– Czy mam za to przepraszać? – spytał z sarkazmem, a Elyn zaczęła się zastanawiać nad stanem swoich uczuć. Owszem, jego cierpienie i jej sprawiało ból, ale równocześnie czuła, że z radością dałaby mu szturchańca za ton, jakim się do niej zwracał.

Podniósł się, wyciągnął kluczyki z kieszeni kurtki narciarskiej i otwierając drzwi do domu, zakomenderował:

– Przygotuj dla nas kawę.

– Założę się, że odnosiłeś liczne sukcesy na kursach dobrych manier – odcięła się i wkroczyła do domu, nie mogąc uwierzyć, że podejrzany dźwięk, który usłyszała za sobą, przypominał parskniecie śmiechem.

Weszła wprost do luksusowo urządzonej bawialni, w której drogie dywany pokrywały lśniącą drewnianą podłogę. Jedne z drzwi były otwarte. Wiedziała od razu, że prowadzą one do kuchni.

Woda w ekspresie właśnie zaczynała się gotować, gdy rozległy się kroki Maxa. Ogarnęło ją poczucie winy. Powinna była mu pomóc, wesprzeć go swoim ramieniem.

Drzwi zamknęły się gdzieś w głębi domu. W chwilę później usłyszała szum płynącej wody. Widocznie wszedł do łazienki, by wziąć prysznic po dzisiejszych wyczynach narciarskich.

Kawa była już gotowa, kiedy Elyn pomyślała, że pewnie nie jadł obiadu. Zajrzała do lodówki, gdzie znalazła chleb i ser. Wzięła się do roboty. Skończyła właśnie przygotowywanie kanapek z serem, gdy usłyszała, jak, utykając, wszedł do kuchni. Obróciła się.

Jego włosy wciąż były wilgotne po prysznicu. Miał na sobie domowe spodnie, koszulę i miękki sweter, a na nogach jedynie wełniane skarpety.

– Jak twoja noga? – zapytała.

– Zabandażowana.

– Dobrze. Gdzie będziesz pił kawę?

W odpowiedzi przysunął krzesło do kuchennego stołu. Elyn postawiła przed nim talerz z kanapkami i filiżankę kawy.

– A ty? – zapytał.

– Jadłam na górze.

– Kawy? – indagował.

Uznała, że niegrzecznie byłoby odmówić, więc też nalała sobie filiżankę. Gdy obróciła się, spostrzegła, że przysunął jej krzesło.

– Nie przypuszczałam, że tu przyjedziesz – próbowała nawiązać rozmowę.

– Elyn, gdybym wiedział, że tu będziesz, dwa razy bym się zastanowił nad tym wyjazdem – odpowiedział.

Nagle poczuła, że nie może się oprzeć rozbawieniu. Kąciki jej warg uniosły się do góry. Jednocześnie dostrzegła, że jego spojrzenie kieruje się ku jej ustom. I wtedy włączył się mechanizm obronny. Zrozumiała, że musi zachować czujność.

– Miałam przyjechać tu ze znajomym… ale w ostatniej chwili wypadło mu coś pilnego – dodała szybko na wypadek, gdyby Max pomyślał, że znajomy się rozmyślił. – Cóż, pokoje były już zarezerwowane, więc zaproponował, że podwiezie mnie tu jego siostra…

– A więc jesteś sama… – przerwał, a Elyn jęknęła w duchu.

– Tak – przyznała. – A ty? – spytała, wykonując ręką bliżej nieokreślony gest. – Też jesteś sam?

Przytaknął.

– Wpadłem na dziwaczny pomysł, by spędzić weekend, obcując tylko z przyrodą. Zostaję tu do poniedziałku – oznajmił stanowczo, by po chwili wyjaśnić nieco łagodniej:

– Mam w przyszłym tygodniu urwanie głowy i przyjechałem tu po to, żeby się przewietrzyć.

– W przyszłym tygodniu wyjeżdżasz do Rzymu…

– przypomniała sobie Elyn.

– Pamiętałaś? – ożywił się.

– Oczywiście – odparła rzeczowo. – A więc zostajesz tu do poniedziałku, a ja wracam do Werony w niedzielę po południu – dodała w pośpiechu, bardziej z potrzeby, by coś powiedzieć niż z innych powodów.

– Jak chcesz wrócić? – zapytał miękko.

– Diletta Agosta, siostra Tina, zabierze mnie, wracając od rodziny swego narzeczonego – powiedziała, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że w ten sposób ujawnia mu, kim jest ów znajomy, z którym miała tu przyjechać. Max jednak nie wydawał się zdziwiony tą wiadomością. – A jak ty się stąd wydostaniesz, jeśli chcesz koniecznie zostać do poniedziałku? – spytała.

Wzruszył ramionami.

– Będę się martwił w poniedziałek – wycedził, po czym spojrzał na nią z namysłem i dodał chłodno, wprawiając ją w zupełne osłupienie: – Tymczasem wyprowadzisz się z hotelu i przeniesiesz tutaj, żeby się mną opiekować.

– Tutaj?! – wykrzyknęła, spoglądając na niego zdumiona, a jej serce biło nieprzytomnie na samą myśl o tym. – To nie wchodzi w rachubę – z trudem powstrzymała się przed bardziej szczerą odpowiedzią.

– Nie uważasz, że jesteś mi coś winna?

– Nie aż tyle!

– Choć to z twojego powodu nie mogę teraz obsłużyć się sam? – zaatakował, a ona, niezdolna odmówić mu racji, poczuła, że jej opór słabnie.

– Ja… – wyjąkała. Pragnienie, by z nim zostać, i pragnienie, by się nim opiekować, łączyły się w ogólnym zamęcie jej uczuć. – Tak – zgodziła się mimowolnie. – Zostanę tu dziś z tobą, ale wrócę na noc do hotelu i rano znów przyjdę, sprawdzić, czy czegoś ci nie trzeba.

– Jesteś zbyt dobra dla mnie… – mruknął.

I podczas gdy jej serce, owładnięte miłością, wyrywało się ku niemu, wstał i wyszedł z kuchni.

Elyn została tam przez chwilę. Kochała go tak bardzo, a bogowie byli jej przychylni. Musieli dobrze się napocić, żeby zorganizować to spotkanie sam na sam…

Spojrzała na zegarek i zdziwiła się, że jest już po czwartej. Powodowana nieodpartym przymusem, by go zobaczyć, weszła do bawialni. Max rozpalił już ogień w kominku i wyciągnął się teraz na kanapie.

– Napiłbyś się herbaty? – zapytała, gdy spojrzał na nią.

Sam jego widok poruszył jej serce. Oderwała od niego wzrok i przeniosła go na małą lampkę na stole.

– Pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną – zgodził się radośnie.

– Dobrze – wymamrotała i wyszła do kuchni. Serce biło jej mocno.

Gdy w dziesięć minut później usiedli przy herbacie, Max zaproponował:

– A więc opowiedz mi o Elyn Talbot.

– Nie ma nic do opowiadania – uśmiechnęła się i kierując wzrok ku jego stopom, spytała: – Czy pozwolisz, że i ja zdejmę buty? Tu jest ciepło. Lepiej będzie, jeśli ty mi opowiesz o Maximilianie Zappellim.

Roześmiała się, kiedy odparł:

– Miałbym zbyt wiele do opowiadania.

– Nie wątpię. – Odwróciła głowę, by nie dostrzegł w jej oczach miłości.

– Nie wierzę, że nie masz nic do powiedzenia, moja śliczna, słodka Elyn – powiedział, a ona nie umiałaby określić, co teraz czuje.

– A więc, skoro się tego domagasz, poniesiesz zasłużoną karę – ostrzegła, po czym wyrecytowała: – Urodziłam się i wyrosłam w Bovington.

– … I ciężko pracowałam dla Sama Pillingera – wszedł w jej słowa Max. – Ale o tym już słyszałem.

– Nie ma więcej nic ciekawego – upierała się.

– A co z twoimi rodzicami?

– Rozwiedli się – stwierdziła krótko, z ostrością, której nie mogła powstrzymać, a która przenikała do jej głosu. Miała nadzieję, że wreszcie da jej spokój, ale oczywiście się myliła.

– Mieszkasz z matką? – nie dawał za wygraną.

– I z moją nową rodziną.

– Widujesz czasem ojca? – zapytał jakby od niechcenia.

– Rzadko – odparła Elyn i po chwili uzupełniła: – Zawsze kierował się zasadą, że co z oczu, to i z serca.

– To smutne.

Obrzuciła go rozdrażnionym spojrzeniem.

– Ależ skąd! – parsknęła.

Zlekceważył jej drwiący ton i rozdrażnienie.

– Ile miałaś lat, kiedy twoi rodzice się rozwiedli? – wypytywał łagodnie.

Przez chwilę zamierzała nie odpowiadać. Ale on czekał, nic nie mówiąc. Po prostu czekał. W końcu lekceważąco wzruszyła ramionami.

– Miałam dwanaście lat, kiedy na dobre nas zostawił.

– Nie widziała nic złego w tym wyznaniu, ale ku swemu zdumieniu odkryła, że zaczyna mu się zwierzać. – Prawdę mówiąc, nie jestem pewna, czy odszedł z własnej woli, czy wyrzuciła go moja matka.

Milcząc, spoglądał na nią z namysłem przez kilka długich sekund, po czym spytał:

– A ty, Elyn, jak przyjęłaś rozwód rodziców?

Gwałtownie odwróciła od niego wzrok i wpatrzyła się w ogień. Wykonała ruch, jakby chciała wstać i odejść. Ale właśnie wtedy, gdy próbowała sobie przypomnieć, gdzie zostawiła kurtkę, on nieoczekiwanie, jakby czytał w jej myślach, obrócił się i kładąc rękę na jej ramieniu, powstrzymał ją.

– A więc jednak to ciężko przeżyłaś…

– Nic podobnego – zapewniła chłodnym tonem, choć znów czuła, że przestaje panować nad własnym głosem.

– Rozwód był dla wszystkich najlepszym rozwiązaniem.

– A jednak cię zranił… – Tym razem brzmiało to jak stwierdzenie, nie pytanie.

Elyn poczuła, że nie może wytrzymać jego dociekliwości.

– Jeśli już musisz wiedzieć, to nie znoszę tego rodzaju mężczyzn! – wybuchła. – Wieczne zdrady, wciąż nowe kobiety! Widziałam, jak cierpiała przez niego moja matka!

– ciągnęła w gniewie. – Ojciec zbyt często ją unieszczęśliwiał…

– I ty też czułaś się wtedy nieszczęśliwa…

Obrzuciła go morderczym spojrzeniem.

– Czasem! – mruknęła. I wtedy, ku jej bezmiernemu przerażeniu, słowa zaczęły napływać, cisnąć się jej na usta, wyrywać z nich. Nie była zdolna ich powstrzymać.

– Wciąż trwały awantury. Boże, jakie! Talerze fruwały w powietrzu, krzyki, oskarżenia… Zawsze miał jakąś kobietę, zawsze był w długach, a wraz z nim i my. W domu zawsze brakowało pieniędzy… Znienawidziłam długi i przysięgłam sobie, że nigdy, nigdy… – Jej głos się załamał i w tej samej chwili Max łagodnie wziął ją w ramiona.

– Wyrzuć to z siebie, cara - szeptał kojąco. – Zbyt długo to ukrywałaś. Moja dzielna mała – mruczał z ciepłym uśmiechem, który tak ją uszczęśliwiał, że gdy schylił głowę, jakby współczując jej cierpieniu, podniosła ku niemu twarz w oczekiwaniu pocałunku.

– Max… – szepnęła z drżeniem.

Uśmiechnął się, patrząc na nią z góry, po czym delikatnie ją pocałował. Wtedy jej ręce uniosły się, by go objąć. Trzymała go mocno i czuła się szczęśliwa, a gdy jego ramiona zamknęły się wokół niej – jeszcze szczęśliwsza, bo teraz on ją obejmował.

Jego pocałunki uległy ledwie dostrzegalnej zmianie. Stwardniały mu wargi, delikatnie szukając jej ust.

Och, Max! – chciała zawołać, lecz to on panował nad jej ustami, zdołała się tylko mocniej do niego przytulić.

Namiętność przenikała jego żarliwe pocałunki, a Elyn pragnęła ich coraz bardziej. Poczuła jego dłonie na swych plecach. Przesuwały się po cienkiej bluzce, która teraz wysunęła się spoza paska jej spodni.

– Piękna Elyn… – mruczał z ustami przy jej ustach.

Westchnienie pożądania wyrwało się z jej piersi, gdy poczuła jego ciepłe, cudowne dłonie dotykające jej skóry.

– Max – jęknęła.

Jego ręce pieszczotliwym ruchem sięgnęły gęstych, ciemnych włosów, by po chwili opaść i mocno przylgnąć do jego ramion. Tymczasem jego dłonie wędrowały pod bluzką ku górze, aż w końcu dotarły do jej piersi.

Chciała znowu wykrzyczeć jego imię, lecz nie mogła. Zdjął ją lęk, kiedy wolno rozpinał jej stanik, lecz nie Maxa się bała, a siebie, słów, które mogłaby mimowiednie wypowiedzieć.

Rozpiął, a potem zsunął z niej bluzkę. Przez chwilę ogarnęła ją nieśmiałość. Tymczasem Max wyzwolił się ze swetra i z koszuli. Poczuła ciepły, cudowny dotyk jego skóry, która przylgnęła do jedwabistej gładkości jej ciała. Rozkoszowała się tym dotykiem. Jego długie, wrażliwe palce osaczały twardniejące koniuszki jej piersi. Wydała z siebie jęk pożądania, ale znów sparaliżował ją wstyd. Nagle ustał ruch jego łagodnych palców wokół twardniejących, różowych sutków, ruch, który ją zniewalał. Max cofnął się i spojrzał na nią. W miękkim świetle stołowej lampy, stojącej tuż za nim, rysowały się jej piersi. Blask i cień ognia na kominku podkreślał ich piękno.

– Najdroższa… – wyszeptał. Pochylił się i pocałował jedną pierś, a potem drugą.

– Max! – Przywarła do niego. Coś zmuszało ją, by powtarzać jego imię. Pragnęła go… pragnęła… Wilgotne pocałunki, którymi pokrywał jedną jej pierś, podczas gdy palce kusząco pieściły drugą, wprawiły ją w szaleństwo podniecenia.

Ciaśniej do niego przylgnęła, tuląc się do jego ciała, które mogła teraz swobodnie dotykać. Uwielbiała go i z zachwytem przyjmowała to, co robi, kiedy czule układał ją na miękkim ciepłym dywanie.

Niemal całkiem pozbyli się swych ubrań. Jego ciało stanowiło jedno z jej ciałem, ich nogi splotły się ze sobą.

– Och, Max! – krzyczała. Nie mogła poskromić ognia, który szalał wewnątrz niej. – Och, proszę! Weź mnie!

– Ukochana! – zawołał w uniesieniu.

Wiedziała, że za chwilę będzie już całkiem naga i tego właśnie pragnęła. Pogrążona w bezrefleksyjnym, bezmyślnym świecie miłości i pożądania, które on jedynie potrafił zaspokoić, mogła powiedzieć mu tylko jedno:

– Pragnę cię. Nigdy przedtem nie pragnęłam żadnego mężczyzny, ale teraz wiem, czym jest ta trawiąca mnie namiętność. Wiem, co się wtedy czuje… Max, proszę! – błagała gorączkowo – nigdy…

Zduszony dźwięk, który się z niego wydobył, chrapliwy okrzyk w jego języku, gdy nagle, jak oparzony, odsunął się od niej, sprawiły, że urwała zdumiona.

Zaniemówiła, a on odwrócił się od niej i usiadł, ukazując szerokie ramiona i wspaniałe, nagie plecy.