– Cóż ty, u diabła, robisz? – bez osłonek spytał sędzia Hill. – Przecież nie jesteś specjalistą od prawa karnego. Przegrasz sprawę tej biednej dziewczyny. – Właśnie tego Spencer najbardziej się obawiał.
– Nie mogłem w tak krótkim czasie znaleźć żadnego odpowiedniego adwokata.
– To nie powód, by brać takie ryzyko na siebie.
– Tato, robię, co w mojej mocy.
– Elizabeth chyba nie jest tym specjalnie zachwycona.
– To prawda.
– Nie rozumiem cię. – Spencer złożył im życzenia wesołych świąt i szybko się rozłączył. Sędzia Hill nieraz zastanawiał się, czy to właśnie tę dziewczynę Spencer miał na myśli, kiedy rozmawiali nad jeziorem Tahoe. Coś mu mówiło, że tak. Gdyby okazało się, że przeczucie go nie myli, konflikt z Barclayami będzie nieunikniony. Zastanawiał się, czy Spencer wie, co robi. Mimo to raz czy dwa, kiedy syn zadzwonił do niego, prosząc o radę, starał się maksymalnie mu pomóc. Uważał, że jedyną szansę powodzenia da im zdecydowane obstawanie przy tym, że Crystal działała w obronie własnej.
Kompletowanie ławy przysięgłych trwało dziesięć dni, ale ostatecznie Spencer dopiął swego. W ławie zasiadło siedem kobiet i pięciu mężczyzn. Wszyscy oni z przerażeniem będą słuchali opowieści o tym, jak Salvatore wykorzystywał Crystal. Spencer posunął się nawet do tego, że poszedł na miasto i kupił dla Crystal rzeczy, które miała nosić w czasie procesu. Chciał, by wyglądała na sali rozpraw tak jak wtedy, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, czysto i niewinnie. Nie musiała udawać, że się boi, była wprost sparaliżowana strachem, siedząc za stołem obrony. Oskarżenie postawiło sprawę jasno i otwarcie. Przedstawili Crystal jako dziewczynę, która przyjechała do Hollywood gotowa zrobić wszystko, by się wybić, nie wyłączając sypiania z mężczyzną dwukrotnie od siebie starszym, który posiadał podejrzane znajomości. Nie próbowali ukrywać, kim był Ernie, wprost przeciwnie, postanowili to wykorzystać. Prokurator okręgowy dobrze przygotował się do sprawy. Wskazał na oskarżoną, siedzącą w drugim końcu sali rozpraw. Z jego słów wynikało, że Crystal jest dziwką, kolekcjonerką drogich strojów, futer i brylantowych bransoletek. Podkreślili, jakie wygodne życie wiodła przy boku Erniego. Zawdzięczała mu również karierę. Dzięki mężczyźnie, którego zamordowała z zimną krwią, stała się gwiazdką. Wymienili wszystkie filmy, w których role załatwił jej Ernie. Opisali całe jej życie, obfitujące w przemoc, historię rodzinnej wendety, w wyniku której zginął jej brat, a ona sama uciekła z domu w wieku siedemnastu lat, występy w trzeciorzędnym nocnym klubie w San Francisco, a potem przyjazd do Los Angeles z zamiarem omotania kogoś, kto pomógłby Crystal się wybić. Kiedy Salvatore przestał jej już być dłużej potrzebny, pragnąc się uwolnić od zobowiązań, wynikających z podpisanego z nim kontraktu, po prostu go zabiła.
Ale Spencer też się dobrze przygotował. Nie szczędził grosza, by sprowadzić wszystkich, którzy mogliby okazać mu się pomocni. Pearl mówiła o ciężkiej pracy Crystal, o jej nienagannym prowadzeniu się i skromności. Harry opisał nie piosenkarkę z trzeciorzędnego klubu, lecz młodą, słodką istotę. Podczas ich zeznań Crystal płakała, spoglądając na nich z wdzięcznością. Detektyw wynajęty przez Spencera, dotarł do każdego kelnera, każdej pokojówki, każdej garderobianej w Hollywood, którzy byli świadkami tego, jak Salvatore wykorzystywał Crystal. Spencer nie pominął niczego: gwałtu w domu w Malibu, kontraktu, którego warunków Crystal nigdy nie rozumiała, bicia, zniewag i wszelkiego rodzaju znęcania się Erniego nad Crystal. Opowiedział również o tym, jak zgwałcono ją, kiedy była jeszcze młodą dziewczyną. Crystal słuchała ze spuszczoną głową, na nowo przeżywając to, co ją spotkało w stajni. Okazała się dziewczyną boleśnie doświadczaną przez los, pracowitą, dobrą, która nigdy nikogo nie skrzywdziła. Dopiero kiedy Ernie znów próbował ją zgwałcić, doszło między nimi do bójki. Crystal, działając w obronie własnej, zabiła Salvatore. Nie miało sensu utrzymywać, że go nie zastrzeliła. Spencer wiedział, że wtedy na pewno przegrałby sprawę. Dlatego to postanowił przedstawić Erniego jako potwora próbującego zniszczyć tę dziewczynę bez rodziny, bez przyjaciół, bez nikogo, kto mógłby stanąć w jej obronie. Słowa obrońcy sprawiły, że sędziowie przysięgli znienawidzili Erniego za to, co zrobił Crystal. Ostatniego dnia na miejscu dla świadków zasiadła oskarżona. W prostej, szarej sukience wyglądała tak młodo i niewinnie, że sędziowie przysięgli nie mogli od niej oderwać oczu. Kiedy zakończono przesłuchania, Spencer miał cichą nadzieję, że zdobył sobie ich sympatię.
Przysłuchiwali się rozprawie ze ściśniętymi sercami, ale mimo to przez dwa dni naradzali się, jeszcze raz zapoznając się z dowodami i spierając się między sobą. Dwaj mężczyźni twardo obstawali przy tym, że Crystal jest winna morderstwa z premedytacją. Czekając na werdykt przysięgłych Spencer chodził wzdłuż korytarza, nie mając odwagi spojrzeć na Crystal. Przegrana oznaczała koniec jej życia. Crystal prawie się nie odzywała, patrzyła tylko na niego swymi wielkimi niebieskimi oczami. Kiedy woźny sądowy wezwał wszystkich z powrotem na salę, Crystal tak się trzęsły nogi, że ledwo mogła iść. Sędzia kazał jej wstać, a potem zwrócił się do przewodniczącego ławy przysięgłych z prośbą o werdykt. Crystal słuchała z zamkniętymi oczami. W głowie czuła pustkę. Oskarżono ją o morderstwo z premedytacją i miała tylko następującą alternatywę: uniewinnienie albo wyrok skazujący. Czy zaplanowała sobie wszystko? Czy chciała go zabić? Czy zdawała sobie sprawę z tego, co robi, gdy strzelała do niego z zimną krwią? Czy też walczyła, śmiertelnie przerażona, o własne życie, i to Ernie zmusił ją do pociągnięcia za cyngiel? Jeśli tak, jest niewinna, chociaż cały świat będzie przekonany, że zabiła Salvatore. Na myśl o tym przechodził ją dreszcz.
Przez długie tygodnie nalegała na Spencera, by powiedział, że nie zabiła Erniego, że nawet jej nie było w chwili, gdy ktoś do niego strzelał. Ale Spencer wiedział, że wtedy nie mieliby żadnych szans. Jedyne, co mógł zrobić, to jako ofiarę przedstawić Crystal, a nie Erniego:
– Panie przewodniczący, jaki jest werdykt ławy przysięgłych? Czy oskarżona jest winna morderstwa z premedytacją, czy też nie? – spytał sędzia. Nastąpiła przerwa, która zdawała się nie mieć końca.
Przewodniczący odchrząknął i spojrzał na Crystal. Spencer próbował wyczytać coś z jego twarzy. Czy odczuwał zadowolenie? Czy też przykro mu było, że sędziowie wydali właśnie taki werdykt, a nie inny?
– Niewinna, Wysoki Sądzie. – Znów spojrzał na Crystal, uśmiechając się nieśmiało.
Sędzia stuknął swym młotkiem, a Crystal padła w ramiona Spencera. Mało nie zemdlała. Ława przysięgłych doszła do wniosku, że to oczywisty przypadek działania w obronie własnej. Crystal była wolna. Nieważne, że do końca swych dni musi żyć z piętnem morderczyni. Była wolna. Spencer objął ją i przytulił. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie śmiał jej dotknąć. Teraz trzymał w ramionach zapłakaną Crystal, a wokół nich tłoczyli się ludzie. Wpuszczono reporterów, zewsząd błyskały flesze. Spencer pośpiesznie wyprowadził Crystal z sali rozpraw. Przed budynkiem czekał na nich samochód z kierowcą. Musieli sobie torować drogę przez tłum. Sprawie nadano duży rozgłos, ale kimkolwiek był prawdziwy zabójca, mógł teraz spać spokojnie. Morderstwo przypisano Crystal, lecz uniewinniono ją. I to wyłącznie dzięki Spencerowi.
Jeszcze w samochodzie płakała, nie mogąc uwierzyć, że już po wszystkim. Nie chciała wracać po tych kilka rzeczy, które zostały w areszcie. Nie chciała oglądać Hollywood ani tego, co dostała od Erniego. Pragnęła stąd wyjechać.
Zatrzymali się na chwilę w hotelu, w którym mieszkał Spencer. Spakował się i godzinę później już byli w drodze do San Francisco.
– Nie mogę w to uwierzyć – szepnęła, kiedy jechali na północ. – Jestem wolna. – Nigdy jeszcze to słowo nie wydawało jej się bardziej słodkie. I tak oto w lutowe popołudnie Crystal u boku Spencera opuściła Hollywood, do którego przybyła dwa lata wcześniej.
Rozdział trzydziesty czwarty
Przejechawszy trzydzieści kilometrów Spencer skręcił na pobocze i zatrzymał wóz. Siedział i przyglądał się Crystal. Uśmiechnęła się do niego. Było już po wszystkim, skończył się cały ten koszmar i to Spencer uratował jej życie. Uśmiechnął się i tak mocno przytulił Crystal, że na chwilę aż zaparło jej dech.
– Mój Boże, udało się nam.
Płakała i śmiała się jednocześnie. Spojrzała na niego, a później znów wtuliła się w jego ramiona, pragnąc nigdy już nie rozstawać się ze swym ukochanym.
– To ty wygrałeś. Ja siedziałam zdjęta śmiertelnym strachem.
– Ja też się bałem – szepnął, tuląc ją. Po chwili usiadł prosto i spojrzał na nią tak, jak nie śmiał patrzeć od chwili przyjazdu do Kalifornii. Ale teraz nikt ich nie obserwował. W końcu byli sami. Przez całą drogę sprawdzał w lusterku, czy nie jadą za nimi jacyś dziennikarze. – Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bałem. – Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby uznano Crystal za winną. Ale wydano wyrok uniewinniający. Teraz oboje musieli odzyskać równowagę. Chciał zostać z nią jakiś czas i porozmawiać o wspólnej przyszłości. Nagle wybuchnął śmiechem. W takim pośpiechu opuścili miasto, że nawet nie wiedział, dokąd jadą. – Dokąd chcesz jechać? – Odruchowo skierował się w stronę San Francisco.
– Nie wiem. – Nadal znajdowała się w szoku. Jeszcze kilka godzin temu było zagrożone jej życie, teraz świat stał przed nią otworem. Wystawiła twarz na promienie zimowego słońca. Miała na sobie prostą sukienkę, którą kupił dla niej Spencer. – Chcę przez chwilę posiedzieć tu, rozkoszując się świeżym powietrzem. Myślałam, że już nigdy nie wyjdę na wolność. – Nie powiedział jej, że chwilami on też tak myślał. Z hotelu zadzwonił do ojca i pochwalił się, że wygrał sprawę. Ojciec pogratulował mu i spytał, kiedy wraca. Spencer jeszcze nie wiedział. Chciał odpocząć gdzieś z dala od dziennikarzy i policji. Podczas całego procesu reporterzy doprowadzali go do szaleństwa. Spytał Crystal, czy brakuje jej Hollywood.
– Hollywood? – Zamyśliła się, a po chwili pokręciła głową. – Właściwie nie. Brak mi pracy… śpiewania… grania w filmie. Bardzo to lubiłam. Reszta nie miała znaczenia. – O mało nie przypłaciła tego życiem. Ernie nawet po śmierci okazał się groźny. – Zresztą i tak nigdy nie będę mogła tam wrócić.
– Dlaczego? Jeśli zechcesz, zawsze możesz wrócić. – Ale zrozumiałby ją, gdyby nie miała na to ochoty.
– Nie, nie mogę. Przepisy o moralności nie zezwalają wytwórniom filmowym zatrudniać morderczyń – odparła ze śmiechem. Spencer uruchomił silnik. Crystal wyjrzała przez okno. Świat jeszcze nigdy nie wydał jej się piękniejszy. Wyraźniej niż zwykle dostrzegała kolory. Wszystko było takie zielone i niebieskie. Spojrzała na Spencera. – Zawdzięczam ci życie. Ale myślę, że wiesz o tym. – Dotknęła jego ręki i przysunęła się do niego bliżej. Odmłodniała. Napięcie minęło, tylko z oczu można było wyczytać, jakie przeżyła piekło. Spencer delikatnie musnął policzek Crystal, po czym pochylił się i pocałował ją.
– Tak cię kocham. Chyba bym umarł, gdyby coś ci się stało. – Przywarła do niego, niczym zagubione dziecko, a on otoczył ją ramieniem i przytulił do siebie.
– Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś… – Nie mogła dokończyć. Spencer obejmował ją, obserwując szosę.
– Nie myśl już o tym, Crystal. Już po wszystkim. – Jadąc w kierunku San Francisco rozważali, gdzie powinna zatrzymać się Crystal. Jeszcze nie zdecydowała. Teraz pragnęła jedynie jak najszybciej opuścić Los Angeles i uciec jak najdalej. Chciała spotkać się z Harrym oraz Pearl i być ze Spencerem. Mieli sobie dużo do powiedzenia teraz, kiedy wiedział, że rok temu zerwała z nim z powodu pogróżek Erniego.
Do San Francisco dotarli o dziesiątej wieczorem i udali się prosto do Harry'ego. Wiedział już o wszystkim z radia. Uściskali się z Crystal, płacząc ze wzruszenia, potem Harry postawił im drinka. Od Harry'ego pojechali do hotelu "Fairmont". Spencer wynajął dwa pokoje na wypadek, gdyby ktoś z obsługi hotelu powiadomił o ich przyjeździe dziennikarzy. Ucieszył się, kiedy się okazało, że pokoje sąsiadują ze sobą. Crystal stała w drzwiach i patrzyła na niego. W pewnej chwili poczuła, że nogi uginają się pod nią. Spencer chwycił ją w ramiona i położył na łóżku. Tulili się przez długie godziny, odkrywając na nowo to, co obydwoje tak dobrze pamiętali z dawnych lat. Kiedy w końcu Crystal usnęła, zgasił światło. Obudziła się dopiero rano. Czekał już na nią z kawą i rogalikami. Uśmiechnął się patrząc, jak się przeciąga, a po chwili wślizgnął się pod koc.
– Dzień dobry, Śpiąca Królewno. Lepiej się czujesz?
Zdążył już zadzwonić do biura i odbyć długą rozmowę ze swym szefem. Nie zdziwił się i specjalnie nie zmartwił tym, co od niego usłyszał. Powiedziano mu, że sensacji, jaką wzbudzał swoją osobą przez ostatnie dwa miesiące, nie da się pogodzić z pracą w instytucji rządowej. Swoim zachowaniem wprawił wszystkich w zakłopotanie. Mieli nadzieję, że ich rozumie. Byłoby im ogromnie przykro, gdyby narazili się na niezadowolenie sędziego Barclaya. Ale Spencer poczuł głęboką ulgę, słysząc te słowa. Nie wspomniał Crystal o rozmowie. Wiedział, że bardzo by się zdenerwowała. Poza tym zostawiono mu jeszcze dość zagadkową wiadomość od młodego senatora z Kalifornii. Najdziwniejsze było to, że Spencer nawet go nie znał.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.