Katarzyna wkrótce odkryła powód ich milczenia. Obydwie byłynieme. Dawno temu obcięto im języki w celu zapewnienia sobie ichcałkowitej dyskrecji. La Tremoille powiedział Katarzynie, że sąGreczynkami, nie wyjawiając jednak, w jaki sposób te kobiety dostały sięz targu niewolników w Aleksandrii na dwór króla Karola VII. Wielkiszambelan wygrał je w szachy od księcia miasta Orange. Od tamtej chwiliChryssoula i Nitsa, bo takie nosiły imiona, służyły mu wiernie,uczestnicząc we wszystkich jego ciemnych sprawkach. Zawsze pilnowałykobiet, które sprowadzał sobie ich pan. Były do siebie tak podobne, żenawet po upływie pięciu dni Katarzyna nie była w stanie odróżnić jednejod drugiej.

Jednak ciągła ich obecność zaczynała ją drażnić. Sto razy wolałabysamotność od tych cichych postaci z kamiennymi twarzami, w którychjedynie oczy zdawały się żyć... W dodatku radość z nieoczekiwanegospotkania z Tristanem w przebraniu służącego minęła. Bardzo na toliczyła, że ten wkrótce ją odwiedzi, ale od kilku dni oprócz La Tremoille'ażaden mężczyzna nie przekroczył progu jej pokoiku. Wydawało się, żetylko Greczynki mają prawo w nim przebywać.

Szambelan odwiedzał ją dwa razy na dzień, traktując swego więźniaz niezwykłą uprzejmością. Dla Katarzyny było to trudne do wytrzymania,gdyż nie tylko musiała odpowiadać mu równie uprzejmie, ale na dodatek,jak przystało na biedną Cygankę, z pokorą i uniżonością. Zmuszała się dopozostawania w łóżku i udawania, że jest bardziej chora, niż była wrzeczywistości, tak bardzo bała się chwili, w której szambelan zażąda, abybyła dla niego „miła". Na myśl o cielesnym kontakcie z tym tłuściochemrobiło się jej niedobrze. Pragnęła jego zguby całą siłą swej nienawiści.

Pragnęła pomścić Arnolda i zemścić się za to, że doprowadził ich rodzinędo ruiny.

Toteż wysiłek, z jakim musiała ukrywać swoje prawdziwe uczucia iuśmiechać się do swego najgorszego wroga, był nadludzki. W tym celubez przerwy wyobrażała sobie tę chwilę, w której szambelan będzie wił sięu jej stóp, zdany na jej łaskę i niełaskę. Tę chwilę, o której śniła przezwiele miesięcy. Tylko wtedy znajdowała w sobie przypływ nowej energii.

Ale po tamtej diabelskiej nocy spędzonej z Gilles'em de Rais'em przysięgłasobie jedno: nawet gdyby jej misja się nie powiodła, nawet gdyby nieudało się jej zwabić La Tremoille'a do Chinon, nigdy nie odda się temupotworowi. Jeżeli nie uda się jej trzymać go na odległość przed wyjazdemz Amboise do Chinon, była zdecydowana po prostu go zabić, nawet gdybysama miała potem zginąć.

Żeby jednak zadać śmiertelny cios, potrzebna była broń. Liczyła naTristana, że ją dostarczy... lecz Tristan się nie pokazywał.

Wszystkie te myśli kłębiły się w głowie Katarzyny przez długiegodziny, jakie przyszło jej spędzić w łożu z czerwonymi zasłonami.

Odgłosy dochodzące z zamku, nawoływania strażników, zmiany straży,krzyki służących, odgłosy końskich kopyt były jedynymi jej rozrywkami.

A jednak ten przymusowy odpoczynek miał swoje dobre strony. Katarzynaszybko przychodziła do siebie i odzyskiwała siły.

W szóstym dniu odosobnienia postanowiła, że czas przystąpić doakcji. Pewne drobne zajście nakazywało przyśpieszyć bieg wypadków.

Tego ranka, jak zwykle po porannej mszy, stara Chryssoula lub Nitsaprzyniosła jej śniadanie: pieczone skowronki, dzban wina i chleb, wktórym... wydrążony był otwór, a w nim znajdował się cienki pasekzwiniętego pergaminu.

Katarzynie udało się go ukryć przed przenikliwym wzrokiem starej idopiero kiedy ta wyszła z pokoju z opróżnionymi naczyniami, rozwinęłago w pośpiechu. Pergamin zawierał trzy krótkie słowa: Pamiętaj o Sarze.

Bilecik skreślony był ręką Gilles'a de Rais'go, który widocznie niecierpliwił się, chcąc wejść w posiadanie czarnego diamentu. W jaki sposóbwyrwać z jego szponów Sarę? Ukraść diament? Katarzyna chętnie by touczyniła, ale przecież musiała pozostać w zamku, aby schwytać LaTremoille'a w sidła, a poza tym nie miała najmniejszego pojęcia, gdzieschowany był przeklęty klejnot.

Poprosić szambelana, aby uwolnił Sarę? Z pewnością to by byłonajłatwiejsze, gdyż szambelan za wszelką cenę starał się jej przypodobać.

Czyż nie podarował jej ciężkiego, złotego łańcucha, dając do zrozumienia,że zasypie ją podarunkami, jeśli wykaże pewną uległość? Jeżeli jednakwyrwie Sarę siłą, czy Gilles nie zemści się, wyjawiając, kim jest naprawdęCyganka Tchalai, a wtedy nic nie zdoła jej uratować.

Przedłużające się odosobnienie zaczynało doskwierać jej do żywego.

Nie mogła już dłużej wytrzymać w łóżku. Kiedy wróciła stara, Katarzynajuż była na nogach i rozkazała:- Ubierz mnie! Chcę wyjść!

Służąca popatrzyła na nią z niedowierzaniem, po czym zaprzeczyłaruchem głowy, wskazując palcem na drzwi prowadzące prosto do okrągłejkomnaty La Tremoille'a. Katarzyna zrozumiała, że służąca nie zrobi nicbez rozkazu swego pana.

- A więc idź do niego! - rzuciła suchym tonem. - Muszę się z nimwidzieć!

Przerażone spojrzenie starej kobiety nie wzbudziło w niejnajlżejszego współczucia.

- Jestem silniejsza od ciebie - powiedziała, zbliżając się. - Jeśli niepójdziesz po pana, przysięgam, że wyjdę, czy chcesz, czy nie! Choćby wsamej koszuli!

Zdecydowany i groźny ton Katarzyny zmusił starą do spełnienia jejżyczenia. Uczyniwszy znak, aby poczekała, służąca wyszła z pokoju,zamykając starannie za sobą drzwi.

Katarzyna podeszła do małego okna i stając na palcach, wychyliła sięna zewnątrz. Zobaczyła kawałek rzeki błyszczącej w słońcu, zieloną trawęi drzewa na wyspie Świętego Jana. Błękitne niebo przeciął ptak iKatarzynę ogarnęła przemożna chęć wydostania się z ponurej fortecy iodetchnięcia świeżym, wiosennym powietrzem. Nagle obudzona młodośćdomagała się swych praw, przepędzając na chwilę pragnienie zemsty itroskę o przyszłość. Żeby tak mieć mały domek nad brzegiem rzeki, cały wkwiatach i żyć w nim spokojnie z synem i ukochanym Arnoldem! Dlaczego nie mogła żyć tak jak inne kobiety?

Powrót starej przerwał jej smutne rozmyślania. Służąca przyniosłaubrania. Towarzyszył jej paź, w którym, ku wielkiej radości, Katarzynarozpoznała Tristana.

- Pan nie może przybyć - powiedział obojętnym głosem, nie patrzącKatarzynie w oczy - ale pozwolił, abyś się ubrała i wyszła na małąprzechadzkę po dziedzińcu. Chryssoula będzie ci towarzyszyć i będzieszmusiała wrócić, kiedy ci każe. - W głosie Flamanda zabrzmiała groźba. Uważaj, abyś we wszystkim była jej posłuszna, córo Egiptu, gdyż możesznarazić się panu!

Katarzyna udając pokorę, odpowiedziała skromnie:- Będę posłuszna. Pan jest dla mnie bardzo dobry. A czy niepowiedział nic więcej?

Jej fiołkowe, błagalne spojrzenie spotkało się z niewzruszonymwzrokiem Tristana.

- Tak. Był bardzo zadowolony, że chcesz wrócić do normalnegożycia. Kazał ci powiedzieć, że dziś wieczorem król urządza bal, ale zpewnością jesteś jeszcze zbyt słaba, by tańczyć na dworze. Za to, po balu. .

przyjdzie do ciebie, aby osobiście się przekonać, czy szczęśliwie wróciłaśdo zdrowia.

Ciało Katarzyny przeszył nieprzyjemny dreszcz. Zrozumiała, co jączeka. Tego wieczoru La Tremoille będzie domagać się swoich praw, aponieważ spędzi wesoły wieczór na balu, nie żałując sobie trunków, niezdoła nad sobą panować. Katarzyna poczuła, że coś ściska ją za gardło.

Tymczasem Tristan, sztywny i wyniosły, jak przystało na paziakrólewskiego dworu, skierował się w kierunku drzwi. W chwili kiedy miałje otworzyć, odwrócił się i rzucił od niechcenia:- Byłbym zapomniał... W mieszku sukienki znajdziesz swoje rzeczy.

Nasz pan ma zbyt dobre serce dla takich dziewek jak ty! Kazał oddać ciwszystko, co do ciebie należy.

Obecność Chryssouli powstrzymała Katarzynę od rzucenia się nasakiewkę i sprawdzenia jej zawartości. Wszystko, co do niej należy? Ależona nie miała niczego oprócz podartej koszuli, kiedy przybyła do Gilles'ade Rais'go, nie licząc dwóch małych puzderek, które dostała od WilhelmaZdobnika. Tak więc, o czym mówił Tristan?

Po kąpieli, którą wzięła w wielkim pośpiechu, gdyż od paru dnimiała wrażenie, że jej skóra zaczyna się rozjaśniać, włożyła stroje, którepodała jej Chryssoula. Szara sukienka, cienka płócienna koszula, na toplisowana bluzka z wysokim kołnierzykiem i kornet z białego płótna, przypasku zaś skórzany, szeroki mieszek, który wydał się Katarzynieniezwykle ciężki. Cały ten strój był prosty, widocznie La Tremoille chciał,aby nie rzucała się w oczy i nie przyciągnęła zbyt bogatym strojem uwagimieszkańców zamku.

Katarzyna dotknęła drżącymi palcami wypchanego mieszka. Płonęłaz ciekawości, aby poznać jego zawartość. Zarzuciwszy na ramiona czarnąpelerynę z cienkiej wełny, dała Chryssouli znak, że jest gotowa. Służącaotworzyła drzwi, prowadząc Katarzynę do olbrzymiej, urządzonej zprzepychem komnaty wielkiego szambelana, prawdziwej świątyni złota,gdzie nawet baldachim i poduszki na krzesłach były przetykane złotem.

Wreszcie wyszły na wąskie schody, gdzie panowały zupełne ciemności.

Katarzyna pośpiesznie włożyła rękę do mieszka. Była w nim chusteczka,różaniec, kilka monet, mały zwitek pergaminu. Na końcu wymacałaprzedmiot, którego dotyk napełnił ją dziką radością. Nie mogąc uwierzyćwe własne szczęście, przebiegła go dłonią dwa, trzy razy. Nie byłowątpliwości: tym przedmiotem był sztylet! Sztylet z krogulcem de Montsalvych! Tristan pomyślał o wszystkim! Katarzyną zawładnęło uczuciewdzięczności. Eremita czuwał nad nią i odgadł, że raczej wolałaby zabićszambelana, niż mu się oddać.

W tej chwili poczuła się wolna! Mogła żyć lub umrzeć! Mogła zabićalbo okazać łaskę! Zbiegła z ostatnich schodów jak na skrzydłach. Terazbyła w stanie pokonać nieprzyjaciela, mogła spełnić swoją zemstę! Czy toma znaczenie, co się z nią stanie potem?

Pozostawał jeszcze zwitek pergaminu, który należało jak najszybciejodczytać. Może była to wiadomość od Tristana? Tylko jak to zrobić?

Oznajmić, że czuje się zmęczona? Za wcześnie, to mogłoby wzbudzićpodejrzenia starej. Należało trochę zaczekać...

Na dziedzińcu panowało wielkie ożywienie. Przy otworachstrzelniczych krzątali się łucznicy, a ich żelazne hełmy błyszczały wwiosennym słońcu. Praczki, niosąc kosze pełne bielizny na głowach,schodziły w stronę rzeki. Myśliwi na koniach, trzymając sokoły nadłoniach chronionych przez skórzane rękawice, byli gotowi do ruszenia wpole, niecierpliwie oczekując na jeszcze jednego z nich, najznamienitszegorangą. W kierunku ogrodu warzywnego zaś podążała grupa dam dworurozgadanych jak papugi, potrząsających spiczastymi czepkami. Katarzyna inieodstępująca jej na krok Chryssoula przechadzały się wśród tegokolorowego tłumu. Maj zakwitał tysiącem kwiatów w przypałacowymogrodzie, rozciągającym się za niskim, ażurowym ogrodzeniem. Katarzynazauważyła z zachwytem, że w cieniu fortecy kwitły róże.

Kuszona przez świeżą zieleń ogrodu, bezwiednie tam skierowała swekroki, gdy wtem zauważyła grupę dziewcząt w bladoniebieskichsukienkach z wiankami z kwiatów na rozplecionych włosach. Pośrodkukroczyła wysoka i wyniosła kobieta, której dumną urodę podkreślałabogata suknia z pomarańczowego brokatu przetykanego złotą nitką,podobnego do jej bujnych, rudych włosów. Na głębokim dekolciebłyszczały wielkie szmaragdy, a głowę zdobił wysoki, jak kościelna wieża,czepek. Wszyscy rozstępowali się przed nią, pochyleni w głębokichukłonach. Katarzyna byłaby wzięła ją za królową, lecz rozpoznała, kim jestta kobieta, i zalała ją żółć. Oto spoglądała z nienawiścią na panią de LaTremoille, kobietę, która ośmieliła się uwodzić Arnolda i która skazała gona tortury, ponieważ ją odepchnął, kobietę, której ona, Katarzyna,poprzysięgła śmierć!

Poczuła, że zaniepokojona Chryssoula pociągnęła ją za rąbekpeleryny, ale Katarzyna stała jak skamieniała. Nigdy jeszcze nie czułatakiej żądzy zemsty jak w tej chwili. W końcu ruda dama zwróciła na niąuwagę. Zmarszczyła brwi i władczym gestem kazała zbliżyć sięnieznajomej.

- Ty tam! Podejdź no bliżej!

Ale Katarzyna ani drgnęła, czuła tylko, jak Chryssoula drży za jejplecami. Jedna z dziewcząt otaczających hrabinę musiała rozpoznać starąGreczynkę, gdyż coś szepnęła na ucho swej pani, która po chwili wydęłausta w pogardliwym uśmiechu i wzruszyła ramionami.

- Och! Rozumiem! Jeszcze jedna z tych sprzedajnych dziewek, wktórych gustuje mój małżonek! Jeśli tak lubi tarzać się w błocie, niech muto wyjdzie na zdrowie!

Po chwili grupa kobiet wraz z ich panią zniknęła we wnętrzachkrólewskich apartamentów, nie zawracając sobie dłużej głowy jakąś tamdziewką. Stara Greczynka zaczęła tak natarczywie pociągać Katarzynę zarękaw, że ta w końcu ruszyła z miejsca, dając się poprowadzić do wieży.

Cały czas nie opuszczała jej myśl, że kiedy zabije La Tremoille'a, wreszciezajmie się jego żoną.