– Znam go. Chyba grał dla Niedźwiedzi w latach osiemdziesiątych? Melvin parsknął śmiechem.
– Do licha, Chris, niczego cię nie nauczyli w college'u?
– Grałem w piłkę, nie miałem czasu na bzdury. A teraz najważniejsze są urodziny Bombera. Chłopaki,, kupiliśmy mu najlepszy możliwy prezent, a on odmawia!
– Pewnie jest za stara! – stwierdził Willie. – Mówiłem, że trzeba było znaleźć młodszą, ale upieraliście się, że nie może być podobna do Kelly. Ma tylko dwadzieścia cztery lata, Cal, słowo.
No i odmłodzili ją o kolejny rok.
– Nie możesz zrezygnować. – Chris naburmuszył się jak dziecko. – To twój prezent urodzinowy. Musisz ją… eee, bzyknąć.
Czuła, że się rumieni, ale nie chciała, by to zauważyli, więc obróciła się na pięcie, udając, że z zainteresowaniem ogląda salon. Wszystko w nim było drogie, ale nieciekawe: wieża stereo, szara kanapa, duży telewizor, biały dywan. Na podłodze poniewierały się plastikowy kubek, kubełek z KFC, puste opakowanie po płatkach śniadaniowych. Nie dość, że głupi, to bałaganiarz. Na szczęście nie jest to cecha dziedziczna, więc jej nie obchodzi.
Przerzucił kij golfowy z jednej ręki do drugiej.
– Wiecie co, chłopaki? Ludzie w kółko wymieniają prezenty. Może wymienię ją na porządny obiad?
Nie może tego zrobić! Nie znajdzie równie idealnego kandydata na ojca.
– Cholera, Bomber, ona jest droższa niż najlepszy obiad!
Zaintrygowało ją, ile kosztuje. Junior już wcześniej dał jej zwitek banknotów, które schowała nie licząc. Jutro z samego rana wpłaci wszystko na cel dobroczynny.
Opróżnił szklankę.
– Doceniam wasze starania, ale dzisiaj nie mam ochoty na dziwkę.
Wpadła w złość. Jak śmie tak o niej mówić! Czasami zawodziły ją uczucia, ale nie umysł, i teraz zdrowy rozsądek podpowiadał, że musi coś zrobić. Nie może tak łatwo zrezygnować. Jest doskonały. Musi go przekonać, że warto spróbować. Owszem, fizycznie jest przerażający i pewnie nie będzie delikatnym kochankiem, ale kilka minut szarpaniny to nic strasznego. Zresztą czy nie wybrała go właśnie dlatego, że stanowił jej przeciwieństwo pod każdym względem?
– No, dalej, Bomber – zachęcał Willie. – Jest niezła. Staje mi od samego patrzenia na nią.
– Więc ją weź. – Bonner skinął głową w stronę korytarza. – Wiesz, gdzie jest sypialnia.
– Nie!
Wszyscy patrzyli na nią.
Powtarzała sobie, że to tylko głupi piłkarz. Tabletki dodawały jej odwagi. Musi go przechytrzyć i tyle.
Nie jestem zabawką, którą można przekazywać z rąk do rąk. Pracuję na zlecenie imienne, w tym wypadku dla pana Bonnera. – Unikając jego wzroku, skupiła się na pozostałych. – Panowie, zostawcie nas samych.
– Dobry pomysł – stwierdził Melvin. – Chodźcie, chłopaki.
Nie musiał ich długo namawiać. Rzucili się do drzwi zaskakująco szybko, biorąc pod uwagę ich potężną budowę. Melvin odwrócił się w progu.
– Różyczko, nie zawiedź nas. Masz zrobić wszystko, czego zechce, jasne? Wszystko.
Przełknęła ślinę i skinęła głową. Chwilę później drzwi zamknęły się głośno.
Ona i mężczyzna zwany Bomberem zostali sami.
Rozdział trzeci
Jane obserwowała, jak piłkarz dolewa sobie whisky z butelki stojącej na stole. Unosząc szklankę do ust, przyglądał się jej jasnymi oczami, a spojrzenie miał tak groźne, że już sam jego wzrok by wystarczył, by spalić żyzne okolice na popiół.
Musi coś wymyślić, żeby go uwieść, ale co? Najprościej byłoby się rozebrać, ale jej drobne piersi nie zasługują raczej na miano modelowych, więc takie postępowanie mogłoby przynieść wręcz odwrotny skutek. Zresztą nic dziwnego, że nie wydawała jej się atrakcyjna wizja striptizu na oczach nieznajomego, w jasno oświetlonym pokoju, przy oknie na całą ścianę. Ilekroć dochodziła w myślach do scen bez ubrania, wyobrażała sobie, że będzie ciemno.
– Właściwie równie dobrze możesz wyjść z nimi, Różyczko. Chyba ci już powiedziałem, że nigdy nie poszłem z dziwką?
Fatalna gramatyka wznieciła w niej nowy zapał. Z każdym błędem, który popełniał, iloraz inteligencji nienarodzonego dziecka obniżał się o kilka punktów.
Grała na zwłokę.
– Moim zdaniem nie należy bezmyślnie szufladkować ludzi.
– Coś takiego.
– Okazywanie komuś pogardy tylko na podstawie jego pochodzenia, wyznania czy zawodu jest nieuczciwe.
– Naprawdę? A mordercy?
– Mordercy nie stanowią, ściśle rzecz biorąc, zamkniętej grupy zawodowej, więc nie możemy ich rozpatrywać w tych samych kategoriach. – Zdawała sobie sprawę, że debata intelektualna nie jest najlepszym sposobem na podniecenie faceta, ale ponieważ dyskusje wychodziły jej o wiele lepiej niż uwodzenie, nie mogła oprzeć się pokusie i kontynuowała wywód: – Ameryka powstała jako kraj wolności wyznania i różnorodności etnicznej, a jednak głupie uprzedzenia stanowią główne źródło problemów i konfliktów w naszym społeczeństwie. Nie widzisz w tym ironii losu?
– Chcesz powiedzieć, że moim obowiązkiem, jako wiernego syna Wuja Sama, jest pokazać ci sufit w mojej sypialni?
Uśmiechnęła się lekko, ale zaraz do niej dotarło, że on mówi poważnie. Wobec takiej tępoty, iloraz inteligencji przyszłego potomka spadł o kolejne kilka punktów.
Przez moment zwątpiła w moralną czystość swoich intencji – w końcu manipuluje człowiekiem nieskończenie głupim, ba, na dodatek pozbawionym nawet szczątków poczucia humoru, jednak ciało wojownika przekonało ją, że warto nadwerężyć zasady.
– Chyba tak.
Przechylił szklankę z resztką whisky.
– No dobrze, Różyczko. Chyba upiłem się na tyle, że dam ci szansę, zanim pokażę ci drzwi. Do roboty.
– Słucham?
– Pokaż towar.
– Towar?
– Ciało. Sztuczki. Od dawna jesteś dziwką?
– Od… szczerze mówiąc, jesteś moim pierwszym klientem.
– Pierwszym klientem?
– Nie obawiaj się, przeszłam doskonałe szkolenie.
Zacisnął usta w wąską linię. Przypomniało jej się, że nie lubi prostytutek. To tylko komplikowało jej i bez tego trudną sytuację. Ilekroć o tym wspominała, Jodie zbywała to wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że koledzy i tak go upiją, więc będzie mu wszystko jedno. Tymczasem, choć widziała, że ostro popija, wcale nie był pijany.
Znowu będzie musiała skłamać. Być może za sprawą niebieskich tabletek wydawało jej się, że ma wszystko pod kontrolą. Kłamstwo wcale nie jest takie trudne. Trzeba po prostu wymyślić nową postać, nową tożsamość, dodać kilka pikantnych szczegółów, opowiadać pewnym głosem i cały czas patrzeć w oczy.
– Najwyraźniej jest pan przedstawicielem starej szkoły, panie Bonner, i wierzy pan, że kobiety w moim zawodzie zdobywają wykształcenie tylko w jeden sposób, ale to nieprawda. Ja, na przykład, jestem wierna.
Szklanka zatrzymała się w powietrzu.
– Jesteś dziwką.
– To fakt. Ale chyba już wspomniałam, że jest pan moim pierwszym klientem? Dotychczas łączyły mnie intymne stosunki tylko z jednym mężczyzną, z moim świętej pamięci mężem. Jestem wdową, bardzo młodą wdową.
Nie wydawał się przekonany, więc zaczęła koloryzować:
– Mój świętej pamięci małżonek zostawił mi masę długów, więc potrzebowałam pracy lepiej płatnej niż posada kelnerki. Niestety, nie mam żadnego wykształcenia, więc została mi tylko jedna droga. A potem przypomniałam sobie, jak mój mąż zawsze wychwalał moje talenty… eee… intymne. Więc bardzo proszę nie myśleć, że jestem niewykwalifikowana wyłącznie dlatego, że dotychczas miałam tylko jednego partnera.
– Może coś mi umknęło, ale nie mogę pojąć, jak możesz twierdzić, że jesteś doskonale wyszkolona, skoro, jak powiedziałaś, miałaś tylko jednego partnera?
Punkt dla niego. Myślała gorączkowo.
– Miałam na myśli szkoleniowe kastety wideo, które oglądają wszystkie nowe pracownice mojej agencji.
– Szkolą was na kasetach? – Zmrużył oczy i wyglądał teraz jak myśliwy celujący do bezbronnego zwierzęcia. – A to ciekawe.
Cudownie. Wyniki jej dziecka we wszelkich testach obniżyły się dramatycznie. Jest idealnym partnerem, nawet komputer nie znalazłby kogoś lepszego.
– To nie są zwykłe kasety wideo. W każdym razie nie takie, które pokazałbyś niewinnemu dziecku. Niestety, tradycyjne metody szkoleniowe nie sprawdzają się w dzisiejszych czasach, wobec konieczności bezpiecznego seksu, więc bardziej postępowe agencje szkolą swoje pracownice właśnie w ten sposób.
– Agencje? Masz na myśli burdele?
To słowo zabolało.
– Poprawne politycznie określenie to „agencja towarzyska" – przypomniała mu. Umilkła na chwilę. Miała wrażenie, że głowa zaraz oderwie się od szyi i poszybuje pod sufit. – A prostytutki to akwizytorki rozkoszy seksualnej, w skrócie ARS.
– ARS? Jezu, z ciebie chodząca encyklopedia.
Ciekawe, że jego akcent nasila się z każdą chwilą. To pewnie wpływ alkoholu. Dzięki Bogu jest za głupi, żeby się zorientować, jak dziwaczny obrót przybrała ich rozmowa.
– Mamy pokazy slajdów i prelekcje gości, którzy opowiadają o swoich specjalnościach.
– Na przykład?
– Na przykład… – zastanawiała się gorączkowo. – Udawanie.
– Jakie udawanie?
Rzeczywiście, jakie? Nerwowo szukała w głowie czegoś, co nie wiązałoby się z bólem i upokorzeniem.
– Na przykład scenariusz zatytułowany „Książę i Kopciuszek".
– Na czym to polega?
– Bardzo ważnym elementem są… róże. Kochanie się na łożu zasypanym różami.
– Za gogusiowate dla mnie. Masz coś bardziej pikantnego?
Dlaczego, u licha, w ogóle wspominała o odgrywaniu?
– Oczywiście, ale skoro jesteś moim pierwszym klientem, spiszę się lepiej, jeśli będziemy trzymali się podstaw.
– Pozycja misjonarska?
Przełknęła ślinę.
– Moja specjalność. – Nie wydawał się zachwycony tą perspektywą, chociaż z drugiej strony… z jego twarzy niewiele dawało się wyczytać. ~ To, i… mam też talent do… znajdowania się na górze.
– Wiesz co? Chyba dzięki tobie zmienię zdanie o dziwkach.
– Akwizytorkach rozkoszy seksualnej.
– Wszystko jedno. Widzisz, problem w tym, że jesteś dla mnie trochę za stara.
Za stara! To naprawdę ją rozzłościło. Ten trzydziestosześcioletni facet ma czelność uważać kobietę dwudziestosześcioletnią za starą! Może to znowu sprawa tabletek, ale nagle fakt, że w rzeczywistości jest starsza, stracił znaczenie. Chodzi o zasady!
Przybrała współczującą minę.
– Przepraszam, chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Myślałam, że dasz sobie radę z dorosłą kobietą.
Kolejny łyk whisky trafił do niewłaściwego otworu. Cal zaniósł się kaszlem.
Zachwycona swoją władzą, podeszła do telefonu.
– Chcesz, żebym zadzwoniła do agencji i poprosiła o Małą? Jeśli skończyła odrabiać lekcje, będzie tu za pół godziny.
Przestał kaszleć i łypnął na nią gniewnie.
– Nie masz dwudziestu czterech lat, wiemy o tym oboje. Masz co najmniej dwadzieścia osiem. A teraz zabieraj się do roboty i pokaż, czego się nauczyłaś na kasetach wideo i wykładach. Jeśli uda ci się mnie zainteresować, może zmienię zdanie.
Najchętniej wysłałaby go do wszystkich diabłów, ale nie pozwoli, by oburzenie, choćby i słuszne, pokrzyżowało jej szyki. Jak go uwieść? Nie planowała gry wstępnej, zakładała, że się na nią rzuci, zrobi, co do niego należy i stoczy na bok, jak Craig.
– Jakiego rodzaju grę wstępną preferujesz?
– Przyniosłaś pejcz?
Zaczerwieniła się.
– Nie.
– A kajdanki?
– Nie.
– Cholera. No, trudno. Jestem otwarty na propozycje. – Rozparł się wygodnie w wielkim fotelu i skinął niedbale ręką. – Dalej, Różyczko, możesz…
jak to się mówi? Improwizować. Pewnie i tak wszystko mi się spodoba.
Może wykona dla niego uwodzicielski taniec. W domowym zaciszu dobrze tańczyła, jednak publicznie potykała się i myliła. Może zaprezentuje układ z aerobiku, choć niezbyt regularnie uczęszczała na zajęcia.
– Gdybyś włączył ulubioną muzykę…
– Pewnie. – Wstał, podszedł do wieży. – Chyba nawet mam coś intelektualnego. Pewnie taka SAR jak ty lubi muzykę klasyczną.
– ARS.
– A co, nie to powiedziałem? – zdziwił się. Włożył płytę, nacisnął guzik. Zanim wrócił na fotel, pokój wypełniły dźwięki Lotu trzmiela Rimskiego-Korsakowa. Utwór o tak szaleńczym tempie nie był jej zdaniem idealnym podkładem do uwodzicielskiego tańca, ale co ona tam wie?
Unosiła i opuszczała ramiona, jak na rozgrzewce na aerobiku. Usiłowała wyglądać przy tym kusząco, ale niełatwo o to przy tak szybkiej muzyce. Do działania popychały ją jednak narkotyki. Dodała kilka przechyłów tułowia, dziesięć na prawo i dziesięć na lewo, żeby nie stracić równowagi.
Włosy muskały jej policzki, gdy poruszała się w sposób, jak miała nadzieję, uwodzicielski i kuszący. Facet jednak obserwował ją bezlitosnym wzrokiem, nie widziała żadnych oznak podniecenia. Przyszły jej na myśl skłony, uznała jednak, że nie są to ruchy zbyt podniecające. Zresztą, musiałaby zgiąć kolana. I wtedy wpadła na genialny pomysł.
"Kandydat na ojca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kandydat na ojca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kandydat na ojca" друзьям в соцсетях.