– Lepiej mieć osiem. W końcu jest was dwie i każda z osobna potrzebuje emerytury i ubezpieczenia zdrowotnego. Musimy zrobić to tak jak mówię, bo inaczej całe przedsięwzięcie nie przyniesie oczekiwanych rezultatów – tłumaczyła łagodnie Emily.

– Przetnijcie wreszcie tę łączącą was pępowinę – dodała Martha rozdając wszystkim filiżanki z kawą. – Jasne, że na początku będziecie się czuć nieswojo, ale jak to ze wszystkim bywa, przyzwyczaicie się. Pomyślcie sobie, że to największa przygoda, jaka was czeka. Albo że w ten sposób z dziewczynek macie stać się kobietami. W końcu nie jesteście już dziewczątkami. Musicie pomyśleć o przyszłości. No bo jak długo jeszcze utrzyma się ta wasza firma od wycinki drzew? Same przyznałyście, że interesy nie idą za dobrze.

– Ale my nigdy dotąd się nie rozstawałyśmy – zauważyła ze smutkiem w głosie Helen.

– Możecie do siebie dzwonić. Możecie jadać razem lunch. Jeździć do pracy też możecie razem – jedna będzie podrzucać drugą. Dacie sobie radę – zaproponowała Lena. – Wyobraźcie sobie, że trzeba ściąć wierzchołek olbrzymiego drzewa i nikt poza wami nie chce tego zrobić. Wy jednak wiecie, że jest to wykonalne. I rozstanie na czas pracy też wam się uda. – Nie tylko dla was to przedsięwzięcie jest całkiem nowe; dla każdej z nas także. Ale na szczęście możemy sobie nawzajem pomagać – dodała Lena. – Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jakie będziemy popełniać idiotyczne błędy.

– No jak, spróbujecie? – spytała Emily. W odpowiedzi bliźniaczki jednocześnie skinęły głowami. – Dobrze. Jutro zadzwonię do agencji nieruchomości i rozejrzę się trochę za lokalami. Wydaje mi się, że najlepszym miejscem byłyby handlowe uliczki albo gdzieś w pobliżu supermarketów. Leno, czy jak już zaczniemy działać, będziesz mogła wywiesić jakieś zawiadomienie na tablicy ogłoszeń u siebie w pracy?

– Pewnie. Mogę też dostać listę wszystkich klientów sklepu ze zdrową żywnością. Większość to osoby w naszym wieku albo nawet starsze. Może was zdziwi to, co powiem, lecz w supermarketach, zwłaszcza w ciągu dnia, pracują przeważnie kobiety w moim wieku. Bez problemu zdobędę listę ich nazwisk. Kto wie, może nawet mogłabym uzyskać spis pracowników wszystkich supermarketów.

– Ja chętnie wywieszę ogłoszenie w szpitalu – zaproponowała Martina.

– Ja mogę zrobić to samo w bibliotece. Przychodzi do nas sporo grubasków, które uwielbiają czytać. W ogóle wezmę na siebie wszystkie biblioteki w promieniu pięciu kilometrów. Bo rozumiem, że nasza klientela ma wywodzić się z okolicznych dzielnic, czy tak?

– Myślę, że na razie tak – potwierdziła Emily.

– Jutro mam wolny dzień. Chcecie może, żebym podzwoniła i popytała o ceny wynajmu sprzętu? – zapytała Nancy.

– Doskonały pomysł. I zorientuj się, co jest korzystniejsze – wynajem czy kupno. Wszystkich urządzeń musimy mieć po osiem, więc jest szansa, że uda ci się dostać jakiś rabat. Firmy, które zajmują się tego typu sprawami mają telefony zaczynające się na osiemset, więc możesz rozmawiać jak długo zechcesz nie martwiąc się, że za dużo zapłacisz. Zapytaj też, czy zapewniają serwis tego sprzętu i jak szybko dokonują napraw. Potrzebne nam profesjonalne maszyny, nie takie, jak moje – powiedziała Emily.

– Jedna z moich klientek jest prawniczką. Chcecie, żebym do niej zadzwoniła i umówiła się na spotkanie dla omówienia różnych szczegółów? – zaproponowała Lena.

– Świetnie. To będzie twoje zadanie, Leno. – Emily popatrzyła na bliźniaczki. – Bardzo jesteście zajęte przez najbliższych parę dni?

– Niespecjalnie – odpowiedziały chórem.

– W porządku. W takim razie macie podzwonić do towarzystw ubezpieczeniowych i popytać o stawki polis zdrowotnych. Mogłybyście też sprawdzić w domach maklerskich, jak ustanawia się fundusz emerytalny.

Siostry jednocześnie skinęły głowami na znak zgody.

– Leno, czy robiąc listę klientów sklepu ze zdrową żywnością, znajdziesz trochę czasu, żeby dowiedzieć się, gdzie można kupić hurtowo zioła i witaminy?

– Nie ma sprawy – odparła Lena.

– Zoe, ponieważ jesteś bibliotekarką bez trudu znajdziesz pewnie odpowiednie przepisy dotyczące zasad bhp, wymaganych licencji i tego typu spraw. Chodzi mi zwłaszcza o łazienki. Będą nam potrzebne prysznice, a większość lokali, jakie nas interesują, nie ma tego rodzaju wygód. Ich instalacja może się okazać kosztowna. Chociaż, może właściciele lokali pójdą nam na ustępstwa.

Ty, Marto, popytaj w drukarniach, ile kosztowałoby przygotowanie pakietów na drobne przesyłki, wizytówek i plakatów reklamowych. Interesuje nas wszystko, na co jest jakaś zniżka albo co jest bezpłatne. Mów ciągle o ośmiu klinikach i nie wahaj się wtrącać od czasu do czasu słowa konkurencyjny.

– A jak nazwiemy nasze kliniki? – spytała Zoe. Siedem par oczu popatrzyło na nią z zakłopotaniem. – Musimy przecież jakoś się nazywać.

– Jasne, że tak. Dziewczyny, zastanówmy się. Macie jakieś pomysły?

– powiedziała Emily.

– W nazwie powinno być coś o Emily. W końcu to jej pomysł i to ona wykłada pieniądze – stwierdziła Martina. – O Boże, strasznie się cieszę, że same będziemy swoimi szefami. Nigdy nie przypuszczałam, że do czegoś takiego dojdzie. Zoe, zrób może więcej kawy.

Nagle Emily poczuła się jak dumna matka ośmiorga dorosłych dzieci. Cudownie było tak siedzieć razem z przyjaciółkami, z których każda starała się jak mogła pochwalić ją i być wobec niej uczciwa, i robiła to całkiem szczerze, prosto z serca. Emily pomyślała, że to ich wspólne przedsięwzięcie uda się. Musi się udać. Już ona zadba, żeby im się powiodło.

Do późna w nocy prześcigały się w pomysłach na nazwę kliniki, ale szło im niesporo. Jeśli coś podobało się jednej, to trzem innym nie przypadało do gustu.

– Niech będzie „Odrzutowa Klinika Emily” i dajmy sobie wreszcie spokój – powiedziała zmęczonym głosem Martina. Koleżanki wygwizdały ją niemiłosiernie.

– Mnie się podoba „Klinika Doskonałej Figury” – oznajmiły bliźniaczki jednocześnie.

– A mnie „Zacznijmy od Nowa” – mruknęła Zoe.

– A co powiecie na „Twoja Druga Szansa”. Uważam, że to świetna nazwa, bo tym właśnie ma ta klinika być – wyraziła swoją opinię Lena.

– No tak, ale dla mnie całkiem ładnie brzmi „Zacznij Wszystko od Początku” – wtrąciła Nancy.

– Posłuchajcie. Przecież żadna z nazw, które proponujecie nie zawiera w sobie imienia Emily. Kto jest za „Klinika Dobrej Formy Emily” – zasugerowała Kelly.

Przez chwilę kobiety patrzyły na nią z otwartymi ustami.

– Przez cały wieczór nikomu jakoś nie przyszło to do głowy – odezwała się w końcu Zoe. – Brzmi ładnie.

Pozostałe kobiety zgodziły się z nią.

– Co o tym sądzisz, Emily? – zapytała ją Lena.

– Nie mam nic przeciwko, jeśli wam się podoba. Widzę, że wszystkie głosujecie za. No dobrze. To teraz oficjalnie nazywamy się „Kliniką Dobrej Formy Emily”. Życzę wam dobrej nocy.

Emily spała głębokim spokojnym snem. Tym razem nie nawiedzały jej żadne senne koszmary.

11

Przygotowania do otwarcie klinik trwały pełnych trzydzieści dni. W końcu na ścianach ośmiu lokali zawisły wszelkie niezbędne pozwolenia, licencje i dokumenty zatwierdzające. Wreszcie zakończono remont ostatniej łazienki i dokonano końcowej inspekcji.

Emily osłupiała, gdy prawnik poinformował ją, że jej koleżanki wyraziły życzenie, by pięćdziesiąt procent firmy należało do niej, a pozostałe pięćdziesiąt zostało równo podzielone na siedem części. Emily zgodziła się, lecz pod warunkiem, że pod koniec roku każda z jej partnerek otrzyma pokaźny bonus, którego ona sama się zrzekła. Pod tymi ustaleniami podpisało się osiem kobiet.

– Czuję się jak zdenerwowany kot, którego mają za chwilę wykastrować – powiedziała Emily w dniu, kiedy przedstawiciel agencji nieruchomości wręczył jej klucze do ośmiu lokali.

– Teraz czeka nas najprzyjemniejsze zadanie, a mianowicie dekoracja każdego z tych pomieszczeń – stwierdziła Lena. – W ładnym wnętrzu kobiety czują się ładne. Przyjemny wystrój nastraja do uśmiechu i sprawia, że człowiek cieszy się tym co akurat robi. Jestem bardzo zadowolona, że jesteśmy zgodne co do sposobu aranżacji wnętrza.

– Posłuchajcie, dziewczyny – przemówiła Lena. – Nie możemy zapomnieć, że dzisiaj przychodzi reporter z „Couriera” i będzie robił zdjęcia. Macie ze sobą bluzy, na których z takim przejęciem haftowałam nazwę naszej kliniki? Musimy się dziś w nie ubrać. Mamy darmową reklamę. Jutro będzie ktoś ze „Star Ledger”, a w piątek z „News Tribune”.

Kiedy koleżanki zaczęły się rozchodzić do samochodów załadowanych rozmaitymi potrzebnymi rzeczami i tym, co Lena określała jako artykuły dekoracyjne, Emily czuła się jak matka patrząca pobłażliwym okiem na swe dzieci. Ona również miała zamiar pojechać do swojej kliniki, lecz najpierw czekała ją gimnastyka z osobistym trenerem, Benem Jacksonem. Spojrzała na zegarek; Ben spóźnił się już pięć minut. Zwykle przychodził punktualnie albo przed czasem. Czekając na niego stała w oknie i piła kawę. Miała ochotę na papierosa, ale starała się nie palić przed ćwiczeniami i odkładała to na godzinę po zakończeniu treningu. Udało się jej już zredukować palenie do pięciu papierosów dziennie.

Na widok samochodu Bena poweselała, a gdy zobaczyła, że zrywa kwiatek, by dać jej go zaraz po wejściu, rozchyliła wargi w szerokim uśmiechu. Ben był przystojny, rozwiedziony i miał świetną kondycję. A co ważniejsze był człowiekiem bardzo życzliwym i zawsze uśmiechniętym.

– Zerwałem ten kwiatek specjalnie dla ciebie. Muszę odpowiednio traktować moich klientów – powiedział radośnie. Jego uśmiech był zaraźliwy i zawsze wprawiał Emily w dobry nastrój na czas całego treningu. – Łap!

– Ależ Ben, te ciężarki mają po pięć kilogramów. Mam jeszcze problem z podnoszeniem połowy tej wagi. Daj spokój.

– Spróbuj, Emily. Chcesz być w dobrej formie, a możesz ją osiągnąć tylko w taki sposób.

– Dlaczego spóźniłeś się dzisiaj?

– Musiałem zatroszczyć się o interesy – odparł zwięźle.

– Czyli, mówiąc innymi słowy, to nie moja sprawa. Przepraszam, że pytałam. Nie wyglądasz na szczęśliwego, Ben.

– Nie gadaj tylko ćwicz. No, zaczynaj, będę liczył.

Po godzinie ćwiczeń Emily padła na matę rozłożoną na środku podłogi. Ben podał jej butelkę wody. Upiła duży łyk, po czym otarła pot z czoła.

– Nie ćwiczę więcej z tymi ciężarkami. Wracam do tych po dwa i pół kilograma.

– Więc będziesz musiała poszukać sobie nowego trenera – oświadczył Ben.

– Coś taki drażliwy? Ben, to naprawdę za dużo dla mnie. Czuję się jak koń po wyścigach.

– Nie kazałbym ci ćwiczyć z pięciokilogramowym ciężarkiem, gdybym nie był pewien, że jesteś na to gotowa. Pamiętaj, że to ja jestem trenerem. I coś mi się wydaje, że zrobiłaś się drażliwa.

– Mam nerwy napięte jak postronki. Dzisiaj zaczynamy ostatni etap przygotowań do otwarcia klinik. A dziewczyny już się do tego wzięły. Słuchaj, Ben, czasami wygadanie się przynosi ulgę. Sam to powiedziałeś parę tygodni temu. A ja jestem dobrym słuchaczem.

– Moja była wychodzi za mąż za dwa tygodnie. A to oznacza, że mój syn będzie miał teraz dwóch ojców. Ten drugi chce go adoptować. Nie zgodziłem się. Próbowali mnie przekonać mówiąc, że nie będę musiał płacić alimentów, ale i tak powiedziałem nie.

– A czego pragnie twój syn?

– Chciałby mieszkać ze mną, lecz matka nigdy mu na to nie pozwoli. Chłopak ma dopiero jedenaście lat, więc jego zdanie się nie liczy – odparł Ben opadając na matę obok Emily.

– Zdaje mi się, że nie oczekujesz ode mnie rady.

– Właściwie nie. To mój syn i nie zamierzam z niego zrezygnować. O Boże, ja naprawdę kocham tego dzieciaka. Przecież fakt, że nie układało się pomiędzy mną a jego matką nie oznacza, że my dwaj nie możemy się przyjaźnić.

Przez chwilę Emily zastanawiała się, dlaczego Ben nie ożenił się powtórnie. W końcu stanowił dobrą partię.

– A czy sytuacja jakoś by się zmieniła, gdybyś się ożenił? Czy przysługiwałoby ci wówczas prawo do wspólnej opieki nad dzieckiem, a nie tylko odwiedziny?

– Musiałbym wystąpić o to do sądu. Ale, ale, masz przed sobą zatwardziałego kawalera. Nie zamierzam żenić się jeszcze raz.

– Ani ja – oznajmiła Emily obejmując rękoma kolana. – Chociaż prawdę mówiąc jesteśmy niesprawiedliwi myśląc w ten sposób, nie uważasz? Wokół nas jest mnóstwo wspaniałych mężczyzn i kobiet. Weźmy na przykład moje współlokatorki – są najlepsze pod słońcem. Proponowałam zresztą, że ci je przedstawię, ale nie chciałeś. Jesteś rozwiedziony już od siedmiu łat. Życie przejdzie ci koło nosa.

– A jakbyś zareagowała, gdybym powiedział, że chcę cię pocałować?

– Po pierwsze zapytałabym, dlaczego dopiero teraz się na to zdecydowałeś?

– Bezwstydna jesteś.

– To część mojego nowego ja.

– No właśnie. Problem polega na tym, że ja wciąż jestem taki jak kiedyś.

– Podnieca cię tarzanie się z kobietą na macie? W tej sytuacji czar działa tylko przez chwilę. Popatrz na mnie, Ben, jestem żywym dowodem. Ty nie oderwałeś się jeszcze od przeszłości, a przynajmniej ja tak to właśnie widzę.