– Bo w tej chwili nie mam ochoty z nim rozmawiać – oto dlaczego.

– Musi mu na tobie zależeć, skoro przyjechał za tobą do kliniki, a teraz tu – zauważyła Zoe.

– Założę się, że jest cały przemoczony i przemarznięty, i pewnie się rozchoruje – powiedziała cicho Martina. – Deszcz jest bardzo zimny.

– Ja też zmokłam i zmarzłam.

– Bo byłaś uparta i chciałaś wystawić się na zimno i deszcz, żeby ukarać samą siebie – stwierdziła Kelly.

– Wcześniej czy później musisz z nim porozmawiać, Emily. Dlaczego więc nie teraz? Wyjaśnicie sobie sytuację, a jeśli potem wciąż będziesz chciała zerwać waszą przyjaźń, to zrobisz to. Nie zachowuj się jak dziecko – oznajmiła jedna z sióstr, ale Emily nie zauważyła która.

– Łatwiej prowadzić rozmowę, gdy jest się kompletnie ubranym – odezwała się Lena. – Emily, pomyśl sobie, że przecież nie zrobiłaś niczego złego. Zareagowałaś w jedyny znany sobie sposób i to wszystko. Nikt nie może cię za to winić. Sądzę, że ten facet cię lubi. I to bardzo. Jeśli z nim pomówisz, na pewno lepiej będziesz dzisiaj spała. Przypomnij sobie, co nam mówiłaś, gdy otwierałyśmy nasze kliniki. Weź się do pracy, zrób co masz zrobić i do przodu. Możesz mi wierzyć, że w interesach, sprawach finansowych lub sercowych postępować trzeba tak samo. Nie można ciągnąć za sobą balastu, bo zawadza po drodze. Dzięki tobie wszystkie się o tym przekonałyśmy. Teraz przyszła kolej na ciebie zrealizować w praktyce to, o czym mówisz od wielu miesięcy.

– Proponuję, żebyśmy poszły teraz do łóżek myśląc przed snem o gofrach, które zamierzam jutro zrobić na śniadanie i pozwoliły Emily uładzić swoje sprawy – zasugerowała Zoe. – Jeśli będziemy ci potrzebne, wystarczy krzyknąć. Ben wciąż dobija się do drzwi.

Kobiety rozeszły się do pokoi. Emily weszła na schody jako ostatnia. Odczekała, aż Helen i Rose wyjdą na ganek, po czym otworzyła tylne drzwi.

– Powinienem cię teraz zamordować, Emily. I zbić na kwaśne jabłko za to, że muszę przez ciebie odstawiać takie numery. Czuję już, że zaczyna mnie rozkładać przeziębienie, a kicham od dwudziestu minut. Ale czy ciebie coś to obchodzi? Gdzie tam, do diabła, bo gdyby cię obchodziło, otworzyłabyś mi dwadzieścia minut temu. Bardzo sprytnie wymknęłaś się tylnymi drzwiami kliniki. Prawie godzina minęła, zanim na to wpadłem.

– Wejdź, Ben. Dam ci gorącej herbaty i brandy. Idź teraz do łazienki i wrzuć mokre ubranie do suszarki. Zaraz przyniosę ci szlafrok. Strasznie się wstydziłam, Ben. Przepraszam cię.

– Tylko przypadkiem nie daj mi jakiegoś cholernego szlafroka, który należał do twojego męża – powiedział Ben kichając trzy razy z kolei.

– A może być aksamitny w kwiatki?

– Niech będzie – odpowiedział zatrzaskując za sobą drzwi.

Idąc do pokoju po kwiaciasty szlafrok, Emily uśmiechnęła się, choć wcale nie było jej do śmiechu. Pod wpływem nagłego impulsu wyciągnęła jeszcze z szuflady parę wełnianych skarpet. Gdy wróciła do kuchni, czajnik już gwizdał. Wyłączyła gaz, po czym poszła pod drzwi łazienki, zapukała, a kiedy Ben je leciutko uchylił, podała mu suche rzeczy.

– Nie wstydź się. Kiedy pracowałam w klinice, widziałam mnóstwo nagich mężczyzn. A jeśli sięgniesz pamięcią nieco wstecz, to przypomnisz sobie, że i ciebie oglądałam bez ubrania.

– Zamknij się, Emily. Jestem wściekły i mam ku temu pełne prawo, więc nie staraj się być dla mnie miła.

– To po co tu przyszedłeś?

– Bo wiem, jak się teraz czujesz. A przynajmniej tak mi się wydaje. Chciałem mieć pewność, że nic ci nie jest. Jesteś bardzo miłą osóbką, Emily, i zależy mi na tobie.

Znów kichnął i to cztery razy. Emily otworzyła buteleczkę z aspiryną, wytrząsnęła trzy tabletki i położyła je na stole. Na kolorowej plecionej serwetce czekał już kubek parującej herbaty. Emily wyjęła z niego torebkę, po czym wlała sporą porcję brandy.

– Ładnie ci w kwiatkach. Ciepło ci? – spytała, gdy Ben usiadł przy stole. Natychmiast sięgnął po chusteczkę, których całe pudełko ustawiła przed nim.

– O jedno chciałbym cię zapytać, Emily. Czytujesz romanse? I powiedz czy to ja mówię od rzeczy, czy rzeczywiście nie byliśmy sami wtedy u mnie?

– Nie czytuję romansów i owszem, miałeś rację w kwestii tej trzeciej osoby. – Odwróciła wzrok spoglądając najpierw na zegar na ścianie, a potem na rząd pudełek z musli stojących na lodówce. – Co prawda to nie twoja sprawa, ale wyjaśnię ci to. Nigdy nie kochałam się z kimś innym poza moim mężem. I nie miałam pojęcia, wstydzę się tego bardzo, ale naprawdę nie wiedziałam, że trzeba zachowywać się inaczej. Powinnam była to wiedzieć, zresztą może w głębi duszy tak było, tylko nie chciałam się do tego zastosować. Kiedy powiedziałeś „nie” tak kategorycznie, coś we mnie drgnęło i zareagowałam w taki a nie inny sposób. Przepraszam cię.

– Emily, kiedy dwoje ludzi decyduje się na… na zbliżenie seksualne, to zwykle najpierw trochę się przytulają, całują, żeby się rozluźnić i poczuć swobodnie wobec siebie. Zdarza się, że pierwszy raz to zupełna klapa. Za drugim razem, o ile do niego dojdzie, jest przeważnie nieco lepiej. Emily, rozumiesz, co chcę ci wytłumaczyć? Kiedyś wrzeszczałem jak szalony, tak głośno, że słychać mnie było w sąsiednim hrabstwie. I w porządku. To było wolne od zahamowań zachowanie. Ani ja nie jestem twoim mężem, ani ty moją byłą. Mogę teraz w ten sposób o tym mówić, bo kiedy pierwszy raz po rozwodzie poszedłem z kobietą do łóżka, zachowałem się dokładnie tak jak ty. Ja cię nie osądzam; niczego takiego bym nie zrobił. Czy masz może kapcie pasujące do tego szlafroka?

– Nie.

– To kupię ci je na gwiazdkę. Podoba mi się ten szlafrok.

– Kupię ci na gwiazdkę dokładnie taki sam.

– A widzisz, właśnie sobie powiedzieliśmy, że około Bożego Narodzenia będziemy się jeszcze widywać. Że będziemy razem. Przyznaj, Emily, żałujesz teraz, że nie wpuściłaś mnie wcześniej?

– Nie. Musiałam zachować się tak jak to zrobiłam, żeby czuć się obecnie tak a nie inaczej. Muszę jeszcze wiele zmienić w swoim życiu, Ben. Dziś postanowiłam, że złożę pozew o rozwód. Zamierzam także zrobić sobie lifting twarzy. I wiedz, że robię to wyłącznie dla siebie; ty nie masz z tym nic wspólnego.

– A czy coś jest nie tak z twoją twarzą? – zainteresował się Ben. – Mnie się wydaje ładna.

– Moim zdaniem, wyglądam jak… jak wyschnięty owoc. Za dużo mam zbędnej, luźno wiszącej skóry. Przyjrzyj się – powiedziała odciągając skórę z policzków – widzisz, jaka różnica.

– Fakt, że wygląda lepiej, ale jesteś pewna, że chcesz iść pod nóż bez żadnej ważnej przyczyny?

– Chyba tak. Te wiszące fałdki i w ogóle moja obecna twarz należą do starej Emily, tej, która uważała się za własność Iana. Chcę znów być sobą i wierz mi – wcale nie chodzi mi o to, że się postarzałam, ale o to jak wyglądam. Nie spodziewam się, że to zrozumiesz. Najważniejsze, że ja wiem w czym rzecz. Ale dziękuję za komplement.

– Bo w moich oczach prezentujesz się zupełnie dobrze. Powiedz, czy jestem zwolniony?

– Tak.

– Dobrze – odrzekł klasnąwszy w dłonie. Następnie energicznie wydmuchał nos, po czym stwierdził: – Wiesz co, Emily, mam pomysł. Ciekaw jestem, co na to powiesz. Moim zdaniem, bo jest to tylko moja prywatna opinia, ale wydaje mi się, że jeśli mnie posłuchasz, to wybijesz się na sam szczyt.

– Chwileczkę. Czy skończyliśmy już rozmawiać o tym, co wydarzyło się u ciebie w domu?

– Nie mam zwyczaju rozwodzić się nad sprawami, które są już załatwione. A tamtą omówiliśmy. Jeśli kiedykolwiek znów zdecydujemy się pójść do łóżka, to zrobimy to tak, jak zechcą Ben i Emily. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. To dla mnie bardzo ważne. Chcesz, żebyśmy zerwali tę nić sympatii, która nas łączy?

– Nie. A jaki masz pomysł? – zapytała podekscytowana. Nie miała wątpliwości, że pomiędzy nimi będzie jeszcze ten drugi raz.

– Opowiadałaś mi kiedyś, że dawno temu nakręciłaś o sobie film na kasecie wideo, pamiętasz?

– Masz na myśli ten, na którym rozebrałam się do bielizny i pokazałam swoje zwały tłuszczu?

– Dokładnie ten, chyba że nakręciłaś jeszcze jakiś inny. Odważyłabyś się pokazać go swoim klientkom? Zamiast prezentować im Charleya w satynowej pelerynie czy kazać mi prowadzić zajęcia aerobiku, co bardzo szybko by się im znudziło. Myślę, że ta kaseta może zadziałać. No bo spójrz na siebie. Jesteś przecież żywym dowodem. Pokaż wszystkim ten film. Niech go zobaczą, bo skoro tobie się udało, to i każdej innej kobiecie może się powieść. Przemyśl to sobie, Emily.

– Nikomu dotąd nie pokazywałam tego filmu. Nakręciłam go tylko po to, żeby zadać sobie ból.

– Ile razy go oglądałaś?

– W ogóle go nie widziałam. Wolałabym raczej poddać się chłoście niż go obejrzeć.

– Źle do tego podchodzisz, Emily. Powinnaś być dumna z tego, co osiągnęłaś. Sama przyznałaś, że była to długa i żmudna praca.

– Jeszcze jej nie skończyłam. Ben, ty naprawdę uważasz, że na dłuższą metę Charley się nie sprawdzi?

– Tak, tak właśnie uważam, Emily. Wszelkie sztuczki są dobre, ale tylko od czasu do czasu. Dostarczają po prostu rozrywki, a twoja firma raczej nie to ma na celu. Próbujesz coś zbudować, stworzyć coś, co zapewni tobie i twoim koleżankom bezpieczną przyszłość; dlatego musisz podejść do tego bardzo poważnie. Fakt, że aby interes się kręcił, trzeba chwytać się różnych metod w celu zdobycia klientów, ale musisz być w stanie zaoferować tym ludziom coś konkretnego, co będą chcieli kupić. Przemyśl to sobie. Chciałbym, żebyś zastanowiła się jeszcze nad jedną sprawą. Czy przypadkiem nie narzuciłaś sobie zbyt dużego tempa otwierając tak wiele klinik naraz? Czy gdzieś w podświadomości nie chciałaś po prostu podwoić liczby klinik, jakie miał twój mąż?

– O nie, Ben, to akurat nie miało z moją decyzją nic wspólnego. Otworzyłam ich tyle, żeby było po jednej dla mnie i każdej z moich współlokatorek. Jesteśmy partnerkami.

– Jeśli jesteś tego pewna, to w porządku. A tak w ogóle, czuję się okropnie.

– I wyglądasz okropnie. Może chciałbyś zostać tu na noc? Mógłbyś wyjść wcześnie rano. Chętnie przygotuję ci posłanie na kanapie. Na dworze wciąż leje.

– Nie, muszę wracać. Może uda mi się namówić matkę Teda, żeby mi go rano przysłała, o ile nie poczuję się lepiej.

– Przykro mi z powodu dzisiejszego wieczoru.

– I bardzo słusznie. Jeśli się nie odezwę, to nie zapomnij przynieść mi rosołku z kurczaka. Zadzwonię do ciebie wieczorem, jak już Ted wyjdzie. Dziękuję za herbatę.

Kiedy Emily sięgała po kwiaciasty szlafrok, kąciki jej ust podniosły się w lekkim uśmiechu.

– Obiecaj mi, że od razu po przyjściu do domu zapakujesz się do łóżka. Wypij jeszcze herbatę i leż w cieple. A zanim się położysz, weź gorący prysznic.

– Dobrze, mamusiu – odparł zmęczonym głosem.

– Dobranoc, Ben.

– Dobranoc, Emily.

13

Otwierając tylne drzwi, Emily spojrzała na niebo; dzień był pochmurny i ponury, i zanosiło się na śnieg. Zamknęła klinikę nieco wcześniej, bo czuła, że łapie ją przeziębienie. Kiedy jednak zaczęła się krzątać i robić herbatę, przyznała przed sobą, że właściwie nie czuje się wcale źle, a chciała tylko znaleźć jakiś powód, żeby przyjść do domu i przejrzeć parę książek.

Do Bożego Narodzenia zostało zaledwie dwa tygodnie, a do operacji plastycznej w Nowym Jorku o jeden dzień więcej. Zastanawiała się jeszcze, czy nie odwołać zabiegu i zainwestować zaoszczędzone w ten sposób pieniądze w kliniki. Wprawdzie urządziły głosowanie i wszystkie jej koleżanki zdecydowały, że powinna zrealizować swój plan i zrobić sobie lifting, ale to nie miało znaczenia, chociaż wspólnie uznały, że jakoś sobie poradzą. Operacja kosztowała siedemnaście tysięcy dolarów i Emily uzyskała je ze sprzedaży futer, ponieważ jej ubezpieczenie zdrowotne nie uwzględniało operacji plastycznych. Wiedziała, że postępuje jak dekadentka, ale nic ją to nie obchodziło.

W głowie jej huczało, a mięśnie ramion były tak napięte, że czuła się jak drewniana kukiełka, której właściciel zamierza właśnie oderwać ręce. Zapaliła papierosa – pierwszego od wielu tygodni, napiła się herbaty z czarnej porzeczki i dopiero zabrała się za przeglądanie przyniesionej do domu księgi.

Cóż właściwie miała zrobić? Kliniki przyniosły sporo strat. Charley złożył wymówienie i miał odejść z początkiem nowego roku. Kusiło go coś, o czym zawsze marzył, czyli ćwiczenia wyrabiające mięśnie, a także dziewczyna o imieniu Winona, która twierdziła, że uwielbia atletycznie zbudowanych mężczyzn. Zamierzał wreszcie rozpocząć treningi, żeby móc potem wyruszać w trasy objazdowe, ale co to właściwie oznaczało, Emily nie miała pojęcia.

Otworzyła księgę rachunkową na ostatniej stronie, gdzie rozliczała swoje prywatne finanse. Wiedziała, że nadszedł czas na sprzedaż biżuterii i domku na plaży. Należną Ianowi część sumy uzyskanej za domek postanowiła przechować na osobnym rachunku bankowym, na wypadek gdyby kiedyś dał o sobie znać. Pomyślała, że być może udałoby się jej zaciągnąć drugą niewielką pożyczkę pod zastaw domu.