Spencer rozgoryczony pokręcił głową.
– Nigdy nie była samodzielna. Zawsze polega na swym ojcu. Płaciłby za moją bieliznę, gdybym na to pozwolił – stwierdził zrezygnowany, nawiązując do niedawnej wyprawy na miasto po zakupy.
– Och, w życiu człowiek musi się borykać z większymi problemami niż ten, Spencerze. Barclayowie to dobrzy ludzie, którzy bardzo pragną waszego szczęścia. – Ojciec roześmiał się.
– Wiem… przepraszam… Wyszedłem na niewdzięcznika. Ale czuję taki zamęt w głowie. – Spojrzał na jezioro, a potem znów na ojca. Zaczął mówić, ale tym razem ciszej, a w jego oczach znów pojawił się smutek i melancholia, które od kilku dni tak niepokoiły ojca. – Tato, przed opuszczeniem kraju spotkałem kogoś… kogoś, kogo znam już od dawna. – Nie przyznał się, że kiedy ujrzał Crystal po raz pierwszy, miała czternaście lat.
– Czy to coś poważnego? – William Hill z zatroskaną miną przyglądał się synowi.
– Tak – powiedział Spencer bez chwili wahania. – Nawet bardzo.
Ogromnie się między sobą różnią tak, jak tylko mogą się różnić dwie kobiety…
– Czy widziałeś się z nią po powrocie?
Spencer potrząsnął głową. Ale zamierzał się spotkać. Stanowiła sens jego życia.
– Zrezygnuj. Tylko wszystko skomplikujesz. Jesteś mężem wspaniałej dziewczyny, postaraj się utrzymać wasze małżeństwo. Kontynuuj, co zacząłeś.
– Czy na tym polega życie? – Srebrne nitki w jego włosach zalśniły w promieniach słońca. William Hill wciąż nie mógł się oswoić z siwizną syna.
– Czasem tak. Czasem małżeństwo oznacza trwanie na przekór wszystkiemu, czy tego chcesz, czy nie.
– Nie zabrzmiało to zbyt obiecująco.
– Cóż, takie już jest życie. – Dotknął jego ręki. – Spencerze, posłuchaj rady starego człowieka, nie przewracaj swego życia do góry nogami. – Byłby to ogromny błąd. Zostań z Elizabeth. Jest wspaniałą dziewczyną. Ożeniłeś się z nią. Tyle czasu na ciebie czekała. Jesteś jej chyba coś winien. – Sam o tym wiedział. Ostatecznie dlatego wrócił do niej po trzech latach marzeń o Crystal.
Właśnie wtedy na haczyk ojca złapała się ryba i na chwilę przerwali rozmowę. Kiedy ponownie zarzucili wędkę, ojciec spojrzał na niego poważnie, wzruszony tym, że Spencer zwierzył mu się ze swoich problemów. Miał nadzieję, że uda mu się go nakierować na właściwą drogę.
– Przemyśl wszystko jeszcze raz i nie postępuj pochopnie. Zobaczysz, że jakoś się ułoży. Weź pod uwagę również to, że nigdy byś sobie nie darował, gdybyś zostawił teraz Elizabeth. Wobec tamtej dziewczyny nie masz żadnych zobowiązań. Natomiast Elizabeth jest twoją żoną. Powinieneś dotrzymać przysięgi małżeńskiej. – Brzmiało to rozsądnie, ale wpłynęło na Spencera ogromnie przygnębiająco. Skinął głową, włączył motor i popłynęli z powrotem do przystani.
– Dziękuję, ojcze – powiedział, patrząc na niego przez dłuższą chwilę, nim skierowali się w stronę domu. Po raz pierwszy czuł, że ojciec kocha go za to, jakim jest, i nie traktuje go wyłącznie jak substytut Roberta.
– Złapaliście coś?- spytała Elizabeth. Była we wspaniałym nastroju. Ubóstwiała pobyty nad jeziorem, bo miała okazję spotykać się ze swymi starymi znajomymi. Poza tym odpowiadał jej szum wokół osoby Spencera.
– Parę starych kaloszy. – Uśmiechnął się. Wyglądał lepiej niż przez ostatnie kilka dni. Rozmowa z ojcem zmniejszyła napięcie, które tak mu ciążyło. – Trzy minogi… – pochylił się nad nią, a ona udała, że się przed nim ogania -…i całus dla mej niebogi. – Pozwoliła mu się jednak pocałować. Poszli na górę. Podczas gdy Spencer brał prysznic, Elizabeth piłowała sobie paznokcie. Przypomniała mu o przyjęciu, na które mieli iść wieczorem. Spojrzał na nią błagalnie. – Zostańmy dziś w domu.
– Najdroższy, nie możemy. Spodziewają się nas. A są przyjaciółmi mego ojca.
– Powiedz im, że boli cię głowa, albo że odnowiły się moje rany, odniesione na wojnie. – Uśmiechnął się do niej. Chciał spędzić ten wieczór tylko z Elizabeth. Odkąd powrócił, ani chwili nie byli tylko we dwoje, ale jego żonie zdawało się to wcale nie przeszkadzać.
– Jutro. Obiecuję. – Ale nazajutrz przyjechał jej brat i Elizabeth doszła do wniosku, że zachowaliby się niegrzecznie, gdyby nie dotrzymali im towarzystwa. A następnego dnia znów poszli na jakieś wytworne przyjęcie. Czuł się tak, jakby znalazł się w więzieniu, tyle że zamiast wodą pojono go szampanem. Choć otoczony był tłumem ludzi, dokuczała mu samotność. Kiedy leżał z Elizabeth nad jeziorem, próbował jej to wytłumaczyć, ale odparła, że go nie rozumie. – Jak możesz się czuć samotny w towarzystwie takich wyjątkowych ludzi?
– Nie jestem jeszcze gotów do spotkań z nimi. Chcę być tylko z tobą, rozmawiać z tobą, od nowa cię poznawać. – Ale nie przyjmowała tego do wiadomości. W pewnej chwili zrozumiał, co musi zrobić. Postanowił podczas weekendu pojechać do Los Angeles. Wiedział już, co powie Crystal. Podjął decyzję. A po powrocie oświadczy Elizabeth, że chce się z nią rozwieść. Zamierzał jej o tym powiedzieć, kiedy wyjadą znad jeziora. Nie chciał, by doszło do nieprzyjemnej sceny w obecności ich rodziców.
– Ale przecież moi rodzice specjalnie z myślą o tobie zaprosili kilka osób. – Nie ukrywała swego gniewu. Zapraszali gości specjalnie dla niego prawie co wieczór.
– Przykro mi. Nic na to nie poradzę. Mam coś do załatwienia w Los Angeles – odparł chłodno. W końcu wiedział, co powinien zrobić.
– Cóż to za sprawa? – Spojrzała na niego podejrzliwie. Przecież jeszcze nawet nigdzie nie pracował.
– Dotyczy pewnej inwestycji jeszcze z czasów, kiedy studiowałem prawo.
– Czy nie może trochę zaczekać?
– Nie. Ani chwili. Elizabeth, to bardzo ważna sprawa. Muszę tam jechać. – Przed wyjazdem nie zadzwonił do Crystal. Zamierzał zrobić jej niespodziankę i zatelefonować tuż przed spotkaniem.
Kiedy wyjeżdżał, Elizabeth była wciąż nadąsana. W San Francisco zostawił samochód przed domem, a stamtąd taksówką wyruszył na lotnisko. W Los Angeles znalazł się po dwugodzinnym locie. Było parne, sierpniowe popołudnie. Taksówką dotarł do miasta i zatrzymał się w hotelu Beverly Hills. Za pokój zapłacił pieniędzmi pożyczonymi od ojca. Kiedy tylko przybył do hotelu, nakręcił numer, który otrzymał od Pearl. Odebrała pokojówka. W słuchawce padło imię jakiegoś "Salvatore". Spencer uśmiechnął się sam do siebie. Wyglądało na to, że Crystal zawsze wynajmuje pokoje od Włochów. Poprosił do aparatu Crystal Wyatt. Powiedziano, że jest w pracy. Pearl wspominała, że Crystal kręci następny film. Spencer spytał, gdzie może ją znaleźć. Nagle poczuł, że w jego życiu zapanował ład. Odzyskał spokój ducha i miał wrażenie, że jest znowu panem własnego losu. Wiedział, że podjął słuszną decyzję.
– W MGM – odpowiedziała kobieta i podała Spencerowi numer studia. Zapisał go sobie, po czym pośpiesznie opuścił hotel, wsiadł do taksówki i podał kierowcy adres znaleziony w książce telefonicznej. Okazało się, że jest tam spory kawałek drogi. Kiedy myślał o rychłym spotkaniu z Crystal, czuł, jak mu wali serce. Nigdy jeszcze nie był w takim stanie. Wiedział, że musi jej wiele rzeczy wytłumaczyć i przeprosić za swoje szalone zachowanie. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest winien, ale mieli przed sobą całe życie i zdąży jej to wszystko wynagrodzić. Siedział na tylnym siedzeniu i uśmiechał się do siebie, myśląc o Crystal oraz ich wspólnej przyszłości.
Brama do MGM była imponująca. Spencer rozglądał się wkoło niczym turysta. Strażnikowi, który ich zatrzymał, wyjaśnił, że chce się spotkać z Crystal Wyatt. Podał mu tytuł filmu, który kręcono z jej udziałem. Wartownik oświadczył, że wstęp na plan tego filmu jest dozwolony tylko za specjalnymi przepustkami. Ale kiedy Spencer powiedział mu, gdzie spędził ostatnie trzy lata, strażnik się zawahał. W Korei zginął jego syn i mężczyzna gotów był zrobić wszystko dla każdego powracającego stamtąd żołnierza.
– Proszę nikomu nie mówić, że pana wpuściłem – powiedział, po czym pozwolił im przejechać.
Spencer podziękował mu. Taksówkarz skierował się do studia, które wskazał im wartownik. Po drodze mijali ich aktorzy w barwnych kostiumach. Byli wśród nich kowboje, Indianie, gangsterzy oraz piękne dziewczyny w kostiumach kąpielowych i obcisłych sukniach. Był to zupełnie inny świat niż nocny klub Harry'ego w San Francisco. Spencer zapłacił taksówkarzowi, zatrzymał się na chwilę i rozejrzał wkoło, po czym ostrożnie skierował się w stronę studia. Mieściło się w olbrzymim budynku, wielkości niemal hangaru lotniczego. Już z daleka dostrzegł grupkę ludzi stojących w świetle reflektorów. Jakiś mężczyzna wykrzykiwał coś, a pozostali słuchali go w skupieniu. Spencer stał cichutko, a kiedy dziesięć minut później ogłoszono przerwę, podszedł bliżej. Wtem ujrzał Crystal. Stała tyłem do niego, ale nawet z tej odległości natychmiast ją poznał. Zapragnął podbiec i ją objąć. Nie chciał jednak nikomu przeszkadzać, więc zbliżał się ostrożnie. W pewnej chwili Crystal, jakby wyczuwając jego obecność, odwróciła się i oboje znieruchomieli. Była taka jak dawniej, tylko jeszcze piękniejsza niż trzy lata temu. Nie znalazł w niej już nic z dziecka, na jego miejscu pojawiła się niezwykła kobieta. Włosy miała zaczesane do tyłu i upięte w kok, ubrana była w białą suknię bez ramiączek i białe atłasowe pantofelki. Na sukni i na butach skrzyły się malutkie gwiazdeczki. Wyglądała jak postać z bajki. Do oczu napłynęły mu łzy. Wolno ruszyła w jego stronę. Nie powiedziała ani słowa, tylko stała i wpatrywała się w Spencera. Nagle poczuł ją w ramionach. Całowała go, a jemu omal serce nie wyskoczyło z piersi. Nigdy nie kochał Crystal bardziej niż w tej chwili. Przeżył wojnę, by wrócić i znów trzymać ją w ramionach. Tego właśnie szukał w San Francisco, lecz nie znalazł. Dopiero tu odnalazł szczęście, zresztą tak jak się tego spodziewał.
– O, mój Boże… nie masz nawet pojęcia, jak bardzo za tobą tęskniłem… – Tuląc ją przypomniał sobie wszystkie udręki, całe osamotnienie, wszelkie nieszczęścia. Po policzkach płynęły im łzy. Crystal uświadomiła sobie, co zrobiła, i serce pękało jej z bólu. Powiedziała sobie, ze Spencer nie wróci, tymczasem przyjechał, a ona mieszkała z Erniem Salvatore. Ale nie chciała teraz myśleć o Erniem. Nie chciała myśleć o nikim. Liczył się tylko Spencer. Tulił ją i obsypywał pocałunkami, a ona dotykała jego twarzy spragnionymi ustami. – Najdroższa, kocham tylko ciebie… – Oderwał się od niej i spojrzał.
– Jesteś taka piękna. – Uśmiechnął się do niej czule, niczym dumny ojciec. – Zostałaś gwiazdą filmową?
Speszyła się trochę. Znów go pocałowała.
– Jeszcze nie, ale pewnego dnia zostanę. Film, w którym teraz występuję, jest moją wielką szansą – Powiedziała Spencerowi, u boku jakich aktorów gra. Był pod wrażeniem. A więc podczas jego nieobecności zrealizowała swoje dziecięce marzenia. Wyjechała do Hollywood i zaczęła grać w filmach.
W pewnej chwili Crystal położyła palec na ustach i szepnęła: – Szykują się do kręcenia następnego ujęcia. Chodź do mojej garderoby. – Poszedł za nią na palcach do pokoju, w którym przebierała się, jadła i godzinami studiowała rolę. Było to małe pomieszczenie, ale czyste i posprzątane. Jakaś kobieta przygotowywała kostium Crystal do następnej sceny. Crystal uśmiechnęła się do niej i poprosiła, by zostawiła ich samych, po czym zwróciła się do Spencera: – Jestem wolna przez najbliższą godzinę. – Przyjrzała mu się uważnie, chcąc wyczytać z jego twarzy, czemu przyjechał, gdzie był, kiedy wrócił do kraju, czy nadal jest żonaty. – Czy to nie sen? Czy to naprawdę ty? – Spojrzała na niego z lękiem i przypomniała sobie długie miesiące jego milczenia. Usiedli. Trzymając Crystal za ręce próbował jej wszystko wytłumaczyć – samotność, ból, wewnętrzne rozdarcie, rozpacz, uczucie, że już nic się nie liczy poza tymi nie kończącymi się cierpieniami i zniszczeniami, których był świadkiem.
– Wydawało mi się, że to, co zostawiłem w kraju, stało się nierealne… przez jakiś czas nawet ty przestałaś dla mnie istnieć naprawdę. Bałem się, że już nigdy tu nie wrócę. Nie umiałem z nikim o tym rozmawiać. A listy, jakie otrzymywałem, tylko potęgowały nastrój beznadziei. Wszyscy pisali do mnie o normalnym, beztroskim życiu, co jeszcze pogłębiało kontrast między ich położeniem a moim. Wydaje mi się, że nie ja jeden cierpiałem na podobne załamanie. Podczas lotu do kraju rozmawialiśmy na ten temat. Wcześniej nikt nie chciał mówić o swoich uczuciach. Wszyscy ukrywali stan depresji, w przeciwnym razie nie wiadomo, czy wytrzymalibyśmy w Korei. Nigdy nie byłem taki zobojętniały, zdesperowany i nieszczęśliwy. Myślę, że to już historia… tyle że trudno zapomnieć, co tam przeszliśmy. – Mówiąc to, patrzył na nią poważnie.
– Doszłam do wniosku, że postanowiłeś skończyć naszą znajomość – powiedziała cicho. To przekonanie doprowadziło do wielkich zmian w jej życiu. Sprowadziło ją do Hollywood i popchnęło w ramiona Erniego. Uważała, że nie ma nic do stracenia, a Salvatore był dla niej taki dobry. Tyle dla niej zrobił, czuła się wobec niego zobowiązana. Przy nim wszystko stawało się proste.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.