– Bierz ją, nie można jej ufać! – krzyknął jeden z nich.
Lisa poczuła straszliwy ból w szyi. Z trudem łapała oddech. Półprzytomna, zdołała jeszcze podstawić nogę biegnącym napastnikom, którzy runęli jak dłudzy.
Potrzebowała krótkiej chwili, by zniknąć w mroku.
Tatarzy nie dali jednak za wygraną i ruszyli w pogoń. Lisa uciekała przez zagajnik ile sił w nogach, próbując zatamować krew płynącą z rany. Rulony co chwila wypadały jej z rąk. Biegła na oślep, rozsadzało jej płuca, ból pulsował w szyi, a przed oczami latały czerwone płatki.
Jak przez mgłę dostrzegła pochyloną brzozę. Gdyby tak zdołała wspiąć się na drzewo… Czuła, że jej siły są już na wyczerpaniu, że lada chwila wpadnie w ręce Tatarów, którzy nie zrezygnują z pogoni, póki nie odzyskają dokumentów. Biada jej, kiedy ją dostaną!
Niechybnie czeka ją śmierć w dziewiętnastej wiośnie życia.
Pień był gładki i okrągły, ale gdy udało jej się wspiąć wyżej i uchwycić konarów, poszło znacznie łatwiej. W krótkiej chwili znalazła się na tyle wysoko, by ukryć się w listowiu. Siedziała bez ruchu, z trudem tłumiąc urywany oddech.
Tatarzy byli już blisko, ale stracili trop. Znała ich język na tyle, by zrozumieć przekleństwa, jakie ciskali, ilekroć potykali się o korzenie.
Głosy ucichły na moment, ale po chwili znów rozległy się tuż obok. Jeden z Tatarów zatrzymał się przez chwilę pod drzewem, na którym siedziała dziewczyna, przerażona, że ją odkryje. Nic jednak nie zauważył i poszedł dalej w mroczny las.
Lisa spędziła na drzewie całą noc. Śmiertelnie wyczerpana i sina z zimna, wcisnęła się między gałęzie. Co pewien czas zmieniała pozycję, żeby dać wypocząć to ramionom, to nogom. Z trudem powstrzymywała się przed zaśnięciem. Przez cały czas drżała ze strachu, że dokumenty wypadną jej z rąk.
Wreszcie nastał poranek. Tatarzy zniknęli, a w wilgotnym cichym lesie słychać było jedynie słowicze trele. W oddali lśniły jeziora.
Lisa pragnęła jak najszybciej zejść na dół i ruszyć w drogę, ale rozsądek podpowiadał jej, że trudno jej będzie wędrować z tymi nieporęcznymi rulonami. Usiadła więc wygodniej i z mozołem przeczytała trudny tekst. Poczuła wdzięczność dla starej Tatarki, która nauczyła ją swego języka.
Rzeczywiście, to były plany wojenne. Lisa nie rozumiała wszystkich słów, ale postanowiła wyuczyć się na pamięć całego tekstu, co zawsze przychodziło jej z ogromną łatwością. Cały poranek spędziła na analizowaniu map i treści dokumentów, aż znała je śpiewająco.
Wtedy zsunęła się z drzewa, zakopała rulony i ruszyła w nieznane.
Słońce prażyło mocno, gdy dziewczyna przemierzała bujne zielone lasy i rozległe trzęsawiska. Wydawało się jej, że znajduje się w pobliżu ujścia jakiejś rzeki. Łudziła się cichą nadzieją, że kieruje się w stronę Dniepru.
Głód dawał o sobie znać, ale czym miała się posilić?
Na południowym zachodzie dostrzegła lśniącą z oddali wodę. To na pewno nie była rzeka, raczej jezioro. Och, gdyby Lisa wiedziała, gdzie się znajduje!
Uciekając z obozu Tatarów kierowała się na wschód. Pojęcia nie miała, czy jest teraz na terytorium tureckim, czy rosyjskim. Gdyby tak odnalazła Morze Czarne, łatwiej by jej było zorientować się w terenie. No tak, ale wówczas trafiłaby na obszar podległy chanowi. Och, jakie to wszystko skomplikowane!
Przed kilkoma dniami przeprawiali się przez jakąś rzekę. Jeśli to był Dniepr, znaczyłoby, że idzie w złym kierunku, ku nieznanym okolicom nad Donem i Wołgą, ku Uralowi, ku nieskończonej przestrzeni.
Jeśli jednak teraz zawróci, może na powrót znaleźć się na ziemiach tureckich.
Lisa westchnęła. Przez cały dzień nie spotkała ani jednego człowieka.
Tylko pustkowie i dzwoniąca w uszach cisza. I kluczę żurawi lecące na północ…
Nastało już popołudnie, krajobraz stopniowo się zmieniał. Lasy przerzedziły się i coraz częściej Lisa wędrowała przez otwarte tereny. Ogarnęło ją zmęczenie, znalazła więc osłonięte miejsce, które nadawało się na odpoczynek. Położyła się i zasnęła, głodna i przygnębiona.
Obudził ją wieczorny chłód. Słońce dawno już zaszło. Przeciągnęła się i wstała. Musiała iść dalej!
Była taka głodna, z trudem utrzymywała się na nogach. Najgorsze jednak, że nigdzie w pobliżu nie widziała wody. Co mnie czeka? myślała przerażona. Ale krajobraz, który znowu się zmienił, na nowo obudził w niej nadzieję. Bo to był step! Tylko jak dużą część Ukrainy pokrywają stepy? Tego Lisa nie wiedziała.
Kilometr za kilometrem… Karawana także mijała stepy, nim skręciła w las, by ukryć się przed Kozakami. A co leży za obszarem Ukrainy? Pewnie kolejne niezmierzone przestrzenie.
Właściwie mogę znajdować się gdziekolwiek, pomyślała dziewczyna i załkała cicho, samotna w wielkim świecie. Była zmęczona i głodna. Drżała z zimna w wieczornym chłodzie, paliła ją krtań. Powoli traciła nadzieję, że ta dramatyczna wędrówka dokądś ją doprowadzi. Ale wiedziała jedno: nie wolno jej się zatrzymać. Musi iść, póki sił stanie. Musi zdobyć pożywienie!
Szła może godzinę, gdy nagle zatrzymała się gwałtownie i skuliła. Z oddali usłyszała jakiś nieokreślony dźwięk. Co to? Zwierzę, echo wystrzału, ptasi krzyk?
Ogarnęła wzrokiem poświatę jaśniejącą na horyzoncie. Na jej tle dostrzegła nagle sylwetki jeźdźców galopujących na południe.
Serce zabiło jej mocniej. Ludzie oznaczali pożywienie i koniec samotności, ale czy także poczucie bezpieczeństwa? Któż to gna jak wicher, kierując się w tę samą co ona stronę? Drżała na myśl, że mogłaby znów dostać się do niewoli tatarskiej.
Tętent koni słychać było coraz wyraźniej i wnet nadjechało kilku jeźdźców. Lisa nie zamierzała uciekać. Pragnienie, by porozmawiać z kimś, było w niej silniejsze od strachu.
Otworzyła usta, by zawołać, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Poczuła jedynie palący ból w krtani, tak silny, że bliska była utraty przytomności.
Nie mogę mówić! pomyślała i ogarnęła ją bezdenna rozpacz.
Kim ja jestem, pytała samą siebie. Po co w ogóle żyję? Nikt na całym świecie się mną nie przejmuje, nie martwi się o mnie. Cztery lata upłynęły, odkąd opuściłam osadę, pewnie mnie już tam całkiem zapomnieli.
A Wasyl? Cóż, to jedynie marzenie. Dla niego nie znaczę więcej niż ziarenko piasku na drodze.
Wlokła się przez bezkresną równinę, nie pamiętając już nawet, dlaczego ani dokąd zmierza.
Wiedziała jedno: nie może się zatrzymać, bo wtedy dopiero odczuje z całą ostrością, jaka jest głodna i zmęczona.
Nagle stanęła gwałtownie, bo usłyszała w pobliżu czyjś śmiech.
Przy niewielkim pagórku stały konie. Trochę dalej zaś siedzieli na trawie dwaj mężczyźni i się posilali.
Jedzenie! Lisa ostrożnie podeszła bliżej. Odetchnęła z ulgą, usłyszawszy, że mężczyźni rozmawiają po rosyjsku.
Powoli zbliżyła się do nich. Kozacy na widok jej niekształtnej postaci poderwali się jak do obrony. Lisa jednak widziała tylko jedno: chleb w ich dłoniach. Błagalnie pokazała palcem.
– Co u licha! – odezwał się jeden z mężczyzn.
– To Tatarka! Sprawdź, Fiedia, czy jest sama!
Młody Kozak, mocno kulejąc, pośpieszył na wzniesienie.
– Wygląda na to, że nikogo z nią nie ma! – krzyknął.
Lisa potrząsnęła głową.
– Nie Tatarka… – szepnęła. Poczuła taki ból, że jej twarz wykrzywiło cierpienie.
Szarpnęła nieszczęsny kwef i po długiej chwili mocowania się z kawałkiem materiału zerwała go z twarzy. Pokazała na szyję. Starszy mężczyzna pochylił się i w słabym świetle przedświtu sprawdził, co się stało.
– Jest ranna i dlatego prawdopodobnie nie może mówić. Oczy ma niebieskie, ale twarz śniadą jak Tatarka. Zastanawiam się, co to za dziwna istota i skąd, na Boga, się tu wzięła?
Lisa niecierpliwie pokazała na chleb.
– Daj jej kawałek – rzekł.
Dziewczyna chwyciła kromkę drżącymi rękami, ugryzła kęs, ale nie zdołała go przełknąć.
– Nie, tak nie da rady – stwierdził Kozak, podając jej manierkę. – Popij!
Lisa początkowo się wzbraniała, ale po chwili zmusiła się, by wypić łyk spirytusu.
Fiedia miał ze sobą wodę. Zamoczył w niej kawałek chleba i podał dziewczynie. Zjadła trochę i zaspokoiwszy najdotkliwszy głód, podziękowała.
– No – zaczął Kozak. – Powiadasz, że nie jesteś Tatarką. Możesz to udowodnić?
– Jesteście… Kozakami? – wyszeptała chrapliwie.
– Jak widzisz.
– Ja… znam jednego Kozaka. On wie… kim jestem.
Musiała powtórzyć bezgłośną odpowiedź, nim pojęli, o co jej chodzi.
– Jak on się nazywa?
– Wasyl.
Kozak spojrzał na nią podejrzliwie.
– Ach, tak, Wasyl! Czy wiesz, że na Ukrainie setki Kozaków noszą to imię?
– Zaporoże.
– Jest Kozakiem zaporoskim? Fiedia, słyszysz? Fiedia także jest z Zaporoża. Znasz jakiegoś Wasyla?
Kaleki chłopak o miłej, delikatnej twarzy wzruszył ramionami i roześmiał się:
– Znam wielu.
– Widziałam go… przed dwoma dniami – wyszeptała z trudem Lisa.
Zapadła cisza.
– Niedaleko stąd Zaporożcy rozgromili obozowisko tatarskie – rzekł starszy Kozak. – Czekają na sygnał, by uderzyć na wroga.
– Czy jest wojna?
– Nic nie wiesz? Rosyjskie wojska ciągną na Oczaków, aby zdobyć szturmem tę twierdzę chana. Książę Potiomkin zwołał wszystkich Kozaków, także zaporoskich, którzy popadli niegdyś w niełaskę. Ze względów bezpieczeństwa nie uzbrojono ich w broń palną.
Fiedia skrzywił się.
– Tym razem poparliśmy Moskwę – powiedział, jakby pragnąc się usprawiedliwić. – Walczymy, żeby położyć kres potędze tatarskiej.
– Może mogłabym wam pomóc – zaproponowała Lisa głosem cichym niczym muśnięcie wiatru.
– Ty, babino? – roześmiał się Kozak.
– Ona nie jest stara, jakby można przypuszczać, patrząc na jej siwe włosy i ubranie – stwierdził w zamyśleniu Fiedia. – Wprawdzie nie widać dobrze jej twarzy, ale oczy ma młode. Wytłumacz, kim ty właściwie jesteś!
Lisa westchnęła zrezygnowana. Tak wiele trzeba by wyjaśniać, a ona z trudem dobywała głosu.
– Byłam w niewoli tatarskiej – zaczęła.
Pokiwali głowami na znak, że rozumieją.
– Karawana w drodze do chana. Kozacy zaatakowali wczoraj wieczorem.
Nie zrozumieli, więc musiała powtórzyć.
– Dobrze, mów dalej!
– Wykradłam plany wojenne…
Zmarszczyli czoła.
– Plany wojenne? O czym ty mówisz? O wojnie z Rosją?
Lisa skinęła głową.
– Bardzo ważne. Gonili mnie, ale uciekłam.
Mężczyźni spojrzeli po sobie zaszokowani tym, co usłyszeli.
– Daj mi te plany – zażądał stanowczo starszy z nich.
Potrząsnęła głową.
– To niebezpieczne.
– Żeby pokazać je mnie? – zapytał gniewnie.
Gardło bolało ją tak potwornie, że łzy napłynęły jej do oczu.
– Nie, niebezpiecznie zabrać je z sobą.
– Nie masz ich? Wyrzuciłaś? – Twarz Kozaka wykrzywiła się z wściekłości.
– Były takie duże i ciężkie, nie mogłam ich unieść. Mam je tutaj – rzekła, wskazując palcem na głowę.
Kiedy wpatrywali się w nią, nie rozumiejąc, dodała:
– Nauczyłam się ich na pamięć.
Zaległa cisza.
– Kłamiesz! Przecież pewnie były napisane po tatarsku!
Lisa skinęła głową i wykonała błagalny gest, pokazując na gardło.
– Nie zdoła powiedzieć więcej ani słowa – mruknął Fiedia. – No tak, to niezwykłe wieści.
– Łagodnie powiedziane! – wybuchnął starszy Kozak. – Posłuchaj, kobieto, musimy to dokładnie sprawdzić. Zawieziemy cię do obozu Kozaków zaporoskich. Spróbujemy odnaleźć tego Wasyla, o którym mówiłaś. Jeśli on poręczy, że nie jesteś szpiegiem tatarskim, postaramy się, byś przekazała plany samemu atamanowi.
– Powiedzcie mi tylko najpierw, gdzie jesteśmy – wyszeptała z trudem.
– Znajdujemy się dość daleko na północ od Oczakowa. Na wschód stąd płynie rzeka Boh.
Lisa była spokojna i wypoczęta, kiedy po kilku godzinach dotarli konno do niewielkiej osady tatarskiej, zajętej przez Kozaków.
Fiedia okazał się przyjazną duszą i przez całą drogę troskliwie się nią opiekował. Pytał niewiele, by nie musiała wysilać obolałego gardła, ale drobne gesty świadczyły o jego życzliwości.
Był bardzo młody, miał pociągłą twarz i smutne brązowe oczy. Domyśliła się, że marzył jak każdy Kozak zaporoski, by zostać wielkim wojownikiem, ale przeszkodziło mu w tym kalectwo.
– Dziewczyno – mówił z uśmiechem. – Potrafię dostrzec to, czego nie widzą inni. Nie jesteś brzydką staruchą, choć starasz się za taką uchodzić.
Powietrze jeszcze nie rozgrzało się po chłodnej nocy, więc Lisa nie chciała zdejmować ubrań, które chroniły ją przed zimnem.
Nagle usłyszeli hałas. Rżały wierzchowce poganiane przez kogoś głośnym wrzaskiem.
Zadudniły kopyta galopujących zwierząt. Lisa, która siedziała na końskim grzbiecie przed Fiedia, zamknęła oczy, przerażona.
– Oj! – rzekł Fiedia. – Najlepiej będzie poszukać sobie jakiejś kryjówki. Durnego Czarodzieja znów dręczą koszmary.
"Jasnowłosa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Jasnowłosa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Jasnowłosa" друзьям в соцсетях.