Tym razem pojechał do Korei jeszcze bardziej przygnębiony niż poprzednio: wyalienowany, z głęboką nienawiścią do miejsca, które stało się przyczyną jego cierpień. Początkowo próbował pisać o tym do Crystal, ale po przeczytaniu swych listów nie odważył się ich wysyłać. Wydawały mu się niemęskie, pełne tchórzostwa i użalania się nad sobą. Crystal musiała więc znosić długie okresy milczenia, przerywane od czasu do czasu krótkim listem, w którym donosił, że wciąż żyje i zapewniał lapidarnie, że nadal ją kocha. Nie potrafił już przed nikim się otworzyć, nawet przed Crystal. Nie mógł jej pisać, jak nieludzko jest zmęczony, jak dosyć ma dyzenterii, jak czuje się zdemoralizowany ciągłym zabijaniem, jaka ogarnia go wściekłość, gdy słyszy o śmierci kolegów. Dusił to w sobie i w końcu w ogóle przestał pisać.
Sędzia Barclay, korzystając ze swych znajomości w kręgach wojskowych, dowiedział się, że Spencerowi nic się nie stało, tylko całą energię poświęca na wygranie wojny. Ale Crystal nie miała u kogo zasięgnąć informacji o swym ukochanym. Kiedy przestała dostawać listy w pierwszej chwili pomyślała, że zginął – ale sprawdziła, że jego nazwisko nie widnieje na liście poległych, rannych ani zaginionych. Żył, tylko nagle przestał pisać. Upłynęły miesiące, nim dotarło do Crystal, że Spencer nie zginął, że jego listy nie gubią się gdzieś po drodze, tylko po prostu przestał je wysyłać. Wyciągnęła z tego wniosek, że się odkochał. Początkowo nie chciała w to uwierzyć, ale po jakimś czasie musiała uznać, że to prawda. Czekała na niego tyle lat, a on zwyczajnie postanowił zerwać ich znajomość. Prawdopodobnie znów spotkał się ze swoją żoną i zadecydował, że chce z nią zostać. Ale mógł przynajmniej to wszystko napisać, a nie tak po prostu zamilknąć. Czuła się dotknięta. Pozostawiona sama ze swymi myślami pogrążyła się w smutku. Opłakiwała go niemal tak, jakby naprawdę umarł. Wzięła nawet dwa tygodnie urlopu i wyjechała do Mendocino. Dużo tam rozmyślała, a kiedy wróciła, wiedziała, że nadszedł czas działania.
Zadzwoniła do agentów, którzy byli u niej kilka miesięcy temu, i po krótkiej rozmowie zgodziła się jechać do Hollywood na przesłuchanie.
Po powrocie z urlopu powiedziała o tym Harry'emu. W pierwszej chwili zdziwił się, choć zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później ktoś ją zobaczy i da jej szansę, na którą czekała całe życie i na którą zasługiwała. Nie było sensu dłużej zwlekać. Nadszedł właściwy moment i wiedziała, że musi skorzystać z okazji.
– Kim są ci faceci? – Harry był bardzo podejrzliwy. Przez te wszystkie lata opiekował się nią jak ojciec, przeganiając podchmielonych amantów i natrętów. – Wiesz coś o nich?
– Jedynie to, że są agentami z Los Angeles – odparła szczerze. Nadal pozostała naiwna.
– W takim razie proszę, żebyś pojechała z Pearl. Zostanie z tobą tak długo, jak będziesz sobie życzyła. Jeśli nic ci nie załatwią, wracaj razem z nią. Wkrótce trafi się kolejna okazja. Chcę, byś poczekała na odpowiednią ofertę.
– Tak jest, proszę pana. – Uśmiechnęła się radośnie. Była przejęta, że Pearl pojedzie z nią. Hollywood nadal napawało ją lękiem, ale wiedziała, że pragnie się tam znaleźć. Ludzie od lat powtarzali jej, że pewnego dnia stanie się gwiazdą – Boyd, Harry, Spencer, Pearl. Postanowiła spróbować.
Przed wyjazdem Harry wydał pożegnalne przyjęcie na jej cześć i wypłacił im dość pieniędzy, by mogły się zatrzymać w przyzwoitym hotelu. Crystal większość oszczędności wydała na stroje. Ciężko było jej się rozstać z Harrym. Czuła się trochę tak, jakby opuszczała dom rodzinny. Znalazła tu przyjaciół i życzliwą opiekę, a teraz wyruszała w świat w poszukiwaniu sławy i bogactwa. Byłaby przerażona, gdyby tak gorąco tego nie pragnęła.
Z domu pani Castagna też trudno jej się odchodziło. Zostawiła tu torbę z rzeczami, ale zwolniła pokój. Staruszka płakała, a na pożegnanie zaprosiła ją na szklaneczkę sherry. Rozstanie z panią Castagna okazało się dla Crystal bardzo bolesne. Obiecała, że da znać z Hollywood i opisze gwiazdy, z którymi się tam zetknie.
– Kiedy spotkasz Clarka Gable, ucałuj go ode mnie! – poprosiła pani Castagna, pijąc z Crystal sherry. – I uważaj na siebie! Słyszysz?
Crystal ucałowała swoją gospodynię przed wyjazdem, a kiedy żegnała się z Harrym – nie ukrywała łez.
– Jeśli będziesz potrzebowała pieniędzy, dzwoń! – Zawsze był dla niej za dobry. Nie śmiałaby poprosić go o nic więcej i zdecydowała, że tego nie zrobi. Poza tym, jeśli próbne zdjęcia wyjdą dobrze, może wkrótce dostanie jakąś rolę. Była najlepszej myśli, kiedy w czwartek po południu razem z Pearl wsiadała do pociągu. Miały już zarezerwowany pokój w hotelu w Los Angeles, a następnego dnia rano Crystal umówiła się na spotkanie z agentami.
Weszła do ich biura czując, że nogi się pod nią uginają. Miała na sobie prostą, białą sukienkę i białe pantofle, włosy zaczesała do tyłu, twarz pokrywał delikatny makijaż. Była niezwykle piękna. Prezentowała się lepiej, niż kiedy widzieli ją poprzednio. Patrząc na nią, aż nie wierzyli własnemu szczęściu. Crystal nie wiedziała, a Pearl nie zorientowała się, że należeli do najmniej wziętych agentów w Hollywood. Lecz mimo to udało im się załatwić dla Crystal zdjęcia próbne następnego dnia i umówić na spotkanie z kimś, kto, jeśli zechce, mógłby dla niej bardzo dużo zrobić.
Odrzucił ostatnie dwanaście dziewcząt, które mu podesłali. Ale nawet Ernesto Salvatore będzie musiał przyznać, że ta jest wyjątkowa.
Zdjęcia próbne śmiertelnie przeraziły Crystal, ale kiedy się nieco uspokoiła, poszło jej nadzwyczaj dobrze. Resztę dnia razem z Pearl spędziły na zwiedzaniu miasta. Odbyły wycieczkę do siedzib gwiazd filmowych i poszły do Grauman's Chinese Theatre. Przespacerowały się wzdłuż Bulwaru Zachodzącego Słońca, Crystal śmiała się, a Pearl robiła zdjęcia. Chichotały widząc, jak przechodnie gapią się na Crystal, zastanawiając się, czy nie jest jakąś gwiazdką. Dwie dziewczynki poprosiły ją nawet o autograf, przekonane, że Crystal jest "kimś".
Wróciły do biura agentów. Poprosili, żeby do nich przyszła, nie udzielając żadnych bliższych wyjaśnień. Tym razem miała na sobie czarną sukienkę, którą wybrała dla niej Pearl, oraz czarne lakierki na wysokim obcasie. Sztywna halka sprawiała, że spódnica sterczała wokół bioder. Góra była bez ramiączek, odsłaniając jasnoróżowe ramiona. Skórę miała gładką i jedwabistą. Pearl nalegała, by Crystal włożyła kapelusz z szerokim rondem. Pokazała jej, jak schować wszystkie włosy w środku, i nauczyła, jak zdejmować kapelusz.
Kiedy Pearl i Crystal pojawiły się ponownie w biurze agentów, zastały tam jeszcze jednego mężczyznę. Był wysoki, smagły i bardzo przystojny. Miał na sobie ciemny, dobrze skrojony garnitur, białą koszulę i wąski krawat. Wszystko w jego postaci wskazywało na to, że jest kimś ważnym. Crystal oceniła jego wiek na czterdzieści pięć lat. Spojrzał na dziewczynę i z miejsca się zorientował, że trafił na żyłę złota.
Wczesnym rankiem oglądał zdjęcia próbne. Z pewnością brakowało jej doświadczenia zawodowego, ale miała dobry głos, choć przy swej urodzie mogła być nawet głuchoniema. Tym razem agenci się nie mylili. Była wspaniała. Podobał mu się jej uśmiech i to, jak się poruszała. Kiedy sztywna, czarna sukienka zawirowała, ukazując nogi Crystal, pomyślał, że dzięki nim stanie się sławna. Crystal spojrzała na niego i zdjęła kapelusz ruchem pełnym gracji, dokładnie tak, jak nauczyła ją Pearl. Jasne włosy opadły falą na ramiona. Trzem mężczyznom niemal zaparło dech w piersiach na ten widok. Człowiek w ciemnym garniturze uśmiechnął się i przedstawił się Crystal. Ta dziewczyna warta była zainteresowania Ernesto Salvatore. Podszedł wolno do Crystal. Dostrzegła w jego oczach coś dziwnego, jakby potrafił przeszywać ludzi wzrokiem na wylot i poznawać ich najtajniejsze sekrety. Ale nie miała przed nim nic do ukrycia. Przed nim, ani przed nikim.
– Witaj, Crystal – powiedział cicho. – Nazywam się Ernesto Salvatore, ale możesz się do mnie zwracać Ernie. – Uścisnął jej dłoń i spojrzał na Pearl, zastanawiając się, czy ten podstarzały rudzielec to matka Crystal. Kiedy zakładała nogę na nogę, zauważył, że też nie można im nic zarzucić, ale nawet w połowie nie była tak zgrabna, jak Crystal. Smukłonoga Crystal przypominała mu różę na długiej łodydze. Podobał mu się również jej niewinny wygląd. Należało ją jedynie nieco podszkolić i trochę mocniej umalować. Nauczyciel śpiewu, ktoś, kto pokaże jej, jak się poruszać, kilka lekcji gry aktorskiej i "Jazda! Na szczyt!" Ale nie powiedział nic ani jej, ani agentom. Crystal obserwowała go niespokojnie, zastanawiając się, kim właściwie jest ów nieznajomy i czemu chciał się z nią spotkać.
– Czy możesz przyjść do mojego biura w poniedziałek po południu?
Crystal milczała przez chwilę, niepewna, czy może mu zaufać, ale w końcu skinęła głową.
– Myślę, że tak.
Pearl uśmiechnęła się, podziwiając opanowanie Crystal. Zauważyła błysk zadowolenia w oczach Erniego, który przyglądał się Crystal. Wytłumaczył, gdzie jest jego biuro, i wręczył wizytówkę, kiwając z aprobatą głową w stronę agentów. Tym razem im się udało. Po kilkunastu zupełnych niewypałach i kilku niezbyt udanych kandydatkach, wreszcie znaleźli prawdziwy klejnot.
Salvatore był dobrze znanym osobistym agentem, niektóre wielkie gwiazdy współpracowały z nim na początku kariery, choć było ich niezbyt wiele. Z jego osobą wiązało się kilka bardzo niemiłych skandali, między innymi dwa szeroko opisywane w prasie samobójstwa kobiet, których był agentem i kochankiem. I jeszcze kilka incydentów – wolał o nich nie pamiętać. Ale ważniejsze było to, że Ernie Salvatore stanowił czubek góry lodowej. Był też osobą niezwykle ustosunkowaną. Wystarczyło na niego spojrzeć, by się tego domyślić. Ale Crystal w swej naiwności nie wyczuła niczego niepokojącego w Erniem Salvatore.
– Możesz się przeprowadzić do Los Angeles? – Spojrzał Crystal prosto w oczy. Zastanawiał się, kim ona właściwie jest i skąd się tu wzięła. Zdawała się taka młoda i niewinna, ciekaw był, kto się nią opiekował poza tym podstarzałym rudzielcem z którym przyszła na spotkanie. Choć w gruncie rzeczy niezbyt go interesowało, skąd Crystal pochodzi. Zamierzał ją ukształtować na nowo. Chciał z niej uczynić kogoś, kim zawsze pragnęła zostać. Gwiazdę. I to wielką. Jeśli mu pozwoli.
– Tak, mogę się przenieść do Los Angeles. – Całe życie marzyła o Hollywood i oto jej sen miał się spełnić. Była gotowa. Nie miała nikogo, kogo mogłaby się poradzić… nawet Spencer ją zostawił.
Salvatore miał głęboki głos i władczy sposób zachowania. Crystal obserwowała go, zafascynowana, jak zbliża się do niej, by jej się dokładniej przyjrzeć. Spodobało mu się to, co ujrzał. Była bez skazy.
– Ile masz lat?
– Dwadzieścia jeden – odparła spokojnie. – W sierpniu skończę dwadzieścia dwa. – Okazała się nawet pełnoletnia. Wspaniale.
Niewinna czysta, dokładnie taka, jakiej szukał od dawna. Zamierzał wykorzystać wszystkie jej atuty. Wiedział nawet, w jakim powinna zagrać filmie. Musiał jedynie zadzwonić do reżysera, by wyrzucił zaangażowaną już gwiazdę, ale dla Erniego był to drobiazg. Postanowił zatelefonować do kogo trzeba jutro z samego rana.
Powiedział Crystal, co ma zrobić. Niech idzie na zakupy, sprawi sobie nową garderobę, polecił, wyciągając plik banknotów. I w poniedziałek rano przyjdzie do jego biura. Chciał na to spotkanie zaprosić reżysera i nie miał wątpliwości, że po południu Crystal zostanie zaangażowana do filmu. Modlił się, by była w stanie powtórzyć rolę, choć nauczyciel gry aktorskiej pokaże jej kilka trików, przydatnych przy zapamiętywaniu tekstu. Zastanawiał się, czy ta druga kobieta nadal nie będzie odstępowała Crystal. W końcu zwrócił się do niej z pytaniem, czy jest matką Crystal.
Uśmiechnęła się, zadowolona, że zagadnął do niej, i potrząsając głową oświadczyła:
– Nie, jestem tylko przyjaciółką.
– A gdzie jest twoja matka? – spytał Ernie Crystal. Takie dziewczyny, jak ona, miały zawsze okropne matki, które potrafiły zalać człowiekowi sadła za skórę. Wolał, gdy nie wtrącały swoich trzech groszy. Szczególnie, kiedy pojawiały się kłopoty.
– Nie żyje – powiedziała cicho Crystal swym jedwabistym głosem.
– A ojciec?
– Też nie żyje. – Spojrzała na niego smutno i wiedział, że go nie okłamała.
A więc było jeszcze lepiej, niż myślał. Mógł z nią zrobić wszystko, co chciał. Podobało mu się nawet jej imię. Było dźwięczne i łatwo wpadało w ucho. Crystal Wyatt. Podziękował im wszystkim i opuścił biuro, a kilka minut później wyszły też Pearl i Crystal. Crystal była oszołomiona, spoglądała z niedowierzaniem na Pearl.
– Co to wszystko znaczy?
– Uważam – powiedziała Pearl, ocierając łzy podniecenia – że to znaczy, iż ci się udało. Poczekaj, póki nie powiem Harry'emu!
Przez chwilę Crystal sprawiała wrażenie jakby niezadowolonej. Wprawdzie zawsze tego pragnęła, ale zarazem uświadomiła sobie że nie wróci już do bezpiecznego, wygodnego życia, jakie wiodła dotychczas. Znalazła się w prawdziwym świecie i nagle przeraziła się tego, co może ją tu spotkać. Ernie Salvatore zupełnie nie przypominał Harry'ego.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.