Rozdział trzydziesty ósmy
Crystal miała rację. Spencer kochał swoje nowe zajęcie. Praca dla młodego senatora to było dokładnie to czego zawsze pragnął. Obowiązki zawodowe pochłaniały całe dnie, powierzono mu bardzo odpowiedzialne zadanie. Nagle znalazł się w centrum świata wielkiej polityki. Jego wykształcenie prawnicze okazało się niezwykle przydatne. Zaczął rozważać, czy pewnego dnia samemu nie kandydować do Kongresu. Ale za bardzo lubił senatora z Kalifornii, by się z nim rozstawać.
Elizabeth bardzo imponowało nowe zajęcie Spencera i wyłącznie z tego powodu ponownie nie wyraziła zgody na rozwód. Mimo że wystąpił w charakterze obrońcy podczas procesu Crystal i choć podejrzewała go o romans, osiągnęła w końcu to, czego zawsze pragnęła. Była żoną "kogoś". Kiedy wrócił do Waszyngtonu, była wściekła i przez pierwszy tydzień prawie jej nie widywał. Poważnie myślał o wyprowadzeniu się z domu. Bez względu na to, czy zwiąże się z Crystal na stałe, czy też nie, wiedział, że nie może być dłużej mężem Elizabeth. Życie z Crystal z całą ostrością pokazało mu, czego brakowało jego związkowi z Elizabeth. Wolał zamieszkać samotnie, niż zadowalać się byle czym. Powiedział to, kiedy wreszcie doszło między nimi do ostatecznej rozmowy. Nie tłumaczył się, nie przepraszał, nie zamierzał jej okłamywać.
– Takie życie nie ma sensu. Oboje zasługujemy na coś lepszego – oświadczył w tydzień po podjęciu nowej pracy. Pamiętając jej pogróżki jeszcze sprzed procesu Crystal i biorąc pod uwagę, jak długo nie wracał do domu po zakończeniu rozprawy, wprost nie mógł uwierzyć, że Elizabeth nie zgadza się na rozwód. Nic ich już nie łączyło, tajemnicą poliszynela było, że ostatnie kilka tygodni spędził z Crystal. – Uważam, że najwyższa pora z tym skończyć. – Ale Elizabeth intrygowało nowe zajęcie jej męża. Uważała, że po raz pierwszy Spencer robił coś rzeczywiście ważnego. Ludzie nadal pamiętali, jak świetnie sobie poradził, broniąc tę gwiazdę filmową. Zamiast się na niego gniewać, pękała z dumy. Spencer uświadomił sobie, jak mało ją znał. Dla niej najważniejsza była sława za wszelką cenę, nawet jeśli oznaczało to podtrzymywanie ich nieudanego małżeństwa.
– Proponuję, byśmy się tak nie spieszyli, Spencerze. Tyle już czekaliśmy, że dalsza zwłoka nie powinna sprawić większej różnicy. – Nie kierowała się bynajmniej odruchem serca, a wyłącznie wyrachowaniem. Spencer też zdawał sobie sprawę z tego, że czasy, gdy oszukiwał samego siebie, iż kocha Elizabeth, dawno minęły. Nie chciał już dłużej ciągnąć tej gry. Pragnął ją zakończyć i bez ogródek oświadczył to swej żonie.
– Czemu, na litość boską, chcesz kontynuować tę maskaradę, Elizabeth? Przecież nie jesteśmy już nawet przyjaciółmi.
– Podoba mi się to, czym się teraz zajmujesz, Spencerze. – Odpowiadała jej rola żony doradcy senatora.
– Mówisz poważnie? – spytał zdumiony.
– Tak. Zamierzam utrzymać nasz związek. Nie zgadzam się na rozwód. – Jak zawsze, była z nim szczera aż do bólu. – Musisz mi teraz to wszystko jakoś wynagrodzić. – Aż pobladł ze złości.
– To znaczy co?
– Wystawiłeś mnie na pośmiewisko, romansując z tą dziewczyną, i jeśli myślisz, że rozwiodę się z tobą, żebyś się mógł z nią ożenić, to się grubo mylisz. – Nie powiedział Elizabeth, że Crystal kazała mu wrócić do Waszyngtonu i nalegała, by dla dobra swej kariery pozostał z żoną.
– Bardzo chciałbym się z nią ożenić. – Nie zamierzał okłamywać Elizabeth. – Problem w tym, że ona nie chce.
– Jest albo bardzo głupia, albo bardzo mądra.
– Pragnie zostać sama, uważa też, że związek z nią zaszkodziłby mojej karierze.
– Ma rację. Jest mądrzejsza, niż myślałam. – Nie powiedziała mu, że to świadczyło o tym, jak bardzo Crystal kochała Spencera. Orędowanie za sprawą kochanki męża nie było celem Elizabeth. Pragnęła pozostać żoną Spencera. – Czy wraca do Hollywood?
– Nie, pojechała do domu. Dla niej już wszystko skończone.
– To znaczy gdzie? – zainteresowała się Elizabeth. Dobrze jest wiedzieć jak najwięcej o swym przeciwniku.
– Nieważne.
– Zamierzasz się z nią nadal spotykać? – Wyczytała z jego oczu, że z największą chęcią by do niej pojechał, gdyby tylko Crystal mu pozwoliła. Elizabeth czuła, że coś się stało przed powrotem Spencera do domu. Podejrzewała, że to Crystal kazała mu wyjechać do Waszyngtonu, i nie myliła się, wiedziała, że w przeciwnym razie Spencer nie wróciłby do niej. Ale skoro znów tu jest, Elizabeth zamierzała uczynić wszystko, co w jej mocy, by go zatrzymać. – Byłbyś strasznym głupcem, gdybyś dalej utrzymywał z nią kontakty. Obawiam się, że twojemu senatorowi też by się to nie spodobało.
– To wyłącznie moja sprawa. – Nie miał ochoty rozmawiać ze swoją żoną o Crystal. Myślał o swej ukochanej dzień i noc. Ale gdy do niej zadzwonił, nadal upierała się, że chce być sama. Oświadczyła, że żyją w zupełnie różnych światach i nie przekonywały jej żadne argumenty Spencera, że jest inaczej.
Był całkowicie zaabsorbowany pracą. Mijał tydzień za tygodniem, a Spencer – sam nie wiedząc czemu – nie wyprowadzał się od Elizabeth. Znacznie rzadziej, niż kiedyś, spotykał się z jej rodzicami. Sędzia Barclay pogratulował mu nowego stanowiska. Cieszył się z sukcesów zięcia głównie ze względu na Elizabeth. Została wychowana w taki sposób, by kiedyś móc być żoną "kogoś". W końcu Spencer mógł jej dać to, czego zawsze pragnęła.
Spencer nigdy nie zrozumiał, czemu właściwie nadal mieszkał w domu w Georgetown. Może dlatego, że był zbyt zajęty, by szukać sobie nowego mieszkania? Zresztą Elizabeth mu się nie narzucała. Chodziła z nim na przyjęcia, pomagała podejmować gości, ale poza tym miała swoje własne życie, własne towarzystwo, no i studia prawnicze. Nigdy nie uskarżała się na istniejący stan rzeczy i po kilku miesiącach Spencer uświadomił sobie, że małżeństwo z nią jest mu nawet na rękę. Wyrzucał sobie, że ocenia swój związek w taki sposób, ale Waszyngton to dziwne miasto, a politycy to dziwni ludzie. Okazało się, że małżeństwo z córką sędziego Barclaya miało wiele plusów.
Nadeszła jesień. Spencer już sześć miesięcy pracował dla senatora i był tak zajęty, że nie miał czasu na życie osobiste. Z Elizabeth widywał się tylko na oficjalnych przyjęciach. Nie miał nawet czasu, by dzwonić do Crystal. Nadal traktowała go ozięble. Mówiła, że świetnie sobie radzi, opowiadała mu, co słychać na ranczo, ale nie ukrywała, że nie chce go widzieć w dolinie. Odesłała go do Elizabeth, do Waszyngtonu, i znowu znalazł się w pułapce. Instynkt podpowiadał Crystal, że właśnie takie życie jest dla niego najlepsze i właśnie o czymś takim zawsze marzył.
W czasie Święta Dziękczynienia spotkał się z rodziną Elizabeth wydała wspaniały obiad. Przyjechali jego rodzice z Nowego Jorku. Zatrzymali się u nich. Ojciec Spencera gratulował sobie, że kilka lat temu nad jeziorem Tahoe przekonał syna, by został z Elizabeth. Barclayowie też wydawali się zadowoleni. Nie pytali, kiedy młodzi zamierzają mieć dzieci. Oboje byli przecież tacy zajęci. W czerwcu Elizabeth miała ukończyć studia.
– Spróbujcie tylko wyobrazić sobie dwóch prawników pod jednym dachem – zażartował ojciec Spencera. – Możecie założyć wspólną firmę adwokacką.
To jedyna rzecz, która by nas łączyła pomyślał Spencer. Elizabeth wspaniale odgrywała rolę idealnej żony, była jak zwykle czarująca i dowcipna. Każdy kto ją ujrzał, nie mógł się jej nachwalić. Mieli przed sobą świetlaną przyszłość. Sędzia Barclay zaproponował, by Spencer po jakimś czasie współpracy z młodym senatorem pomyślał o własnej karierze. Podobnie jak Elizabeth uważał, że zięć powinien ubiegać się o miejsce w Kongresie. Ale na razie było na to jeszcze za wcześnie. Spencera pochłaniała praca dla senatora. Oddawał się jej bez reszty, by uciec przed samotnością. Miał trzydzieści sześć lat i daleko zaszedł. Ale jednocześnie stracił to, czego pragnął najgoręcej… nie chodziło o żonę… tylko o dziewczynę, którą spotkał dziewięć lat temu na pewnym ranczo. Stracił Crystal.
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Crystal również wydała uroczysty obiad z okazji Święta Dziękczynienia. Był nadziewany indyk i żurawiny, i bataty. Świeżo odmalowaną kuchnię udekorowała malutkimi kłosami zboża. Na obiad przyszli Hiroko, Boyd i Jane. Wspólnie zasiedli do stołu, Jane zmówiła na głos modlitwę. Rozwiązanie miało nastąpić lada dzień. Boyd domyślił się bez pytania, że Spencer nadal nie wie, iż wkrótce zostanie ojcem. Serce mu się ściskało z żalu, kiedy patrzył na Crystal. Z jej oczu czytał, jak bardzo czuje się samotna. Ale od samego początku była nieugięta i trwała przy swej decyzji, nie patrząc, ile ją to kosztowało. Opowiedziała im, jak wiele Spencer zdziałał w Waszyngtonie jako doradca senatora, ale poza tym nie była zbyt rozmowna. Dom na ranczo wyglądał teraz zupełnie inaczej niż dawniej. Wszystko lśniło czystością, świeżo odmalowane. Crystal dokupiła wiele nowych drobiazgów. Siedzieli wokół wielkiego dębowego stołu w przytulnej kuchni, pomalowanej na żółto. Boyd, podobnie zresztą jak Crystal, nie potrafił sobie wyobrazić tu Olivii. Podczas długich spacerów często wspominała ojca. Do czasu rozwiązania lekarz zabronił jej jeździć konno. Zresztą Crystal nie miała zbyt dużo wolnego czasu. W sypialni Jareda urządziła pokój dziecinny. Ściany pomalowała na jasnoniebiesko, w oknie powiesiła białe firanki.
– A jeśli to będzie dziewczynka? – przekomarzał się z nią Boyd.
– Na pewno nie. – Uśmiechnęła się do niego łagodnie.
Kiedy nazajutrz Hiroko wpadła do Crystal, by sprawdzić, co u niej. słychać, zastała przyjaciółkę z dziwnie skupioną miną. Widok ten poruszył w niej strunę wspomnień. W pewnej chwili zobaczyła, jak twarz Crystal wykrzywia się z bólu.
– Zaczęło się?
– Tak. – Mimo bolesnego skurczu Crystal się uśmiechnęła. Ale w następnym momencie zacisnęła ręce na poręczach fotela. Nie była w stanie nic powiedzieć.
Hiroko pobiegła do Boyda, by wezwał lekarza. Od miesięcy nalegali, aby Crystal pojechała do szpitala, ale uparła się, że urodzi dziecko w domu. W kinach wciąż wyświetlano filmy, w których zagrała. Kiedy była w mieście, przechodnie często zatrzymywali się i oglądali za nią, zastanawiając się, czy to ona jest tą aktorką. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o dziecku – ani prasa, ani radio. Wiadomość o tym należało ukryć przed całym światem. Gdyby wyszło na jaw, że Crystal jest w ciąży, wybuchłby nowy skandal, o wszystkim dowiedziałby się Spencer. Pragnęła za wszelką cenę tego uniknąć. Ale nikt nie wiedział lepiej niż Boyd i Hiroko, że tą ceną mogło być życie noworodka. Przecież właśnie dlatego, że Hiroko rodziła w domu, stracili swoje drugie dziecko, straciliby i Jane, gdyby nie Crystal. Doktor Goode wprawdzie twierdził, że Crystal jest młoda i silna, więc nie ma przeciwwskazań do porodu w domu, jeśli przyszła matka sobie tego życzy. Boyd zadzwonił po doktora Goode'a. Kiedy godzinę później pojawił się na ranczo, Crystal z trudem chwytała powietrze między bolesnymi skurczami. Twarz pokrywały jej kropelki potu. Hiroko siedziała przy niej i trzymała przyjaciółkę za ręce, tak jak kiedyś Crystal trzymała ją. Boyd wyszedł z Jane na dwór i pozwolił córeczce bawić się w ogrodzie. Tymczasem Crystal rodziła.
Późnym popołudniem Hiroko wyszła na kilka minut na świeże powietrze. Była niespokojna i spięta. Powiedziała mężowi, by wrócił z ich córeczką do domu. Według doktora Goode'a poród mógł jeszcze potrwać kilka godzin.
– Jeszcze się nie urodziło? – zaniepokoił się Boyd. Poród trwał już tak długo, że aż trudno było sobie wyobrazić, iż dziecko nie przyszło jeszcze na świat.
– Lekarz mówi, że jest bardzo duże. – Spojrzeli sobie w oczy. Pamiętali ciężkie chwile, które przeżyli, kiedy rodziła się Jane. Hiroko uśmiechnęła się, kierując się w stronę domu. – Może już niedługo.
Te same słowa powtórzyła kilka minut później Crystal, która parła z całych sił. Stary doktor Goode wprawnymi dłońmi wspomagał wysiłki rodzącej. Był to ten sam doktor Goode, który siedem i pół roku temu odmówił opieki nad ciężarną Hiroko, ponieważ w czasie wojny zginął jego syn. Ale kiedy teraz ją obserwował, zdumiały go łagodność, współczucie i mądrość Japonki. Emanowało z niej jakieś wewnętrzne światło, coś bardzo ciepłego i dobrego. Przez ułamek sekundy chciał kobietę nawet przeprosić za to, że odmówił jej kiedyś pomocy. Wiedział, że drugie dziecko Websterów umarło, i zastanawiał się, czy gdyby odbierał poród, przeżyłoby. Hiroko dodawała Crystal otuchy. Skurcze stawały się coraz dłuższe i bardziej bolesne.
– Chyba będziemy musieli zabrać ją do szpitala – powiedział lekarz i zaczął rozważać na głos ewentualność przeprowadzenia cesarskiego cięcia, ale kiedy Crystal o tym usłyszała, uniosła się nieco i spojrzała na niego z taką mocą, że aż się zdumiał.
– Nie! Zostanę tutaj! – Rok temu oskarżono ją o morderstwo. Wiadomość o jej nieślubnym dziecku niechybnie zniszczyłaby karierę Spencera. Gdyby ktoś się domyślił, że to on jest ojcem, nazajutrz rozpisałaby się o tym cała prasa. – Nie! Urodzę je tutaj… o Boże… – Urwała, bo ciało jej przeszył nieznośny ból. Ale wiedząc, co zamierza zrobić doktor, zebrała siły i zaczęła mocniej przeć. Poczuła, że tym razem płód przesunął się nieco. Doktor z zadowoleniem skinął głową.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.