Był dzień jej ślubu. Autumn wstała o świcie, a Lily wciąż chrapała cicho na swoim posłaniu. Oblubienica podeszła na palcach do okna i spojrzała na jezioro. Było różowe, bo odbijało się w nim wschodzące za horyzontem słońce. Wąskie wstążki mgły wstawały z ciepłej wody wprost w chłodne poranne powietrze. Cały dom był jeszcze pogrążony w ciszy. To była magiczna chwila. Doskonały początek doskonałego życia, pomyślała, uśmiechając się do siebie.

Gdy wróciły z Paryża, Sebastian pocałował ją, a ona zrozumiałą nagle, jak bardzo za sobą tęsknili. Monsieur Reynaud przygotowywał jej suknię ślubną i welon. Śmiał się i chwalił, że dzięki jego kunsztowi panna młoda na pewno będzie bardzo szczęśliwa. Autumn nie mówiła mu, że Sebastian najczęściej widywał ją w stroju do jazdy konnej lub w prostych sukniach, które przywiozła ze sobą ze Szkocji. Dumny krawiec poczułby się urażony takim brakiem szacunku do swoich strojów.

Autumn i matka każdego dnia jeździły do Chermont. Nie miały czasu na dłuższą wizytę, ale obie chciały wiedzieć, jak wygląda nowy dom Autumn. Zamek Sebastiana był miejscem jak z bajki. Miał cztery okrągłe wieże w narożnikach budynku. Zbudowano go na pochyłym brzegu rzeki, na łące obsadzonej wierzbami. Za łąką rozciągały się winnice, które już teraz prawie całkowicie ogołocono z owoców, a liście zaczynały żółknąć na pnączach.

Wnętrze zamku było niesamowite. Nie zastały tu wąskich, kręconych schodów jak w Belle Fleurs. Schody w Chermont były szerokie i schodziły w dół naprzeciwko głównego wejścia. Od razu rzucało się w oczy, że zamek, choć stary, musiał być niedawno unowocześniony. Większość pokoi wyłożona była boazerią i pomalowana. Na suficie zauważyły złocone sztukaterie i klasyczne malowidła. Glenkirk wydawał się Autumn pięknym zamkiem, Belle Fleurs okazało się wygodnym domem, ale Chermont było najpiękniejszym miejscem, jakie Autumn kiedykolwiek widziała.

– Tu jest cudownie, monsieur - odezwała się do markiza, który najwyraźniej był bardzo zadowolony, widząc jej zachwyt.

– Czy chciałabyś zobaczyć sypialnię pani domu? Skinęła głową.

– Mama też, proszę.

– Oczywiście – zgodził się i poprowadził obie panie na piętro po pięknych marmurowych schodach, zabezpieczonych rzeźbionymi balustradami.

Na górze znajdowały się pokoje sypialne. Sebastian d'O1eron otworzył drzwi zdobione złoceniami i wpuścił damy do środka. Autumn stanęła jak wryta, a jej matka zaklaskała w dłonie z zachwytu. – Sebastianie, mon brave, cóż za piękny salonik! – Odwróciła się do córki. – Czyż nie jest cudowny, Autumn?

Ściany wyłożono boazerią, a każdy szeroki panel miał namalowaną romantyczną scenkę. Wenus i Adonis, uwiedzenie Lidii przez Zeusa, na trzecim dostrzegły dziewicę w białej szacie nagabywaną przez młodzieńca odzianego w coś, co zakrywało jedynie intymne części ciała. Dalej Kupidyn wystrzeliwujący strzały w stronę rozbiegających się w popłochu dziewic. Znów Wenus, tym razem z mężem, Wulkanem, bogiem podziemi. Każdy panel opowiadał jakąś historię miłosną. Wyglądało to bardzo pięknie, a Autumn nigdy nie widziała czegoś podobnego.

– Jakież to urocze – usłyszała zachwyt matki. – Spójrz na sufit, ma bébé! Ależ to cudowne!

Autumn uniosła wzrok i dostrzegła malowidło przypominające niebo o poranku z jasnymi, błękitnymi i białymi chmurkami oraz odrobiną różu i złota. Przelatywało przez nie stado gołębi. Nagle Autumn zaczęła płakać. Nie potrafiła powstrzymać łez.

– Co się stało, ma chérie'? - zapytał markiz, zaskoczony łzami.

– Nie jestem dość wielką damą, by mieszkać w tak pięknym miejscu, Sebastianie – szlochała. – Jestem dziewczyną ze wsi, a to prawdziwy pałac.

Objął ją i przyciągnął do siebie.

– Jesteś doskonałym klejnotem w koronie Chermont, chérie - rzekł. – To nie pałac. To twój dom. Chenonceaux jest znacznie większe.

– Tak, ale tego należało się spodziewać – odparła, a łzy nie przestawały płynąć jej po policzkach. – To pałac królewski! Belle Fleurs nie jest tak wielkie, a Archambault nie jest tak piękne.

– Belle Fleurs to tylko wiejska posiadłość – wyjaśnił – a Archambault nie było odnawiane od lat, chérie. Moja matka, tak jak poprzednia królowa, pochodziła z Florencji i bardzo kochała sztukę. Dopilnowała i zaprojektowała wystrój oficjalnej części domu, kazała wyrzucić dawne, wąskie, kręcone schody i zbudować nowe, marmurowe. Tutaj były jej prywatne pokoje, Autumn, a teraz będą twoje. Moja matka na pewno uznałaby to za właściwe.

– Eliza też zajmowała te pokoje? – zapytała Autumn, zdając sobie nagle sprawę, że jest zazdrosna o pierwszą żonę Sebastiana.

– Nie. Nigdy jej się tu nie podobało i uważała, że sypialnia jest nawiedzona przez ducha mojej matki. To, oczywiście, niedorzeczne. Gdyby moja matka postanowiła nawiedzić jakikolwiek pokój w domu, na pewno wybrałaby bawialnię, gdzie szukałaby wnuków. – Ostrożnie pogłaskał jej włosy. – Będziemy mieli dużo dzieci, ma petite?

– Może? – pociągnęła nosem, czując się odrobinę lepiej.

– Mon brave – powiedziała łagodnie Jasmine. – Pokaż nam sypialnię, a potem wydaje mi się, że Autumn powinna poznać osoby, które będą jej służyć.

Sypialnia była cała w bieli, błękicie i złocie. Panele na ścianach udekorowano motywami roślinnymi, a na suficie widniało niebo nocą, z chmurkami w odcieniami różu, lawendy i złota. Autumn wytrzeszczyła oczy na widok łóżka, ale nic nie powiedziała. Było to wielkie łoże ozdobione kremowym brokatem ze złotymi, różowymi i bladozielonymi nitkami. Podpory baldachimu były zdobione rzeźbionymi i złoconymi motywami winorośli.

– Mam nadzieję, że sypialnia ci się podoba – powiedział. – Kazałem ją przerobić specjalnie dla ciebie. Mama miała trochę zbyt krzykliwy gust. Wydawało mi się, że to nie będzie do ciebie pasowało.

– Jest piękna – udało jej się wydusić. Jeszcze nigdy nie widziała mebli tak rzeźbionych i złoconych. Wszystko wyglądało jak z bajki. Kominek naprzeciwko łoża wykonano z różowego marmuru, po obu stronach wyrzeźbiono skrzydlate anioły. Na kominku stał pozłacany zegar, a na wprost niego wielka, zdobiona rzeźbieniami szafa. Autumn podeszła do okna i spojrzała na rzekę. Odwróciła się do Sebastiana. – Nie mogę uwierzyć, że mam zamieszkać w tak pięknych pokojach. Pomyśl tylko, Sebastianie! Nasze dzieci zostaną tu poczęte i tu się urodzą.

– Moja sypialnia jest tam – powiedział, dotykając listwy przy jednym z paneli na ścianie.

– Twoja sypialnia? – zdziwiła się Autumn. – Więc nie będziemy dzielić tego niezwykłego łoża, monseigneur?

– Będziemy – potwierdził. – Ale twoi rodzice na pewno też mieli w Glenkirk osobne sypialnie.

– Jemmie nigdy swojej nie używał – podpowiadała cicho Jasmine.

– Nie będziemy mieli dzieci, jeśli nie będziesz dzielił ze mną łoża – odezwała się na to Autumn. – Po co ci właściwie własna sypialnia?

– Muszę gdzieś trzymać swoje ubrania – odparł, patrząc na nią łagodnie. – Jeśli jesteś podobna do innych kobiet, przybędziesz do mego domu z taką ilością sukni i innych fatataszków, że można będzie ubrać całą szkołę zakonną. Każdy kawałek tego pokoju zostanie wypełniony twoimi rzeczami. Nie mam racji?

– Monsieur Reynaud zapłakałby się, gdyby było inaczej – roześmiała się Autumn. – Przywiozę mnóstwo kufrów do Chermont.

Wrócili na dół i w reprezentacyjnej sali zamku Chermont przedstawiono przyszłej pani domu jej służbę. Pierwszy podszedł Lafite, majordomus i jego żona madame Lafite, gospodyni. W sali stało osiem służących i człowiek o imieniu Leon, którego jedynym zadaniem było polerowanie srebrnych i złotych przedmiotów. Inny mężczyzna o imieniu Pinabel miał za zadanie utrzymać w porządku i gotowości do użytku kandelabry, lampy i żyrandole. Tylko od niego można było dostać świecę, on je liczył i miał klucz do składziku. Kucharzem był Caron, miał do dyspozycji pół tuzina pomocy kuchennych i jarzynowego oraz chłopaka do ostrzenia noży. Na przedstawienie oczekiwało sześciu lokajów. Praczką była potężna kobieta o masywnych ramionach i czerwonej twarzy. Na imię miała Methina. Do jej pomocy najęto dwie dziewczyny.

– Czy madame la marquise będzie potrzebowała pokojowej? Moja siostrzenica, Orange jest dobrze przyuczona do takiej pracy.

– Jeśli zgodzi się podlegać rozkazom mojej osobistej pokojowej, Lily, z chęcią przyjmę ją do służby, madame Lafite – odparła dyplomatycznie Autumn.

– Z radością przyjmie taką posadę – odparła z zadowoleniem gosposia. – Potrafi pięknie szyć. Madame na pewno będzie z niej zadowolona.

– Sprawiliście, że czuję się tu jak u siebie – powiedziała Autumn. – Wiem, że będę w Chermont szczęśliwa. Już widzę, że wszyscy będziecie o mnie bardzo dbali.

Służba oddaliła się, i kiedy znaleźli się we własnym gronie, madame Lafite powiedziała:

– Nie mogliśmy się już doczekać, by pan markiz znalazł sobie nową żonę. Ta kobieta na pewno będzie pasowała do Chermont, od razu to widać. Kocha naszego markiza i jest dobrze wychowana. Pewnie za rok będziemy mieli nowe pokolenie w Chermont.

Służący zgodnie przytaknęli i wznieśli kielichy z winem, by wypić zdrowie nowej markizy.

Autumn wyszła z zamku z matką, po drodze przywitała się z dalszą służbą. Byli tam Armo, zarządca stajni, i dwóch chłopców stajennych. Ich zadaniem była opieka nad końmi. Obok stało już sześciu parobków, którzy sprzątali i karmili zwierzęta. Za nimi stał Henri, woźnica, Xarles, łowczy i gajowy oraz jego pomocnik, Yves, zajmujący się psami. Był też Florus, ogrodnik, i dziesięciu jego pomocników. Marlon opiekował się jastrzębiami, a jego pomocnik gołębiami.

– Chyba nigdy nie spamiętam ich imion – odezwała się Autumn do markiza.

– Z czasem na pewno je zapamiętasz – odparł z uśmiechem. – To tylko służba w zamku. Są przecież jeszcze ludzie, którzy pracują w winnicach i na farmie. Jesteśmy tu w Chermont samowystarczalni. Z czasem będziesz miała więcej pracy niż tylko reprezentowanie mnie, jako moja piękna żona i matka moich dzieci.

– Chyba sobie nie poradzę – zaczęła rozmowę Autumn. Jechały z matką do Belle Fleurs późnym popołudniem. – Nie wiedziałam, że tyle trzeba umieć, żeby zostać żoną Sebastiana.

– W przypadku księcia de Belfort byłoby jeszcze trudniej, a tylko trochę łatwiej z hrabią d'Auray – odparła matka. – Kobieta musi zarządzać domem i wiedzieć, co i kiedy trzeba w nim zrobić. Musi się nauczyć polegać na służbie, ale jednocześnie mieć zawsze oko na wszystko. Świetnie sobie poradziłaś z madame Lafite, ma bébé. Mogłaś przecież powiedzieć, że Lily jest twoją pokojową, ale ty mądrze zaproponowałaś posadę siostrzenicy madame Lafite i choć nie taką, o jakiej dziewczyna marzyła, to jednak dość dobrą. Świetnie sobie poradzisz, a ja będę ci służyła radą. Nie mogłam pomóc żadnej z twoich sióstr, ale tobie z radością pomogę.

– Są jakieś wieści z Anglii, mamo? – zapytała nagle.

– Niedobre. Nie chciałam ci mówić przed ślubem, ale równie dobrze możesz dowiedzieć się teraz. Król Karol pomaszerował z armią Szkotów na Anglię. Nie muszę ci chyba mówić, jak zareagowali na to Anglicy? Zamiast pełnego poparcia swoich krajan, wzbudził panikę i strach. Anglicy dostrzegli w tym tylko najazd Szkotów na Anglię, a fakt, że na ich czele stał ich własny król niewiele znaczył. Anglicy nigdy naprawdę nie przywykli do rządów Stuartów i choć nie cierpią Cromwella, Szkotów nienawidzą jeszcze bardziej. To chyba mają już we krwi. Szkoda, że król nie wziął pod uwagę wielu stuleci wojen między naszymi krajami, zanim wyruszył z armią w kiltach i beretach.

– Co się właściwie stało? – zapytała Autumn.

– Karol został pokonany pod Worcester na początku września – odparła matka.

– A Charlie?

– Nie wiem. Henry wysłał mi te wieści. Napisał, że nie było ani słowa na temat śmierci Charliego, ale też nie wie, gdzie mógłby przebywać i czy żyje.

Na koniec Jasmine posmutniała.

– Na pewno żyje, mamo – zapewniała ją Autumn.

– Skąd ta pewność? Henry pisze, że pod Worcester było strasznie. Ludzie padali jak muchy.

– Charlie to Stuart, choć z nieprawego łoża. Nie jest Lesliem. To wnuk Mogola. On, w przeciwieństwie do biednego tatki, ma sporo szczęścia.

– Może i masz rację – odparła matka i roześmiała się. – Tak, pewnie masz rację. Mój syn Charlie potrafiłby oczarować nawet śmierć i nie dać się zabrać za szybko. Poczekamy i w końcu na pewno dotrą do nas wieści od niego.

Autumn wróciła do rzeczywistości. Spoglądała na jezioro i przypomniała sobie o ślubie. Rogaty jeleń wyszedł z lasu, żeby napić się wody. Obserwowała go zafascynowana. Po chwili zwierzę uniosło piękną głowę i zdawało się, że patrzy wprost na nią. Roześmiała się, a jeleń odwrócił się i uciekł do lasu.