Nieprawda! – krzyczę. Jest pan absolutnym durniem, który trwa przy głupich stereotypach, które nie bardzo dają się przełożyć na ludzki język! Nie rozumie pan, że właśnie o to chodzi, że „nie” znaczy „nie”, a „tak” znaczy „tak”, i o tym jest ten tekst!
Otworzyłam oczy i wykrzyczałam już na głos:
– Jak pan śmie! Nieprawda! Mam po uszy głupich dowcipów! To za poważna sprawa! Nie rozumie pan, że właśnie o to chodzi, że „nie” znaczy „nie”, a „tak” znaczy „tak”!
Pan Kochasz znikł mi sprzed oczu i usłyszałam głos swojego Naczelnego.
– A to dureń. Ale to dobre! No cóż, czasem i mężczyźni są do niczego. Ale pani Judyto, cieszę się z naszego spotkania, bo i tak miałem do pani dzwonić… Robię taki nowy projekt „Rada w radę”… Zajmie się pani rubryką odpowiedzi na listy?
Myślałam, że go ucałuję.
Kiedy wstawaliśmy od stolika po dwu i półgodzinnej rozmowie, której tematem był ten dureń Kochasz (mężczyźni są lepsi w plotach niż kobiety, jaka szkoda, że tak rzadko się do tego przyznają), Naczelny spojrzał na mnie i uśmiechnął się:
– Średni stosunek w tym kraju trwa jednak dwie minuty. Ale wy, kobiety, nie macie prawa twierdzić, że jesteśmy kiepskimi kochankami po dwóch minutach, prawda?
Nigdy nie twierdziłam, że Naczelny jest kiepskim kochankiem. Ale jak napisze do mnie w tej sprawie, chętnie odpowiem. Szowinista jeden!
Zbrodnia w kolejce
Kolejka ruszą, zostawiam miasto za sobą, w mdłych światłach wagonu widzę w szybie swoje odbicie. Wyciągam książkę, ale jest za ciemno, żeby czytać, światełko w suficie mocno przerzedzone. W Regułach wsiada do mojego wagonu mężczyzna. Najpierw idzie na tył wagonu, a potem rozgląda się, szybko spuszczam głowę, ale kątem oka go obserwuję. Tym razem nie pomaga mi powtarzanie „świat jest miejscem przyjazny i dobrym, świat jest miejscem przyjaznym i dobrym” widzę, jak przechodzi na środek, zbliża się niebezpiecznie i siada pośrodku wagonu, ma brązowe sznurowane buty, i kiedy podnoszę wzrok, widzę, że gapi się na mnie. Wystrzegam się wprawdzie wiadomości, ale przypominają mi się wszystkie artykuły o morderstwach, napadach i rozbojach. Udaję, że czytam, ale dopada mnie drżączka. Prawda jest okropna – jestem sama w Wagonie, z facetem o nieczystych zamiarach. Świat być może jest miejscem przyjaznym i dobrym, ale ten wagon nie!
Kolejka zatrzymuje się na następnej stacji. Składam powoli książkę, jak gdyby nigdy nic pakuję do torby, i serce mi martwieje. Mężczyzna wstaje i przesiada się bliżej. Z zapamiętaniem patrzę w ciemne okno i widzę jego odbicie. Siada bliżej i patrzy. Podnoszę się i jak gdyby nigdy nic przechodzę do następnego wagonu. Nie jest to mądre, ale do mojej stacji jeszcze tylko dwadzieścia minut. W środkowym wagonie jest starsza pani i jakiś śpiący mężczyzna. Starsza pani podnosi na mnie wzrok, siadam niedaleko, oddycham z ulgą, że nie jestem sama. Powinnam wsiadać do pierwszego wagonu, w razie czego można zapukać do motorniczego, ale do pierwszego wagonu nie ma już przejścia. Serce mi wali jak głupie. Kolejka zatrzymuje się, starsza pani trąca w ramię śpiącego mężczyznę, wysiadają. Kolejka rusza, a ja z przerażeniem widzę, jak drzwi rozsuwają się i wchodzi mój prześladowca. Rozgląda się po pustym wagonie i idzie w moją stronę.
Przed oczami widzę duże nekrologi:
Żegnamy Cię, Judyto, nieodżałowana i niezastąpiona nasza przyjaciółko – zespół gazety
Wyjątkowy redaktor, wyjątkowa kobieta, której nie doceniłem – redaktor naczelny Artur Kochasz
Jedyna miłość mojego życia… – bez podpisu
Moja ukochana była żono, przepraszam… – Eksio…
Mężczyzna siada naprzeciwko mnie. Sięgam ręką do plecaczka. Nie oddam swojego życia tak łatwo, o nie! Palcami wymacuję klucze i ściskam je mocno w garści. W chwili zagrożenia podobno całe życie staje przed oczami. Mnie nie staje życie, tylko mój młodszy brat. W łazience, jakieś trzydzieści lat temu. Pod nie obecność rodziców pokłóciliśmy się o coś ważnego – na przykład, kto ma wyjść z psem albo wynieść śmieci, albo o jakiś ołówek, i parę chwil praliśmy się dzielnie – ja go szarpałam za włosy i podrapałam, a on mi spuścił prawdziwe manto. Kiedy usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku, rzuciliśmy się w zgodzie do łazienki, obmywając zadane sobie rany – ja krew z nosa, on ślady po moich pazurach. Mój kochany braciszek w tej łazience udzielił mi łaskawie paru rad. Powiedział mianowicie: trzymaj cokolwiek w ręce, wtedy uderzenie jest silniejsze. I nie drap, bo to nic nie daje, wal prosto w jaja.
Jestem czujna jak tygrys przed atakiem. Czuję klucze w dłoni, ściskam je tak mocno, że mam wrażenie, że dochodzą mi do kości. Niech się tylko ruszy! Jeden ruch i zobaczy, co to znaczy atakować kobietę, matkę dzieciom!
W głowie mi dudni: Nie bądź ofiarą! Krzycz! Broń się!
Nie będę krzyczeć, bo i tak nikogo oprócz nas nie ma. Skup się i nie przeocz niczego! Podnoszę głowę i patrzę mu prosto w oczy, niech wie, że go widzę. Mężczyzna to nie taki znowu mężczyzna, chłopak prawie, ale chłopcy też potrafią być źli, nie zwiedzie mnie jego sarni wzrok, w Anglii dwunastolatek zamordował. Ze mną nie pójdzie łatwo, nieco trudniej mi będzie kopnąć go w jaja, bo siedzi, ale niech się tylko ruszy, będę szybsza, wiem to. Kolejka staje, drzwi się otwierają, zamykają, nikogo. Dwie stacje do domu. Jeszcze tylko dwie stacje. Świat jest miejscem przyjaznym i dobrym, rzucam okiem na podłogę, wiem, gdzie postawię nogi, może mnie chwycić, jak będę wstawała, ukradkiem wyciągam dłoń z kluczami, jeden jest większy, trochę wystaje. Chłopak zaczyna się wiercić, drętwieję.
– Przepraszam, że tak się przysiadłem – mówi. Głos ma miły i nie więcej niż szesnaście lat. Bandyta o uwodzicielskich oczach, zielonkawoszarych, nie zwiedzie mnie jego ton głosu ani uroda! – Ale tak nieprzyjemnie o tej porze, trochę się boję, a nikogo nie ma tutaj oprócz pani, zawsze raźniej z kimś starszym… – kończy mój prześladowca.
Wracam do domu przez lasek. Czy to możliwe, że parę miesięcy temu czekał na mnie Niebieski?
Nie dzwoń do szkoły, nie będziesz w ciąży
Forsycja obsypała się żółcią. Sikory dzwonią, aż koty się oblizują. Nie widać, a słychać, że mięsko latające tuż – tuż. Tylko patrzeć, jak będzie wiosna. Tosia chyba zrezygnowała z przygotowań do balu maturalnego, przyrządy do manicure nieruszane, uczy się.
Dzwonię do Szymona, czy coś wie o powrocie ojca. Głos Szymona jest suchy, obcy. Odpowiada sztywno, wszystko bez zmian. Mam nadzieję, że ojciec się do ciebie odezwie.
Mam nieodparte wrażenie, że chciał powiedzieć „pani”. Ojciec się do pani odezwie.
Ale jeszcze nie będę o tym myśleć, jeszcze nie teraz. Przede mną sporo roboty, dostałam z nowej redakcji listy. To jest w tej chwili najważniejsze.
Podać Tosi obiad i zmusić ją, żeby zjadła, mimo że ma ściśnięty żołądek, mamo, nie rozumiesz? Ugotować psu, wymyć miski kotom.
Zakwitła tarnina.
Kochana Judyto,
tylko dzisiejszy dzień się liczy, wczoraj minęło, jutro jeszcze nie nadeszło. Rozejrzyj się wokół siebie i znajdź choć parę rzeczy, które mogą cię ucieszyć. Najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Szklanka może być do połowy pusta lub do połowy pełna. Bądź cierpliwa, w czekaniu też można znaleźć przyjemność… pomiędzy przyjściem listu a zdjęciem pieczęci z pośpiechem śpi szczęście, co najwyższą rozkosz daje łonu…
Trzy tygodnie to nie wieczność, zajmij się czymś…
Jestem z Tobą, Judyta
Droga Redakcjo,
prosiłabym o radę, jak postąpić w mojej sytuacji. Ale zacznę od początku. Narzeczony pojechał do Chicago, bo tam mieszka znajomy jego kuzyna, który na rzeźni dużo zarabia, a on chce też zarobić na nasz ślub i remont sutereny u moich przyszłych teściów, gdzie chcemy zamieszkać po ślubie i gdzie będzie pomieszczenie na naszą przyszłą firmę. Ale tak się porobiło, że ja dostałam trochę pieniędzy od moich rodziców i zaczęłam robić ten remont, żeby mniej potem było do roboty, to znaczy jeden znajomy zaczął, co ma firmę malowanie remonty ekspres i mnie się spodobało, że już coś będzie zrobione.
Na moje nieszczęście się zakochałam w tym znajomym, a w dodatku zaszłam w ciążę. Teraz nie wiem, jak postąpić. Droga Redakcjo, doradź mi proszę, bo bez Ciebie moje życie będzie jedynie pasmem udręki. Narzeczony nic nie wie, ani jego rodzice, ale ja wiem i nie wiem, co zrobić.
Błagam, pomóżcie!
Ela z kieleckiego
Skoro świeci słońce, można też zgrabić zeszłoroczne resztki liści, niech trawa oddycha.
Pojechać po pizzę i coca – colę dla Tosi i Isi, bo nic innego im nie przechodzi przez gardło.
Droga Redakcjo,
mam 42 lata i szesnastoletnią córkę, to znaczy jeszcze oprócz tej córki mam dwójkę, starszy syn jest w wojsku, a młodsza córeczka idzie w tym roku do szkoły. Ale piszę w sprawie tej szesnastoletniej córki. Ona właściwie ze mną nie rozmawia. Na pytania odpowiada ogólnikowo, jak pytam, co w szkole, to mówi że dobrze, ale żadnych detali z jej życia nie znam. W szkole nie mają do niej pretensji, ale wiem, że matka powinna być przyjaciółką córki i ją rozumieć, mieć z dzieckiem kontakt. Co mam zrobić, Żeby zaczęła ze mną rozmawiać poważnie, dzielić się swoimi sprawami, bo ja do niej dotrzeć nie potrafię. Ciągle słyszę tylko, że wszystko OK i że nic się nie dzieje, to o co mi chodzi? A mnie chodzi o to, żebyśmy mogły porozmawiać, żeby czasem zapytała mnie o radę, by nie była taka opryskliwa, bo przecież nie ma drugiej osoby na świecie niż matka.
Tosia ze swojego pokoju, ja przed komputerem.
Mamo?
Co kochanie?
– Czy ty wiesz, że homoseksualiści mają gen odpowiedzialny za ich skłonności?
Czy ty się uczysz do matury?
Hamer z National Cancer Institute w USA porównał kwas dezoksyrybonukleinowy czterdziestu par braci homoseksualnych i odkrył, że trzydzieści trzy pary miały te same znaczniki genetyczne w rejonie X928 chromosomu X!
Tosia! Daj spokój homoseksualistom!
O właśnie, wszystkich drażni ten temat! Jesteś nietolerancyjna!
Tośka, czy masz nadzieję, że takie będą pytania na maturze? Ja pracuję!
Mamo, z tobą w ogóle nie da się poważnie rozmawiać, nigdy nie masz dla mnie czasu!
Droga Redakcjo,
ulokowałam pieniądze w funduszu inwestycyjnym, ale teraz mam zagwozdkę i mam nadzieję, że mi pomożecie. Na przestrzeni ostatnich pięciu miesięcy jednostka spadła o prawie 0,22%, co stanowi jednak poważną kwotę, chociaż nie chciałabym pisać, ile pieniędzy ulokowałam, bo to zawsze bardziej bezpieczne. Kiedy kupowałam jednostki, kosztowały one 157 złotych i dwadzieścia groszy. Potem z dnia na dzień niemalże pomalutku cena za jednostkę rosła. Już następne jednostki kupowałam po 158,72 zł, czyli były one droższe. Minęło parę tygodni, zanim zdecydowałam się przenieść wszystkie pieniądze do tego funduszu, ale wtedy cena jednostek już wynosiła 164 złote z groszami, a konkretnie, 164 złote i 83 grosze. Nie zrobiłam głupio, bo cały czas te jednostki rosły. Aż zaczęły spadać. I teraz moje pytanie brzmi – jak to będzie wyglądało? Czy ten fundusz gwarantowany przez państwo ma jakąś szansę podnieść się? Czy nasze państwo upadnie, jak wejdziemy do Unii? Bo prognozy, które śledzę, są bardzo różne, a telewizji nie wierzę. Jeśli nasz rząd upadnie, to cena wzrośnie czy spadnie? Czy mam już teraz odkupić ze stratą swoje pieniądze, czy wprost przeciwnie, poczekać, aż znowu cena jednostki pójdzie w górę? Czy jak wejdziemy do Unii, to ten fundusz będzie dalej istniał, czy nie? Dzwoniłam na infolinię, ale oni takie wiadomości zachowują dla siebie, wiadomo z jakich powodów. Więc droga Redakcjo, proszę się dowiedzieć, na pewno macie własne sposoby i napisać mi, czy jeśli zainwestowałam 50 tysięcy złotych w jednostki za 164 złote i 83 grosze, oraz wcześniej, za tę niższą cenę 35 tysięcy, oraz jeszcze wcześniej prawie osiemnaście, to jak będzie wyglądał mój zarobek, gdybym jednak wstrzymała się z wykupieniem do maja? Czy zarobię dużo pieniędzy? Macie przecież tam biegłych księgowych i zawsze mogłam na was liczyć, nie zawiedźcie mnie.
Z poważaniem
PS Wszystkie moje dane i dane finansowe są objęte tajemnicą, pamiętajcie o tym!
Rachunki zapłacić, telefon, elektryczność może poczekać, ale jak wyłączą telefon to będzie kłopot. Ile jednostek funduszu mam zapłacić za telefon, jeśli rachunek telefoniczny wynosi 129,60 zł?
Droga Redakcjo,
podjęłam dojrzałą decyzję o współżyciu seksualnym. Długo się zastanawiałam razem ze swoim chłopcem i w końcu do tego doszło. Zabezpieczyliśmy się odpowiednio, tak jak pisaliście o tym w numerze czerwcowym. Ale dwa tygodnie później zauważyłam niewielkie zgrubienie pod prawym kolanem. Czy może to być ciąża pozamaciczna? Czy te środki działają również na niepożądane ciąże pozamaciczne? Nie mogę zapytać o to mamy, bo ona by nie zrozumiała moich problemów. Ciągle uważa mnie za dziecko, choć w styczniu skończę piętnaście lat.
"Ja wam pokażę!" отзывы
Отзывы читателей о книге "Ja wam pokażę!". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Ja wam pokażę!" друзьям в соцсетях.