– W porządku, ale ja mam jeszcze lepszy pomysł. Proponuję, żebyśmy najpierw wzięli wspólny prysznic.

– Ty szatanie – krzyknęła idąc z nim do łazienki.


* * *

sxxs- A to co? – spytała Emily wstając od stołu. – Smakuje jak supertajna niespodzianka siostry Tiny.

– To kruszone herbatniki z puddingiem i odrobiną brandy dla ożywienia smaku. No, a teraz mów! Nie baw się z nami w chowanego. Przecież wszystkie patrzyłyśmy jak wysiadacie z samochodu i uznałyśmy, że nigdy w życiu nie widziałyśmy dwojga takich szczęśliwców. Uznałyśmy, że w grę wchodzi miłość. Mamy rację?

Emily skinęła głową zarumieniona, a Ben uśmiechnął się głupawo.

– Musimy to uczcić! Ale mamy tylko piwo.

– Dla mnie może być – stwierdził Ben uśmiechając się swobodniej. Emily wstała wysoko unosząc butelkę.

– Wzniosę specjalny toast. Słuchajcie uważnie. Pijemy za dzwony i fanfary. Tylko komu one potrzebne? No dobrze, a teraz do roboty.

Dwie kolejne godziny upłynęły na dokładnym omówieniu rozmaitych, istotnych spraw. Dyskusję podsumowała Emily:

– A więc wspólnie uzgodniliśmy, co następuje. Sprzedajemy nasze udziały w „Klinikach Wychowania Fizycznego Emily” i przeprowadzamy się. Wszystkim zajmą się prawnicy. Nasze ubezpieczenia emerytalne pozostaną nietknięte, a i polisy zdrowotne też uwzględniają wszelką ewentualność. W banku każda z nas odłożyła wystarczająco dużo pieniędzy, żeby nie martwić się o nie do końca życia, a sumka przeznaczona na studia Teda będzie stopniowo rosnąć, tak, że gdy przyjdzie czas, by poszedł do college’u, starczy mu nawet na magisterium albo doktorat, jeśli tylko będzie miał ochotę za to się zabrać. Sam zdecyduje czego chce. Teraz czas pomyśleć o dobrych uczynkach. Przeznaczymy na nie pieniądze Iana. Należał do niego ten dom… ogromny dom z wielkim placem o powierzchni ładnych paru akrów. Proponuję, każda z was może naturalnie wypowiedzieć się w tej kwestii, ale proponuję, żeby ten dom wraz z przyległymi mu terenami przekształcić w swego rodzaju schronisko dla kobiet; myślałam o tych kobietach, które znalazły się w takiej sytuacji jak my kiedyś, a które dzięki temu schronisku nie musiałaby żyć w takim strachu jak my. Oznacza to, że w zasadzie wrócimy do punktu wyjścia, lecz wydaje mi się, że możemy się na to zdobyć. Owszem, mamy mnóstwo pieniędzy, ale nie jest to studnia bez dna, więc nasze przedsięwzięcie musi być opłacalne. Lokatorki schroniska będą mogły przebywać w nim bezterminowo. Może nawet powinnyśmy dokupić kawałek ziemi, gdzie hodowałybyśmy kurczęta i warzywa; mogłybyśmy też sprzedawać jajka i jarzyny. Właściwie można by także przygotowywać karmę dla psów i zajmować się ich pielęgnacją. W każdym razie jesteśmy w stanie zrobić wszystko, co okaże się konieczne. Już to raz udowodniłyśmy. To by było na tyle.

– Głosujemy! – krzyknęły bliźniaczki.

– Wniosek przechodzi większością głosów! – dodał Ben. – Ale słuchajcie, dziewczyny – to nie ma nic wspólnego z faktem, że Ted mieszka z matką w Kalifornii?

– Ależ ma, to właśnie powód – odparła Emily. – Proponuję wznieść toast. Przyniosę piwo.

Powiedziała to już właściwie z głową w lodówce, gdzie poczuła lecące na nią zimne powietrze. – Brawo, Emily – usłyszała głos. – Sam nie potrafiłbym lepiej wszystkiego załatwić. A ten facet jest w sam raz dla ciebie. Zegnaj, kochana Emily.

– Hej, kto tam wstrzymuje nam głosowanie? – krzyknął Ben. Emily spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy. Ustawiła butelki na stoliku, po czym stanęła za plecami Bena i otoczyła go ramionami.

– Chcę, żebyście wszystkie wiedziały, że kocham tego faceta. I… i wiem to z pewnego źródła, że on jest dla mnie odpowiedni.

Usta Bena znów wykrzywiły się w głupawym uśmiechu, lecz Emily tego nie widziała. A jej przyjaciółki wiwatowały i pogwizdywały. Usiadła Benowi na kolanach i mocno się do niego przytuliła. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak szczęśliwa, a to dzięki niemu, bo on nauczył ją, że można znów pokochać. Poczuła, że Ben przyciska ją do siebie i usłyszała jego szept:

– Kocham cię, Emily Thorn.

– Ale nie tak, jak ja ciebie, Benie Jackson.

– A chcesz się założyć?

Fern Michaels

  • 1
  • 57
  • 58
  • 59
  • 60
  • 61
  • 62