Charlie jechał do Worcester z siedmioletnim synem, otoczony swoimi zbrojnymi. Hrabstwo Worcester zamieszkiwali głównie rojaliści, ale ostrożności nigdy nie za wiele. Wszędzie wokół było spokojnie, a jesienne słońce rzucało złote promienie na wiejskie okolice. Pola były już dawno skoszone. Teraz pieczołowicie zbierano pokłosie. Na drzewach w sadach nie pozostało już ani jedno jabłko, ani gruszka. Bydło i owce wciąż pasły się na tle blednącej zieleni łąk. Do miasta dotarli tuż przed zmierzchem, wzięli pokoje w gospodzie “Pod Koroną i Jeleniem". Miejsce było wygodne i obszerne, a księcia dobrze w nim znano.

Następnego ranka udali się do katedry nad rzeką. Freddie wytrzeszczył oczy, oglądając wielki ołtarz, wysokie łuki sklepienia i piękne witraże. Później wyruszyli na poszukiwanie nici, o które poprosiła księcia żona. Okazało się to jednak trudniejsze, niż się spodziewali, ale w końcu w niewielkim kramiku mało znanego kupca znaleźli to, czego szukali. Najwięcej, jak przewidziała Bess, było nici czarnych, ale na szczęście znalazły się też białe i w innych kolorach. Książę Lundy kupił ich tyle, ile się dało i zapłacił kupcowi z nawiązką. Nie był pewien, kiedy znów przyjedzie do miasta, ani czy kupiec będzie jeszcze miał nici.

Pozostałą część dnia spędził zwiedzając z synem piękne miasto. Fryderyk Stuart nigdy wcześniej nie był w Worcester. Właściwie nie był nigdzie poza domami krewnych. Charlie dopilnował, aby syn zjadł obfitą kolację i położył się spać. Potem udał się do swoich przyjaciół. Wizyta ta była prawdziwym powodem jego przyjazdu. Miejscowi dżentelmeni spotykali się, gdy tylko mogli, by przekazywać sobie wieści i plotki dotyczące wojny domowej oraz dyskutować o nowych edyktach Cromwella. Mężczyźni zasiedli w zamkniętej sali w gospodzie, by uniknąć szpiegów. Ich prywatności pilnował gospodarz, gorliwy rojalista.

– Mówi się, że pod Dunbar ponieśliśmy znaczną klęskę, a armia królewska została pobita przez trzykrotnie mniejsze siły wroga – stwierdził lord Hailey. – Jak, do diaska, to możliwe? Podobno król ma opuścić Szkocję i dołączyć do dworu siostry w Niderlandach albo udać się na dwór matki w Paryżu.

– Co do twojego pierwszego pytania, Hailey, ponoć Szkoci opuścili bezpieczne pozycje na wzgórzach i zeszli w dolinę. Tak samo zrobili w czasie pierwszej bitwy pod Dunbar kilkaset lat temu. Chyba nie potrafią uczyć się na własnych błędach. Z tego samego powodu przegrali pierwszą bitwę – wyjaśnił książę Lundy.

– Skąd wiesz o wszystkim, Charlie? – zapytał jego przyjaciel, lord Moreland.

– Matka posłała umyślnego ze Szkocji, by przekazał mojej siostrze, że pod Dunbar zginął jej ojciec. Posłaniec był jednym z ludzi mego ojczyma, którzy przeżyli bitwę. Opowiedział mi o wszystkim. Gdy poległ Jemmie Leslie, jego ludzie zabrali ciało i wycofali się. Sami wiecie, że żołnierze Cromwella dobijają rannych i okradają zmarłych. Ludzie z Glenkirk nie chcieli narażać zmarłego księcia na takie nieprzyjemności. Zabrali jego ciało, odszukali konie i udali się do domu.

– Jemmie Leslie nie żyje. Nie mogę w to uwierzyć – rzekł lord Moreland.

– Niech Bóg ma w opiece jego duszę – odparł lord Hailey, rówieśnik księcia Glenkirk. – Pamiętam go jeszcze z czasów, kiedy zalecał się do twojej matki i kiedy polował z twoim dziadem i wujem. Był dobrym człowiekiem! Niech szlag trafi Cromwella i jego przewrót!

– Mówisz jak moja siostra – zaśmiał się Charlie. – Tylko że ona nazywa ludzi Cromwella zgrzybiałymi okrągłogłowymi.

– Mam nadzieję, że nie robi tego publicznie – zaniepokoił się lord Hailey.

– Wiele razy ją ostrzegałem, żeby trzymała język za zębami – przyznał książę. – Ucichnie, kiedy zjawi się tu nasza matka.

– Przyjedzie ze Szkocji? Na rany Chrystusa, człowieku! Nigdy jej się to nie uda. Wojska Cromwella przeczesują cały kraj. Nie możesz jej powstrzymać?

– Nie – odparł po prostu Charlie. – Na pewno będzie podróżowała ze zbrojnymi. Co się zaś tyczy plotek, że mój kuzyn Karol uciekł ze Szkocji, nie przywiązujcie do nich wagi. Karol nie został jeszcze koronowany. Pozostanie więc tam, gdzie jest, przynajmniej póki nie odbędzie się to ważne dla niego wydarzenie.

– Ale ludzie Cromwella zajęli Edynburg – zauważył lord Moreland, wypijając resztę wina ze swojego kielicha.

– Uroczystość koronowania na króla Szkocji odbywa się tradycyjnie w Scone, a tam są nasze siły – odparł książę.

– A kiedy król zostanie już oficjalnie koronowany, cała Szkocja ruszy mu z pomocą? – zapytał lord Plympton.

– Nie wiem – odparł cicho Charlie i napełnił własny kielich winem. – Szkocja od lat jest miejscem sporów religijnych. Nie zdziwiłbym się, gdyby ludzie tam mieli dość wojny i pragnęli wreszcie żyć w spokoju. Jeśli to pragnienie okaże się silniejsze niż ich patriotyzm i lojalność wobec króla Karola II, wtedy to Anglia będzie musiała chwycić za chorągiew i pozbyć się okrągłogłowych i purytanów.

W powietrzu unosił się niebieskawy dym z fajek. Mężczyźni popijali wino, mocne piwo i rozmawiali. Wiedzieli, że Anglicy są również zmęczeni wojną. Czy komukolwiek wystarczy sił, by obalić rządy Cromwella i parlamentarzystów? Większość z nich nie ufała szkockim Stuartom, królom wywodzącym się z rodu Elżbiety. Jednakże Karol II urodził się w Anglii i był tam bardzo popularny. Dla nich był pierwszym naprawdę angielskim królem. Niektórzy spośród zebranych zauważyli, że gdyby zmarłemu księciu Henrykowi, najstarszemu synowi Jakuba I pozwolono ożenić się z piękną wdową, markizą Westleigh, obecnie Jasmine Leslie, to obecny wśród nich Charles Fryderyk Stuart byłby ich królem. On nie zraziłby do siebie Parlamentu, jak to uczynił jego wuj Karol I. Charles Fryderyk Stuart nie zostałby ścięty.

– Tak więc – mruknął lord Plympton – musimy tu siedzieć bezczynnie i dać sobą rządzić Izbie Gminu, która miała czelność rozwiązać Izbę Lordów i obalić monarchię. Niech ich diabli!

Jego kompani roześmiali się. Czuli się równie bezradni jak on i na razie zmuszeni byli czekać na króla. Nagle otworzyły się drzwi sali, w której siedzieli, i dysząc ciężko wpadł do środka lord Billingsly.

– Kto może, niech wraca do domu! – dyszał. – Ponoć widziano oddziały okrągłogłowych w okolicy. Mówi się, że dowodzi nimi sir Simon Bates, zimnokrwisty diabeł, który wymordował w Oxfordshire całą rodzinę sir Geralda Crofta.

– Kto ci to powiedział, Billingsly? – zapytał lord Moreland.

– Sam widziałem okrągłogłowych, kiedy jechałem w stronę miasta. Wierzcie mi, uciekałem w krzaki najszybciej jak mogłem – przyznał szczerze. – Nie mam zamiaru uczynić z mojej żony wdowy, panowie.

– Byłaby najweselszą wdówką w Anglii, mimo rządów purytanów – mruknął lord Moreland do księcia Lundy.

– Niech to wszyscy diabli! – zaklął Charlie. – Nie mogę ruszyć do Queen's Malvern przed świtem. Noc jest pochmurna i nie ma dość światła na drogach. Bess jest w domu tylko z Autumn i dziećmi.

– Może Billingsly się myli – pocieszał przyjaciela lord Moreland.

– Nie mylę się! – usłyszeli oburzony głos. – Ruszaj do domu najszybciej jak możesz, książę. Zdaje się, że nie podróżowali w tę stronę, a mimo to wolałbym być z rodziną, kiedy pojawi się wojsko.

– Ruszę o brzasku – rzekł Charlie.

– A co z twoim synkiem? – zapytał Moreland.

– Freddie pojedzie ze mną – odparł książę. – Jego matka oszalałaby, gdybym go tu zostawił nawet ze względów bezpieczeństwa. Jezu! Mam nadzieję, że te gadziny nie dotrą do Queen's Malvern. Moja siostra nie powstrzyma języka, zwłaszcza po tym, jak jej ojciec zginął z rąk ludzi Cromwella. Niech nas Bóg ma w opiece, panowie. Spotkamy się, gdy tylko nadarzy się okazja, choć Bóg raczy wiedzieć, kiedy to będzie.

Książę, jego syn i zbrojni wyjechali z Worcester o brzasku. W tym samym czasie pastuch w Queen's Malvern dostrzegł oddział wojska zmierzający w ich stronę. Przybiegł do domu jak najszybciej potrafił, krzycząc do wszystkich, którzy mogli go usłyszeć.

– Okrągłogłowi! Okrągłogłowi! Okrągłogłowi są tuż za wzgórzem!

Wbiegł do spiżarni przez drzwi wychodzące na ogród i podzielił się wiadomością ze służącą, która natychmiast pobiegła ostrzec pozostałych. Księżna wybiegła ze swojej sypialni i ruszyła do pokoju dziecinnego. Nianie obudziły już Sabrinę i małego Willy'ego. Pośpiesznie ubierały dzieci.

– Zabierzcie dzieci do ogrodu i ukryjcie – rzekła Bess.

– Nie, mamo! – krzyknęła Sabrina. – Chcę zostać z tobą!

– Pójdziesz do ogrodu z Mavis i Klarą – rzuciła stanowczo księżna i odeszła.

– Co się stało? – Autumn wybiegła z pokoju za Lily.

– Okrągłogłowi – odparła Bess.

– W Worcester?

– Od czasu do czasu wysyłają oddziały, które mają wystraszyć rojalistów. Może powinnaś ukryć się z dziećmi.

– Nie, Bess, zostanę z tobą. Co z kosztownościami?

– Wiele miesięcy temu zakopaliśmy je w rosarium – odparła z uśmiechem Bess. Pewnie ukradną wszystko, co znajdą w domu, ale niech zabierają co chcą. Nie będę ryzykowała zdrowiem i życiem ludzi w obronie przedmiotów.

Usłyszały dudnienie w drzwi i obie zbiegły po schodach. Smythe, majordomus, usłyszawszy gwałtowne, nieznoszące sprzeciwu pukanie poszedł otworzyć.

– Nie śpieszyło ci się – rzekł żołnierz, odsuwając Smythe'a na bok. Uniósł muszkiet i zdzieli! nim majordomusa w głowę.

Księżna Lundy krzyknęła z przerażeniem, gdy jej wierny sługa upadł na podłogę z zakrwawioną głową. Podbiegła do niego.

– Co wyprawiasz? – krzyknęła. – On nie zrobił nic złego! Kto wami dowodzi? Zaraz mu opowiem o twoim barbarzyńskim zachowaniu!

Żołnierz podniósł muszkiet i wypalił. Szkarłatna plama krwi pojawiła się tuż nad sercem Bess i kobieta opadła na podłogę martwa. Autumn zamarła. Stała w holu, ukryta w cieniu. Instynktownie rozumiała, że tylko jeśli będzie cicho, uda jej się pozostać przy życiu. Czuła, że stojąca za nią Lily trzęsie się ze strachu. Żołnierz przyklęknął przy ciele Bess i zaczął zdejmować z jej palców pierścienie.

Drugi mężczyzna stanął w drzwiach wejściowych. Był elegancko, acz skromnie odziany.

– Co ty wyprawiasz, Watkins? – zapytał.

Nowo przybyły był wysoki i miał chłodne spojrzenie.

– Zabieram, co popadnie, sir. Wolno nam przecież łupić.

Autumn podeszła bliżej.

– Czy pan jest dowódcą tego człowieka? – zapytała odważnie.

Dżentelmen skłonił się i zdjął kapelusz.

– Tak jest, madame.

– Zamordował dwoje ludzi z zimną krwią! – krzyknęła. Pochyliła się i wyrwała z dłoni zaskoczonego żołnierza pierścienie Bess. – Oddawaj to, morderco i złodzieju! – Wyprostowała się i spojrzała na dżentelmena. – To jest księżna Lundy, którą zamordowała ta bestia, gdy zaprotestowała przeciwko zabiciu jej sługi. Smythe otworzył drzwi, a ta kreatura wepchnęła go do środka i zabiła jednym uderzeniem. Jak pan może pozwalać, by pańscy ludzie nachodzili mieszkańców spokojnego domu i wszczynali takie burdy!

Schowała do kieszeni pierścionki szwagierki.

– Kim pani jest, madame? - zapytał surowym tonem dżentelmen.

– Lady Autumn Leslie, córka księcia Glenkirk, siostra księcia Lundy, do którego należy ten dom – odparła. – Czy do waszych zasad postępowania należy napadanie na domy spokojnych ludzi, grabież i zabijanie? Kim pan właściwie jest, skoro nie potrafi pan utrzymać swoich ludzi w ryzach? – krzyknęła.

– Sir Simon Bates, madame, do pani usług – odparł, przyglądając się uważniej młodej kobiecie.

Była bardzo piękna, jej ciemne włosy opadały na satynową suknię w kolorze burgunda.

– Co zamierza pan zrobić z tym zwierzęciem? – zapytała.

– Zostanie ukarany. Zapewniam panią, że tak będzie – odparł sir Simon.

– Oko za oko – rzuciła ponuro. – Chcę to zrobić sama, teraz! Proszę mi dać swój pistolet, a sama go zabiję!

– Naprawdę? – zapytał zaskoczony. Dziewczyna z pewnością oszalała. Na pewno nie była zdolna zabić Watkinsa z zimną krwią, ale sir Simon postanowił dać jej pistolet. Pewnie nie umiała nawet wystrzelić. Po chwili, ku jego wielkiemu zdziwieniu, Autumn odbezpieczyła pistolet, przystawiła do czoła żołnierza i zastrzeliła go. – Mój Boże! – jęknął zaskoczony, kiedy spokojnie oddała mu broń.

Ciało Watkinsa z głuchym łoskotem uderzyło o podłogę.

– Sądził pan, że tego nie zrobię? – zapytała cicho.

– Kto nauczył panią strzelać? – zapytał sir Simon, rozbawiony tym, co się stało.

– Mój ojciec, którego wasi ludzie zabili pod Dunbar – odparła chłodno Autumn. – Aresztuje mnie pan? Proszę, nic mnie to nie obchodzi!

– Powinienem – odparł spokojnie sir Simon. – Nie uczynię tego jednak. Jak to pani trafnie powiedziała: oko za oko. Poza tym Watkins nie był nikim ważnym, jedynie mięsem armatnim i tak pewnie niedługo by zginął. Jest jeszcze kwestia pistoletu, który przecież ja pani dałem. Naturalnie nie sądziłem, że zabije pani tego łotra, ale muszę przyjąć odpowiedzialność za jego egzekucję.