Godzinę później panie znów ustawiły się w rządku, by się zarejestrować i wykupić kartę członkowską. Zewsząd padało tyle pytań, że Emily trudno było na każde odpowiedzieć. Najwięcej klientek interesowało się kursami aerobiku.
– Na razie prowadzimy te zajęcia trzy razy w tygodniu – wyjaśniała Emily. – Pracujemy ściśle według harmonogramu, ale członkostwo obejmuje wszystkie osiem klinik. Jeśli nie uda się paniom przyjść na jakieś zajęcia tutaj, możecie w nich uczestniczyć w którejkolwiek z pozostałych siedmiu. Wprawdzie na lekcje aerobiku trzeba wykupić osobną kartę, lecz upoważnia ona do półgodzinnych ćwiczeń na urządzeniach po każdej z nich.
Żadna z klientek się nie skarżyła. Wychodziły z kliniki z uśmiechem na zmęczonych twarzach. Wszystkie bez wyjątku zostały zaproszone na bezpłatne zajęcia dyskusyjne po zakończeniu ćwiczeń, które zaplanowano na godzinę ósmą trzydzieści. Emily za każdym razem mocno akcentowała słowo bezpłatne.
Wieczorem przyjaciółki ze Sleepy Hollow Road zaczęły jedna po drugiej wracać do domu padając niemalże ze zmęczenia. Emily przyszła ostatnia, a było wtedy już wpół do jedenastej. Zoe podała jej filiżankę gorącej czekolady i słodkie ciasteczko, które Emily zjadła z dużym apetytem. Następnie zapaliła papierosa.
– Jeszcze w ogóle dzisiaj nie paliłam. Nie miałam chwili czasu. Aż samej trudno mi w to uwierzyć – powiedziała zmęczonym głosem i rzuciła na stół torbę z zainkasowanymi pieniędzmi. – Któraś z was musi to policzyć. Ja już ledwie żyję.
– Zrobimy to rano – oświadczyła Lena i pozbierawszy wszystkie torby zaniosła je do zamrażarki, która stanowiła ich domowy sejf. Następnie włączyła alarm.
– Wyłącz go na razie, musimy przecież iść do naszego mieszkanka – przypomniała jej Rose.
Wszystkie koleżanki czekały aż w ślad za nią odezwie się Helen, a gdy bliźniaczka nie powiedziała ani słowa, Emily wybuchnęła śmiechem.
– Udało się wam; przecięłyście wreszcie tę pępowinę. Jak wam dzisiaj poszło?
Helen uśmiechnęła się.
– Miałam tyle pracy z wyjaśnianiem klientkom, jak posługiwać się licznikami i wskaźnikami przy urządzeniach, że nie było kiedy martwić się nieobecnością Rose. Nawet nie dzwoniłam do niej przez cały dzień; znalazłam chwilę dopiero o siódmej. I naprawdę wszystko robiłam całkiem sama. Po raz pierwszy w życiu.
– A jak tobie minął dzień, Rose?
– Tak samo – odparła nieśmiało bliźniaczka.
– To najważniejsze ze wszystkiego, co udało nam się dziś osiągnąć – stwierdziła Emily, a koleżanki zgodziły się z nią.
– Wy sobie tu siedźcie i gadajcie – odezwała się Helen – ale ja idę do domu, bo mam ochotę na gorącą kąpiel. Idziesz Rose?
– Nie, chętnie wypiję jeszcze jedną filiżankę czekolady. Będę pamiętać, żeby być cicho jak wrócę.
– Okay – odrzekła wesoło Helen.
– Ja też idę zaraz do łóżka. Posłuchajcie dziewczyny, może spotkamy się tu rano i zrobimy małe zebranie. Odbyłam dzisiaj z Charley’em pewną dyskusję. Musimy rozwiązać parę kwestii, a w dodatku jedna z moich maszyn nie działa jak należy. Powiedzcie mi jeszcze, czyje ręczniki jutro piorę?
– Moje – odezwała się Lena. – Mam je w samochodzie. Rano przełożę je do twojego i wezmę sobie czyste. W przyszłym tygodniu moja kolej z praniem, prawda?
– Zgadza się. Do zobaczenia rano.
Zamknąwszy za sobą drzwi swojego pokoju, Emily ściągnęła ubranie i rzuciła się na łóżko. Zasypiała już prawie, gdy nagle przypomniała sobie, że miała zadzwonić do Bena Jacksona. Nie zastała go w domu, więc bełkotliwym nieco głosem zostawiła mu wiadomość na sekretarce, by kolo południa zajrzał do niej do kliniki. Już niemal zapadała w sen, gdy uświadomiła sobie, że jest przecież po jedenastej. Gdzież więc był Ben o takiej porze? Chociaż właściwie nie powinno jej to obchodzić. Ale może obchodziło?
12
Następnego dnia, tuż przed południem, Ben Jackson zjawił się w klinice mówiąc:
– Rety, tutaj nie da się wejść bez okularów słonecznych. Przepraszam, że nie zastałaś mnie wczoraj w domu. No, opowiadaj, jak tam udał się występ pana „Sex Appeala”?
– Pod względem finansowym dzień był wyjątkowo udany. Jeśli tak dalej pójdzie, to dobrze na tym wyjdziemy, ale jestem realistką i wiem, że ta hossa nie utrzyma się długo. Wczoraj ja i Charley omawialiśmy pewną kwestię. Wiesz co, spotkajmy się za chwilkę w sali relaksu; muszę wyjaśnić tej pani w zielonym kostiumie, jak działają te maszyny.
– Chętnie spotkam się z tobą w sali relaksu, ale powiedz mi, gdzie jej szukać.
– Tuż obok. Jeśli zacznie ci się nudzić, możesz nakarmić Harry’ego i Harriet – oznajmiła Emily uśmiechając się.
Kiedy piętnaście minut później Emily weszła do pokoju, gdzie czekał Ben, wybuchnęła śmiechem na widok kolegi leżącego na materacu i wpatrzonego w akwarium.
– Zanim zaczniesz mówić o tym, co chodzi ci po głowie, chciałbym o coś zapytać. Czy zjesz ze mną kolację w sobotę?
– Czy to znaczy, że zapraszasz mnie na randkę?
Emily przypomniała sobie tamten dzień, kiedy obydwoje leżeli na klejącej się od potu macie do ćwiczeń i ogarnęła ją fala podniecenia.
– Randka to rzeczywiście odpowiednie słowo. Dwoje ludzi ma zjeść razem kolację. Mogę po ciebie przyjechać i wtedy to rzeczywiście będzie prawdziwa randka. Możemy też spotkać się dopiero w restauracji, ale wówczas będziemy dwójką ludzi jedzących wspólnie kolację.
Emily zrobiła się tak różowa na twarzy jak ręcznik, który trzymała w dłoni.
– Dobrze. Możesz… możesz po mnie przyjechać.
– Świetnie. Zapowiada się nam wspaniały wieczór. Jaką kuchnię lubisz: chińską, włoską, francuską?
– Chińską. Ale włoska i francuska też mi odpowiada – dodała przezornie.
– No cóż, możemy pójść najpierw do restauracji chińskiej na zupę wonton, potem do włoskiej na ravioli, a potem jeszcze do francuskiej na mus czekoladowy – stwierdził Ben z poważną miną. – Ale zajmie nam to sporo czasu.
– No to chodźmy do chińskiej.
– W porządku. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jaką wróżbę znajdę w ciasteczku. A ty?
– Ja też.
– Może być o wpół do siódmej?
– Pewnie. Zamykamy o szóstej. Mógłbyś przyjechać po mnie tutaj? Wstyd mi się do tego przyznać, ale myjemy się zawsze w klinikach, żeby zredukować rachunki za wodę w domu – wyjaśniła Emily.
– Całkiem rozsądne rozwiązanie. No dobrze, a teraz powiedz, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Emily powtórzyła mu swoją rozmowę z Charley’em.
– Moim zdaniem ten chłopak ma rację – podsumowała. – W końcu te kliniki mają przyciągać głównie panie w średnim wieku. Ty jesteś akurat w średnim wieku i… wyglądasz bardzo korzystnie. Będą się przy tobie dobrze czuły.
– No wiesz! – krzyknął Ben. – Będą się przy mnie dobrze czuły!
– Wiesz przecież, co mam na myśli – powiedziała Emily wspominając dotyk jego ciała.
– Nie mam zamiaru ubierać się w jakieś satynowe peleryny, rozlatujące się garnitury czy… jak tam się zwie to, co ten facet nosi.
– To kąpielówki. Sprzedają je w każdym sklepie z męską garderobą.
– Chyba samym ekshibicjonistom – odrzekł zgryźliwym głosem Ben. – I nie zamierzam golić sobie ciała. Ani nacierać się olejkiem.
– Czy to znaczy, że jednak poprowadzisz te zajęcia?
– To znaczy, że się nad tym zastanowię – odparł Ben.
– Więc będziesz musiał zapisać się na lekcje do Charleya. Ja pokryję koszty.
– Emily, ja mam czterdzieści pięć lat. Czy ty naprawdę spodziewasz się, że będę chodził na kursy razem z tymi młodymi ogierami i robił… no, co tam oni, do cholery, robią? O nie, to nie dla mnie.
– To może wolałbyś prywatne lekcje?
– Jeśli ty będziesz mi ich udzielać. Oglądałaś tę kasetę chyba ze sto razy. No i będziemy ćwiczyć u ciebie w domu. Ale i tak muszę to przemyśleć. Na razie niczego nie obiecuję.
– Zgadzam się na prywatne lekcje – odrzekła niewyraźnie Emily.
– Ben, powiedz mi, czy twoim zdaniem mój plan poskutkuje? Ale mów szczerze.
– Seks dobrze się sprzedaje. Każdy o tym wie. I wszystko, co o nim przypomina. Seks to dobra zabawa. Nie jestem tylko pewien, czy chcę handlować swoim ciałem. W moim wieku to trąci nieco dekadentyzmem.
Emily zauważyła, że mówił z lekkim uśmiechem.
– Hmm. Chyba to chciałam usłyszeć. Rozumiem, że uważasz, iż prawdopodobnie pomysł przyniesie oczekiwane rezultaty. Przynajmniej na jakiś czas. A dekadentyzm jest w modzie – dodała z figlarnym uśmiechem.
– Iz tym stwierdzeniem muszę cię zostawić. Spieszę się do Princeton, gdzie czeka na mnie pewien ważny gość z ponad trzydziestokilogramową nadwagą. Zobaczymy się więc w sobotę.
– Cieszę się już na samą myśl.
– I bardzo słusznie – odrzekł Ben uderzając ją w pośladek jednym z różowych ręczników.
On ze mną flirtuje, dumała Emily. Mężczyzna prowadzi ze mną flirt. Zaprosił mnie na randkę, a ja się zgodziłam. Naprawdę, mężczyzna zabiera mnie na kolację i będzie za mnie płacił. O mój Boże. Co ja na siebie włożę?
Odpowiedź na to pytanie uzyskała po siedmiu rozmowach telefonicznych, w wyniku których uzgodniono, że ubierze się w długą kloszową sukienkę w indyjski wzór, do której pasować będzie pojedynczy sznur pereł i perłowe kolczyki, a do tego buty na niskim obcasie, bo była akurat równa wzrostem Benowi. Odłożywszy wreszcie słuchawkę, Emily uznała, że jej koleżanki są jeszcze bardziej podekscytowane niż ona sama.
Następnie myśli jej powędrowały w stronę Iana, bo ilekroć coś jej się nie udawało albo też szło szczególnie dobrze, zawsze przypominała sobie o nim. Ciekawe, gdzie teraz był? I czy wystąpił o rozwód? A to sukinsyn. Ani razu nie zadzwonił, żeby zobaczyć, czy jego żona w ogóle jeszcze żyje. Ależ Emily, upomniała w końcu samą siebie, udostępniasz Ianowi miejsce w swojej pamięci, a on nic za to nie płaci. Daj sobie z nim spokój. Myśl teraz tylko o tym, że przed tobą randka z sympatycznym mężczyzną.
I o tym, że dobrze jest wam ze sobą. Ben cię lubi. Droczy się z tobą i flirtuje. Czy Ian kiedykolwiek tak się zachowywał? Owszem, tak, lecz jedynie wtedy, gdy czegoś od ciebie chciał.
Interesy szły bardzo dobrze, choć nienadzwyczajnie. Ot, spokojnie i powoli do przodu. Emily zdążyła zrobić pranie, poplotkować z nowymi klientkami, a nawet obdzwonić koleżanki, żeby sprawdzić, jak im idzie. Wszystkie były zadowolone.
Ciekawe, jak długo potrwa ta dobra passa, zastanawiała się. Ben nie był w tej kwestii zbytnim optymistą. Powiedział wprawdzie, że seks świetnie się sprzedaje, lecz co będzie jeśli kobiety znudzą się oglądaniem młodych muskularnych mężczyzn? A jeśli nie przypadnie im do gustu także patrzenie na Bena Jacksona? No cóż, wtedy moje kliniki dołączą do grona zwyczajnych siłowni czy klubów rekreacyjnych. Zaraz, ale co właściwie odróżnia moją klinikę od zwykłego klubu? Klub posiada członków, którzy gromadzą się w celu realizacji wspólnego celu, a klinika to miejsce, gdzie mogą przyjść różni ludzie prosto z ulicy, by zasięgnąć porady i poddać się stosownemu leczeniu. W głębi duszy Emily wierzyła, iż kobiety w średnim wieku lepiej się czują psychicznie, gdy przychodzą do kliniki niż do klubu. – Co ma być to będzie – mruknęła pod nosem. – Jeśli interes klapnie, to wezmę się za coś innego.
Zerknęła na zegarek. Za piętnaście minut panie ćwiczące na Nordic Tracku powinny przejść na deptak. Czas już był najwyższy poczytać o ziołach z książki, którą pożyczyła jej Lena. Czytając robiła jednocześnie notatki. Lektura okazała się tak zajmująca, że Emily dwukrotnie nie dosłyszała brzęczyków wyłączających się urządzeń i panie musiały ją do siebie poprosić.
Znalazłszy się znów na sali ćwiczeń, Emily zwróciła się do swych dziewięciu klientek.
– Chciałabym zadać paniom kilka pytań – zaczęła. – Ciekawa jestem, co panie sądzą o ziołach? Chodzi mi o to, czy gdybym powiedziała, że znam konkretne zioła, których zażywanie zapewni dobrą sylwetkę, czy zdecydowałybyście się je stosować mając świadomość problemu, jakim w naszym wieku jest osteoporoza? Proszę podnieść rękę. A czy chętnie piłyby panie ziołowe herbatki? – Dziewięć rąk zgodnie podniosło się do góry.
– A czy chciałyby panie pijać je tutaj, czy wolałybyście przygotowywać je sobie w domu?
Tu zdania były podzielone – pół na pół.
– Będę wdzięczna, jeśli panie odpowiedzą mi jeszcze na jedno pytanie
– kontynuowała Emily. – Czy gdybym poprowadziła w czasie weekendu seminarium na temat prawidłowego odżywiania się, znaczenia ziół i witamin, to czy któraś z pań byłaby gotowa poświęcić godzinę lub dwie, by posłuchać o czym mówię? Te zajęcia byłyby oczywiście bezpłatne.
W górę poszybowało siedem rąk.
– Ja pracuję w weekendy – odezwała się jedna z kobiet.
– A ja jeżdżę do Pensylwanii odwiedzić matkę w domu spokojnej starości – powiedziała druga. – Ale chętnie wypożyczyłabym książki na temat żywienia, o ile może pani jakieś udostępnić. Ewentualnie, gdyby zorganizowała pani taki wykład w ciągu tygodnia lub w porze lunchu, to postarałabym się przyjść. A czy to jest impreza jednorazowa, czy będzie jakiś cykl seminariów?
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.