– Jeszcze nie jestem pewna. Na razie próbuję się zorientować, na ile jesteście panie zainteresowane tematem. Początkowo chciałabym pomówić o środkach profilaktycznych. Aczkolwiek są też różne zioła o działaniu leczniczym.
– Mogłaby pani podać nam przykłady jednych i drugich? – poprosiła kobieta na rowerku.
– Na przykład herbatka z jemioły pomaga obniżyć wysokie ciśnienie. Parzy się ją z korzeniem anżeliki – trzeba obydwa zioła zemleć na proszek, zmieszać pół na pół i cztery łyżeczki tej mieszanki zalać pół litrem wody, zagotować, a potem schłodzić i pić dwie, trzy filiżanki dziennie. Może zainteresuje panie fakt, że jemioła jest jedynym ziołem, które oficjalny zbiór leków wymienia jako środek skuteczny w leczeniu wysokiego ciśnienia. Niektórym z pań może się to wydać ciekawe.
Istnieje też roślina dobra na włosy. Zapobiega mianowicie siwieniu. Sama zresztą zamierzam ją wypróbować. Mam na myśli liście winorośli, z których przyrządza się napar i myje nim włosy raz na miesiąc. Prawdopodobnie metodę tę stosowały Indianki. Pewna kobieta z Utah twierdzi, że to rzeczywiście działa. Sądzę, że takim naparem można myć głowę tak często, jak ma się ochotę.
– Zna pani więcej takich ciekawostek?
– Czosnek i ocet winny są bardzo skuteczne w obniżaniu poziomu cholersterolu i spalaniu zbędnego tłuszczu.
– Jeśli te sposoby rzeczywiście przynoszą rezultaty, to zbije pani fortunę.
– Lepiej niech się pani przygotuje na to, że lekarze na panią naskoczą.
– Moim zdaniem, dobra jest każda metoda, która działa – wydyszała kobieta z nogą na wyciągu.
– Ja także widzę to właśnie w taki sposób – zgodziła się z nią Emily. – Nie twierdzę, że nie należy zażywać lekarstw, lecz jeśli można usunąć jakąś dolegliwość czy schorzenie bez pomocy środków farmakologicznych, warto spróbować.
Wszystkie panie przyznały jej rację.
Że też takie stwierdzenie wyszło z ust kobiety, która była żoną lekarza, pomyślała Emily podchodząc do dzwoniącego telefonu. Odebrała go i słuchała przez chwilę zerkając na dwie z ćwiczących kobiet. Następnie wyrecytowała swój zwykły w takich sytuacjach tekst. – Może pani od razu wykupić kartę wstępu na cały rok albo płacić za każdą pojedynczą sesję. Każdej klientce udzielam indywidualnych porad, ale proponuję, aby przed rozpoczęciem ćwiczeń siłowych zapytała pani o zdanie swojego lekarza. Tak, wszystkie nasze maszyny są wyposażone w mierniki pulsu i ciśnienia. Nauczę panią też, jak samodzielnie mierzyć sobie puls podczas zajęć aerobiku. W naszej klinice jest łazienka z prysznicami i pokój, gdzie można odpocząć. Na razie nie zapisywali się do nas żadni mężczyźni. Sieć naszych klinik została stworzona z myślą o paniach w średnim wieku. Większość klientek przekroczyła czterdziestkę. Tak, wiemy kiedy przerwać ćwiczenia, jeśli zacznie się pani za bardzo pocić. Naturalnie, mamy telewizor, więc gimnastykując się będzie pani mogła oglądać program. Tak, doskonale rozumiem, że nie chciałaby pani opuścić żadnego odcinka ulubionych seriali. Upiec dwie pieczenie na jednym ogniu to dobry pomysł, a chyba o to pani chodzi. Jedzenie? Oferujemy naszym klientkom szeroki wybór dietetycznych przekąsek. Naturalnie, jest skarbonka na wrzucanie należności. Tak, oczywiście, to pani ciało. Mrożonki i suszone jedzenie? Myślimy o wzbogaceniu tymi produktami naszego asortymentu, ale na razie ich nie posiadamy.
W końcu Emily odłożyła słuchawkę i pobiegła wyłączyć dreptak. – Wystarczy, pani Sanchez. Jutro poćwiczy pani dłużej o dwie, trzy minuty. Tej nadwagi nie dorobiła się pani przez jeden dzień, więc proszę się nie spodziewać, że ją pani zlikwiduje w ciągu kilku zaledwie zajęć. Musi pani tracić wagę powoli i stopniowo. Liczy się każdy centymetr. Wszystkie tutaj staramy się pozbyć zbędnego tłuszczu. Teraz proszę jeszcze popedałować dwanaście minut, a potem odpocząć. Czy może pani czytać jadąc na rowerku? Świetnie, chciałabym, żeby przejrzała pani tę książkę o leczeniu ziołami. Bardzo dobrze sobie pani radzi i jestem z pani dumna – powiedziała Emily klepiąc pulchną kobietę po ramieniu.
Pochwała Emily sprawiła, że pani Sanchez promieniała. A ona sama pomyślała wtedy: Gdy ja się męczyłam, tak bardzo pragnęłam życzliwego słowa, że gotowa byłam za nie zabić. Tutaj jedna kobieta pomagała drugiej i o to właśnie chodziło.
W sobotę Emily obudziła się z uczuciem, że zdarzy się coś cudownego. Ubierając się, cały czas wyobrażała sobie czekającą ją randkę. Chociaż musiała przyznać, że kolacja, to po prostu kolacja. Nie było przecież mowy o tym, że po niej też coś będzie. Ale może wstąpią potem do pubu na drinka, bo w chińskiej restauracji nie podawano alkoholi. A później… później… przyjadą do niej do domu albo do Bena. Boże, czy aby odważy się do niego pojechać? Czy Ben zaprosi ją, żeby na przykład obejrzała jego obrazy? Zaraz, czy w ogóle jeszcze używa się takich pretekstów, czy raczej mówi coś w rodzaju: „Chodźmy do mnie to pokażę ci mój nowy odtwarzacz płyt kompaktowych albo chodźmy pooglądać filmy, bo mam duży telewizor”? A może obecnie ludzie są bardziej bezpośredni i zapraszają na filmy porno. Dla Emily jasne było, że musi mieć plan. Pytanie o radę koleżanek nie przyniosłoby żadnego efektu, bo ich doświadczenie w dziedzinie randek było również zerowe. Zastanawiała się, czy nie powinna pojechać za Benem swoim samochodem, jako że przecież umówili się w klinice.
W przelocie zauważyła swoje odbicie w lustrze. Wpatrywała się w nią Emily Thorn. Przymrużyła oczy starając się dostrzec jakieś cechy dawnej Emily, ale wiek i trudy życia zrobiły swoje. Palcem wskazującym odciągnęła skórę spod oczu w kierunku ucha. Cóż, makijaż niewiele mógł tutaj zdziałać. Masaż twarzy jeszcze mniej. Fałdki luźnej skóry wokół szyi bardzo ją martwiły, lecz przynajmniej pozbyła się potrójnego podbródka.
Emily uznała, że nie jest ładna, w ogóle nie uważała siebie za atrakcyjną. Dlaczegóż więc Ben zapraszał ją na kolację? Czego się spodziewał? Hola, Emily, upomniała samą siebie, zastanów się lepiej, czego ty oczekujesz. No cóż, mam nadzieję, odpowiedziała sobie na to, że… zjem dobrą kolację w towarzystwie kogoś, z kim dobrze się czuję, że może pójdziemy potem gdzieś na drinka i że… że być może on pocałuje mnie na dobranoc długo i nie spiesząc się. I to wszystko. Bardzo bym chciała móc cofnąć czas i znów być młodą dziewczyną, która marszczy nosek i beztrosko kiwa palcem.
Siedząc w kuchni z filiżanką kawy i obarzankiem, Emily przysłuchiwała się dobrodusznym żarcikom na temat czekającej ją randki. Czerwieniła się przy tym wprawdzie, lecz bardzo ją cieszyła ta rozmowa. Kiedy wybiegała z domu z sukienką i kosmetyczką w ręce, jeszcze dźwięczało jej w uszach zbiorowe ostrzeżenie koleżanek: – Nie rób nic takiego, czego my byśmy nie zrobiły – Wrócę… jak wrócę – odkrzyknęła im na pożegnanie, a w odpowiedzi usłyszała wybuch śmiechu, który dobiegał ją jeszcze wtedy, gdy wsiadała do samochodu.
Godziny mijały szybko jedna za drugą. Emily zdążyła się już przekonać, że w sobotę panuje zwykle największy ruch. Opracowała sobie system obsługi urządzeń i prowadzenia zajęć aerobiku. – Idzie mi gładko jak po maśle – chwaliła się koleżankom. Świetnie się czuła w pracy. Naprawdę bardzo dobrze. Zajmowała się czymś, co sprawiało jej ogromną przyjemność, w czego skuteczność głęboko wierzyła, a na dodatek pomagała w ten sposób innym kobietom. Czas mijał jej w takim tempie, że zanim się zorientowała, już ostatnia grupa kobiet przygotowywała się do wyjścia. Wszystkie zwracały się do niej po imieniu i zwykle pytały ją o radę w kwestiach kostiumów do ćwiczeń i wielu innych. Pełniła teraz rolę doradczyni i napawało ją to wielką dumą.
– No już, zabierajcie się – popędzała je machając rękami, jakby płoszyła kury. – Mam dzisiaj randkę, a wy mnie zatrzymujecie i jeszcze się spóźnię. Chyba nie chcecie mieć mnie na sumieniu, co?
– Musisz nam wszystko dokładnie opowiedzieć w przyszłym tygodniu – stwierdziła uśmiechając się ostatnia wychodząca kobieta. – Lepiej rób notatki.
– A pewnie! – obiecała jej Emily.
Zamknęła za nią drzwi, zasunęła rolety i pomknęła do łazienki.
Gdy już wysuszyła włosy i włożyła złote kolczyki w kształcie kół, odsunęła się nieco od lustra, by móc podziwiać swoje odbicie. Dół zadrukowanej w indiańskie wzory sukienki układał się znakomicie. W połączeniu z opadającym na biodra szerokim skórzanym paskiem z ozdobną klamrą – pożyczonym od Kelly – i zbluzowaną nad nim górą sukni, całość prezentowała się bardzo modnie. Zamszowe botki w głębokim odcieniu biedzi pasowały idealnie, choć należały do Martiny. Uzupełnieniem stroju była jutowa torebka ze skórzanymi rączkami i klamerkami od Nancy.
Emily otworzyła kosmetyczkę. Miała w niej wszystko, więc niełatwo było podjąć decyzję, jak się umalować. Przyszło jej też do głowy, że niezależnie od tego, jak dobrze to zrobi, makijaż podkreśli fałdki tłuszczu pod oczami i głębokie bruzdy wokół ust i nosa. Pomyślała, że może lepiej ciągle się uśmiechać i w ten sposób je zatuszować. Palcami namacała obwisłą skórę na szyi pod brodą. Było jej zdecydowanie za dużo. A gdzieniegdzie pokazały się już plamy wątrobowe. Emily wątpiła, czy długo jeszcze będzie w stanie znosić te paskudne, brązowe cętki. Jedną z nich miała na czubku nosa i tej zdecydowanie musiała się pozbyć, chociaż najbardziej przeszkadzały jej te na dłoniach. Gdyby tylko gotowa była wyłożyć na to pieniądze, dobry dermatolog na pewno by je usunął. Zanotowała sobie w pamięci, że zaraz na początku tygodnia ma zadzwonić do lekarza i umówić się na wizytę. Obiecała sobie także, że poważnie zastanowi się nad operacją plastyczną. Może tylko coś by poprawiła, naciągnęła, a może zdecydowała się na pełny lifting twarzy. Gdyby sprzedała futra, wystarczyłoby chyba na taki zabieg. W końcu zrobiłaby coś dla siebie. Postanowiła również zorientować się, czy da się zoperować żylaki. Wyobraziła sobie, jak cudownie byłoby nie czuć więcej tego okropnego bólu w nogach. Od tak dawna towarzyszyły jej rozmaite bóle i cierpienia, że stały się niemal nieodłączną częścią życia.
Emily pokazała język odbiciu w lustrze, po czym pomalowała usta szminką, a na koniuszki rzęs nałożyła nieco tuszu. Na koniec uperfumowała się lekko za uszami i w zgięciach łokci zapachem, który sama sobie kupiła i który jej się podobał.
Skończywszy przygotowania zgasiła światło, podeszła do frontowych drzwi i otworzyła je, by Ben mógł od razu wejść do środka. Następnie przeszła do pokoju wypoczynkowego i usiadła na jednym z materacy. Przez chwilę wpatrywała się w pluszczące się w wodzie rybki.
– Emily! – usłyszała.
– Jestem tutaj – odkrzyknęła. – Włożę tylko płaszcz i już jestem gotowa. Pojadę za tobą swoim samochodem, żebyś nie musiał mnie odwozić do domu.
– Ej, co ty, jak umawiam się z dziewczyną na randkę, to odwożę ją potem do domu. No, biorąc pod uwagę obecną sytuację, mogę przywieźć cię tutaj, żebyś przesiadła się do swojego auta.
– Dobrze – zgodziła się.
– Na zewnątrz pada, a samochód zostawiłem na samym końcu parkingu. Masz parasolkę? Nie? No to poczekaj tu, a ja podjadę pod drzwi i wtedy wsiądziesz.
– Nie, nie trzeba. Lubię spacerować w deszczu, a ty?
– Owszem, to jedna z moich ulubionych rozrywek. Zwykle przez całe lato, kiedy tylko pada wychodzimy z synem na przechadzki w deszczu, co jego matkę napawa przerażeniem. I ciągle muszę mu kupować nowe trampki.
– Naprawdę? No to chodźmy. Ale zaczekaj chwilę – najpierw zasłonię wszystkie żaluzje.
Kiedy wyszli na zewnątrz, Ben zapytał:
– Nie martwisz się o włosy?
Emily roześmiała się.
– Po prostu bardziej mi się skręcą. O rety, zobacz jaka kałuża.
Puściła rękę Bena, podbiegła do przodu i wskoczyła w kałużę; woda przykryła jej całe buty. Kiedy się odwróciła, zobaczyła że Ben wdepnął w kałużę tuż obok niej.
– Poszukajmy innej – zaproponowała. – O tam jest jedna i jeszcze tam! Ojejku, jedzie pickup.
Ledwie wypowiedziała te słowa, przejeżdżający samochód ochlapał ich od stóp do głów. Kierowca cofnął się zaraz w ich kierunku.
– Bardzo państwa przepraszam. Może gdzieś państwa podwieźć?
– Nie trzeba – odparła Emily.
– Ja zostaję z tą panią – odrzekł śmiejąc się Ben.
– No cóż, jeszcze raz przepraszam.
Gdy samochód ruszył z miejsca, woda z kałuży znów chlapnęła powtórnie mocząc Emily i Bena.
– Nie wiesz pewnie Emily, ale w tym świetle jesteś zielonopurpurowa – powiedział Ben parskając śmiechem i wskazując na uliczne latarnie. – Chcę ci coś zaproponować, bo w takim stanie nie możemy pokazać się w żadnej restauracji. Moglibyśmy wrócić do kliniki i tam się wysuszyć albo pojechać do mnie i wtedy ja zrobię coś do jedzenia, ewentualnie wstąpimy do jakiejś chińskiej knajpki, kupimy coś na wynos i pojedziemy do domu. Ty wybierasz.
– A umiesz gotować?
– Oczywiście, że tak. Nie za dobrze, ale potrafię upitrasić co nieco. Moja specjalność to jajka na boczku. Mam w lodówce jedno i drugie.
"Kochana Emily" отзывы
Отзывы читателей о книге "Kochana Emily". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Kochana Emily" друзьям в соцсетях.