– Mieszkasz tutaj? – zapytał matkę, kiedy usiadł przy stole.

– Tak – odparła. – Niedługo Autumn urodzi. Chcę być z nią, kiedy to nastąpi. Musisz koniecznie poznać swoją siostrzenicę, Madeline. Przyprowadzą ją po posiłku. Jest uroczym dzieckiem, bardzo podobna do ojca.

– Ile ma lat? – zapytał Charlie, nakładając sobie wielką porcję wołowiny ze srebrnego półmiska podanego przez służącego.

– Pod koniec września skończy cztery. Napełniaj kielich i talerz. Monsieur le duc jest głodny. Musimy zaprosić pana Reynauda, mamo. Garderoba Charliego pozostawia wiele do życzenia. Pewnie w twoich bagażach nie znajdzie się nic lepszego.

– Niestety, nie – przyznał, żując mięso.

– Król pewnie nie zasiądzie na tronie jeszcze w tym roku – zastanawiała się na głos Autumn. – Bracie, w październiku pojedziesz z nami do Chambord. Ludwik jest niezwykle gościnny, sam zobaczysz, ale będzie ci potrzebne przyzwoite odzienie. Mamo, nie możemy poprosić Kirów o wypłacenie Charliemu części jego funduszy?

Jasmine odezwała się, patrząc przed siebie.

– Nawet nie śmiem ich o to prosić. Służyli nam wiernie dłużej, niż ja żyję na tym świecie. Jeśli Cromwell nie pozwala wypłacać Charliemu jego zysków z angielskich inwestycji, a Mazarin z powodu swojego porozumienia z Cromwellem zrobił to samo z francuskimi inwestycjami twojego brata, nie możemy naciskać na Kirów. Ja mam dość pieniędzy, ale pamiętaj, Charlie, że zapiszę każdego wydanego na ciebie pensa. Kiedy odzyskasz swoje pieniądze, spłacisz wszystko. Zgoda?

– Zgoda, madame - odparł Charlie, wznosząc kielich za zdrowie matki.

– Miło jest znów mieć w domu mężczyznę – odezwała się Autumn. – Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to ważne.

Lato w pełni rozkwitło i miesiąc po przybyciu Charliego, dwudziestego piątego lipca Autumn urodziła drugą córkę. Małgorzata Ludwika de La Bois była pulchnym, pogodnym dzieckiem. Miała ciemne włosy jak jej ojciec i ciemnoniebieskie oczy, które, jak przypuszczała Autumn, niedługo staną się piwne jak u Ludwika. Ku wielkiej irytacji jej starszej siostry wokół córki króla robiono wiele szumu.

– Nie jest nawet w połowie tak interesująca jak ty, ma petite chou - rzekł Charlie, zabierając siostrzenicę na spacer do ogrodu, by pokazać jej puste ptasie gniazdo, które wcześniej znalazł.

– Jestem już duża – powiedziała Madeline. – Mała Margot śmierdzi, oncle. Ja już nie siusiam w pieluszki. Już ich nawet nie noszę – obwieściła triumfalnie i podciągnęła spódniczkę, by to udowodnić.

Charlie wybuchnął śmiechem.

– Madeline, dama nie pokazuje dżentelmenowi skarbów, które są zarezerwowane dla jej męża – wyjaśnił jej i ściągnął w dół spódniczkę. – Popatrz, ma petite, oto gniazdo, o którym ci mówiłem.

Autumn bardzo chciała karmić piersią dziecko choć przez miesiąc. Potem znaleziono mamkę, żonę jednego z pracowników winnicy, która odstawiła własne dziecko od piersi, by mieć pokarm dla małej panienki. Kobieta miała na imię Giselle. Dotąd urodziła czterech synów i uwielbiała małą córeczkę króla. Wkrótce stało się jasne, że Giselle będzie nie tylko mamką, ale też opiekunką małej Margot. Marie, opiekunka Madeline, i tak miała mnóstwo pracy ze starszą z dziewczynek, która stała się teraz bardzo ciekawska i szybko biegała. Marie miała chwilkę spokoju tylko wtedy, gdy Madeline przebywała z księdzem, uczyła się liter albo spała.

Król zaskoczył wszystkich, przybywając piętnastego października z hrabią de Montroi, by zobaczyć swoją córkę. Zobaczył księcia Lundy i uniósł pytająco brwi.

– Niech mi będzie wolno przedstawić mego brata, Charlesa Fryderyka Stuarta. W rodzinie mówimy o nim “niekrólewski Stuart", Wasza Wysokość. Odwiedził nas i jest wraz z Guyem Claude'em ojcem chrzestnym Margot. Mam nadzieję, że Wasza Królewska Mość się na to zgadza.

Król wyciągnął przed siebie dłoń, Charlie ujął ją i ucałował.

– Witam we Francji, kuzynie – odezwał się. – Jesteś przecież moim kuzynem ze względu na pochodzenie twego ojca.

– Jestem zaszczycony, Wasza Królewska Wysokość, że zechcieliście to uznać – rzeki książę i znów się skłonił. Wiedział, że pokrewieństwo było bardzo dalekie.

– Rozumiem, że dołączysz do nas w Chambord – odezwał się król. – Twoja matka i siostra będą tam za dwa dni, prawda, ma bijou?

– Owszem – odparła i skłoniła się grzecznie.

– Dałaś mi piękną córkę – zauważył.

– Jest bardzo podobna, do ciebie, mój panie – odparła z uśmiechem Autumn.

– Skoro tak, wyrośnie na piękną kobietę. W odpowiednim czasie sam wybiorę dla niej męża, madame - rzekł król. – Masz zamiar sama ją wychowywać?

– Oczywiście! W mojej rodzinie nie ma zwyczaju zrzucania odpowiedzialności za wychowanie dzieci na innych. Moja córka pojedzie ze mną wszędzie. Obie będą się wychowywały w Chermont, panie.

Król uśmiechnął się z zadowoleniem. Wziął córkę z rąk Giselle i chodził z nią przez chwilę po salonie. Margot, choć zwykle dość głośna, w ramionach ojca ucichła zupełnie. W końcu król ucałował czoło dziecka i oddal je mamce.

– Jest czarująca i potrafi słuchać – obwieścił. – To dwie cechy bardzo cenne u kobiety. – Odwrócił się i rzekł: – Za dwa dni, madame.

Ucałował dłoń Autumn, potem pożegnał się z Jasmine, skinął głową Charliemu i wyszedł.

Kiedy wyjechał, książę Lundy zwrócił się do siostry:

– Dobrze sobie radzisz, siostro. Planujesz mieć z nim więcej dzieci, czy chcesz może ponownie wyjść za mąż?

– Nie wiem, czy kiedykolwiek znów wyjdę za mąż, ale może jeszcze kiedyś kogoś pokocham. Na pewno nie wyjdę za mąż z żadnego innego powodu. Sam mnie tego nauczyłeś, Charlie. Kochałam Sebastiana. Jego śmierć była dla mnie szczególnie bolesna, ale jakoś przetrwałam. Co się zaś tyczy posiadania innych dzieci z królem, to chyba byłoby raczej nierozsądne. On wkrótce się ożeni i nie potrzebuje nowego potomstwa z nieprawego łoża, które denerwowałoby jego żonę. Jeśli wierzyć plotkom, królową zostanie infantka hiszpańska. Hiszpanie nie są zbyt otwarci w sprawie królewskich bękartów, nie to co Francuzi i Anglicy.

Pojechali do Chambord, by dołączyć do gości króla. Autumn znów umieszczono w pokoju sąsiadującym z królewską sypialnią. Tym razem markiza była bardziej pewna siebie i powitała dżentelmenów z wdziękiem i pewnością siebie. Pogratulowano jej narodzin dziewczynki, podziwiano jej urok osobisty i dowcip. Król nie stracił nawet w części zainteresowania jej wdziękami.

– Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, od kiedy ostatni raz się kochaliśmy – odezwał się, kiedy leżeli w łóżku. Jedną dłonią pieścił jej pierś, a drugą wzgórek Wenery.

– Jesteś równie namiętny jak wtedy, Ludwiku – powiedziała, pochyliła się i pocałowała go w usta.

– Nie miałaś nikogo od czasu naszej słodkiej idylli w Chambord?

– Oczywiście, że nie! – rzuciła z oburzeniem.

– Oczywiście, nosiłaś w sobie moje dziecko – zauważył. – Dasz mi jeszcze jedno, ma bijou?

– Jeśli Bóg da – odparła nabożnie. Wiedziała, że król jest bardzo pobożny i nie miała zamiaru mówić mu, że nie urodzi mu więcej nieślubnych dzieci. Westchnęła tylko, nic nie dodając.

– Jesteś smutna, ma bijou. Dlaczego?

– To pewnie nasze ostatnie spotkanie, Ludwiku. Niedługo musisz się ożenić. Muszę przyznać, że cieszyło mnie twoje towarzystwo – rzekła, zmieniając temat z dzieci na niego samego.

– Mało prawdopodobne, bym przywiózł kiedykolwiek do Chambord królową. Mężczyzna musi gdzieś bywać i bawić się sam. Z przyjemnością będę cię zawsze gościł, kiedy tu przyjadę, ma bijou. Niestety, prawdopodobnie nie będę mógł przyjeżdżać co roku.

– Może następnym razem będziesz wolał inne towarzystwo – podsunęła złośliwie Autumn. – Mówiono mi, że mademoiselle Mancini jest teraz twoją faworytą.

– Kiedy jestem w Paryżu, oui. Jesteś zazdrosna?

– Może – odparła.

Boże, ale ze mnie kokietka, pomyślała. Wcale nie jestem zazdrosna. Może i jest moim kochankiem, ale ja go nie kocham. Co mnie obchodzi Maria Mancini? Dobry Boże, powiedziałam to tylko po to, by mu się przypodobać.

Zsunął dłoń w dół wzgórka i odnalazł jej bouton d'amour i zaczął się nim bawić.

– Nie musisz być zazdrosna o pannę Mancini, ma bijou - mruknął jej do ucha, delikatnie muskając językiem jego wnętrze. – Nie jest nawet w połowie tak piękna jak ty, a i namiętnością nigdy ci nie dorówna.

– Więc dlaczego mówi się, że jest twoją kochanicą, Ludwiku? – zapytała.

– Bo nią jest – odparł po prostu, a palcami wciąż drażnił jej kobiecość. – Jej wuj postanowił, że ona ma mnie zabawiać, dopóki nie znajdą mi z matką odpowiedniej księżniczki. Wydaje im się, że Maria jest niegroźną rozrywką, że każdy mężczyzna potrzebuje kochanki, by pozostawać z dala od kłopotów. – Położył się na niej, ułożył się między jej udami i zaczął pieścić okrągłe piersi. – Sacrebleu, ma bijou, toć to najpiękniejsze jabłka miłości, jakimi się w życiu bawiłem…

Autumn przesunęła się nieznacznie. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej brakowało zbliżeń. Pragnęła, aby znalazł się w jej wnętrzu, czuć na sobie jego ciężar, czuć, jak wsuwa się w nią i wysuwa z jej wnętrza, póki nie zacznie szaleć z rozkoszy. Pisnęła cicho i objęła ramionami jego szyję. Przysunęła usta i ledwie dotykając jego ust, powiedziała: – Kochaj się ze mną, Ludwiku. Tak bardzo za tobą tęskniłam!

To była przynajmniej prawda. Tęskniła za jego dotykiem, za namiętnością, jaką w niej rozbudzał.

Król wsunął się w jej wnętrze powoli, uśmiechając się i westchnął głośno:

– Och, ma bijou, ja też za tobą tęskniłem!

– Mam nadzieję, że jesteś równie swawolny, jak byłeś w zeszłym roku, Ludwiku – powiedziała prowokująco. – Obawiam się, że ja jestem rozpalona jak nigdy!

Roześmiał się, słysząc to.

– W tym roku, wierz mi, będę jeszcze bardziej swawolny, ma bijou - rzekł i na dowód tego zaczął poruszać się w niej coraz szybciej, co Autumn przyjęła z radością.

Do Paryża musiał wrócić już na początku listopada.

– Do przyszłego roku – odezwał się do Autumn, pocałował ją w usta i w końcu ruszył w podróż. Markiza uśmiechała się na pożegnanie.

Hrabia Montroi został zwolniony ze służby, by mógł nareszcie się ożenić i zająć własnym majątkiem. Jego ślub miał się odbyć pierwszego grudnia, dlatego hrabia pożegnał się z Autumn i jej kompanami i pośpieszył do domu przygotować wszystko na przyjazd swojej oblubienicy.

– Przywieź ją do Archambault na święta – poprosiła Jasmine. – De Saville powitają was oboje z otwartymi ramionami. My też tam będziemy.

– Przywiozę – odparł Guy i zwrócił się do Autumn: – Jesteś pewna, chérie, że nie zmienisz zdania i nie poślubisz mnie?

Potrząsnęła głową z uśmiechem.

– To bardzo uprzejmie z twojej strony, Guy Claude, ale nie, dziękuję. Nie jestem jeszcze gotowa do ponownego zamążpójścia. Tylko ktoś wyjątkowy mógłby zająć miejsce Sebastiana w moim sercu. Możemy pozostać przyjaciółmi?

Ucałował jej dłonie.

– Zawsze, chérie – obiecał i odjechał.

Znów nastała zima, najpierw z szeregiem szarych dni, a potem z opadami śniegu. Na święta pojechały do Archambault, by obchodzić je wspólnie z rodziną. Phillipe de Saville był równie uprzejmy, co zawsze i powitał je ciepło. Madame de Belfort i madame St. Omer ucieszyły się na widok Charliego. Prawił im komplementy i żartował, a one świetnie się bawiły. Hrabia de Montroi przyjechał z żoną i hrabina natychmiast przyłączyła się do ich grupy. Była dość młodą kobietą o słodkim uśmiechu i najwyraźniej uwielbiała swego męża.

– Traktuj ją dobrze – powiedziała ostrym tonem madame St. Omer. – Taki rozpustnik jak ty z pewnością nie zasługuje na taką dziewczynę. Polubiłam cię, madame la contesse. Zawsze będziesz mile widziana w Archambault.

Zima powoli mijała, a z Glenkirk dotarł list od Patricka, który nie wiedział, że jego brat jest z matką w zamku Autumn. Dzieci Charliego miały się dobrze i szybko rosły. Patrick martwił się Sabriną, która niedługo miała skończyć siedemnaście lat i jak pisał jej wuj, przypominała dzikie źrebię. Frederick miał czternaście łat, a Wilhelm dziesięć, i z chłopcami Patrick radził sobie o wiele lepiej.

– Patrick powinien wysłać dziewczynę do mnie – powiedziała Jasmine. – Jest teraz w takiej samej sytuacji, jak była Autumn w jej wieku. Nie ma w pobliżu miejsca jej zamieszkania odpowiedniego towarzystwa, w którym mogłaby przebywać. Nie pozwolę, by moja wnuczka dorastała jak dzikuska, Charlie. Jest twoją córką, córką księcia.