiał z nią przez telefon, zapragnął znów wziąć ją w ramiona i poczuć blisko siebie. Crystal, słuchając go, zaczęła bezgłośnie płakać. Chciała go nienawidzić, ale nie potrafiła.
– Musi być wyjątkową kobietą.
Zawahał się przez moment, czy nie powiedzieć jej prawdy, że ona znaczy dla niego więcej niż Elizabeth. Ale ich miłość była wyimaginowana i taką już musiała pozostać.
– Z Elizabeth łączy mnie coś zupełnie innego niż to, co istnieje między nami. Nie ma w tym nic romantycznego.
– Czemu w takim razie chcesz z nią zostać? – Niczego nie rozumiała.
– Jeśli mam być szczery, nie wiem. Może dlatego, że zerwanie zaręczyn wywołałoby zbyt duże zamieszanie.
– To niezbyt przekonujący argument.
Zdawał sobie z tego sprawę i nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
– Wiem o tym. I może to szaleństwo z mojej strony, ale napiszę do ciebie… żeby wiedzieć, co u ciebie… albo pozwól mi dzwonić. – Nie dopuszczał myśli, że mógłby znowu stracić ją z oczu. Musiał wiedzieć, że u niej wszystko w porządku, a gdyby go potrzebowała – pojechać do niej.
Crystal nie odpowiadało takie rozwiązanie. Potrząsnęła głową. Po policzkach wolno płynęły jej łzy.
– Nie… przecież bierzesz ślub. Zresztą między nami nic nie było. To tylko sen. Nie chcę twoich listów. Przypominałyby mi tylko o tym, co nigdy nie istniało. – Miała rację, Spencer wiedział, i ogarnęło go jeszcze większe przygnębienie.
– Zadzwonisz do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebowała?
– Na przykład czego? – Uśmiechnęła się przez łzy. – Pomocy przy zawieraniu kontraktu z wytwórnią filmową w Hollywood? Znasz się na tym?
– Oczywiście… – Uśmiechnął się, połykając łzy. – Dla ciebie zrobię wszystko. – Wszystko z wyjątkiem tego, czego oboje pragnęli nad życie. Sam to zniszczył, decydując się na pozostanie z Elizabeth. Kiedy rozmawiał z Crystal, znów ogarnęły go wątpliwości. Może miała rację, nie pozwalając mu do siebie dzwonić. Zapragnął polecieć najbliższym samolotem do Kalifornii, by znaleźć się przy niej, ale nie mógł tego zrobić żadnej z nich. Musi najpierw spróbować rozmówić się z Elizabeth. Należało jej się to.
– Przypuszczam, że pewnego dnia ujrzę twoje nazwisko na afiszach… albo będę kupował twoje płyty. – Mówił serio.
– Może kiedyś. – Teraz nie było to dla niej istotne. Myślała tylko o tym, jak bardzo będzie jej go brakowało. – Cieszę się, że znów się spotkaliśmy… mimo wszystko… warto było. – Nawet dla tych kilku dni złudzeń. Przynajmniej zobaczyła go. Obejmował ją. Czuła go blisko siebie. Powiedział, że ją kocha.
– Nie wiem, jak możesz teraz mówić coś takiego. Czuję się okropnie… szczególnie, że dowiedziałaś się o moich zaręczynach z gazety.
Wzruszyła ramionami. Nie miało to teraz żadnego znaczenia. Może nic nie miało znaczenia. Od początku do końca istniał tylko w marzeniach… ale były to przyjemne marzenia. Znów, choć próbowała się opanować, zaczęła płakać. Jak trudno powiedzieć mu "do widzenia", ze świadomością, że już nigdy go nie zobaczy.
– Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.
– Ja też. – Ale w jego tonie nie usłyszała nawet cienia pewności. – Obiecaj, że zadzwonisz, kiedy będę ci potrzebny. Mówię poważnie, Crystal. – Wiedział, że nie miała teraz nikogo poza Websterami, a oni nie mogli jej wiele pomóc.
– Nic mi się nie stanie. – Uśmiechnęła się, powstrzymując łzy. – Wiesz, że jestem dzielna.
– Tak… wiem… Wolałbym, żebyś nie musiała się na to zdobyć. Zasługujesz, by zaopiekował się tobą ktoś naprawdę wyjątkowy. – Chciał dodać "i pragnąłbym być tą osobą", ale zabrzmiałoby to zbyt okrutnie i banalnie. Wiedział, że powiedzieli sobie już wszystko. – Do widzenia, Crystal. Kocham cię. – W oczach miał łzy. Ledwo dosłyszał, jak szepnęła:
– Ja ciebie też, Spencerze… – Połączenie zostało przerwane. Wiedział, że stracił Crystal. Na zawsze.
Napisał do niej raz, ale otrzymał list z powrotem nie odpieczętowany. Pomyślał, że może się wyprowadziła, choć w głębi serca czuł, że nie zmieniła adresu. Zachowała jedynie dość rozsądku, by nie rozpoczynać czegoś, co od samego początku skazane było na niepowodzenie. Wiedziała, że musi wymazać go z pamięci. Nie przyszło jej to łatwo. Okazało się równie trudne, jak opuszczenie ranczo i doliny, ale zmusiła się, by spróbować o nim zapomnieć. Nie chciała nawet śpiewać piosenek, które wykonywała tamtego wieczoru, kiedy on słuchał. Każdy poranek, każdy dzień, każda noc, każda piosenka, każdy zachód słońca przypominał jej Spencera. Wciąż o nim myślała. W przeszłości miała tylko marzenia, przez chwilę łudziła się, że to coś więcej, i teraz cierpiała nieskończenie mocniej. Znała dokładnie kolor jego oczu, zapach włosów, miękkość ust, dotyk rąk, barwę głosu. I teraz o wszystkim musiała zapomnieć. Miała przed sobą całe życie i nikogo, kogo mogłaby kochać. Ale posiadała dar niebios, o którym często mówiła jej pani Castagna, a Pearl przypominała, że nadal czeka na nią Hollywood. Lecz teraz, kiedy zabrakło Spencera, życie straciło sens.
Rozdział dwudziesty drugi
Spencer dużo myślał o Crystal, ale postanowił wywiązać się ze zobowiązań wobec Elizabeth. Na święta Bożego Narodzenia wyjechał razem z nią do Palm Beach. Powoli zaczął odzyskiwać równowagę ducha. Bez przerwy myślał o tym, by napisać do Crystal, ale jakoś nigdy się już na to nie zdobył. Wiedział, że Crystal chce, by ją zostawił w spokoju, i gnębiło go ogromne poczucie winy. A Elizabeth nie wracała do tej sprawy, traktując ją jak swego rodzaju faux pas, które wspaniałomyślnie mu wybaczyła.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.