Gdy wyszła spod strumienia wody, sięgnęła po jeden z tych ogromnych ręczników, żeby się wytrzeć. Niestety, nowa i jak dotąd nie prana tkanina, nie wchłaniała wody. Emily chwyciła więc swoją bawełnianą koszulkę, wywróciła ją na lewą stronę i wytarła całe ciało. Naga przeszła do żółtej sypialni i zaczęła grzebać w swoich rzeczach. Nie była pewna, jak powinna się ubrać idąc do kliniki Park Avenue.
Ta właśnie klinika, oddalona zaledwie o dwa budynki od Maple Avenue, zajmowała cały czteropiętrowy blok. Była ogromna, większa niż trzy pozostałe. A i lokalizację miała znakomitą. Ale czynsz musiał być wysoki. Emily zeszła po dziewięciu schodach do sutereny, której okna znajdowały się tuż nad ulicą. Robotnicy nie zwracali na nią żadnej uwagi. Wydawało jej się, że dwóch z nich rozpoznała, bo pracowali przy urządzaniu kliniki Watchung. Skinęli jej na powitanie.
Emily uznała, że powierzchnia całego budynku wynosi przynajmniej sześć tysięcy stóp kwadratowych. To oznaczało naprawdę wysoki czynsz. Zaglądała akurat do łazienki dla pacjentów, gdy zza ściany dosłyszała rozmowę dwóch robotników. Najwyraźniej coś ich rozbawiło, łatwo było to poznać po głosach, lecz słów nie potrafiła rozróżnić. Wyszła więc z łazienki i ostrożnie zbliżyła się do ściany. Teraz słyszała wszystko idealnie.
– Przecież nie kłamałbym ci w takiej sprawie, Walt. Doktor Thorn sam mi o tym mówił w zeszłym tygodniu. Cała ta część budynku ma być przeznaczona na bank spermy. Mówię ci, będzie na to specjalna procedura. Wyobraź sobie, za dziesięć dolców. Możesz zapytać Dwighta, on jest architektem. – Emily wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, ale nie poruszyła się. – Doktor powiedział, że na bankach spermy można dużo zarobić. Płaci się przecież najpierw za oddanie spermy, a potem jeszcze za jej przechowywanie. W tej klinice nie będą przeprowadzać wyłącznie aborcji. Jakiś inny lekarz ma zajmować się wasektomią. Ale wiesz, czegoś takiego nigdy bym sobie nie zrobił. A ty, Walt?
– Kto wie, jak już nie będę chciał mieć więcej dzieciaków. Ten zabieg jest przecież odwracalny, jeśli okaże się, że jednak nie możesz się z tym pogodzić. Żona znalazła mi na ten temat artykuł. W każdym razie zastanowiłbym się nad tym. Jeden z facetów tam z góry powiedział, że doktor wspominał, iż zamierza wprowadzić zmiany w pozostałych klinikach i wszystkie będą takie jak ta. Chyba musi być z tego kupa forsy. Zdaje mi się, że doktor nie przerabiałby tych klinik, gdyby nie zarobił na tym milionów. Tak czy owak, moja żona uważa, że każdy powinien mieć wolny wybór, a twoja?
– Moja jest za ochroną życia. Gdyby przyszło nam głosować w tej sprawie, to chyba bylibyśmy przeciwko.
– No tak, pewnie tak. Ale wygląda na to, że Thornowie opowiadają się za wolnym wyborem.
Emily przez chwilę stała w miejscu oszołomiona, zanim otrząsnęła się na tyle, by opuścić teren prac.
Tak więc miały powstać banki spermy i kliniki aborcyjne. A te rodzinne lecznice, których istnienie uważała za jak najbardziej słuszne i w których pracowała, miały ulec likwidacji. I przyczyniła się do tego jej ciężka praca.
Czuła, że musi porozmawiać z Ianem i to natychmiast. Nie musiała się już przejmować tym, że szperając w biurku męża naruszyła jego prywatność. Mogła teraz zupełnie szczerze powiedzieć, że podsłuchała rozmowę robotników.
Wróciwszy do domu, Emily obdzwoniła wszystkie trzy kliniki, żeby zorientować się, gdzie szukać Iana.
– Proszę umówić mnie z mężem na lunch – poprosiła recepcjonistkę. – Niech pani powie doktorowi Thornowi, że muszę go widzieć w bardzo ważnej sprawie. Zrobiłam rezerwację stolika u „Jacquesa” na pierwszą. Tam się spotkamy.
Zmieniając codzienny strój na ubiór bardziej odpowiedni na uroczysty lunch w restauracji, Emily czuła, że ogarniają ją mdłości. Włożyła prostą luźną sukienkę w kolorze malinowym, a do tego różnokolorowy pasek, z którym harmonizowała sztuczna biżuteria jeszcze z czasów młodości. Gdy wsunęła stopy w szpilki, których nie nosiła już od ponad roku, poczuła się naprawdę elegancka. Na ułamek sekundy przyszło jej nawet na myśl, żeby pokropić się perfumami, które dostała niegdyś od Iana. Uznała jednak, że mąż odebrałby to jako gotowość do uległości wobec niego, jak zwykle zresztą, więc odstawiła flakonik na toaletkę. Nie zamierzała już więcej korzystać z tego pokoju. Nigdy, przenigdy. Wiedziała, że po lunchu, na który się właśnie wybierała, być może będzie musiała spakować swoje rzeczy i wyprowadzić się. W myślach była niezwykle odważna. Ale serce i przekonania podpowiadały jej, że jedynie jakiś dopust boski mógłby oddzielić ją od męża. Ian był sensem życia, uzasadnieniem jej istnienia.
Gdy tuż przed pierwszą Emily przekroczyła próg restauracji, poczuła przypływ optymizmu. Zatrzymała się na chwilę przy różnobarwnych poinsecjach zdobiących hol, żeby nasycić się ich zapachem. Doniczki z kwiatami ustawione były na kontuarze i na prowadzących w górę schodach, aż do baru. W głównej sali widać je było na parapetach małych okienek, tuż obok porcelanowych lalek ubranych w czerwone sukienki. Całe wnętrze wyglądało wesoło i kolorowo i przywodziło na myśl zbliżające się święta. Emily usiadła wygodnie i czekając na męża, zamówiła kieliszek białego wina. Ian spóźnił się piętnaście minut, lecz gdy podszedł do żony miał na twarzy szeroki uśmiech.
– Poproszę szkocką z lodem – zwrócił się do stojącego obok kelnera. – Emily, nigdy nie przestajesz mnie zadziwiać. Powiedz, czemu zawdzięczam tę przyjemność? To naprawdę ogromnie miłe z twojej strony – oznajmił zapalając papierosa. – Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek do tej pory zaprosiła mnie na lunch. Wspaniały pomysł. Oczywiście, ty płacisz, prawda?
W kaszmirowej, beżowej marynarce Ian prezentował się bardzo elegancko. Jego biała koszula była tak idealnie wyprasowana, że Emily czuła niemal, iż na szyi męża tworzy się od kołnierzyka czerwona obwódka.
– Prawda – potwierdziła spokojnym głosem.
– Chcesz powiedzieć, że przeznaczyłaś na ten cel swoje kieszonkowe? A może znów się zbuntowałaś?
Serce Emily waliło jak młotem.
– Pete dał mi dużą premię na pożegnanie. Zamierzałam wydać te pieniądze na urządzenie świąt Bożego Narodzenia.
– Należała ci się premia. Urobiłaś sobie ręce po łokcie dla tego faceta. W końcu jest ci coś winien. A ile ci dał?
– Pięćset dolarów.
– W takim razie chyba zamówię homara. – Ian otworzył dużą kartę w brązowej oprawie i udawał, że przegląda menu. – Wyspałaś się? Ja spałem jak nowo narodzone niemowlę. Kiedy za piętnaście czwarta zadzwonił telefon, po prostu wstałem, wziąłem prysznic, ubrałem się i wyszedłem. Czułem się naprawdę wypoczęty. Wiesz, bardzo jestem zadowolony, że mam własny pokój, a ty? Moja sypialnia urządzona jest po męsku, a twoja dokładnie tak, jak powinien wyglądać pokój kobiety. Myślę, że oddzielne pokoje to jeden z moich najlepszych pomysłów. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, Emily, z tego, ile małżeństw ma osobne sypialnie. Osobiście wydaje mi się, że między takimi parami lepiej się układa. Mam nadzieję, że ten homar okaże się równie smaczny jak wczoraj hot dogi. Ten wieczór był cudowny, prawda?
– Hot dogi były bardzo dobre. A co do własnych pokoi, Ianie, to nie mam ochoty spać sama. Co to niby za małżeństwo, jeśli śpi się oddzielnie? Mamy przecież tworzyć parę. A skoro teraz ja mam nie pracować, a ciebie nie będzie w domu przez cały dzień i większość wieczoru, to kiedy mam się z tobą widywać? Poza tym nie podoba mi się ten żółty pokój. Dzisiejszą noc spędziłam na sofie.
Emily opuściła ręce pod stolik, a potem wsunęła dłonie między kolana w nadziei, że przestaną się trząść. Zastanawiała się, czy mimo to Ian domyśla się, że jej drżą ręce. On potrafił wszystko wyczuć.
– Ależ, Emily, przecież chodzi wyłącznie o to, żeby się wyspać. Obydwoje musimy wypocząć w nocy. Przejrzałaś się w lustrze przed wyjściem z domu? Wyglądasz na skonaną. I to właśnie przez spanie na sofie. No, a przypatrz się mnie. Przypominam młodego lwa, a to dzięki temu, że po raz pierwszy w życiu należycie się wyspałem. Czy naprawdę nie obchodzi cię, nic a nic, jak ja się czuję? Muszę przecież być w pełni sił, żeby zajmować się pacjentami. Znów zachowujesz się jak samolub. Jeśli martwisz się, że nie będziemy uprawiać seksu, możesz wybić to sobie z głowy. Zwyczajnie zapukam do twoich drzwi albo ty do moich. Możemy też ułożyć harmonogram i zaplanować wizyty. Tak, musisz chyba przyznać, że to diabelnie dobry pomysł.
Diabelnie dobry. Czyżby Ian uważał ją za idiotkę? Najwyraźniej tak.
– Dlaczego wcześniej nie omówiłeś tego ze mną? Przecież zawsze pytasz mnie o zdanie. A przynajmniej do tej pory tak było. Naprawdę, nie poznaję naszego małżeństwa, Ianie.
Głos zadrżał jej trochę i wiedziała, że Ian to zauważył. A niech to cholera.
– I miałem zepsuć całą niespodziankę? Myślałem, że zrobię ci przyjemność – w końcu dotrzymałem danej ci obietnicy. Gdybym porozmawiał z tobą w sprawie pokojów, odkryłbym tajemnicę. A poza tym, moja kochana Emily, trudno nie zauważyć, nawet jeśli ty udajesz przed sobą, że tego nie widzisz, iż masz jakieś piętnaście kilo nadwagi. To da się wyczuć, i to aż za bardzo, kiedy tak się wiercisz na łóżku. Powtarzam ci, Emily, że potrzebujemy odpoczynku. Dlaczego tak ciężko jest dojść z tobą do porozumienia? Sądziłem, że mamy miło spędzić czas jedząc lunch. A ty ciągle swoje.
– Odsuwamy się od siebie, Ianie. Widzę to i czuję.
– No to jesteś jasnowidzem. Skończ z tym wreszcie, Emily. To dlatego, że nie czujesz się bezpieczna. Ni stąd, ni zowąd zyskałaś dużo wolnego czasu i obleciał cię strach. W pewnym sensie to zrozumiałe, ale na miłość boską, czego ty jeszcze ode mnie oczekujesz? Inne kobiety gotowe byłyby zabić, żeby mieć taki dom. I tyle czasu dla siebie. Albo, żeby mogły jeść kolację w eleganckiej restauracji, spokojne, że mąż zapłaci. Wszystkie by tego chciały, tylko nie ty, bo jedyne czego ty pragniesz, to móc sobie pojęczeć, potem ponarzekać i znowu pojęczeć. Musisz wreszcie dorosnąć i zobaczyć świat taki, jaki on jest naprawdę. Jeśli nie podoba ci się żółta sypialnia, to urządź ją po swojemu. I to także stoi ci kością w gardle, prawda? Jesteś wściekła, że wystrojem domu zajął się profesjonalista. Gdybym zostawił tę sprawę tobie, mieszkalibyśmy teraz w przeładowanym ozdobami, przesłodzonym wnętrzu w stylu wczesnoamerykańskim. Nienawidzę tego.
Dwa tematy już poruszyłam, został jeszcze jeden, pomyślała Emily. Zaczerpnęła głęboki oddech i skinęła na kelnera, by przyniósł jej drugi kieliszek wina.
– Dowiedziałam się prawdy o klinice na Park Avenue. Powinieneś był porozmawiać ze mną, Ianie, zanim wszystko ustaliłeś. Czuję się zdradzona. Nie jestem pewna, czy potrafię ci wybaczyć, to co zrobiłeś. Pojechałam tam dziś rano, żeby zobaczyć jak postępują prace i przypadkowo słyszałam rozmowę robotników. Dlaczego nie powiedziałeś mi, jakie masz plany? Ian pochylił się nad stolikiem i przymrużył oczy.
– Czy ja aby na pewno dobrze cię rozumiem, Emily? Czujesz się nieszczęśliwa, ponieważ podjąłem pewne decyzje bez skonsultowania ich z tobą. Jednakże odchodząc z pracy postanowiłaś, że nie chcesz mieć żadnych udziałów w firmie. Sama zrzekłaś się tych praw wysłuchawszy porady swojego prawnika, na co nalegałem i ja, i adwokat firmy, i za którego poradę zapłaciłem. Odrzuciłaś wszelkie prawa, jakie mogłyby ci przysługiwać. Przyznałem ci więc pokaźną emeryturę. O co więc, u diabła, ci chodzi?
Emily rozchyliła zaciśnięte wargi.
– Chodzi, u diabła, o to, że przekształcasz lecznice rodzinne w kliniki aborcyjne. I banki spermy! Mój Boże, ja cię proszę o własne dziecko, a ty szykujesz się do usuwania ciąż. Tak bardzo pragnę dziecka, że mogłabym… Mówiłeś, że będziemy rodziną. Chcę zajść w ciążę, zanim będę na to za stara. Sam uważasz, że niedobrze jest rodzić w zaawansowanym wieku.
– Popraw mnie, jeśli się mylę, Emily, ale czyż nie twierdziłaś, i to wielokrotnie, wobec mnie oraz mnóstwa innych osób, że jesteś zwolenniczką wolnego wyboru? Fakt, zawsze podkreślałaś, że sama nie zdecydowałabyś się na przerwanie ciąży, ale dawałaś to prawo innym. Nie możesz mówić jednego, a robić drugiego.
– A dlaczegóż by nie? Czy nie do tego właśnie sprowadza się wybór? Sama nie byłabym zdolna do usunięcia ciąży, lecz wiem, że nie mam prawa postanawiać w tej kwestii za innych. Nie stawiaj mnie w sytuacji, w której muszę się bronić, Ianie. W końcu to ty zrobiłeś coś, czego umawialiśmy się nie robić. Uzgodniliśmy, że każdą sprawę wspólnie przedyskutujemy, bo stanowimy zespół, a w zespole pracuje się razem. Mam wrażenie, że usiłujesz dać mi w tej chwili do zrozumienia, że nie stanowimy już zespołu i to nie tylko w interesach. Wraz z wprowadzeniem się do swojej własnej sypialni, mnie wyłączyłeś ze wszystkiego. Wyznaczyłeś roi pensję i cześć. Ile będę dostawać miesięcznie, Ianie?
– Czy o to właśnie ci chodzi? Chcesz, żebym dał ci czek?
– Tak, między innymi. Nigdy dotąd nie dostałam żadnej wypłaty, chociaż figurowałam na liście płac. Należą mi się jakieś pieniądze. I chcę, żebyś zobowiązał się do tego na piśmie.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.