Dała sobie spokój. Cal był święcie przekonany, że to jego matka ponosi winę za separację rodziców – w końcu to ona się wyprowadziła. Jane w żaden sposób nie mogła mu wytłumaczyć, że istnieje także druga strona medalu.

– Wiesz, co mama powiedziała Ethanowi, kiedy jej zaproponował wsparcie duchowe? Żeby pilnował swego nosa!

Uniosła brew.

– Ethan nie jest najlepszym doradcą.

– Jest jej pastorem!

Z trudem powstrzymała się, by nie przewrócić oczami. Zamiast tego cierpliwie tłumaczyła rzeczy oczywiste:

– Ty i Ethan jesteście zbyt zaangażowani osobiście, by cokolwiek doradzać któremukolwiek z nich.

– Chyba tak. – Sięgnął po kluczyki. Nagle zmarszczył czoło. – Nadal nie rozumiem, jak mogło do tego dojść.

Patrząc na jego zmartwienie modliła się, by Lynn i Jim doszli do porozumienia, nie tylko ze względu na siebie, ale i na synów. Cal i Ethan kochali rodziców i kryzys ich związku odbijał się i na nich,

Po raz kolejny zastanowiła się, co też się stało z Lynn i Jimem Bonnera-mi. Wydawało się, że od lat żyli razem, i to szczęśliwie. Dlaczego rozstali się teraz?

Jim Bonner wszedł do sali restauracyjnej Grove Park Inn, ulubionego lokalu Lynn. Umówili się tu na lunch. Może miłe wspomnienia sprawią że jej upór zmięknie.

Grove Park Inn powstał na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku jako letni azyl dla możnych tego świata. Budynek, wtulony w zbocze Sunset Mountain, był, w zależności od punktu widzenia, wspaniały albo okropny.

Sala restauracyjna, podobnie jak cały hotel, była utrzymana w przytulnym, staroświeckim stylu. Jim wszedł w głąb sali i dostrzegł Lyrin przy stoliku pod oknem, spoglądającą na majestatyczne góry. Napawał się jej widokiem.

Nie chciał jej odwiedzać na Heartache Mountain, więc miał do wyboru: albo dzwonić, albo liczyć, że ją spotka miasteczku. Wynajdywał wymówki, by co środa wpadać do kościoła akurat wtedy, gdy zbierał się komitet dobroczynny, i wypatrywał jej przed sklepem spożywczym.

Ona zaś zdawała się robić co w jej mocy, by go unikać. Wpadała do domu wtedy, gdy, jak wiedziała, jest w gabinecie albo w szpitalu. Kamień spadł mu z serca, gdy zgodziła się na dzisiejsze spotkanie.

Zadowolenie na jej widok przerodziło się w irytację. Ostatni miesiąc nie zostawił na niej żadnych śladów, podczas gdy on miał wrażenie, że bardzo się postarzał. Miała na sobie luźny żakiet w kolorze lawendy, który bardzo lubił, srebrne kolczyki i jedwabną bluzkę. Kiedy siadał naprzeciwko, wmawiał sobie, że widzi cienie pod jej oczami, ale to na pewno tylko gra świateł.

Uprzejmie skinęła mu głową, jak nieznajomemu. Gdzie się podziała dzika, szalona dziewczyna z gór, która dekorowała stół kaczeńcami?

Podszedł kelner. Jim zamówił dwa kieliszki ich ulubionego wina, ale Lynn zaraz poprosiła o dietetyczną pepsi zamiast alkoholu. Po odejściu kelnera Jim spojrzał pytająco.

– Przytyłam dwa i pół kilo – wyjaśniła.

– Jesteś w trakcie kuracji hormonalnej. To normalne.

– To nie wina tabletek, tylko kuchni Annie. Jeśli nie doda kostki masła, uważa, że danie jest niejadalne.

– Czyli najlepszym sposobem pozbycia się tych paru kilogramów byłby powrót do domu.

Przez chwilę zwlekała z odpowiedzią.

– Mój dom zawsze był na Heartache Mountain. Poczuł się, jakby otrzymał cios w żołądek.

– Mówię o prawdziwym domu. Naszym domu.

Nie odpowiedziała, zagłębiła się w lekturze karty dań. Kelner przyniósł napoje i przyjął zamówienia. Gdy czekali najedzenie, Lynn mówiła o pogodzie i koncercie, na którym była w poprzednim tygodniu. Przypomniała mu, by sprawdził klimatyzację i zapytała o roboty drogowe. Serce mu się krajało. Oto piękna kobieta, która kiedyś mówiła, co myśli, teraz zamknęła się w sobie.

Ze wszystkich sił starała się unikać tematów osobistych, ale wiedział, że nie zlekceważy problemów synów.

– Gabe dzwonił wczoraj z Meksyku. Najwyraźniej żaden braci nie śmiał mu powiedzieć, że się wyprowadziłaś.

Zmarszczyła brwi.

– Nie powiedziałeś mu, prawda? I bez tego ma dosyć zmartwień.

– Nie, nie powiedziałem. Odetchnęła z wyraźną ulgą.

– Martwię się o niego. Chciałabym, żeby wrócił do domu.

– Może kiedyś.

– Martwię się także o Cala. Zauważyłeś?

– Co? Wygląda doskonale.

– Albo i lepiej. Widziałam go wczoraj. Nigdy nie był tak szczęśliwy. Nie rozumiem tego, Jim. Znam się na ludziach; ta kobieta złamie mu serce. Dlaczego nie widzi, jaka jest naprawdę?

Jim spochmurniał na myśl o synowej. Kilka dni temu minęła go na ulicy i udała, że nie widzi, jakby był powietrzem. Nie pokazywała się w kościele, odrzucała zaproszenia najsympatyczniejszych kobiet w Salvation, ba, nie przyszła nawet na uroczysty obiad, który państwo Jaycee wydali na cześć Cala. Wyglądało na to, że jedynym, któremu łaskawie poświęca trochę czasu, jest Kevin Tucker, a wszystko to nie wróżyło Calowi nic dobrego.

– Nie pojmuję – ciągnęła Lynn – jakim cudem może być szczęśliwy, mając za żonę taką… taką…

– Oziębłą sukę.

– Nienawidzę jej, nic na to nie poradzę. Zrobi mu krzywdę, a Cal na to nie zasłużył. – Jej brwi ściągnęły się w poziomą kreskę. Lekko podniesiony głos zdradzał, jak bardzo jest wzburzona. – Przez tyle lat czekaliśmy, aż się ożeni i ustatkuje, a tymczasem popatrz, co zrobił; związał się z okropną egoistką. – Popatrzyła na niego ze smutkiem. – Szkoda, że nie możemy mu pomóc.

– Lynn, nie dajemy sobie rady z własnymi problemami. Jak niby mielibyśmy pomóc Calowi?

– To nie to samo. On… on jest wrażliwy.

– A my nie?

Po raz pierwszy poruszyła się niespokojnie.

– Tego nie powiedziałam.

Gorycz podeszła mu do gardła.

– Mam dosyć tej zabawy w kotka i myszkę. Ostrzegam cię, Lynn, nie będę tego dłużej tolerował.

Od razu zdał sobie sprawę, że popełnił błąd. Lynn nie lubi, by ją zapędzać w kozi róg. W takich sytuacjach staje się tylko jeszcze bardziej uparta. Spojrzała na niego spokojnie.

– Annie nie życzy sobie, byś wydzwaniał do niej do domu.

– Trudno.

– Jest naprawdę zła.

– Annie jest na mnie zła, odkąd skończyłem osiem lat.

– Nieprawda. Zdrowie jej szwankuje.

– Jeśli nie przestanie topić wszystkiego w tłuszczu, nie poczuje się lepiej. – Usiadł wygodniej. – Wiesz doskonale, dlaczego ona nie chce, żebyśmy rozmawiali. Wygodnie jej z tobą. Nie podda się tak łatwo.

– Naprawdę tak myślisz?

– A żebyś wiedziała.

– Mylisz się. Stara się mnie chronić.

– Przede mną? Akurat. – Nagle złagodniał. – Do licha, Lynn, byłem dobrym mężem. Nie zasługuję na to.

Opuściła wzrok na talerz, ale zaraz spojrzała na niego oczami pełnymi bólu.

– Zawsze chodzi o ciebie, prawda, Jim? Od samego początku wszystko się kręciło wokół ciebie. Na co zasłużyłeś. Jak się czułeś. W jakim byłeś humorze. Przez całe życie starałam się ciebie zadowolić, ale nic z tego nie wyszło.

– To śmieszne. Robisz z igły widły. Posłuchaj, zapomnij, co wtedy powiedziałem. Nie mówiłem poważnie. Przechodziłem… boja wiem, chyba kryzys wieku średniego. Podobasz mi się taka, jaka jesteś. Byłaś najlepszą żoną, jakiej można sobie życzyć. Zapomnijmy o tym i niech będzie jak dawniej.

– Nie mogę. Ty też nie.

– Nie wiesz, co mówisz.

– Gdzieś w głębi tkwi w tobie złość i żal, które pojawiły się w dniu naszego ślubu i nigdy nie ustąpiły. Chcesz, żebym wróciła… to tylko przyzwyczajenie. Wiesz co, Jim? Ty mnie nawet nie lubisz. Chyba nigdy nie lubiłeś.

– To absurd. Niepotrzebnie dramatyzujesz. Powiedz, czego chcesz. Dostaniesz to.

– Teraz chcę sprawić sobie przyjemność.

– Proszę bardzo! Zrób to! Nie stoję ci na drodze, nie musisz w tym celu uciekać.

– Owszem, muszę.

– Będziesz mnie obwiniała o wszystko, prawda? No, proszę, do dzieła! Powiedz synom, jaki ze mnie drań. Tylko nie zapomnij dodać, że to ty odeszłaś po trzydziestu siedmiu latach małżeństwa, nie ja!

Patrzyła na niego spokojnie.

– Wiesz, co mi się wydaje? Że to ty odszedłeś ode mnie w dniu naszego ślubu.

– Wiedziałem, że będziesz mi wypominała przeszłość. Teraz chcesz mnie karać za błędy osiemnastolatka?

– Nie o to chodzi. Po prostu mam dosyć życia tą cząstką ciebie, która nadal ma osiemnaście lat, tą cząstką, która dotąd nie pogodziła się z faktem, że zrobiłeś dzieciaka Amber Lynn Glide i musisz ponieść konsekwencje. Z chłopakiem, któremu się wydaje, że zasługuje na coś lepszego. – Zniżyła głos, wyraźnie zmęczona. – Mam dosyć życia z poczuciem winy, Jim. Mam dosyć ciągłego sprawdzania się.

– Więc tego nie rób! Nie kazałem ci! Sama tego chciałaś!

– A teraz się zastanawiam, jak to odkręcić.

– Nie mieści mi się w głowie, że jesteś taka samolubna. Chcesz rozwodu, Lynn? O to ci chodzi? Bo jeśli chcesz rozwodu, powiedz od razu. Nie będę żył w próżni w nieskończoność. Powiedz od razu.

Myślał, że nią wstrząśnie, proponując coś niemożliwego. Tylko że szoku nie było. Wpadł w panikę. Dlaczego nie kazała mu przestać się wygłupiać, czemu nie powiedziała, że o rozwodzie nie ma mowy? Okazało się, że po raz kolejny niewłaściwie ocenił sytuację.

– Może tak byłoby najlepiej.

Zakręciło mu się w głowie.

Zamyśliła się, rozmarzyła.

– Wiesz, czego bym chciała? Żebyśmy mogli zacząć od nowa. Żebyśmy się dopiero poznali, żeby nie łączyła nas wspólna przeszłość. Wtedy, gdyby nam się nie udało, każde poszłoby w swoją stronę. A gdyby się udało… -ochrypła ze wzruszenia – bylibyśmy równorzędnymi partnerami. Byłaby… równowaga sił.

– Sił? – Strach plątał mu język. – Nie rozumiem.

Spojrzała na niego z litością.

– Naprawdę nie rozumiesz, Jim. Przez trzydzieści siedem lat naszego związku władza była w twoich rękach. Przez trzydzieści siedem lat byłam w naszym małżeństwie obywatelką gorszej kategorii. Nie mogę dłużej.

Mówiła spokojnie, jak dorosły tłumaczący coś dziecku, co rozwścieczyło go jeszcze bardziej.

– Możesz się rozwieść, proszę bardzo. Jeszcze ci to bokiem wyjdzie.

Cisnął na stół plik banknotów, nie zawracając sobie głowy liczeniem, i wybiegł nawet na nią nie patrząc.

W holu poczuł, że jest mokry od potu. Wywróciła jego życie do góry nogami, jak na początku ich znajomości.

Zachciewa jej się władzy! Odkąd skończyła piętnaście lat, miała władzę nad jego życiem, zmieniła jego tor! Gdyby nie ona, byłoby inaczej. Nie wróciłby do Salvation, o nie. Poświęciłby się pracy naukowej albo związał z międzynarodową organizacją i jeździł po całym świecie, badając różne choroby zakaźne. Zawsze o tym marzył.

Miał miliony możliwości, a raczej miałby, gdyby nie musiał się z nią ożenić. Miał żonę i dzieci na utrzymaniu, więc zamiast skorzystać z szansy, wrócił do rodzinnego miasteczka z podkulonym ogonem i przejął praktykę po ojcu.

Stare żale nadal piekły. Jego życie zmieniło się nieodwracalnie, gdy był jeszcze zbyt młody, by sobie to uświadomić. I to ona mu to zrobiła, ta kobieta, która przed chwilą powiedziała, że nie miała władzy. Spieprzyła mu życie, a teraz obwinia jego.

Zatrzymał się w pół kroku i cała krew odpłynęła mu z twarzy. Jezu. Miała rację.

Opadł na kanapę przy ścianie, ukrył twarz w dłoniach. Sekundy przechodziły w minuty, a w jego umyśle wszystkie zasłony, którymi odgradzał się od prawdy, stopniowo opadały.

Nie myliła się mówiąc, że miał do niej żal, ale rozgoryczenie tkwiło w nim od tak dawna, że właściwie już go nie zauważał. Miała rację. Po tylu latach ciągle miał do niej pretensje.

Przypomniał sobie, jak podczas minionych lat karał ją na różne sposoby: czepiał się drobiazgów, gasił ją, upierał się ślepo przy swoim, nie dostrzegał jej potrzeb. Tak traktował kobietę najbliższą jego sercu.

Chciało mu się płakać. Lynn miała rację. We wszystkim.

Rozdział siedemnasty

Jane drżąca ręką rozsmarowała migdałowy balsam na całym ciele, nie pomijając zaokrąglonego brzucha. Przez okno sypialni wpadało światło słoneczne. W pokoju obok czekała walizka Cala, spakowana na wyjazd do Austin. Rano podjęła decyzję i zamierzała wcielić plan w życie, zanim opuści ją odwaga.

Czesała włosy, by nabrały blasku, i nerwowo przyglądała się swojemu odbiciu. Usiłowała spojrzeć na siebie oczami Cala, ale myślała nie tyle o tym, jak wygląda, tylko jak nie wygląda. Z całą pewnością nie wygląda jak dziewczyna z rozkładówki „Playboya".

Z gniewnym okrzykiem wróciła do sypialni i włożyła najładniejszy szlafrok – morelowy, z zielonym szlaczkiem, jedwabny. Jest naukowcem, do licha! Kobietą sukcesu! Odkąd to jej wartość mierzy się obwodem bioder?

I od kiedy szanuje mężczyznę, który widzi w niej jedynie ciało? Jeśli jej wymiary nie spotkają się z aprobatą Cala, najwyższy czas się o tym dowiedzieć. Nie mają szans na trwały związek, jeśli trzyma go przy niej tylko ciekawość, jak wygląda nago.