Znów zachowywali się jak dzieciaki. Po hot dogach przyjdzie pewnie kolej na wyczyny na tylnym siedzeniu. Emily zachichotała na samą myśl o tym.
– A ja na to jak na lato – odparła.
– Ale – szepnął jej Ian do ucha – po hot dogach pojedziemy do domu i będziemy się kochać w łóżku. Dobrze? Wydaje mi się, że jesteśmy już trochę za starzy, żeby wyginać się na tylnym siedzeniu.
– Daj mi jakąś wskazówkę, Ianie. Co do tej niespodzianki.
– Nie ma mowy. Musisz ją po prostu zobaczyć. Dopóki to nie nastąpi, nie będzie żadnych wskazówek ani żadnych aluzji.
– A czy to coś mi się spodoba?
– Oniemiejesz z zachwytu. Przygotowanie tej niespodzianki zabrało mi niemal dwa lata… nic więcej nie powiem. Musisz jeszcze trochę wytrzymać, a potem sama zobaczysz.
Jakiś czas później Ian wsiadł do samochodu z sześcioma hot dogami obłożonymi wszelkimi dodatkami i z dwiema wielkimi puszkami korzennego piwa, i powiedział:
– Będę bardzo rozczarowany, jeśli okaże się, że wspomnienia dalekie są od rzeczywistości i teraz jemy tylko oczami. Stawiam pięć dolarów, że tobie pierwszej się odbeknie.
– Zobaczymy! – odparła.
O Boże, jest tak cudownie, myślała Emily, przeżuwając po kolei wszystkie trzy hot dogi. Ian skończył już swoje i popił je wodą sodową. Ona wolała odczekać chwilę z piciem, bo wiedziała, że pod wpływem gazowanej wody rzeczywiście by się jej beknęło. Kiedy Ian czerwony na twarzy nie mógł już dłużej powstrzymać beknięcia, wybuchnęła radosnym śmiechem. Od razu też wyciągnęła rękę po należne jej pięć dolarów. Mąż wypłacił wygraną. Emily wychyliła się przez okno i nacisnąwszy klakson przywołała stojącego niedaleko członka Armii Zbawienia, i oddała mu banknot.
– To było cholernie miłe z twojej strony, Emily.
– Ty też byłeś diabelnie miły, że wypłaciłeś mi wygraną, doktorze.
– Jesteśmy po prostu parą cholernie miłych ludzi. Czasami o tym zapominam.
– Wiem, Ianie. Mnie także się to zdarza.
Emily pomyślała, że albo już umarła i trafiła do nieba, albo to wszystko tylko jej się śni. Cokolwiek to było, nie chciała, by się skończyło. Takie dni, jak dzisiejszy, takie chwile, jak ta, zdarzały się w ciągu minionych lat na tyle rzadko i było ich tak niewiele, że mogła je policzyć na palcach obu rąk. Teraz gotowa była zaprzedać duszę diabłu, byle doświadczać tych cudownych przeżyć codziennie do końca życia. No cóż, wiedziała jednak, że to niemożliwe, więc nie było sensu o tym rozmyślać. Postanowiła nacieszyć się chwilą obecną, a potem modlić się, by podobna spotkała ją w niedalekiej przyszłości. Miała nadzieję, że nastąpi to w czasie świąt Bożego Narodzenia.
– Jeśli już skończyłaś, to możemy teraz obejrzeć niespodziankę. Szczerze mówiąc, Emily, to jest nie tylko niespodzianka, ale jednocześnie gwiazdkowy prezent. I będzie służył nam obojgu. Wiem, że kobiety przywiązują wagę do takich rzeczy, więc powiedziałem, że to dla ciebie, ale w zasadzie to coś wspólnego dla nas dwojga. Zrozumiesz, co chcę powiedzieć, jak już tam dojedziemy.
Jedyne, co Emily naprawdę zapamiętała z tej przemowy, były słowa „wspólny” i „dla nas dwojga”. Oznaczały one dwie rzeczy tworzące parę, jak sól i pieprz, kawa i cukier, Ian i Emily. A więc para. – O Boże, proszę, nie pozwól, żeby ta chwila się skończyła, nie pozwól, żeby coś się zepsuło – modliła się w duchu Emily.
Dwadzieścia minut później Ian wjechał w Watchung Avenue. Po drodze minęli klinikę, ale doktor Thorn nawet na nią nie spojrzał. Przejechali przez skrzyżowanie i mknęli dalej pnącą się pod górę szosą. Emily nie mogła nigdzie dostrzec tabliczki z nazwą ulicy.
– To Sleepy Hollow Road – objaśnił Ian, jakby odgadując jej myśli. – Leży trochę na uboczu i jest bardzo przyjemna, prawda?
– Może powinniśmy rozejrzeć się tutaj za odpowiednim domem, kiedy już będziemy gotowi jakiś kupić. Chciałabym, żebyśmy tu mieszkali, Ianie.
– Ja też – odparł wesoło Ian. – Jesteśmy na miejscu.
– A czyj to dom? – spytała Emily z przestrachem spoglądając na jasno oświetloną willę w stylu Tudorów z ogromnym bożonarodzeniowym stroikiem na drzwiach. – Ianie, jeśli to jest jakieś przyjęcie, to pamiętaj, że nie jestem odpowiednio ubrana. W dodatku oboje śmierdzimy cebulą i kwaszoną kapustą. Ian musiał dosłownie wyciągnąć żonę z samochodu i trzymając ją za rękę poprowadził przed frontowe drzwi. Jeszcze przez chwilę nie zdradzał swojej niespodzianki bawiąc się w pukanie i dzwonienie do drzwi.
– No, wy tam, otwierać – pokrzykiwał.
– Ianie, cicho – upominała go żona.
– Chyba będę musiał sam sobie otworzyć.
Emily z wytrzeszczonymi oczami patrzyła, jak Ian wkłada do zamka błyszczący nowiutki klucz. W jednej chwili drzwi stanęły przed nimi otworem.
Zanim Emily zdążyła się zorientować, co właściwie się dzieje, Ian wziął ją na ręce i przeniósł przez próg.
– Pani Thorn, witam panią w nowym domu.
– Co takiego? – pisnęła Emily, gdy mąż stawiał ją na ziemi. – O Boże, Ianie, to zbyt wspaniały prezent. Pewnie wszystko mi się śni. Ian uszczypnął ją w pośladek, a ona znów jęknęła z zachwytu.
– Czy to naprawdę nasz dom?
– Ściśle mówiąc należy do korporacji, ale w praktyce – tak, to nasza własność.
– Ale jak? Skąd się wziął? Nic z tego nie rozumiem. Jest cudowny. Przepiękny. Sam go urządziłeś? Ian uniósł ręce.
– Pamiętasz panią Waller? Ten dom wchodził w skład jej posiadłości. Chyba po prostu w porę ją poznałem, a jeśli chodzi o odpowiedź na twoje drugie pytanie, to nie, nie urządziłem go sam. Zatrudniłem dekoratorkę wnętrz, ale zanim osądzisz w myślach czy powiesz cokolwiek na temat jej dzieła, muszę ci przypomnieć, że urządzanie domu nie jest twoją mocną stroną ani zresztą moją. Powiedziałem tej kobiecie co lubisz i z czym ja dobrze się czuję, i oto rezultat. Naturalnie, jeśli ten wystrój ci się nie podoba, możesz go zmienić. Widzisz, ta dekoratorka pomyślała nawet o choince. A ten stroik na drzwiach to prezent od niej. Ale choinkę musimy ubrać sami. Wiem, że uwielbiasz to robić. Zapłaciłem kilku chłopcom, żeby przynieśli tu wszystkie choinkowe ozdoby z sutereny i zrobili to dziś po południu. Pudła są w garażu. Pomyślałem, że strojeniem drzewka zajmiemy się nieco później, jak odpoczniemy po tym obżarstwie. No jak, podoba ci się, Emily?
– Och, Ianie, dom jest cudowny. Jak udało ci się utrzymać go przede mną w tajemnicy?
– Nie było to łatwe – odparł wesoło Ian. – Rozejrzyj się dokoła, a ja tymczasem otworzę butelkę szampana. Emily, ja tylko staram się dotrzymać danego ci słowa, że dostaniesz ode mnie wszystko, czego zapragniesz. Ten dom to dopiero początek. Czy chcesz, żebym napalił w kominku?
Emily zarzuciła mężowi ręce na szyję.
– Och, Ianie, tak bardzo cię kocham. Dziękuję ci, strasznie ci dziękuję. I bardzo chcę, żeby palił się ogień na kominku i chcę napić się szampana.
Kiedy Emily obejrzała już dom, Ian powiedział:
– Byłaś też w piwnicy? Nie!? Połowa piwnicy jest dla ciebie, żebyś zimą mogła trzymać tam swoje rośliny. Dlatego właśnie kazałem zainstalować w niej specjalne żarówki dla kwiatów. Znajdziesz tam chyba wszystkie nasionka, jakie tylko istnieją, i mnóstwo grządek. Spodziewam się, że w tym roku będziesz przyrządzać znakomite sałatki, a w każdym pokoju będą stały kwiaty. Cieszyłbym się, gdybyś wyhodowała mnóstwo tulipanów we wszystkich możliwych kolorach. Zrobisz to dla mnie?
– Oczywiście, Ianie – powiedziała siadając na podłodze przed kominkiem tuż obok męża. – Dlaczego siedzimy na podłodze?
– Bo przed kominkiem lubię tak siedzieć. Może nawet moglibyśmy się tutaj kochać. Myślę, że byłoby uroczyście, a przecież musimy ochrzcić nasz nowy dom.
– Brzmi wspaniale. Stuknij się ze mną – powiedziała nadstawiając swój kieliszek. – Mamy jeszcze trochę tego szampana? Smakuje mi.
– Dwie butelki. Ale jedna z nich przeznaczona jest na Wigilię. Emily, chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła. No, nie patrz tak; nie zamierzam się z niczego wykręcać. Chodzi wyłącznie o ciebie – ciągnął podając jej długopis i papierową serwetkę. – Spisz tu rzeczy, które chciałabyś mieć teraz albo w przyszłości. Uwzględnij na tej liście wszystko bez względu na to jak jest drobne czy też wielkie. I nie musisz się w niczym ograniczać. Jeśli jedna serwetka okaże się za mała, nie przejmuj się, dam ci drugą.
– Mam spisać naprawdę wszystko, Ianie?
– Obiecałem, że spełnię każde twoje pragnienie. No, zacznij już pisać, kochanie.
– A więc będzie to lista moich własnych życzeń. Sama nie wiem od czego zacząć. Dom mogę pominąć, bo już go mamy. Na pierwszym miejscu umieszczę coś wielkiego, dobrze?
– Cokolwiek sobie życzysz, Emily.
Pisanie zajęło Emily chwilę, przynajmniej tak jej się wydawało. Gdy skończyła, podała serwetkę mężowi. Zrobiła to bardzo nieśmiało, a jej oczy błądziły spojrzeniem dokoła, byle uniknąć wzroku Iana.
Ku wielkiemu zażenowaniu żony, Ian odczytał listę na głos: „Domek na plaży, łódka, trzy wyjazdy wakacyjne rocznie, limuzyna marki Mercedes na weekendy, a marki Porsche na dni robocze, kilka sznurów pereł we wszelkich możliwych długościach, diamentowe kolczyki, diamentowa bransoletka i w ogóle mnóstwo diamentów oraz trzy torebki od Chanel. Poza tym gospodyni domowa, która by się o nas troszczyła i nam usługiwała; moje własne konto w banku, z którego nie musiałabym się przed tobą rozliczać; pieniądze na czesne za studia; dziecko podobne do ciebie, i ciebie samego do końca życia.”
– Ten twój spis robi wrażenie, Emily. No, podpisz się pod nim.
– Świetna zabawa – stwierdziła Emily bazgrząc swe imię. – Czy umieściłam na tej liście coś, czemu jesteś przeciwny? – spytała przestraszona.
– Absolutnie nie. Tylko te trzy wyjazdy rocznie mogą okazać się problematyczne, jeśli będziesz chciała, żebym ci towarzyszył. Obydwoje nie możemy przecież wyjechać, lecz jeśli masz na myśli tylko siebie, to bez wątpienia mogę ci to zagwarantować.
– Wakacje w pojedynkę to żadna przyjemność – stwierdziła Emily pokazując mężowi język.
– Mówię poważnie, Emily. Czy zgodzisz się jechać sama, jeśli nie będę mógł wybrać się z tobą?
– Mówisz serio, prawda? – upewniła się Emily zdezorientowana tonem jego głosu.
– Oczywiście, że tak. Coś ci kiedyś obiecałem i zamierzam słowa dotrzymać. No, więc jak? Jeśli nie będę w stanie wyrwać się z pracy, pojedziesz sama?
– Tak.
– Świetnie. Umowa stoi. – Spojrzał na nią chytrze wsuwając serwetkę do kieszonki koszuli. – Chodź teraz do mnie.
– Przyjemny wieczór, prawda?
– Cudowny – zgodził się Ian. – Co zamierzasz zrobić z całym tym wolnym czasem, który teraz będziesz miała?
– No cóż, skoro już nie jestem ci potrzebna…
– Chwileczkę, Emily. Skąd przyszło ci do głowy, że nie jesteś mi potrzebna? Przecież nie w tym rzecz. Pomagałaś mi, ale teraz przyszedł czas, byś zajęła się sobą. Wystarczy, jak popracujesz godzinę w każdej klinice. To przecież nie znaczy, że cię nie potrzebuję. Nie waż się kiedykolwiek tak pomyśleć. Ale chciałaś uczyć się. A tak z ciekawości, możesz mi powiedzieć, co masz zamiar robić z czasem?
– Będę czytać, spać do późna przez jakiś czas, oglądać telewizję, dużo pracować w ogrodzie, uczyć się, o ile pójdę do jakiejś szkoły, i czekać na twój powrót do domu. Ianie, powiedz mi, czy zarabiamy obecnie dużo pieniędzy?
– Myślę, że mogę spokojnie przyznać, iż mamy królewskie dochody.
– A czy możemy mieć już dziecko, no wiesz, czy możemy zacząć się o nie starać?
– Nie widzę żadnych przeszkód.
Nagle wszystko straciło swój urok. Ian już jej nie potrzebował. Zgadzał się na wszystko i był tak miły, że aż zdawało się to podejrzane. Emily poczuła się jak stary spracowany koń, którego wyprowadzono na pastwisko. Nie miała zamiaru powiedzieć na głos, że tak się właśnie czuje, lecz słowa same jakoś wyszły jej z ust. Ianowi szczęka opadła, gdy to usłyszał i wpatrywał się w żonę przez dłuższy czas. W końcu ujął jej twarz w swoje dłonie i powiedział:
– Emily, czego ty chcesz? Czego ty właściwie chcesz? W ogóle już cię nie rozumiem. Cokolwiek zrobię, niezależnie w jakiej chwili, ciebie to nie cieszy. Sądziłem, że będziesz szczęśliwa, że od dawna pragnęłaś tego wszystkiego. Przyszedł czas, żebym ci się odwdzięczył, a ty ni stąd, ni zowąd zachowujesz się tak, jakbym zrobił coś złego i wstrętnego. Znowu wszystko zepsułaś. I to ty sama, Emily, nie ja.
– Jestem już za stara, żeby pójść na studia. Przypatrz mi się i powiedz, że pasowałabym do grona studentów. No, powiedz to.
– Może nie wyglądasz, jak większość studentów pierwszego roku, ale przecież do college’u idzie mnóstwo ludzi nawet starszych od ciebie. Zaczynam wątpić czy zależy ci na zrobieniu dyplomu. Albo chcesz go mieć, albo nie. Sprawa jest bardzo prosta, Emily. Nie musisz zaciągać żadnych pożyczek, stać cię na kupienie sobie lunchu czy kolacji, możesz jeździć na zajęcia samochodem, a kiedy wrócisz do domu, obiad będzie na stole i kto inny zajmie się za ciebie wszystkimi domowymi pracami. Mnie nigdy nie było aż tak wygodnie, ani zresztą nikomu z moich znajomych. Jeśli powiedziałem, że masz pracować trzy godziny dziennie w klinikach, to tylko dlatego, że sądziłem, iż chcesz mieć swój wkład w nasz interes. A jeśli chcesz pracować na cały etat, to proszę bardzo. Wybór należy do ciebie.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.