– Na początku każda się trochę boi, ma fille, zapewniam cię – zgodziła się Jasmine. – Kiedy po raz pierwszy kochałam się z twoim ojcem, oboje chcieliśmy tylko trochę przyjemności. Twoja ciotka, Sybilla chciała zostać jego żoną. Ja sama nie interesowałam się nim aż tak bardzo. Był dla mnie tylko niezobowiązującym kochankiem.

– Mamo! – Autumn była oburzona.

– Nie oburzaj się tak – roześmiała się matka. – To prawda. Nie czułam się potem, co prawda, jak ladacznica. Ty też nie powinnaś. Nie uwiodłaś króla, nie oczarowałaś go umyślnie, nie próbowałaś na nim damskich sztuczek, by przyciągnąć jego uwagę i zyskać na tym majątek lub pozycję. To on odszukał ciebie i zażądał, żebyś mu się oddała. Zaręczam ci, że to chwilowe. W końcu będzie musiał się ożenić z katolicką księżniczką. Wcześniej czy później będzie musiał. Powiedz mi tylko, ma fille, dlaczego nie kochał się z tobą zeszłej nocy? Wszyscy na pewno sądzili, że tu był.

– Powiedział, że pewnie jestem zmęczona podróżą. Chciał, żebym odpoczęła przed dzisiejszym polowaniem – odparła.

– W takim razie jest groźniejszy, niż sądziłam – zamyśliła się Jasmine. – A jest jeszcze taki młody. Kardynał Mazarin dobrze go wyuczył. To nie Henryk Stuart. On się w tobie nie zakocha. Radzę ci dobrze, Autumn, nie zakochaj się w nim. Ten człowiek może złamać ci serce. Zaczyna mnie to martwić.

– Nie mogłabym się w nim zakochać – odparła Autumn. – To czarujący mężczyzna, ale nie może się ze mną ożenić, mamo. Prawdopodobnie masz rację, mówiąc, że pewnego dnia będę chciała wyjść za mąż. Jeszcze o tym nie myślałam, ale przynajmniej wiem, że mogę znów kogoś pokochać. Kiedy z nim byłam, zrozumiałam nagle, że lubię być z mężczyzną, ale nie mam charakteru, który pozwoliłby mi być przez całe życie czyjąś kochanką. Chcę mieć kogoś tylko dla siebie, w domu, z dziećmi, mieszkać na wsi. Ludwik nie może mi tego ofiarować.

– Odpowiedni mężczyzna pojawi się w odpowiednim czasie – pocieszała ją Jasmine. – Na razie postaraj się zadowolić króla, pozyskać jego przychylność, a kiedy się tobą znudzi, co w końcu nastąpi, postaraj się, by pozostał twoim przyjacielem i odejdź z uśmiechem. Eleganckie maniery na pewno mu się spodobają, bo tak samo jak jego matka, bardzo lubi dworską etykietę. Czyniąc tak, zyskasz też przychylność królowej i kardynała.

– Mamo, powinnaś zostać wodzem, bo z pewnością potrafisz zaplanować każdą kampanię – zażartowała Autumn.

– Jestem potomkinią wielkich wodzów, począwszy od Tamerlana i Dżingis – chana, poprzez mojego pradziada Babura, przez dziada Hamajuna, do ojca Akbara. Kiedyś mój ojciec powiedział, że powinnam być chłopcem i gdybym nim była, uczyniłby mnie swoim spadkobiercą.

– Żałujesz czasem, że nie zostałaś w Indiach? – zapytała Autumn.

– Nigdy! Moim przeznaczeniem był świat zachodni, Rowan Lindley i James Leslie – odparła spokojnie i szybko zmieniła temat. – Jaką suknię dziś na siebie włożysz?

Nim obie panie zdążyły omówić, jak Autumn będzie wyglądała w granatowej aksamitnej sukni z broszami z rubinów, kąpiel była gotowa. Lily odsłoniła zasłony, a matka z córką zeszły z łóżka. Jasmine pocałowała Autumn i wróciła do własnej komnaty położonej na końcu korytarza. Orange pomogła swojej pani zdjąć pozostałe odzienie, a ta weszła do balii i usiadła. W tej samej chwili przez niewielkie drzwi w wyłożonej boazerią ścianie do pokoju wszedł król. Obie służące zakrzyknęły z przerażenia, ale szybko się opanowały i grzecznie skłoniły.

– Mam zasłonić zasłonę wokół balii, madame? - zapytała odważnie Lily.

– Raczej nie – odparła Autumn. – Wydaje mi się, że król przyszedł popatrzeć, jak się kąpię. Prawda, panie? Orange, przynieś Jego Królewskiej Mości wygodny fotel. Lily, wino dla króla.

– Podoba mi się ten zapach, kapryfolium, prawda? To zapachy niewinności, ma bijou, bardzo podniecające.

– Masz, panie, doskonałe powonienie. Mnie podobają się twoje fiołkowe perfumy – odparła.

– Ten zapach przypomina mi wiejskie okolice wiosną – rzekł rozmarzony. – Kiedy jestem w Paryżu, wolę zapach drzewa sandałowego i ambry, bo bardziej pasuje do otoczenia. – Wypił zawartość kielicha i oddał go Lily. Wstał, podszedł do balii, ukląkł, zmoczył flanelową szmatkę, namydlił i zaczął myć jej plecy.

– Odeślij służące, Autumn – powiedział cicho. – Chcę się z tobą kochać. Po dzisiejszym popołudniu na łące ledwie mogę się powstrzymać.

– Nie – odparła i nie mogła uwierzyć, że się na to odważyła. – Pamiętaj, że obiecałeś mi dyskrecję. Nie mogę przygotować się do kolacji, jeśli teraz będziesz mi przeszkadzał, Ludwiku. Opanuj się. Oczekiwanie tylko wzmaga apetyt, monseigneur. Zostań tutaj, a kiedy skończę, zobaczysz mnie całą nagą w świetle – dodała i dotknęła ustami jego ust.

– Nie nawykłem do odmowy, ma bijou. Autumn uśmiechnęła się słodko.

– Nie jestem paryską ladacznicą przyprowadzoną dla rozrywki Jego Królewskiej Mości. Nie jestem też wysoko urodzoną damą, która pragnie zaszczytów dla siebie i swojej rodziny, i dlatego musi przypodobać się Jego Królewskiej Mości. Nie odmawiam ci niczego, proszę jedynie, by odłożyć to na później, byśmy mogli spokojnie zjeść kolację i żeby mimo plotek krążących na mój temat, nikt nie mógł mi nic udowodnić. Jeśli Wasza wysokość nie zgodzi się dotrzymać danego mi słowa, w ciągu godziny wyjadę z matką do Chermont.

Król spochmurniał, ale potem się roześmiał.

– Ależ z ciebie czarownica. Zapłacisz mi za to zachowanie, madame, obiecuję.

– Jestem uniżoną sługą Jego Królewskiej Mości – odparła po prostu. – Nie należy się tak spieszyć z zaspokajaniem swoich namiętności, panie. Mamy przecież mnóstwo czasu, nieprawdaż?

Skinął i odezwał się:

– Chcę cię zobaczyć nagą, natychmiast!

– Jeszcze chwila i będę dokładnie umyta – powiedziała.

Po chwili wstała i wyszła z balii na dywan. Służące westchnęły z oburzeniem i nie wiedziały, co mają robić. Autumn powoli okręciła się dokoła i rozkazała:

– Lily, podaj mi ręcznik.

Król wziął ogrzany ręcznik z rąk służącej i powoli owinął nim Autumn. Pocałował mokre ramię.

– Dziś w nocy masz leżeć w swoim łóżku zupełnie naga – powiedział, odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Autumn zaśmiała się pod nosem. Więc to tak należy sobie radzić z mężczyznami. To metoda kija i marchewki stosowana na osła. Zachichotała cicho. Wiedziała, że musi być ostrożna i nie wolno jej za bardzo go rozzłościć.

– Chodźcie tutaj – zawołała służące. – Muszę być zaraz gotowa.

– On jest bezczelny – odezwała się Lily po angielsku.

– Jest królem – odparła Autumn w tym samym języku, a potem dodała. – Mów po francusku, Lily, bo Orange będzie niepotrzebnie ciekawa.

– Uczę Orange angielskiego, milady, na wypadek gdybyśmy pewnego dnia wróciły do Szkocji. Myślę, że kiedyś tam wrócimy.

– Nie mamy do czego wracać, Lily. Tęsknisz za Szkocją?

– Czasami – odparła służąca. – Marc jest teraz dla mnie wszystkim. Jest taki dobry.

– Chcesz go poślubić? – zapytała. – Jesteście razem już od kilku lat. Jeśli oboje tego chcecie, to ja udzielę zgody.

Lily skinęła głową, uszczęśliwiona, a potem z Orange uściskały się z radości.

– Muszę się ubrać – przypomniała służącym Autumn. – Co z was za leniwe dziewki – zażartowała.

Lily i Orange szybko powróciły do swoich obowiązków. Osuszyły ciało Autumn i przyniosły suknię z odkrytymi ramionami i prostym dekoltem oraz tuzin halek i pończoszki z delikatnego jedwabiu. Rękawy sukni były rozcięte z przodu od ramienia do łokcia i ozdobione złotą wstążką. Po obu stronach dekoltu przypięto kwadratowe broszki z rubinami. Autumn włożyła prosty naszyjnik z pereł i pasujące do niego kolczyki z perłami. Włosy upięła, w prosty kok, a na nogach miała złote pantofelki z rubinowymi ozdobami na obcasach.

– Nic dziwnego, że król się w pani zakochał – powiedziała Orange, kiedy skończyły i odsunęły się, by sprawdzić, jak wygląda.

Autumn nie próbowała nawet tłumaczyć romantycznej z natury Orange, jak jest naprawdę. Król nie kochał jej, ani ona króla. Mieli umowę i starali się czerpać z tego układu jak najwięcej przyjemności. Odezwała się po chwili:

– To dzięki wam obu tak dobrze wyglądam. Dziękuję.

Przyjęła podany przez Lily malowany wachlarz i wyszła z sypialni, by dotrzeć do salle à manger, gdzie czekał już na nią król.

Dziś towarzysze króla nie zwracali większej uwagi na Autumn, pochwalili zaledwie jej suknię. Ku zdziwieniu Autumn jej matki nie było w jadalni. Gdy rozglądała się zaniepokojona, de Montroi odezwał się:

– Madame la duchese prosi o wybaczenie, ale jest dziś bardzo strudzona. Prosiła, żeby przekazać, iż polowanie okazało się bardziej męczące, niż się spodziewała.

– Od kilku lat nie spędziła tak aktywnie dnia – przyznała Autumn. – Po posiłku udam się do niej.

Przyniesiono na stół dzika, zabitego rano. W pysku miał czerwone, soczyste jabłko. Lokaj sprawnie odkrawał kawałki pieczystego. Pierwsze dwa umieści! na talerzu króla. Potem po kolei częstował gości. Na stole pojawiła się potrawka z królika pachnąca porami i rozmarynem. Były też maleńkie ortolany w kruchym cieście, ze śmietaną i koperkiem, oraz karczochy w białym winie; duszony seler, świeży chleb, masło śmietankowe i sery.

– Uwielbiam wiejskie jedzenie! – rzekł baron Chaizefleurs, oblizując usta i wypijając drugi kielich czerwonego wina. – W Paryżu wszystko jest delikatne, podane z sosem i zbyt sycące. Dostaję od tego wzdęć. Na wsi jest inaczej. Ma pani szczęście, madame la marquise, że może pani mieszkać w tym wiejskim raju.

– To prawda, miałam wiele szczęścia – zgodziła się z nim Autumn. – Może powinien pan w Paryżu jeść mniej i trochę więcej się ruszać. Jeśli to nie pomoże, to napar z mięty na pewno spełni swoje zadanie. Jest doskonała na wiatry.

– Napar z mięty! Mama często podawała go tacie. Zupełnie o tym zapomniałem. Merci, madame, że pani mi o tym przypomniała.

Autumn uśmiechnęła się i skinęła baronowi głową. Narzekał najwyraźniej dlatego, że w Paryżu jadł za dużo i za mało się ruszał. Tutaj, w Chambord posiłki były proste, a więcej czasu spędzano na łonie natury. Król wolał takie życie. Nie lubił miasta. To dlatego pragnął zbudować pałac w Wersalu. Byłby blisko Paryża, ale na tyle daleko, by przebywać na powietrzu.

Po skończonej kolacji grupa wieśniaków zabawiała gości. Tańczyli i grali na prostych instrumentach, fujarkach, bębenkach i tamburynach. Kiedy skończyli, król kazał wszystkim udać się do sypialni i dobrze się wyspać, bo następnego dnia rano polowanie miało znów rozpocząć się wcześnie rano. Autumn wyszła pośpiesznie, by sprawdzić, jak się czuje matka. Inni oddalili się do swoich komnat.

Jasmine leżała w wielkim łożu, otoczona miękkimi poduszkami.

– Dobrze się czujesz? – zapytała córka, kiedy weszła do jej sypialni i usiadła przy niej.

– Nic mi nie jest. Zaskoczyło mnie po prostu to, że nie jestem tak młoda, jak mi się wydawało – zaśmiała się Jasmine. – Kiedyś mogłam polować cały dzień i tańczyć całą noc. Najwyraźniej te czasy już się skończyły. Mam zamiar pozostać w łóżku jeszcze jutro rano. Co straciłam, ma fille?

– Nic – odparła Autumn. – Mężczyźni chwalili się czymś, czego jakoś dziś wcale nie zauważyłam. Potem wieśniacy dostarczali nam rozrywki po kolacji, a baron narzekał, że w Paryżu miewa wzdęcia.

Jasmine znów się zaśmiała i poklepała dłoń córki.

– Powinnaś już iść, Autumn. Król na pewno oczekuje cię z niecierpliwością. Dobranoc, ma fille. Zobaczymy się jutro.

Autumn wstała z łóżka, pochyliła się i ucałowała czule matkę.

– Dobranoc, mamo. Śpij dobrze – powiedziała i wyszła.

Pośpiesznie przeszła korytarzem do swej komnaty. Lily i Orange już czekały, żeby przygotować ją do pójścia do łóżka. Zdjęły suknię i halki; biżuterię, pończochy i buty. Autumn skorzystała z nocnika i umyła się w misce perfumowanej wody. Wyszorowała zęby. Siedziała naga, gdy Orange czesała jej włosy. Kiedy Lily podała jej czystą koszulę, machnęła dłonią.

– Jak to, bez koszuli? – zdziwiła się służąca, a Orange z całych sił powstrzymywała chichot.

– Tak kazał król – odparła Autumn. – Jestem tu na jego zaproszenie. Żadnej z was nie wolno o tym mówić. Cokolwiek wam się wydaje, tylko król i ja wiemy, co się tu dzieje i chcemy to utrzymać w tajemnicy. Zrozumiałyście mnie dobrze? Teraz dyskrecja jest niezwykle pożądana.

– Oui, madame – odparły obie służące i dygnęły.

– To dobrze. Teraz obie możecie już iść. Nie będę was potrzebowała do rana.