Wjechali akurat na parking przed restauracją „Solly’s”. Matt wyłączył silnik i schował kluczyki do kieszeni.

– Bardzo późno się ożeniłem – zaczął biorąc Emily za rękę. – Miałem wtedy czterdzieści jeden lat. Już myślałem, że do końca życia pozostanę kawalerem, że będę tylko czarował kobiety, a potem je zostawiał. Ale spotkałem moją żonę; była dwadzieścia jeden lat młodsza ode mnie. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia i to po uszy. Caroline była… miała w sobie coś nieziemskiego. Niska, drobna, o oczach barwy ciemnego opalu. Uśmiechała się najpiękniej na świecie. Wprawdzie była dla mnie o wiele za młoda, lecz nie dbałem o to. Przysiągłem troszczyć się o nią do końca życia. Ustawiłem ją na piedestale i nigdy nie pozwoliłem z niego zejść.

– Matt, naprawdę nie musisz mi o tym opowiadać.

– Nie muszę, ale chcę, żebyś o tym usłyszała. Caroline nie miała najmniejszego pojęcia o gotowaniu czy zajmowaniu się domem. Sam nie wiem, jak to możliwe, ale czegokolwiek się tknęła, kończyło się totalną katastrofą, więc wolałem robić wszystko sam. Tak więc gotowałem, sprzątałem, a kiedy urodziła się Molly, zacząłem pracować na dwa etaty, żeby móc opłacić opiekunkę.

Caroline wypełniała sobie dni haftowaniem, oglądaniem telewizji i czytaniem książek. Mówiła, że mnie kocha i że kocha Molly, ale moim zdaniem ona nawet nie rozumiała znaczenia tego słowa. Uprawialiśmy seks, lecz nie dawało nam to satysfakcji. Nawet nie wiedziałem, że między dwojgiem ludzi może być tak jak między nami. Miałem wiele kobiet, ale łączył mnie z nimi wyłącznie seks bez cienia emocjonalnego zaangażowania.

Kiedy urodził się Benjy… moim zdaniem, po porodzie Caroline nigdy już nie była taka jak przedtem. Marniała z dnia na dzień, niemal na moich oczach, a ja się nie zorientowałem. Kiedy było już za późno, zapytałem dlaczego nic nie mówiła, dlaczego nie powiedziała, że źle się czuje, a ona odrzekła, że… że… że myślała, iż to kara za to, że nie kocha mnie ani dzieci. Oszalałem wtedy zupełnie. Zacząłem pić i omal nie straciłem pracy. Ivan nie raz mnie zastępował pracując często na obydwu zmianach. Wyobraź sobie, że w dzień śmierci Caroline byłem taki pijany, że nie mogłem podnieść się z podłogi. Ivan twierdzi, że poszedłem na jej pogrzeb, lecz w ogóle sobie tego nie przypominam. A cały okres mojego małżeństwa też wspominam dość niejasno. Jak mogłem…?

– To już przeszłość, Matt. Proszę cię, zmieńmy temat.

– Uważałem, że powinnaś to wiedzieć. Poza tym nie chciałbym popełnić kolejnego błędu. Powiedz, Emily, czy spotykając się robimy błąd?

Emily pomyślała, że jeśli chce z nim zerwać, to teraz właśnie Matt daje jej świetną ku temu okazję. Pragnąc dać mu taką samą szansę, powiedziała:

– Jeśli pochopnie przyjmiemy na siebie zobowiązania, do których wypełnienia żadne z nas nie jest tak naprawdę gotowe, to tak.

– Wejdźmy do środka.

– A może wolałbyś, żebyśmy pojechali do mojego domku? Padniemy na kolana przed siostrą Cookie i będziemy błagać, żeby dała nam jakieś resztki z kolacji. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam nic przeciw temu.

– Naprawdę?

– Nic a nic.

– Chciałem, żebyś choć jednego wieczoru dobrze się bawiła. I tak ładnie dziś wyglądasz.

– Chyba jednak wolę pojechać do domku.

Chwilę później wyjechali z parkingu. Było już ciemno. Emily czuła, jak wiatr rozwiewa jej włosy, słuchała jego szumu i uśmiechała się.

– Kocham cię, Emily.

– A czy kochałbyś mnie, gdybym była gruba, miała podwójny podbródek i mnóstwo zmarszczek na twarzy?

Matt odpowiedział dopiero po króciutkiej przerwie.

– Oczywiście, że tak. Wygląd to sprawa drugorzędna. Nie zakochałem się w tobie dla twojej urody.

Serce Emily zamarło na moment. Ben powiedział jej kiedyś dokładnie to samo, ale on się nie zastanawiał. W dodatku widział ją i wtedy, gdy była gruba i brzydka, i potem. A Matt znał jedynie tę odnowioną Emily. Nie wiedział nawet, że miała robiony lifting twarzy. Jak to możliwe, że od tych dwóch mężczyzn usłyszała te same słowa? Pewnie mieli na myśli to wewnętrzne piękno, o którym tyle się mówi. Postanowiła, że porozmawia jeszcze raz z zakonnicami, a może nawet z księdzem Michaelem.

Gdy dojechali na miejsce, Emily wyskoczyła z samochodu wprost w ramiona Matta. On obrócił się z nią dokoła, po czym uniósł ją wysoko w górę.

– Kocham cię, Emily – krzyknął. – Chcę się z tobą ożenić!

– Rety! – krzyknęła i mocno go pocałowała. – Wiesz co, Matt, prawdę mówiąc nie jestem wcale głodna. Może chodźmy na spacer. Uwielbiam wieczór, bo jest to pora, kiedy jeden dzień już właściwie się kończy i można sobie powspominać, jak minął, a drugi ma się dopiero przed sobą i można się zastanowić, co zrobić, żeby był lepszy od poprzedniego. A ty, Matt, lubisz wieczór?

– Ja mam raczej słabość do wschodów słońca – odrzekł sięgając po jej rękę. – Bo są początkiem nowego dnia i w ogóle. Jak myślisz, czy zakochać się w wieku pięćdziesięciu pięciu lat to coś nienormalnego?

– To pewnie najlepszy czas na miłość. Jest się wtedy starszym i mądrzejszym i, jak nigdy dotąd, zdolnym do przeżycia pełni uczuć – odparła Emily spokojnie. Zastanawiała się, kiedy Matt uświadomi sobie, iż ona jeszcze nie wyznała mu miłości.

– Emily, czy bardzo trudno by ci było rozstać się z New Jersey i tymi… lekcjami gimnastyki? Potrafiłabyś czuć się tu szczęśliwa?

Lekcje gimnastyki? Pytał, czy mogłaby porzucić swoje dotychczasowe życie? Właściwie już dawno temu powinna była mu powiedzieć, kim jest naprawdę, tylko że jakoś nie wydawało się jej to ważne. A mężczyźni mają o sobie takie wysokie mniemanie. Zastanawiała się, czy fakt, że zrobiła karierę, będzie miał wpływ na ich związek?

– Nie wiem, Matt – zaczęła. – Małżeństwo to bardzo poważny krok, a my nie znamy się zbyt długo. I nie jesteśmy już dziećmi. Nie mam pewności, czy nadaję się na macochę. Słuchaj, czy nie moglibyśmy porozmawiać o tym jutro czy pojutrze? Bo dzisiaj… nie wiem jak to nazwać, ale dzisiejszy wieczór wydaje mi się jakiś uroczysty. Nie bardzo potrafię ci wyjaśnić tego, co teraz czuję. Mamy przepiękną noc, wszystko wokół jest takie cudowne i jesteśmy razem, ty i ja. Tak nam się wspaniale szczerze rozmawia i to właśnie jest ważne.

Od razu pomyślała, że sama nie jest przecież szczera. Oszukiwała Matta nie mówiąc mu prawdy o swoim życiu. Uznała jednak, że zdoła to naprawić później. Gdy okaże się to istotne, upora się z tym problemem. Uświadomiła sobie, że dostała już dwie propozycje małżeństwa, a jeszcze tak niedawno sądziła, że nikt już nie zechce się z nią ożenić.

– Skoro mowa o szczerości… powiedz mi, Emily, czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zrobić coś tak niezwykłego, że ludzie patrzyli na ciebie jakby ci wyrosła druga głowa?

Roześmiała się.

– Chyba nie. A dlaczego pytasz?

– W przeddzień swoich pięćdziesiątych urodzin zrobiłem coś… coś co zawsze chciałem zrobić. Mianowicie kupiłem sobie tego… to znaczy kupiłem sobie motocykl, Harleya Davidsona. Taki nisko zawieszony. Dałem za niego pięćdziesiąt dolarów, ale był kompletnie w rozsypce. Wyreperowałem w nim wszystko i teraz silnik prycha niczym kociak, ale ani razu nim nie jechałem. Bałem się, że ludzie wezmą mnie za głupka bawiącego się w dzieciaka, więc tylko co jakiś czas poleruję go w garażu i siadam sobie na nim. Kupiłem nawet czarną skórzaną kurtkę. Miałabyś może ochotę się przejechać? – spytał z zapartym tchem.

– Chcesz powiedzieć, że siedziałabym na tylnym siodełku i pędzilibyśmy szosą jak szaleni? – spytała podekscytowana. – Teraz, po ciemku?

– Tak!

– Wyjedziemy na szosę czy… przyjedziemy tutaj?

– Częściowo przyjemność tej jazdy polega na, jak to określiłaś, pędzeniu szosą jak szaleni. Chodzi o to, żeby czuć wiatr na twarzy, żeby rozłożyć szeroko ręce i przez chwilę doznać tego przerażającego wrażenia potęgi i władzy. Niektórzy mówią o Harleyu, że siedząc na nim ma się ochotę pójść na całość. No jak, Emily, gotowa jesteś porwać się na to?

Entuzjazm Matta był tak zaraźliwy, że Emily skinęła potakująco głową i obydwoje rzucili się w stronę dżipa. Czterdzieści minut później otwierali drzwi garażu przy domu Matta.

– Powiedz, czyż nie jest piękny?

Emily pomyślała, że motor to chyba jedna z tych typowo męskich niezrozumiałych dla kobiet rzeczy, bo w jej oczach był to tylko zwyczajny rower z silnikiem. Popatrzyła na siodełko, na którym miała usiąść.

– Nie pojadę z tobą, jeśli nie włożysz tej czarnej skórzanej kurtki. Ma chyba srebrne ćwieki i naszywki?

– Ma absolutnie wszystko, nawet suwak – odparł Matt nie mogąc się już doczekać jazdy. – Szkoda, że ty też nie masz takiej.

Emily uświadomiła sobie, że ubrana jest w przewiewną sukienkę, cienkie rajstopy i buty na wysokim obcasie. Wybuchnęła śmiechem, lecz doszła do wniosku, że w lesie i tak nikt nie zauważy, iż najwyraźniej nie przywykła do jazdy na motorach ani jako kierowca, ani jako pasażer, czy jak tam się nazywała osoba zajmująca tylne siedzenie.

– Widziałam kiedyś zdjęcie dziewczyny jadącej na tylnym siedzeniu motoru; była ubrana w czarną kamizelkę, pewnie skórzaną, obszytą tymi wszystkimi srebrnymi znaczkami, a piersi miała na wierzchu. No, prawie na wierzchu. Miała nawet tatuaż na ramieniu i między piersiami.

– To wiesz już, jak się przygotować na następną przejażdżkę – powiedział Matt wkładając kurtkę. – Chryste Panie, nie mogę uwierzyć, że naprawdę mamy zamiar to zrobić. Czujesz się podekscytowana, Emily?

Zastanowiła się, zanim odpowiedziała.

– Raczej przerażona do nieprzytomności.

– Nie ufasz mi?

– Oczywiście, że ci ufam. Po prostu przywykłam do myśli, że kobiecie w moim wieku bardziej pasuje rowerek do ćwiczeń. Zaraz, czy nie powinieneś włożyć również butów z metalowymi noskami? W każdym razie coś w tym stylu.

– Takie buty to pierwsza rzecz na mojej liście zakupów. No dobra, wsiadajmy. Na szosie publicznej będziemy jechać powoli. Wprawdzie światła są w porządku, lecz nigdy dotąd nie jechałem po ciemku ani po szosie. Podwiń sukienkę i chwyć mnie mocno w pasie.

Emily zastosowała się do instrukcji Matta. Podpierając się stopami o ziemię Matt wyprowadził motor z garażu i na wolnym biegu zjechał na drogę. Dopiero tam włączył silnik, który od razu zawarczał. Nie rozumiejąc właściwie dlaczego, Emily czuła, że rozsadzają ją emocje i aż krzyknęła: – Hejże, ha! – Serce waliło jej jak młotem.

– Powiedz, czyż nie jest wspaniale? – wrzasnął Matt, gdy wjeżdżali pod górę. – Chciałbym, żebyśmy wybrali się tak do Nowego Meksyku zabierając ze sobą tylko plecak.

Emily słyszała, że Matt coś krzyczy, ale nie mogła rozróżnić słów. Ścisnęła go jednak w pasie, by dać mu znak, że zgadza się z tym co powiedział.

Pomyślała, że nigdy dotąd w całym swoim życiu nie czuła się tak wolna, tak swobodna, tak szczęśliwa. Spróbowała sobie wyobrazić jakby to było, gdyby razem z Mattem pojechała tym motorem aż do New Jersey pod sam dom przy Sleepy Hollow Road, tak żeby wszyscy wybiegli na zewnątrz i zobaczyli ją w tej czarnej skórzanej kamizelce, którą zamierzała sobie lada dzień kupić. Była pewna, że można dostać w jakimś sklepie całą kolekcję odzieży specjalnie dla motocyklistów. Ta myśl tak ją rozbawiła, że odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła się śmiać radośnie jak jeszcze nigdy w życiu.

Matt zwolnił nieco, bo zbliżali się do bramy Ustronia.

– No, jak ci się podoba? – spytał zatrzymując motor.

– Moim zdaniem jesteśmy parą wariatów, ale strasznie mi się to podoba. Jesteś pewien, że możemy tym wjechać na szlak dla rowerzystów? Czy aby zakonnice nie dostaną zawału?

– Przecież w ośrodku nie ma teraz nikogo poza kilkoma staruszkami, a oni nie jeżdżą na rowerach. Siostry zresztą także nie. W dodatku jest noc i wszyscy siedzą w domkach. Szlaki patroluje Ivan i ja. Uważam, że możemy śmiało jechać. Króliki i wiewiórki też już pochowały się na noc. Poza tym nie wybieramy się w góry, tylko pokręcimy się po szlakach. Nie wiem nawet, czy tą maszyną można jeździć po takim gruncie. Lepszy byłby pewnie jakiś górski rower, ale skoro dysponujemy tylko Harleyem, to nie ma się co zastanawiać.

– Ja jestem już gotowa – oznajmiła poprawiając się na siodełku. – Ale jedź ostrożnie, bo gdzieniegdzie są koleiny. Mniej więcej na drugim kilometrze drugiego szlaku jest szczególnie głęboki rów; stoi tam nawet biało czarny znak z napisem „Koleiny”.

– A tak, wiem, o którym mówisz. Wyrównujemy tę drogę pięć albo sześć razy do roku, a i tak ciągle robią się tam rowy. Ale Ivan zasypywał je jakiś tydzień temu, więc powinna być w porządku. Zupełnie jednak nie możemy pojąć, dlaczego tak się dzieje. Ładowaliśmy do tych rowów nawet kamienie i grubą warstwę ziemi, i ugniataliśmy to wszystko, i nic. Ale będę ostrożny. Jesteś gotowa?

– Chcę słyszeć dzwoneczki w uszach – szczebiotała. – Na pewno masz wystarczająco dużo benzyny?

– Jedno tankowanie starcza tej zabaweczce na wieczność.