- Powinnaś zamieszkać w Damaszku - powiedział na koniec. Trzydzieści lat temu miasto to zostało spalone i zrównane z ziemią przezMongołów pod wodzą Tamerlana, ale tamte czasy minęły bez śladu. Wtym mieście wszystko jest urządzone z myślą o kobietach. Można tamznaleźć błyszczące jedwabie, przezroczyste muśliny, pozłacane i posrebrzane, cudowne pachnidła, klejnoty, a dla podniebienia niebiańskiesłodkości, z których najpyszniejszy jest bez wątpliwości czarny nugat, dotego śliwki kandyzowane w cukrze, które zwie się mirobolanami.
- Mam nadzieję, że przywiozłeś wszystkiego po trochu - przerwałbrat Stefan. - Król niezwykle ceni te rzeczy, nie mówiąc o damach dworu.
Jakub Coeur westchnął wymownie, a z drugiego końca izbyodpowiedziało mu jak echo westchnienie imć Amabla, podsłuchującego,jak kuśnierz opowiada o egzotycznych frykasach.
- Niestety, niczego nie przywiozłem. Co prawda, sprzedałem całymój zapas skór, pościeli z Berry i korali z Marsylii, i mogłem za to kupićwiele pięknych i cennych rzeczy, ale niestety „Notre-Dame et Saint-Paul"to wysłużony statek i była to jego ostatnia podróż. Kiedy dopływaliśmy dowybrzeży Korsyki, rozszalała się potężna burza, która rzuciła nas na skały,i statek pękł na pół. Znaleźliśmy się w morzu. Ląd na szczęście był blisko.
Pomimo szalejącego huraganu dopłynęliśmy do brzegu. . Tam czekało nanas następne nieszczęście. Otóż na Korsyce mieszkają ludzie na wpółdzicy. Jeżeli morze nie wyrzuca im oczekiwanej zdobyczy, wtedy zapalająna brzegu ogniska, by przyciągnąć statki na skały. Możecie się domyślić,że tylko czekali na nasze ładunki. Ci łupieżcy powynosili z rozbitegokadłuba wszystkie kufry i oczywiście nie mieli zamiaru ich oddać. Niebyło sensu nalegać: zabiliby nas wszystkich bez litości. Musieliśmy sięzgodzić na ich warunki, dzięki czemu zawiedli nas do portu w Ajaccio,gdzie znaleźliśmy kapitana, który zgodził się zabrać nas do Marsylii,uzyskawszy przedtem obietnicę, że zapłacimy mu po przypłynięciu. Takwięc wróciłem do Bourges całkowicie zrujnowany, biedny jak myszkościelna - dokończył Jakub Coeur ze śmiechem.
- Całkiem zrujnowany? - nie dowierzając, spytała Katarzyna, która zzapartym tchem przysłuchiwała się opowieści starego przyjaciela. - Ale niewyglądasz na bardzo przejętego.
- Lamenty nic tu nie pomogą. A zresztą już raz byłem zrujnowany wtej nieprzyjemnej historii z mennicą. Znowu muszę zaczynać od zera. Mójteść pożyczył mi pieniądze, które pozwolą mi kupić trochę towaru nanastępną podróż.
- Znowu ruszasz w świat?
- Oczywiście! Nie wyobrażasz sobie, Katarzyno, ile możliwościczeka na kupca na Wschodzie. Weźmy na przykład sułtana Kairu. Posiadaon bajeczne góry złota, ale za to nie ma srebra. Wiem, gdzie znajdują sięstare kopalnie eksploatowane dawniej przez Rzymian i od tamtych czasówopuszczone. Opuszczone, lecz nie wyczerpane! Mam zamiar wykopać tosrebro, zawieźć je do Kairu i kupić za nie złoto o wiele taniej niż wEuropie. Och! Gdybym dysponował teraz większym kapitałem!
Podczas gdy Jakub Coeur opowiadał, wyobraźnia Katarzyny zaczęłagorączkowo pracować. Ten człowiek o błyskotliwej inteligencji był zdolnyporuszyć cały świat, aby wyrwać mu bogactwo. Jeśli zaś chodzi o nowepomysły, to sypał nimi jak z rękawa. Katarzyna nie zastanawiała się dłużej.
- Sądzę, mój przyjacielu, że mam potrzebny ci kapitał!
- Ty, pani?
Zdziwienie kuśnierza było bezgraniczne. Wiedział, żeMontsalvy'owie byli zrujnowani i potępieni przez króla. Takoż ekwipunekKatarzyny i jej towarzyszy nie pozwalał myśleć o bogactwie. Młodakobieta uśmiechnęła się tajemniczo i zagłębiła dłoń w sakiewce,wyciągając z niej czarny diament.
- Za ten klejnot możesz kupić cały statek, przyjacielu!
W tej chwili dały się słyszeć okrzyki najszczerszego zdziwienia. Wdłoni Katarzyny diament błyszczał jak czarne słońce. Imć Amable zwrażenia aż upuścił miskę. Wzrok Jakuba zatrzymywał się to na klejnocie,to na niewzruszonej twarzy Katarzyny.
- Oto słynny diament wielkiego skarbnika Burgundii! - powiedziałwolno. - Jaki doskonały! Nigdy nie widziałem równie wspaniałegoklejnotu!
Delikatnie wziął kamień do ręki i poruszył nim w taki sposób, żezalśnił w płomieniach jak nocna gwiazda. Katarzyna zarumieniła się.
- Weź go, przyjacielu, sprzedaj i wyciągnij z niego, ile tylko się da!
- Nie chcesz zachować podobnej wspaniałości? Ten klejnot wart jestkrólestwo!
- Wiem. Lecz wiem także, że to przeklęty klejnot. Wszędzie, gdziesię pojawi, sieje nieszczęścia, a ci, którzy go posiadają, nigdy nie znajdująspokoju. Trzeba go sprzedać, Jakubie... może wtedy wreszcie nieszczęściemnie opuści? - dodała głucho.
Brzmienie jej głosu nie uszło uwagi kuśnierza.
- Nie wierzę w te historie, Katarzyno. Piękno nie może szkodzić. Aten diament to czyste piękno. Jeśli mi go powierzysz, wyciągnę z niegodobrobyt dla całego królestwa!
Na morza spuszczę karawele, wyrwę tej zniszczonej ziemi jejgłęboko ukryte bogactwa i oddam je w dwójnasób! Uczynię cię bogatą, atakże siebie i króla!
- A więc jest twój, Jakubie! Mam nadzieję, że potrafisz odebrać mujego złowrogą moc i spowodujesz, że zacznie służyć dobru nas wszystkich.
Jeśli jednak ci się to nie uda, nie przejmiesz się tym, prawda?
- Przyjmuję go tylko jako lokatę lub pożyczkę, jeśli wolisz. Oddamci wszystko z nawiązką. Odbudujesz Montsalvy, a twój syn stanie wrzędzie największych tego świata, tych, których piękne nazwisko łączy sięz dużą fortuną. Ale, ale! Imć oberżysto! Chyba nie pozwolisz umrzeć namz głodu? Gdzie nasza wieczerza?
Wyrwany z osłupienia oberżysta pobiegł do kuchni po zupę. JakubCoeur wstał i podał Katarzynie rękę.
- Chodźmy na wieczerzę, moja piękna wspólniczko, i niech dziękibędą Bogu za to, że mogliśmy się spotkać. Daleko zajdziemy, ty i ja, albonie nazywam się Jakub Coeur!
Pomógł jej zająć miejsce przy stole, po czym, upewniwszy się, żeimć Amable i jego służąca odeszli, wyszeptał:- Byłaś pani wielce nieostrożna, pokazując klejnot w oberży. ImćAmable jest godny zaufania, lecz zapominasz, że pan de La Tremoillepragnie zdobyć ten klejnot. Musisz być bardzo ostrożna, zbliżając się dodworu.
- Ależ to się dobrze składa. Sprzedaj mu diament! Jakub Coeurzaśmiał się i wzruszył ramionami.
- Pani, jak możesz być tak naiwna? Jeśli szambelan dowie się, żemam klejnot, moja skóra nie będzie wiele warta. Dlaczego miałby zapłacićza coś, co może zabrać... nawet gdyby musiał zabić?
- Oto dlaczego Kastylijczyk Villa-Andrado chce mnie wziąć za żonęz błogosławieństwem La Tremoille'a! Ziemie de Montsalvych dostałybysię Kastylijczykowi, a La Tremoille zadowoliłby się diamentem!
- Nie doceniasz się, moja droga! Kastylijczyk jest rzeczywiściezadurzony w tobie, jak sądzę. To ciebie pożąda!
Oczywiście nie pogardzi także twoimi dobrami. Król jeskonfiskował, lecz z pewnością by mu je oddał.
- W każdym razie - przerwał brat Stefan - sądzę, że lepiej będzie,jeśli już jutro rano diament odjedzie wraz z tobą, panie.
- Kiedy tylko kupię towary, po które tu przyjechałem, natychmiastruszam w drogę do Beaucaire, gdzie żyje mnóstwo bogatych Żydów. Znampewnego rabina, Izaaka Abrabanela, którego brat jest przywódcążydowskim w Toledo, a cała rodzina jest niezwykłe bogata. Da mi zaklejnot tyle złota, ile zażądam!
Brat Stefan zakaszlał na znak, że wraca oberżysta, skrzyżował dłoniei pochylając głowę nad miską, zmówił modlitwę, której biesiadnicywysłuchali w nabożnym milczeniu, po czym wszyscy ochoczo zabrali siędo wzmocnienia sił, tak bardzo nadwerężonych trudami wędrówki.
Katarzyna poczuła wielką ulgę, kiedy czarny diament zniknął wsakwie Jakuba Coeura. Czuła, że udało jej się spłacić dług zaciągniętywobec przyszłości. Michał będzie bogaty dzięki Coeurowi, a jeśli nawetona sama i Arnold nie otrzymają królewskiego przebaczenia, możeprowadzić wygodne życie poza granicami Francji. Jednak Katarzyna chciała czegoś więcej. Bogactwo stanowiło tylko część jej planu. To, czegopragnęła najbardziej, to doprowadzić do klęski wielkiego szambelana iuzyskać królewską amnestię dla Arnolda i dla siebie. Nazwisko deMontsalvych musi odzyskać dawny blask, w przeciwnym razie jej życiestraci sens...
Przez cały posiłek Jakub Coeur snuł plany na przyszłość. Nie zadałKatarzynie ani jednego pytania o męża ani o cel podróży. Z pewnością niechciał jakimś niezręcznym pytaniem obudzić jej bolesnych wspomnień.
Ale w spojrzeniach rzucanych ukradkiem od czasu do czasu widać byłonieme zapytanie. Zastanawiał się, jakich użyć słów, aby, nie okazującniedyskrecji i nie raniąc Katarzyny, dowiedzieć się, co zamierza terazuczynić z własnym życiem. Wreszcie z pomocą przyszło mu poczuciehumoru.
- Przez chwilę pomyślałem, że dobrze by ci było na Wschodzie. Czynie chciałabyś się rzucić w wir przygody wraz ze mną?
Katarzyna pokręciła przecząco głową.
- To nie dla mnie, Jakubie. Jest kilka osób, które na mnie liczą, imam jeszcze wiele do zrobienia na tej ziemi. Czeka mnie walka, którą,wierz mi, chętnie zamieniłabym na wszystkie burze na MorzuŚródziemnym, gdybym nie pragnęła za wszelką cenę doprowadzić jej dokońca. Ale...
Katarzyna nie skończyła, gdyż Jakub przerwał jej ruchem dłoni. Jegoprzenikliwy wzrok skierowany był w głąb sali, w miejsce, gdzie zniknąłimć Amable. Po chwili zaczął mówić o błahostkach, zmieniając całkiemtok rozmowy.
Po skończonym posiłku podał Katarzynie dłoń, aby zaprowadzić jądo jej pokoju. W tej chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,pojawił się z powrotem imć Amable, wysoko niosąc zapaloną świecę,którą oświetlił drogę na spoczynek swoich gości. Pochód zamykali bratStefan i Sara, która dosłownie padała ze zmęczenia.
Przed izbą, którą miały dzielić ze sobą kobiety, rozstali się. Kobietyzamknęły się u siebie, a kuśnierz i brat Stefan udali się na pięterko.
Wkrótce w „Czarnym Saracenie" zaległa cisza.
Sara rzuciła się na posłanie w ubraniu i natychmiast zasnęła.
Katarzyna zdjęła sukienkę i buty i wślizgnęła się do pościeli obokCyganki.
Z głębokiego snu, w którym i ona pogrążyła się natychmiast,wyrwało ją ciche pukanie do drzwi, podobne raczej do chrobotania myszy.
Jednak nie była to mysz. W pokoju panowały egipskie ciemności. Świecawypaliła się do końca i Katarzyna dotarła do drzwi po omacku, starając sięnie potrącać mebli, co mogłoby postawić na nogi cały dom. Osoba, którastała za drzwiami, z pewnością nie chciała zwrócić na siebie uwagi... Wkońcu udało się jej dotrzeć do celu.
W progu zobaczyła Jakuba Coeura. Był w ubraniu, miał na sobienawet płaszcz i kapelusz. Przytknąwszy palec do ust, nakazał Katarzyniemilczenie, po czym wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Jego twarzwyrażała niepokojącą powagę.
- Przebacz mi, Katarzyno, to najście, lecz jeśli nie chcesz skoro świtznaleźć się w więzieniu wicehrabstwa, przyjmij moją radę, ubierz się,obudź Sarę i chodź ze mną. Brat Stefan jest już w stajni. Czas nagli!
- Dlaczego? Co się stało, na Boga?
- To się stało, że widok pewnego diamentu wzbudził niechlubneskłonności uczciwego dotąd człowieka. Niedawno imć Amable,zamknąwszy oberżę, pobiegł do opata, aby donieść, że pod jego dachemprzebywają groźni złoczyńcy poszukiwani przez wielkiego szambelana.
Licząc na hojną zapłatę za wiadomość o słynnym klejnocie, imć Amablejest gotów posiać nas na stos.
- Skąd wiesz to wszystko? - spytała Katarzyna, nie mogąc opanowaćzdziwienia.
- Ponieważ śledziłem naszego gospodarza, kiedy wyszedł. Jegozachowanie podczas wieczerzy wydało mi się podejrzane. Czerwienił się ibladł na przemian, ręce drżały mu jak w febrze i raz po raz zerkał na mojąsakwę. Znam go od wielu lat, lecz nauczyłem się ostrożności, kiedy w gręwchodzi złoto. Na szczęście pokój, który zajmuję wraz z bratem Stefanem,znajduje się nad bramą. Czekałem na niego, ponieważ miałem złeprzeczucia. I rzeczywiście, zobaczyłem, jak wychodzi ukradkiem, gdymógł przypuszczać, że wszyscy już śpią. Ześlizgnąłem się po dachu i podążyłem jego śladem. Gdy skierował się w stronę zamku, zrozumiałem, żesłusznie uczyniłem, śledząc go.
- I co potem? Co stało się potem? - spytała Katarzyna, śpieszniewkładając sukienkę. - Czy doniósł o nas?
- Oto pytanie, którego byś nie zadała, gdybyś go widziała, jakwybiegał z oberży, zacierając ręce. Ponadto, miałem okazję potwierdzićswoje podejrzenia. O świcie, przed otwarciem bram, mamy zostaćaresztowani.
- Kto ci o tym powiedział?
Jakub Coeur uśmiechnął się i Katarzyna pomyślała, że jak naczłowieka, któremu groziło więzienie, jest niezwykle spokojny iodprężony.
- Tak się składa, że mam w mieście kilku przyjaciół, o czym imćAmable nie wiedział. Jeden z nich, Justyn Esperat, syn skarbnika sekretuwyrobu dywanów, jest sierżantem w garnizonie. Ruszyłem więc do zamkui zażądałem widzenia z nim. Złota moneta potrafi wiele, a tak się składa, żemłody Esperat ma zmysł kupiecki. Nie chcąc, aby ojciec stracił dobregoklienta, bez oporu zdradził mi rozkazy, jakie otrzymał do wykonania oświcie.
"Katarzyna tom 4" отзывы
Отзывы читателей о книге "Katarzyna tom 4". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Katarzyna tom 4" друзьям в соцсетях.