Odwróciła się z wrażeniem, że coś traci. Wyszła z kuchni. Umysł podpowiadał, że postępuje właściwie, a serce szeptało, że to tchórzostwo.
Cal odprowadzał ją wzrokiem, coraz bardziej rozczarowany. Ucieka, ale dlaczego? Nie poganiał jej, starał się, by rozmowa nie schodziła na niebezpieczne tematy. Szczerze mówiąc, bawił się tak dobrze, że prawie zapomniał o seksie. Prawie, ale nie całkowicie. Za bardzo jej pragnął, by o tym nie myśleć. Poprzedniej nocy było jej dobrze, był o tym przekonany, więc czemu odmawia sobie i jemu podstawowej przyjemności w życiu?
Zaniósł naczynia do zlewu, odkręcił kran. Rozczarowanie ustąpiło miejsca złości. Właściwie dlaczego tak bardzo się nią przejmuje?
Wściekły na siebie, powędrował na górę. Jego humor tylko się pogorszył, gdy wszedł do burdelowo urządzonej sypialni. Grzmot wstrząsnął szybami w oknie. Burza się potęgowała. I dobrze. Sam też jest w gradowym nastroju. Usiadł na łóżku i ściągnął but.
– Cal?
Podniósł głowę i zobaczył otwarte drzwi łazienki. Akurat w tej chwili oślepiająca błyskawica wstrząsnęła posadami domostwa, a potem ciemność spowiła wszystko wokół.
Minęło kilkanaście sekund, zanim usłyszał stłumiony chichot.
Ściągnął drugi but.
– Nie ma światła. Może mi łaskawie wytłumaczysz, co w tym takiego śmiesznego?
– Właściwie to dwie rzeczy: dobra i zła.
– Więc zacznij od dobrej.
– Kiedy to właściwie ta sama wiadomość…
– Nie owijaj w bawełnę.
– No, dobrze. Nie denerwuj się, ale… – Znowu stłumiony śmiech. – Cal… jestem naga.
Rozdział szesnasty
Miesiąc później
Cal zajrzał do jej pokoju ze wspólnej łazienki. W jego oczach błysnął niesforny płomyk. – Wchodzę pod prysznic. Dołączysz się? Przesunęła wzrokiem po jego pięknym ciele, doskonale widocznym w porannym słońcu, i z najwyższym trudem powstrzymała się, by nie oblizać łakomie ust.
– Może innym razem.
– Nawet nie wiesz, co tracisz.
– Chyba jednak wiem.
Tęskna nuta w jej głosie wprawiła go w doskonały humor.
– Biedna Różyczka. Zapędziłaś się w kozi róg, prawda? – Z tymi słowami zniknął w łazience.
Pokazała język zamkniętym drzwiom, podparła się na łokciu i wróciła myślami do tamtej kwietniowej nocy, miesiąc temu, gdy pod wpływem impulsu rozebrała się i poszła do niego. Niespodziewana awaria elektryczności zapoczątkowała namiętną noc, której chyba nigdy nie zapomni. Uśmiechnęła się do siebie. Podczas minionego miesiąca Cal wiele się nauczył o miłości przez dotyk.
Ona zresztą też. Może za sprawą jego pożądania pozbyła się swoich zahamowań? Zrobiłaby wszystko, poza jednym – nie pokaże mu się nago.
Narodziła się z tego ich gra. Kochali się zawsze w nocy, przy zgaszonym świetle. Jane zawsze wstawała przed świtem i wymykała się do swojej sypialni albo przemykała do niego, jeśli zasnęli w jej pokoju. Cal z łatwością mógłby to zmienić. Mógłby ją zatrzymać albo w środku dnia oszołomić pocałunkami do tego stopnia, że zgodziłaby się na wszystko. Wiedziała jednak, że tego nie zrobi; nie pozwoli mu na to honor. Lubił walkę; nie chciał wygrywać podstępem, tylko poczekać, aż sama się podda.
Początkowo nalegała na seks po ciemku z przekory; traktowała to jako zabawę, ale w miarę upływu czasu, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo go kocha, coś się zmieniło. Jak zareaguje, gdy ją zobaczy? Jest w czwartym miesiącu ciąży: co prawda tryska zdrowiem, ale nie może już wkładać bluzek do spodni. Nie może się równać ze ślicznymi dziewczętami z jego przeszłości, nie z coraz większym brzuchem i mizernym biustem.
Powstrzymywało ją coś więcej niż kompleksy na tle urody. A co, jeśli tylko tajemnica sprowadza go co noc do jej łóżka? Tajemnica, powab niewiadomej? Może straci całe zainteresowanie, gdy już zaspokoi ciekawość?
Chciałaby uwierzyć, że to bez znaczenia, ale wie przecież, jak ważne są dla Cala wyzwania. Czy równie dobrze bawiłby się w jej towarzystwie, gdyby mu ulegała? Jest chyba jedyną kobietą w jego życiu, nie licząc matki i babki, która śmiała stawić mu czoło.
Jest inteligentny i szczodry, ale także dominujący i zaborczy. Może tylko jej nieoczekiwany upór przyciągał go do niej, w łóżku i poza nim?
Musi spojrzeć prawdzie w oczy: skończył się czas gierek. Musi przestać chować głowę w piasek, rozebrać się, żeby ją sobie dokładnie obejrzał, i zmierzyć się z rzeczywistością. Jeśli nie zechce jej takiej, jaka jest, jeśli trzyma go przy niej tylko wyzwanie, ich związek nie ma sensu. Musi to zrobić jak najszybciej, zdecydowała. Dalsze zwlekanie tylko wszystko zagmatwa.
Wstała i weszła do swojej łazienki. Wyszczotkowała włosy, zażyła witaminy, wróciła do sypialni i z ręką na brzuchu podeszła do okna. Zbocza gór ożyły barwnymi kwiatami. Wiosna w Appallachach była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażała. Fiołki i dzwonki czekały na nią na trasie stałych spacerów, po domu pięła się wisteria i dzika róża. Ten maj był bardziej żywotny, bardziej radosny niż jakikolwiek inny maj w jej życiu.
Ale też nigdy dotąd nie była zakochana.
Zdawała sobie sprawę, że jest wobec Cala całkowicie bezbronna, ale gdy z czasem w jego oczach czułość zastąpiła uprzedni gniew, zaczęła się łudzić, że może się w niej zakocha. Dwa miesiące temu uznałaby to za absurd, teraz nie była już taka pewna.
Jak na dwoje ludzi, których nic nie łączy, mieli zadziwiająco dużo tematów do rozmowy. Rano zazwyczaj pracowała, a Cal ćwiczył i załatwiał sprawy w miasteczku, ale popołudnia i wieczory najczęściej spędzali razem.
Cal dokończył odnawianie domku Annie. Jane zajmowała się ogrodem. Kilka razy wybrali się razem do Asheville, jadali w najlepszych restauracjach, zwiedzali muzea. Wędrowali po co łatwiejszych szlakach w Parku Narodowym Smoky Mountains. Zawiózł ją do Connemara, domu rodzinnego Carla Sandberga, i robił jej zdjęcia, gdy bawiła się z koźlątkami.
Na podstawie niepisanego porozumienia nigdy razem nie jeździli do Salvation. Jane sama wybierała się na zakupy. Czasami przypadkiem spotykała Kevina, który zapraszał ją na lunch do kawiarni. Starała się zawsze ignorować wrogie spojrzenia miejscowych. Na szczęście ciągle jeszcze mogła ukryć ciążę pod luźnymi sukienkami.
Ona i Cal kłócili się często, ale były to dobre kłótnie. Po lodowatej nienawiści, którą w nim wyczuwała na samym początku, nie został nawet ślad. Zamiast tego wrzeszczał ile sił, a ona sprawiała mu wielką frajdę odpowiadając tym samym. Szczerze mówiąc, te awantury bawiły ją w równym stopniu co jego.
Szum prysznica ustał. Uznała, że nie ma sensu wystawiać się na dodatkową pokusę, więc odczekała jeszcze kilka minut, żeby zdążył się wytrzeć i owinąć ręcznikiem, i dopiero wtedy zastukała i weszła.
Stał przy umywalce. Ręcznik miał owinięty tak nisko, aż zdziwiła się, że jeszcze nie opadł. Nakładając pianę do golenia na policzki, przyjrzał się jej dokładnie, szczególną uwagę poświęcając koszulce z wizerunkiem Myszki Miki.
– Pani profesor, okaż mi wreszcie trochę litości i przestań wodzić na pokuszenie seksownymi negliżami.
– Dzisiaj włożę tę z Kubusiem Puchatkiem.
– Uspokój się, moje serce.
Uśmiechnęła się, opuściła przykrywę muszli klozetowej, przysiadła. Początkowo zadowoliła się obserwowaniem go przy goleniu, zaraz jednak wróciła do tematu ich kłótni z poprzedniego dnia.
– Cal, wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego nie chcesz spędzić z Kevinem trochę czasu?
– Znowu do tego wracamy?
– Nadal nie rozumiem, czemu nie chcesz go szkolić. Bardzo cię szanuje.
– Nienawidzi mnie.
– Tylko dlatego, że chciałby zająć twoje miejsce. Jest młody i utalentowany, a ty stoisz mu na drodze.
Zesztywniał. Nie podobało mu się, że Jane czasami spotyka się z Kevinem, ponieważ jednak powiedziała jasno, że są tylko przyjaciółmi, a Cal ze swojej strony groził Kevinowi poważnymi konsekwencjami, jeśli waży sieją tknąć, zapanował między nimi niełatwy, kruchy pokój.
Ostrożnie golił sobie szyję.
– Nie jest tak zdolny, jak mu się wydaje. Och, rzuca doskonale, co do tego nie ma dwóch zdań. Jest szybki i agresywny, ale musi się jeszcze dużo nauczyć na temat przewidywania reakcji obrony.
– Więc czemu go nie szkolisz?
– Jak już powiedziałem, nie widzę sensu szkolić sobie rywala. Co więcej, jestem ostatnim człowiekiem na świecie, którego rad by posłuchał.
– Nieprawda. Jak myślisz, dlaczego do tej pory siedzi w Salvation?
– Bo sypia z Sally Terryman.
Jane nieraz widziała zgrabną Sally w miasteczku i pomyślała, że prawdopodobnie Cal ma rację, ale puściła jego słowa mimo uszu.
– Byłby o wiele lepszy, gdybyś go szkolił, a ty miałbyś satysfakcję, że coś po tobie zostanie, gdy odejdziesz.
– Do tego jeszcze daleko. – Pochylił się, by spłukać pianę.
Wiedziała, że wchodzi na niebezpieczny grunt, toteż stąpała najostrożniej jak umiała.
– Cal, masz trzydzieści sześć lat. To już niedługo.
– Od razu widać, że nie masz o tym zielonego pojęcia. – Złapał ręcznik i wytarł twarz. – Jestem w szczytowej formie. Nie ma żadnych powodów, żebym odszedł.
– Może nie od razu, ale w niedalekiej przyszłości.
– Przede mną jeszcze wiele lat.
Pomyślała o barku, który masował, gdy mu się wydawało, że nikt nie patrzy, o masażu wodnym w łazience. Wiedziała, że próbuje oszukać samego siebie.
– Co zrobisz, kiedy się wycofasz? Zajmiesz się interesami? A może zostaniesz trenerem?
Mięśnie na jego plecach napięły się lekko.
– Wiesz co, pani profesor, pilnuj swoich kwarków i nie zwracaj sobie głowy moją przyszłością. – Wszedł do swojej sypialni, zrzucił ręcznik z bioder, wyjął z komody parę slipów. – Pamiętasz, że dzisiaj wyjeżdżam do Teksasu, prawda?
Zmienił temat.
– Na turniej golfowy, tak?
– Turniej Dobroczynny Bobby'ego Dentona.
– To twój przyjaciel? – Wstała i oparła się o framugę.
– Skarbie, nie mów, że nigdy nie słyszałaś o Bobbym Tomie Dentonie. To jeden z najsłynniejszych graczy. Mówię ci, dzień, w którym rozwalił sobie kolano i się wycofał, to dzień żałoby.
– Co teraz robi?
Wciągnął spodnie.
– Przede wszystkim dobrą minę do złej gry. Mieszka w Telarosa, w Teksasie, z żoną Gracie i malutkim dzieckiem. Zachowuje się, jakby rodzina i fundacja były dla niego najważniejsze na świecie.
– Może są.
– Nie znasz Bobby'ego Toma. Od dziecka żył tylko piłką.
– Wydaje się, że robi coś ważnego.
– Fundacja Dentona? – Założył brązową koszulkę polo. – Owszem, odwala kawał dobrej roboty, nie przeczę. Sam turniej golfowy przynosi kilkaset tysięcy dolarów, tylko że moim zdaniem wielu w tym kraju mogłoby poprowadzić fundację, a nikt tak nie grał jak B.T.
Zdaniem Jane prowadzenie fundacji dobroczynnej to o wiele ważniejsza sprawa niż gra na boisku, ale na szczęście zachowała tę opinię dla siebie.
– Życie na emeryturze może być ciekawe. Pomyśl tylko, mógłbyś zacząć nowe życie w kwiecie wieku.
– Podoba mi się moje życie takie, jakie jest.
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo zamknął ją w ramionach i całował do utraty tchu. Poczuła, jak nabrzmiewa, ale był jasny dzień, więc odsunęła się, choć niechętnie.
– Jeszcze się nie poddajesz?
Zatrzymała wzrok na jego ustach i westchnęła:
– Już prawie.
– Wiesz, że nie pozwolę ci się wykpić byle czym, prawda? Nie zadowoli mnie nic poza striptizem w biały dzień.
– Wiem.
– Może nawet każę ci przejść się na zewnątrz.
Spojrzała na niego ponuro.
– Nie zdziwiłabym się.
– Oczywiście nie wygnałbym cię na dwór na na golasa.
– Ależ z ciebie łaskawca.
– Włożyłabyś te fajne szpilki.
– Wielkie dzięki.
Całowali się znowu, a Cal błądził dłońmi po jej piersiach. Już po chwili oboje ciężko dyszeli. Nie chciała, by przerywał. Nie tak dawno temu postanowiła sobie, że koniec z gierkami. Czas dotrzymać słowa. Jedną ręką uniosła skraj koszuli nocnej.
Zadzwonił telefon. Podnosiła koszulę wyżej, nie przerywając pocałunku, ale uparty dzwonek zniszczył cały nastrój.
Jęknął.
– Dlaczego nie włącza się sekretarka? Pozwoliła koszulce opaść z powrotem.
– Wczoraj były sprzątaczki, pewnie ją wyłączyły… niechcący.
– To na pewno ojciec. Miał do mnie dzisiaj zadzwonić. – Przyciągnął ją do siebie, przytulił i pocałował w czubek nosa.
Nie mieściło jej się to w głowie. W końcu zdobyła się na odwagę, by pokazać mu swoje pulchne ciało, a ten głupi telefon wszystko zepsuł! Nie chcąc mu przeszkadzać, wróciła do swojej sypialni, wzięła prysznic, ubrała się i zeszła do kuchni.
Cal wsuwał właśnie portfel do tylnej kieszeni spodni.
– Dzwonił ojciec. Umówił się z mamą na lunch w Asheville. Może ją przekona, że czas skończyć z wygłupami i wracać do domu. Nie mogę uwierzyć, że jest taka uparta.
– W tym związku jest dwoje ludzi.
– Ale tylko jedno jest uparte.
"Kandydat na ojca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kandydat na ojca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kandydat na ojca" друзьям в соцсетях.