– Bardzo mi go brakowało przez ostatnie kilka miesięcy – przyznała królowa. – Nie byłam pewna, czy jeszcze go zobaczę. Potem wywieziono mnie z Paryża. Obawiałam się nie tylko o Julesa, ale też o mego ukochanego syna.

– Madame, ktoś nas ściga – zawołał woźnica. – Mam przyśpieszyć czy udawać, że ich nie zauważyłem?

– Jedź z tą samą prędkością, Henri – zawołała Autumn. – Wasza Wysokość, niestety, muszę panią zasłonić. Proszę przez jakiś czas być bardzo cicho.

Autumn uśmiechnęła się do królowej, która skinęła głową, gdy młoda kobieta zamykała drzwiczki prowadzące do schowka w powozie. Autumn usiadła na swoim miejscu, oparła się w kącie i udawała, że śpi. Usłyszała tętent końskich kopyt.

– Zatrzymać powóz! – usłyszała rozkaz i pojazd zatrzymał się natychmiast. Ktoś gwałtownym ruchem otworzył drzwi.

Autumn udała strach i zakrzyknęła głośno. Widząc kapitana d'Aumonta, powiedziała:

– Dlaczego zatrzymuje pan mój powóz, kapitanie? Swobodnie sobie pan poczyna, ścigając mnie – dodała uwodzicielskim tonem. – Co powiem mężowi, kiedy stangret mu przekaże, że jechał pan za mną? Proszę szybko stąd zmykać!

Pogroziła mu palcem i zrobiła figlarną minkę.

– Choć bardzo chciałbym powiedzieć, że to właśnie pani szukam, madame la marquise, nie mogę skłamać tak pięknej kobiecie.

Światło powozu oświetliło jego twarz i wąsy. Autumn pomyślała, że to naprawdę przystojny mężczyzna.

– Dlaczego więc mnie pan zatrzymał?

– Królowa zniknęła z Chenonceaux, madame - odparł.

– Co takiego?! Musiał się pan pomylić, monsieur. Dlaczego królowa miałaby nagle zniknąć? Jest pan pewien? Kto to panu powiedział? Jeśli to prawda, trzeba natychmiast rozpocząć poszukiwania! Królowa może być w wielkim niebezpieczeństwie!

– Poszedłem do komnaty Jej Królewskiej Mości zaraz po tym, jak wypełniłem jej rozkazy i odprowadziłem panie oraz powiadomiłem kucharza, co ma być na kolację. Kiedy stanąłem pod drzwiami prywatnej komnaty królowej, madame de Laurent powiedziała mi, że Jej Wysokości tam nie ma. Szybko przeszukano wszystkie pokoje zajmowane przez królową. Niestety, nigdzie jej nie znaleziono. Wysiałem ludzi na poszukiwanie Jej Wysokości, madame la marquise, i nie spoczniemy, póki jej nie znajdziemy i nie przywieziemy do Chenonceaux. Rozprawimy się bezwzględnie z porywaczami, zapewniam panią, że kara ich nie minie.

– I słusznie, kapitanie – zgodziła się z nim. – Jednak wciąż nie odpowiedział pan na moje pytanie. Dlaczego zatrzymał pan mój powóz? Chyba nie sądzi pan, że to ja porwałam królową? Jak pan widzi, podróżuję sama. Poza tym sam pan przecież pomagał mi wsiąść do powozu. Wyjechałam z zamku jako ostatnia. Dlaczego właściwie ktokolwiek miałby porywać królową Annę?

– Proszę wysiąść z powozu, madame la marquise. Muszę się upewnić, że nikogo innego tam nie ma prócz pani – rzekł i podał jej dłoń, pomagając wyjść.

– To oburzające – zaprotestowała, kiedy uniósł ją do góry. Udawała złość na tyle srogą, by go przekonać, ale nie wzbudzić podejrzeń. Nie obawiała się, że kapitan zauważy schowek, w którym ukryła królową. Zamki i zawiasy schowka były doskonale ukryte.

Kapitan d'Aumont wszedł do środka i rozejrzał się. Wszystko było w najlepszym porządku. Po kilku chwilach wyszedł.

– Proszę o wybaczenie, madame la marquise, ale sama pani rozumie, że to należy do moich obowiązków.

– Oczywiście, kapitanie – odparła oschłym tonem. Pomógł jej wsiąść i zamknął za nią drzwi. – Ruszaj, Henri! – zawołała do woźnicy, dając jednocześnie muszkieterowi do zrozumienia, że jest na niego obrażona, zupełnie jak każda Bogu ducha winna niewiasta w takiej sytuacji.

– Oui, madame - zawołał Henri i popędził konie.

– Wasza Wysokość, musi pani zostać na razie tam, gdzie pani jest – odezwała się cicho Autumn. – Nie jestem pewna, czy już pojechali. Proszę nic nie mówić i proszę być cicho. Zapewniam, że do Chermont już niedaleko. – Nagle przyszło jej coś do głowy. Zawołała do woźnicy: – Henri, tylko jedna kobieta wyjdzie z powozu na dziedzińcu. Nie okazuj zdziwienia. Potem masz pojechać od razu do stajni.

– Oui, madame - odparł mężczyzna obojętnie. Doskonale rozumiał swoją panią. Im mniej ludzi będzie wiedziało o tej tajemniczej sprawie, tym łatwiej będzie ją utrzymać w sekrecie i pomóc biednej królowej.

Markiz oczekiwał powrotu żony na dziedzińcu zamkowym. Pomógł kobiecie w pelerynie wysiąść z powozu, który natychmiast pojechał do stajni. Kiedy zamknięto drzwi wozowni, Autumn z pomocą Henriego wstała ze swego miejsca. Skinęła mu głową i bez słowa wymknęła się z budynku, by wejść do zamku wąskim wejściem dla służby. Pośpiesznie wbiegła po wąskich schodach na górę do saloniku obok swojej sypialni.

– Wróciła pani! – powitała ją z radością Lily.

– Gdzie jest Orange? – zapytała Autumn.

– Wysłałam ją do kuchni na kolację. O niczym nie wie i niech tak zostanie – odparła Lily.

– Zatrzymano nas po drodze, ale była dobrze ukryta. Gdzie jest mój mąż?

– Zaprowadził ją do niego – odparła Lily. Drzwi saloniku otworzyły się i wszedł Sebastian.

– Dobra robota, madame la marquise - rzekł z szerokim uśmiechem. – Zdaje się, że masz talent do intryg. Chcą się z tobą zobaczyć. Chodźmy!

Wyciągnął dłoń i poprowadził ją. Kardynał Mazarin i królowa Anna oczekiwali na nich w wieży zamku. Jules Mazarin obejmował królową ramieniem, a ona uśmiechała się do niego, ale oczy miała mokre od łez szczęścia. Gdy markiz z żoną weszli do komnaty, królowa i kardynał odwrócili się w ich stronę.

– Ach, oto nasza dzielna bohaterka! – zawołał kardynał. – Moja droga markizo, doskonale się pani spisała. Królowa powiedziała mi, że zachowała się pani nad wyraz sprytnie, a kapitana muszkieterów owinęła sobie pani wokół palca.

– Kapitan d'Aumont jest chyba na to za mądry. Nie widział po prostu, czy mam królową i czy brałam udział w porwaniu. Widział tylko, że Jej Wysokości nie ma w zamku i zniknęła wraz z odejściem gości. Mój powóz wyjeżdżał z Chenonceaux jako ostatni, więc dogonił nas najpierw.

– Jesteśmy ci bardzo wdzięczni – odezwała się królowa Anna. – Jules powiedział mi, że to właśnie pani wymyśliła cały plan i zwróciła się o pomoc w jego realizacji do sąsiadów. Niech cię Bóg błogosławi, moja droga markizo. Zastanawiam się tylko, jak mam wrócić do Paryża?

– Przez kilka dni musi się pani tu ukryć, Wasza Wysokość – odparła Autumn. – Muszkieterowie będą przeszukiwali każdy powóz wyjeżdżający z okolicy Chenonceaux. Żadne z was nie jest tu bezpieczne, ale znam miejsce, gdzie możecie się ukryć, choć i tam mogą dotrzeć muszkieterowie. Moja matka mieszka niedaleko Archambault w małym zamku o nazwie Belle Fleurs. Tam zawsze udawała się moja rodzina w ciężkich czasach. Możliwe, że kapitan d'Aumont nie będzie wiedział o jego istnieniu. Zamek jest położony z dala od głównej drogi. Mama postara się, by tam nikt was nie znalazł. Musimy się udać do Belle Fleurs jeszcze dziś, nim wasi wrogowie rozpoczną poszukiwania na większą skalę. Moja matka spodziewa się was obojga. Wyruszymy, gdy tylko służba położy się spać. Nie wtajemniczaliśmy w nasz plan zbyt wielu osób. Tak jest o wiele bezpieczniej. Moja służba nie wie nawet, że kardynał jest kardynałem – dodała z uśmiechem.

– Ależ z pani mądra dama – zachwycał się Mazarin. – I ma pani zamiar pozostać na wsi? Co za strata!

– Wydaje mi się, że ta młoda dama wybrała lepszy los niż ktokolwiek z nas – odezwała się królowa. – Jej życie wkrótce znów będzie spokojne, a w naszym na zawsze już będzie gościł chaos.

– Och, ale markiza nie urodziła się infantką hiszpańską, moja droga i nigdy nie zostanie królową Francji. My musimy pogodzić się z tym, że nasza egzystencja nigdy nie będzie spokojna – przypomniał ukochanej. – Spełniłaś, pani, swój obowiązek i to wyjątkowo dobrze. Los podarował ci dwóch wspaniałych synów.

– Ofiarował mi też ciebie – dodała szybko. Ujął jej dłoń i ucałował.

– Mimo wszystko, moja droga, jesteśmy szczęśliwi, a Ludwik jest w końcu prawowitym królem. Teraz musisz wrócić do Paryża, by go wspomóc.

– A co będzie z tobą? – zapytała.

– Ludwik poprosił mnie o powrót, ale na razie jeszcze nie mogę bezpiecznie wrócić na jego dwór. Postaram się zorganizować spotkanie z królem gdzieś pod Paryżem. Może w styczniu w Poitiers. Do tego czasu wszystko trzeba zorganizować. W kraju już nikt nie walczy, ale książąt krwi i innych możnowładców trzeba natychmiast wziąć w karby. W Paryżu musi zapanować spokój. Wydaje mi się, że kapelusz kardynalski dla Gondiego załatwi sprawę. Napisałem o tym papieżowi, kiedy jeszcze byłem w Cologne. Obiecał, że kiedy odzyskam władzę, a król będzie znów bezpieczny, przychyli się do mojej prośby. Trzeba będzie więc, moja droga Anno, zapanować nad otaczającymi nas wężami i dopilnować, by władza Ludwika stała się niepodzielna! Królowa zwróciła się do Autumn.

– Jak dotrzemy do posiadłości twojej matki, markizo? Czy podróżowanie powozem w nocy nie wzbudzi zainteresowania?

– Pojedziemy konno. Owiniemy koniom kopyta, żeby nie robiły hałasu – odparła Autumn. – Mój mąż i ja będziemy wam towarzyszyć. Teraz każę mojej służącej przynieść kolację. Proponuję, żeby Wasza Wysokość odpoczęła przed podróżą.

– Chérie, dostrzegłem w tobie cechy charakteru, których zupełnie się nie spodziewałem – zauważył Sebastian, kiedy wrócili do swoich komnat.

– Sądziłam, mon coeur, że do tej pory zdążyłeś mi się już dobrze przyjrzeć. Jeśli coś przeoczyłeś, to mimo wszystko trzeba przyznać, że bardzo się starałeś – zażartowała, okręciła się dokoła, a potem szybko pocałowała go w usta.

Roześmiała się.

– Zachowuj się, madame la marquise – rzekł z udawaną surowością. – Jeszcze nie koniec dnia.

– A czy to nas kiedykolwiek powstrzymywało? – rzuciła z figlarną miną.

Zachichotał.

– Dziś jednak będzie musiało. Mam wrażenie, że kardynał przez cały czas stoi gdzieś z boku i nam się przygląda. Dostarczmy ich bezpiecznie na miejsce, a wtedy się zabawimy, madame.

– On ją kocha – zauważyła. – A ona kocha jego. Zachowują się jak stare małżeństwo. Pamiętam, że moi rodzice się tak do siebie odnosili. To trochę smutne i wzruszające.

– Plotka głosi, że są małżeństwem już od wielu lat, ale nikt jeszcze tego nie dowiódł. Gdyby ktoś znalazł dowód na istnienie morganatycznego małżeństwa między królową Anną i Julesem Mazarin, to byłaby katastrofa.

– Dlaczego?

– Królowa była żoną Ludwika XIII przez dwadzieścia lat, nim na świat przyszedł ich pierwszy syn – wyjaśnił. – Wielu twierdziłoby, że Ludwik jest synem kardynała, a nie legalnym potomkiem Ludwika XIII.

– To niedorzeczne – odparła Autumn. – Królowa wtedy ledwie znała kardynała. Nie był dość wysokim urzędnikiem, by mógł przebywać w jej towarzystwie. Poza tym król wygląda jak żywa kopia ojca. Widziałam portret zmarłego króla, kiedy byłam w Chenonceaux.

– To prawda. Królowa jest kobietą honoru, ale wiesz dobrze, ma petite, że niektórzy ludzie nie dbają o fakty, gdy w grę wchodzi zdobycie władzy – rzekł Sebastian.

– Cieszę się, że wiedziemy spokojne życie na wsi – odparła.

– A mimo to kardynał wierzy święcie, że królewski dwór to jedyne miejsce, gdzie mogłabyś w pełni rozwinąć swój talent. Chciałabyś odwiedzić Ludwika?

– Może, pewnego dnia, kiedy odchowamy dzieci – powiedziała. – Do tego czasu Ludwik na pewno zdąży wybudować swój wymarzony pałac w Wersalu. To byłoby interesujące, mon coeur. Och, Lily, już jesteś – odezwała się do służącej. – Idź do kuchni i zanieś tacę z kolacją dla pana Mesa i królowej. W kuchni powiedz, że to jedzenie dla nas. Niech ci Marc pomoże. Pośpiesz się!

– Tak, proszę pani – powiedziała Lily i wyszła pośpiesznie.

– Marc ruszy dziś z nami. Będzie niósł latarnię i poprowadzi nas. Podróż będzie bardzo wolna, ale nie możemy być pewni, że kapitan d'Aumont nie będzie szuka! dalej. Nie wolno nam wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania podróżą do Belle Fleurs.

– Nie powinnaś jechać – odezwał się w końcu jej mąż.

– Co? – rzuciła z oburzeniem.

– Im mniej będzie koni, tym lepiej, Autumn – rzekł Sebastian. – Gdyby muszkieterowie przybyli dziś do Chermont, mogłabyś ich zatrzymać. Kapitan zobaczy cię w zamku i to mu wystarczy, a jeśli Lily będzie się upierała, że nie wolno cię budzić, może zacząć coś podejrzewać. Sam zaprowadzę naszych gości do zamku twojej matki. Wiesz, że mam rację, chérie.

Autumn westchnęła. Miał rację, ale ta przygoda była taka ciekawa. Nie miała ochoty jej przerywać. Wiedziała jednak, że nie może narażać królowej i kardynała. Los władzy króla Ludwika zależał teraz od powrotu jego matki do Paryża i późniejszego spotkania z kardynałem. Skinęła głową i niechętnie przyznała rację mężowi: