– Przyjedzie jutro – powiedziała Autumn. – Też go pocałuję i odeślę.

Tak jak podejrzewała matka, nie było łatwo pozbyć się księcia de Belfort. Spacerowali po ogrodzie tak samo jak z hrabią. Nie było okazji do pocałunku, ale Autumn nagle zrozumiała, że to nie ma znaczenia. Wiedziała już, że chce tylko Sebastiana d'O1eron, markiza d'Auriville, więc odezwała się:

– Podjęłam decyzję, Etienne. Nie kocham cię i nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła cię pokochać. Mam nadzieję, iż to zrozumiesz, i że pozostaniemy przyjaciółmi. Jesteśmy w końcu ze sobą spokrewnieni.

Dopiero po chwili podniosła głowę i spojrzała na niego. Zaskoczył ją wyraz wściekłości w jego brązowych oczach.

– Jak śmiesz mi odmawiać?! – wykrzyknął. – Byłem cierpliwy i pozwalałem ci prowadzić te gierki, bo słyszałem, że jesteś niewinna, że nie masz żadnego doświadczenia z mężczyznami. Innym też odmówiłaś, czy tylko mnie wystawiłaś na pośmiewisko, mademoiselle?

Zamilkł, a jego twarz wykrzywiła złość.

– Guyowi powiedziałam wczoraj – odparła cicho.

– A d'O1eron? – W tonie jego głosu wyraźnie dało się słyszeć oburzenie.

Autumn zawahała się, a książę sam się domyślił.

– Więc wybrałaś d'O1erona – syknął w złości.

– Tego nie powiedziałam – odparła szybko Autumn, oburzona jego impertynencją. Jak śmieją o to wypytywać!

– Więc jemu też odmówisz?

– Tego też nie powiedziałam – rzuciła.

– Więc go wybrałaś! – upierał się. – Nie będzie cię miał, jeśli ja nie mogę!

Przyciągnął ją do siebie i przygniótł jej usta swoimi wargami. Gdy poczuł młode piersi Autumn przyciśnięte do swego torsu, pożądanie zawładnęło nim na dobre. Próbował przewrócić ją na ziemię, gdzie mógłby ją wziąć siłą, ale nagle został poderwany do góry i odwrócony, by stanąć oko w oko z mężczyzną wyższym od niego o kilkanaście centymetrów. To Red Hugh wywiązał się z roli strażnika.

Autumn cofnęła się nieco i odzyskała równowagę. Energicznie ocierała usta rękawem, próbując pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia. Pocałunek był okropny.

– Jak śmiesz mnie dotykać, cochon - wrzeszczał wściekle Etienne do Red Hugha. – Każę cię aresztować za napaść!

– To nie byłoby zbyt mądre, monseigneur - odparł wielki Szkot. – Ja musiałbym wtedy wspomnieć stróżom prawa, że próbował pan siłą wziąć panienkę, by zmusić ją do małżeństwa, choć wyraźnie odmówiła. Wtedy dopiero stałby się pan pośmiewiskiem w całej okolicy. Poza tym rodzice porządnych panien na wydaniu zastanawialiby się długo, zanim pozwoliliby panu zalecać się do swoich córek. Jestem pewien, że tego by pan nie chciał, monseigneur. W końcu przecież potrzebuje pan żony – podsumował Red Hugh i sięgnął ręką, by poprawić surdut księcia, przekrzywiony podczas szarpaniny.

Etienne odskoczył do tyłu, jakby ktoś się na niego zamierzył. Rzucił Szkotowi pełne nienawiści spojrzenie i zwrócił się do Autumn.

– Już nigdy pani nie odwiedzę, mademolselle.

– Nie bądź zły, Etienne – próbowała go uspokoić. – Możemy przecież zostać przyjaciółmi. Guy przyjął odmowę spokojnie.

– Zawiodła pani moją przyjaźń, mademoiselle – rzekł lodowatym tonem. – Jeśli zostaniemy zaproszeni na to samo przyjęcie, proszę, nie podchodź do mnie, bo będę dla ciebie nieuprzejmy.

– Nie będziesz musiał – odparła. – Będę cię omijać szeroko, monseigneur. Cieszę się, że posłuchałam głosu intuicji, bo jest pan naprawdę odrażającym człowiekiem.

Odwróciła się i odeszła, a Red Hugh odezwał się do księcia:

– Dopilnuję, by pański koń czekał na pana na podwórzu, monseigneur.

Red Hugh odprowadził oburzonego dżentelmena, a Autumn, schowana za zasłoną, dyskretnie spoglądała przez okno za odjeżdżającym księciem.


*

Następnego dnia markiz nie przyjechał. Najpierw Autumn obawiała się, że coś mu się stało. Potem, dowiedziawszy się, że widziano go w winnicy pomagającego podwiązywać młode winorośle do podpór, była oburzona.

– Musisz zrozumieć, że ten człowiek kocha swoją posiadłość – wyjaśniała córce Jasmine. – Nie jest jednym z tych dżentelmenów, którzy nie wiedzą, co to praca. Bardzo mi się to podoba.

– Ale powinien się do mnie zalecać – narzekała. – Założę się, że dowiedział się, iż odmówiłam księciu i hrabiemu. Jest już pewien, że mnie zdobył i teraz śmie mnie ignorować. Och, jak ja nienawidzę tej jego pewności siebie!

Tupnęła ze złości.

– Nie sądzę, by wiedział, że odesłałaś z kwitkiem jego rywali. Żaden z nich publicznie nie będzie się tym chwalił, zwłaszcza książę de Belfort. Wydaje mi się, że po prostu jest potrzebny w winnicy.

– Ale z powodu naszych ustaleń co do dni odwiedzin, nie zobaczę go przez kilka najbliższych dni – narzekała.

– Tak bardzo chcesz go znów zobaczyć? – zapytała matka.

– Oczywiście! Teraz, kiedy odesłałam Guya i Etienne'a, Sebastian może zacząć się do mnie zalecać oficjalnie. Chcę wiedzieć, czy mamy się pobrać, czy nie, mamo. Za pół roku kończę dwadzieścia lat!

Jasmine nie zdążyła odpowiedzieć, bo do salonu wbiegła madame St. Omer.

– Dzięki Bogu jesteście tu obie! – rzuciła. – Nigdy nie uwierzycie, czego się właśnie dowiedziałam! Król i jego matka są w Chenonceaux. Powiedziano mi, że nie odbędą się tam żadne oficjalne uroczystości, ale wszystkie rodziny w okolicy zaproszone są do odwiedzenia Jego Wysokości. Jasmine, ty też musisz pojechać. Powinnaś zabrać Autumn! Och, to takie ekscytujące! Zachowuję się gorzej niż Gaby! Musiałam ją zostawić w domu, bo jest tak podniecona, że nie może przestać mówić! – Spojrzała uważniej na obie krewne i zapytała: – Co się stało? Obie dziwnie wyglądacie.

– Autumn odprawiła hrabiego i księcia – odparła Jasmine.

– Ach – odetchnęła madame St. Omer. – Więc wygra mój kandydat, d'O1eron. Nie jestem wcale zaskoczona, ma petite Autumn. Od początku zauważyłam, że się sobie podobacie. Zdecydowanie za długo podejmowałaś decyzję. Czy on już wie?

– Nie przyjechał dzisiaj – odezwała się Autumn. – Pracuje jak zwykły parobek w winnicy. Przynajmniej tak mi powiedziano.

Ciotka zaśmiała się.

– On już taki jest, ma petite. Ziemia jest dla niego wszystkim. Wszyscy w jego rodzinie tacy byli. A twój ojciec nie kochał Glenkirk w ten sam sposób?

– Ale znalazł czas, by zalecać się do mamy.

– Kiedy Sebastian dowie się, że jest jedynym kandydatem do twojej ręki, chérie, na pewno też znajdzie czas, obiecuję – odparła madame St. Omer. – Teraz musimy się zastanowić, co na siebie włożysz na spotkanie z królem.

– Król jest jeszcze dzieckiem – stwierdziła Autumn. – Pewnie bardziej go interesują ołowiane żołnierzyki niż to, co którakolwiek z nas będzie miała na sobie. Ale zamek bardzo chciałabym zobaczyć. Podobno jest posadowiony wzdłuż rzeki.

– Król, z tego, co słyszałam, jest dość dorosły jak na swój wiek – odparła ciotka. – Musiał wydorośleć ze względu na wydarzenia kilku ostatnich lat. Zdziwiłam się, że udało im się wyjechać z Paryża, ale podobno Gaston d'Orleans zorganizował tę podróż, bo król ma już dość przebywania w mieście. Ponoć woli wieś.

– Ciekawe, dlaczego wybrał Chenonceaux? Na pewno ma jakiś zamek bliżej Paryża.

– Owszem, ma, ma petite, ale to miała być potajemna podróż, a bliżej Paryża nie udałoby się tego długo utrzymać w tajemnicy. Poza tym książę obawia się, że biskup Mazarin mógłby chcieć porwać króla, gdyby dowiedział się, gdzie chłopiec przebywa. Ten, kto ma przy sobie Jego Królewską Mość, ma władzę w kraju. – Zwróciła się do Jasmine: – Weź ze sobą Adalego, ma cousine. Podobno zarówno królowa, jak i jej syn uwielbiają wizyty z wielką pompą. Na pewno zainteresuje ich fakt, że córka władcy Indii, która mieszkała w Szkocji i Anglii przez te wszystkie lata, wybrała sobie Francję na miejsce zamieszkania.

– Tak też zrobię – odparła Jasmine. – Kiedy mamy tam pojechać? Sama rozumiesz, że wolałabym podróżować z rodziną.

– Spotkamy się na drodze wiodącej wzdłuż rzeki rankiem za trzy dni – odparła madame St. Omer. Spojrzała na Autumn. – Mam nadzieję, że do tego czasu przestaniesz trzymać w niepewności biednego d'O1erona.

– Musi w końcu przyjechać do Belle Fleurs.

– Z pewnością przyjedzie – stwierdziła tante kiwając głową. – Z pewnością przyjedzie.

CZĘŚĆ II

JESIEŃ 1651 – 1655

ROZDZIAŁ 7

Król z trudem powstrzymywał się przed okazywaniem podniecenia. Nigdy jeszcze nie był w Chenonceaux, a pierwotne piękno zamku zrobiło na nim wielkie wrażenie. Wspaniała galeria ciągnąca się wzdłuż rzeki zadziwiła go niepomiernie. Ludwik nigdy nie przepadał za Paryżem, a lutowe wydarzenia tylko utwierdziły go w niechęci do mieszkańców tego miasta. Nie lubił arcybiskupa, ale wuj i jego kuzyni również nie byli jego ulubieńcami, choć młody król skrzętnie ukrywał niechęć. Jeszcze tylko kilka miesięcy, myślał, a potem będę dorosły. Zastanawiał się, dlaczego ojciec akurat dzień trzynastych urodzin wyznaczył na ogłoszenie jego dorosłości i objęcie tronu. Może wiedział, ile przeciwności stanie mu na drodze i nie chciał zbyt szybko kusić losu.

Tydzień. Na tyle zgodził się wuj Gaston. Król chciał polować i jeździć konno, a zamiast tego musiał stać w miejscu i witać się z tłumem lojalnych i uwielbiających go poddanych, którzy szczerze się cieszyli z jego przyjazdu. Dla niego jednak było to nudne. Chłopak uśmiechał się bez końca i podawał dłoń do ucałowania. Postanowił, że pewnego dnia zbuduje paląc tak wielki, że wszyscy możnowładcy będą mogli w nim zamieszkać. Kiedy znajdą się blisko króla, łatwiej będzie ich dopilnować, by nie było więcej zdrad i wojen.

– Synu – odezwała się jego matka. – Oto szczególna dama, która pragnie złożyć ci wyrazy szacunku.

Młody król skupił wzrok na pięknej kobiecie, która podeszła i skłoniła się elegancko. Towarzyszy! jej mężczyzna odziany w strój, jakiego król wcześniej nie widział.

– Ludwiku, to księżna Glenkirk, wdowa. Madame la duchese jest córką króla Indii, ale przez wiele lat mieszkała w Szkocji. Przyjechała do swego zamku Belle Fleurs, by opłakiwać męża, który zginął, broniąc praw do tronu twego kuzyna, króla Karola II.

Młody król nie podał dłoni do ucałowania, tylko ucałował dłoń Jasmine.

– Jak miło, że przyjechała pani mnie odwiedzić, la duchese - rzekł.

Przyjrzał jej się uważnie. Mimo żałoby była nienagannie odziana w elegancką suknię z granatowego jedwabiu, z rękawami ozdobionymi wstążkami obszytymi perłami i kołnierzem z kremowej koronki. Ciemne włosy z odrobiną siwizny po bokach upięła w prosty kok.

– Jestem zaszczycona, Wasza Wysokość. Czy mogę podarować jego wysokości drobiazg, który wyrazi mój szacunek?

Król skinął głową, a oczy zaświeciły mu nagłą ciekawością i podnieceniem. Nie spodziewał się prezentu.

Adali podał swojej pani niewielkie, kwadratowe pudełko z kości słoniowej ozdobione czystym złotem. Jasmine je otworzyła i pokazała zawartość królowi. Na aksamitnej wyściółce leżał owalny diament w żółtym odcieniu, tak duży, że nie zmieściłby się między kciukiem złączonym z palcem wskazującym króla. Ludwik westchnął, szczerze zdumiony podarkiem. Nigdy jeszcze nie widział brylantu w tak pięknym, żółtym kolorze.

– Nazwany został okiem tygrysa, Wasza Wysokość. Otrzymałam go od pierwszego męża, księcia Jamala Khana z Kaszmiru – powiedziała Jasmine. – Mam nadzieję, że się Waszej Królewskiej Mości spodoba. Ma wyjątkowo piękny kolor.

Król wziął pudełko i przyjrzał się uważniej brylantowi. Z bliska był jeszcze wspanialszy.

– Madame, chyba nigdy nie podarowano mi czegoś równie wspaniałego. Mille merci. - Zamknął pudełko i podał służącemu, a potem spojrzał na Adalego i zapytał: – Kim jest człowiek, który pani towarzyszy?

– To mój służący, Adali, Wasza Wysokość. Służy w moim domu, od dnia moich narodzin. Jego ojciec był francuskim żeglarzem – wyjaśniła.

Adali skłonił się królowi.

Ludwik uśmiechnął się i skinął głową.

– Posiadanie służącego, któremu można ufać, musi być bardzo miłe, madame.

– Adali jest moją prawą ręką, Wasza Wysokość. Powierzyłabym mu własne życie, a właściwie zrobiłam to już wielokrotnie – przyznała i zmieniła temat. – Jeśli Wasza Wysokość pozwoli, chciałabym zająć jeszcze chwilę i przedstawić moją córkę, lady Autumn Rose Leslie.

Autumn podeszła i skłoniła się nisko. Ludwik postąpił o krok i dotknął dłonią twarzy dziewczyny, by ją sobie lepiej obejrzeć. Był to gest godny znacznie starszego mężczyzny, pomyślała Jasmine, ale przypomniała sobie, że mówiono o królu, iż jest nad wiek dojrzały.