– Nie będziesz mieć czasu na nudy! Jesteś piękna, lecz okropnie chuda i masz przesuszoną skórę. Jest wiele do zrobienia. Będziesz mogła zażywać spacerów w ogrodzie, odpoczywać na tarasie, wdychając wieczorne powietrze. Wreszcie, ukryta pod woalem i pod odpowiednią eskortą, będziesz mogła czasem wyjść do miasta. Uwierz mi, nie będziesz miała ani chwili na nudę! Zresztą czas twego tu pobytu zależeć będzie od twojej dobrej woli. Im szybciej będziesz gotowa, tym szybciej stąd wyjdziesz... choć, prawdę mówiąc, nie rozumiem, dlaczego tak ci śpieszno do karesów starego medyka, który jest tęgi na umyśle, ale pewnie mięśnie ma sflaczałe i kiepski musi być z niego kochanek. Jedz!
Zakończywszy swą przemowę, Fatima wyszła, zostawiając Katarzynę samą z jej gniewem, lecz zarazem z ochotą do śmiechu. Jak Abu śmiał zamknąć ją u tej strasznej kobiety? Rozmyślnie nie uprzedził, że nie wyjdzie z jej szponów, dopóki nie odzyska dawnego uroku, wiedząc, jaka byłaby jej reakcja. Zamykając ją u olbrzymki, chciał ochronić ją przed nierozważnymi czynami, a samemu zyskać czas do namysłu. W istocie, to było sprytne. Pozostawało poddać się jego woli...
Posłusznie, kęs za kęsem, pochłonęła zawartość tacy, wypiła, najpierw nieufnie, potem z coraz większą przyjemnością, miętową herbatę, mocną i słodką... po czym zapadła w głęboki sen. Kiedy się obudziła, Fatima stała u jej wezgłowia, szczerząc białe zęby.
– Spałaś dwie bite godziny, Jutrzenko! – oznajmiła triumfalnie. – I wszystko zjadłaś. To dobrze! Widzę, że się rozumiemy. A teraz możemy działać dalej.
Dwie służące podniosły ją z leżanki i ostrożnie, jakby była ze szkła, zaniosły do salonu epilacji, gdzie specjalistka pozbawiła jej ciało zbędnego puszku za pomocą gęstej mazi zrobionej z wapna i aurypigmentu, podczas gdy inna pokryła jej włosy lekką henną, która po spłukaniu pozostawiła cudowny odcień rudego złota. Po tych zabiegach oddano ją z powrotem w ręce Fatimy. Ta natarła całe ciało swej klientki pachnącą oliwką i zabrała się za masowanie. Katarzynie sprawiło to tym razem prawdziwą przyjemność. Czarne dłonie Fatimy potrafiły być bezwzględne, ale potrafiły też być zadziwiająco delikatne. Masując brzuch młodej kobiety, Etiopka stwierdziła dobitnie: – Kiedy skończę z tobą, będziesz mogła rywalizować z samą księżniczką Zobeidą, perłą haremu!
Katarzyna nadstawiła ucha i udając obojętność spytała: – Słyszałam o niej. Znasz ją? Ludzie powiadają, że jest bardzo piękna.
– Pewnie, że znam! Kiedyś, po przebytej chorobie, opiekowałam się nią. To najpiękniejsza pantera na całym Wschodzie! Jest okrutna i dzika, lecz bardzo piękna! Zresztą, ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zobeida jest dumna ze swego ciała, ze swoich piersi, na których można by formować puchary... i wcale się z tym nie kryje. W swoich apartamentach przechadza się prawie naga, zaledwie okryta przezroczystymi muślinami, aby radować oczy swego kochanka.
Katarzyna poczuła, że zaschło jej w gardle.
– Jej kochanka?...
Fatima przewróciła Katarzynę na drugą stronę jak naleśnik i zabrała się do ugniatania jej pleców, po czym zaśmiała się szyderczo.
– Powinnam raczej rzec „kochanków”, gdyż ludzie powiadają na bazarach, że widziano, jak nocą niejeden piękny wojak wchodził przez tajemne drzwi do apartamentów księżniczki, by zaspokoić jej miłosne żądze. Podobno Zobeida potrafi czasami zadowolić się nawet jakimś muskularnym niewolnikiem...
którego ciało znajdowano potem w fosach Alhambry.
Katarzyna nie wiedziała, czy ta opinia ma ją cieszyć czy martwić. Z jednej strony, jeśli Zobeida była taką Messaliną, może łatwiej przyjdzie jej wyrwać zdobycz... Z drugiej strony jednak, kto mógłby zaręczyć, czy Arnolda nie czeka okrutny los tamtych niewolników...
– Ale od kilku miesięcy – ciągnęła Fatima – wszystkie plotkarskie języki przekazują sobie, że Zobeida ma tylko jednego kochanka, jakiegoś francuskiego jeńca, za którym szaleje, i że od dawna żaden inny mężczyzna nie przekroczył tajemnego wejścia do jej sypialni.
– Widziałaś tego mężczyznę? – spytała Katarzyna z bijącym sercem.
– Jeden raz. Jest przystojny, męski, wyniosły i cichy, a swoją dzikością przypomina Zobeidę. Miłosne uniesienia tych dwojga muszą być gwałtowne jak burza na morzu, a ich pieszczoty...
Tego już Katarzyna nie mogła znieść spokojnie.
– Zamilcz! – krzyknęła. – Rozkazuję ci, byś zamilkła! Fatima, zaskoczona gwałtownością tej spokojnej klientki, przestała ją masować, spojrzała na nią z zakłopotaniem i bezwiednie zaczęła wycierać dłonie w bawełnianą ściereczkę wiszącą u pasa. Katarzyna ukryła twarz w dłoniach. Fatima sądząc, że domyśla się powodu rozpaczy swojej klientki, roześmiała się, pochyliła nad jej leżącym ciałem i zniżając głos tak, żeby nikt nie usłyszał, wyszeptała: – Zgaduję, dlaczego rozpaczasz, Jutrzenko. Ciężko ci na myśl, że Zobeida ma pięknego kochanka, podczas gdy tobie przeznaczone są pieszczoty starca. Moim zdaniem masz rację, gdyż twoja uroda zasługuje na coś lepszego niż łoże medyka... Pociesz się jednak, moja piękna. Możliwe, że trafi ci się coś lepszego!
Katarzyna podniosła załzawione oczy.
– Co masz na myśli?
– Nic! Jeszcze za wcześnie, by o tym mówić! Popatrz, co zrobiłaś ze swoją twarzą, niemądre stworzenie! Muszę się teraz nią zająć...
Z zapadnięciem nocy tarasy domów w Grenadzie zamieniały się w dziwne, zwiewne ogrody. Wszystkie kobiety w jasnych lub ciemnych woalach, połyskujących cekinami, jedne obwieszone klejnotami, inne mające jedynie swą urodę za ozdobę, gromadziły się na dachach, by wdychać świeże wieczorne powietrze, zajadać słodkości i wymieniać między sobą ploteczki. Nawet służące miały prawo wyjść na taras. W tym czasie mężczyźni wylegali na place, gdzie oddawali się rozmowom, słuchali bajarzy lub oglądali popisy linoskoczków.
Tego wieczora, kiedy Fatima ulokowała klientkę na miękkich poduszkach pod nocnym niebem, ta miała dziwne uczucie, że jest inną kobietą. Czuła się wspaniale w swojej obecnej skórze, a nowa twarz wydawała się jej obca, lecz pociągająca. Przez ponad godzinę leniuchowała w wielkim basenie wypełnionym letnią wodą, a niewolnica przykucnięta nad brzegiem podawała jej obrane owoce.
Potem nałożono jej makijaż. Zęby wyszczotkowano specjalną pastą, usta pomalowano na piękny czerwony kolor, przyczernione oczy zdawały się zachodzić aż na skronie, pomalowane paznokcie zaś błyszczały jak różowe klejnoty. Nowe ubranie było bardzo wygodne: szerokie spodnie z różowego muślinu, związane na biodrach ciężkim, srebrnym pasem i pozostawiające odkryty brzuch i talię, do tego bluzka w tym samym kolorze z krótkimi rękawami, a na głowie okrągły wianek przytrzymujący olbrzymi różowy woal, w który musiała się zawinąć, zanim wyszła na dach.
Noc była łagodna, pachnąca jaśminami i kwiatem pomarańczowym. Z tarasu widok miasta, którego uliczki i otwarte jeszcze bazary rozświetliły się mnóstwem lampek oliwnych, był tak nieoczekiwany i baśniowy dla przybysza z Północy, przyzwyczajonego do ciemnych miast, do gaszenia świateł o zmierzchu, że Katarzyna nie mogła oderwać od niego wzroku. Dziwna muzyka, łzawa i drżąca, dochodząca z niedalekiej gospody mieszała się z łagodnym szemraniem pobliskiego strumienia.
Wkrótce jednak spojrzenie Katarzyny przeniosło się z miasta na olbrzymią sylwetkę pałacu, który górował nad domem Fatimy, rysując się na ciemnym niebie głębokimi otworami strzelniczymi. Żadnego światła, żadnego znaku życia oprócz szczęku zbroi niewidocznych strażników. W tych niemych murach czaiła się jakaś groźba. Zdawały się mówić, że nigdy nie wydadzą swego więźnia.
– Można by rzec – rzekła Fatima widząc, że jej klientka nie spuszcza oczu z pałacu – że pociąga cię ten widok, Jutrzenko. O czym marzysz, patrząc na niego?
– O kochanku księżniczki – odparła sprytnie Katarzyna. – O pięknym, białym niewolniku. Jestem z tego samego kraju co i on, jak ci wiadomo. To normalne, że mnie interesuje.
Fatima żywo położyła swą wielką łapę na ustach Katarzyny, która zauważyła, że Etiopka przewraca oczami ze strachu.
– Czy życie ci niemiłe? – syknęła. – Sąsiednie tarasy nie są daleko, a zauważyłam, że na jednym z nich pojawił się właśnie szafranowy woal Aiszy, żony bogatego handlarza przypraw, największej plotkarki w mieście. Ja jestem już stara i brzydka, ale lubię jeszcze wdychać zapach róż i jeść czarny nugat.
– Czy popełniłam jakąś nieostrożność, mówiąc w ten sposób?
– Owszem, gdyż mężczyzna, o którym wspomniałaś, jest jedynym w całej Grenadzie, o którym żadna kobieta nie ma prawa pomyśleć nawet we śnie. Kaci Zobeidy to jeńcy mongolscy, których podarował jej w hołdzie sułtan Mourad. Potrafią oni spowodować trwającą wiele dni agonię i lepiej już narazić się na gniew samego kalifa, niż wywołać zazdrość Zobeidy. Nawet faworyta sułtana, olśniewająca Amina, nie podjęłaby takiego ryzyka. Zobeida i tak wystarczająco jej nienawidzi, toteż rzadko przybywa do Alhambry.
– Gdzie więc mieszka?
Fatima skierowała gruby palec na południowy kraniec miasta, gdzie dało się zauważyć smukłe pawilony i zielone dachy dużego budynku otoczonego ogrodem, którego listowie przeglądało się w błyszczących nurtach rzeki.
– To Alcazar Genil, prywatny pałac kobiet sułtana. Łatwo go pilnować i Amina czuje się w nim bardziej bezpieczna. Sułtanki rzadko w nim zamieszkiwały, lecz Amina wie, jakie skutki przynosi nienawiść szwagierki. Muhammad kocha ją, ale do siostry ma słabość, której Amina się obawia.
– Gdyby Zobeida postanowiła ściąć jej głowę, wątpię, czy pałac ten długo by się obronił – zauważyła Katarzyna.
– Dłużej, niż sądzisz, gdyż jest jeszcze to – odparła Fatima, wskazując na fortecę stojącą nie opodal uniwersytetu, najeżoną strzelnicami i oświetloną licznymi koszami żarowymi, która strzegła południowej bramy miasta i sprawiała groźne wrażenie. – To siedziba Mansour-ben-Zegrisa, kuzyna Aminy, kochającego się w niej potajemnie i bez wątpienia najbogatszego człowieka w mieście. Rodziny Zegris i Banu Saradj to najpotężniejsze rody w mieście i oczywiście rywalizują ze sobą. Amina należy do rodu Zegrisów, jest to więc dodatkowy powód do nienawiści Zobeidy, która sprzyja rodowi Banu Saradj. Nie wyobrażasz sobie, ile kłopotów mamy z powodu tych wiecznych waśni! Sam kalif Muhammad już dwa razy stracił tron przez ród Zegrisów.
– I nie ukarał ich, wstępując na tron po raz trzeci? Fatima wzruszyła ramionami.
– Nie mógłby! Sułtan z rodu Merinidów, panujący w Fezie nad rozległymi ziemiami Magrebu, jest jego przyjacielem. Ukaranie Zegrisów wzbudziłoby jego gniew, a dzicy jeźdźcy pustyni szybko stanęliby pod naszymi murami. Muhammad wolał więc doprowadzić do ugody z nieprzyjacielem. Łagodność i dobroć Aminy, choć bardzo przywiązanej do rodziny, lecz kochającej mocno małżonka, przyczyniły się do zawarcia dziwnego układu. Oto dlaczego Muhammad znosi pod własnym nosem obecność Mansour-ben-Zegrisa, który w każdej chwili może ugryźć.
Fatima umilkła. Katarzyna myślała o wszystkim, co usłyszała przed chwilą. Informacje te mogły okazać się przydatne. Powtarzała w myśli wszystkie nazwiska, tak by dokładnie utkwiły jej w pamięci.
Otworzyła usta, by zadać swej towarzyszce następne pytanie, kiedy potężne chrapanie przeszyło nocną ciszę. Zmęczona dniem wytężonej pracy, potężna Etiopka osunęła się na rozrzucone na podłodze poduszki i z otwartymi ustami i z rękami założonymi na brzuchu zasnęła jak kamień. Katarzyna uśmiechnęła się tylko i umościwszy sobie wygodne miejsce na poduszkach, oddała się swoim myślom.
Kiedy minął ósmy dzień kuracji, Katarzyna była nie do poznania. Spokojne, wygodne i bezczynne życie, bogate pożywienie, długie godziny błogiego leniuchowania w basenach z gorącą, zimną lub letnią wodą, a zwłaszcza skomplikowane zabiegi kosmetyczne w wykonaniu Etiopki uczyniły cuda. Jej ciało przestało być tragicznie chude, skóra wygładziła się, stając się delikatna jak płatek róży, a noszenie miejscowych strojów zaczęło sprawiać jej prawdziwą przyjemność.
Kilka razy w czasie trwania kuracji odwiedzał ją Abu, by sprawdzić poczynione postępy, lecz ani Walter, ani Josse nie mogli mu towarzyszyć. Były to krótkie i dosyć oficjalne wizyty, podczas których mały medyk sprytnie udawał kolekcjonera, który przyszedł sprawdzić, w jakim stadium jest naprawa drogocennego bibelotu, który udało mu się wyszperać.
Raz udało mu się szepnąć jej na ucho, że jeszcze nie wymyślił odpowiedniego sposobu na dostanie się do pałacu, co tylko wzmogło niecierpliwość Katarzyny. Czuła się całkowicie gotowa. Wielkie, polerowane lustra w sali masażu podpowiadały jej, że już czas wypróbować swoich nowych sił. Fatima jednak nie była jeszcze zadowolona ze swego dzieła.
– Cierpliwości! – mawiała malując jej twarz ze starannością ilustratorki. – Nie osiągnęłaś jeszcze całkowitej doskonałości!
"Katarzyna Tom 5" отзывы
Отзывы читателей о книге "Katarzyna Tom 5". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Katarzyna Tom 5" друзьям в соцсетях.